Wszystko zaczęło się, kiedy
poszedłem do klasy plastycznej. Ja,
kumple, siostra i mój chłopak odczuliśmy zmiany. Pamiętam, gdy poznałem tych
wszystkich wariatów z nowej klasy, doznałem zaszczytu poznając Konan Tenshi
oraz jej rudego mężczyznę - Yahiko, z którym nawet udało mi się chwile
powalczyć. Obecnie między nami wszystko w porządku. Czasem przypierdolę mu w
ryj, on zawali mi kopa... Tak dla zasady. Mój najlepszy kumpel kochał się w
mojej siostrze. Wciąż uważam to za obrzydliwe. Nie rozumiem jego logiki, ale
kto zrozumie Hidana? Jego depresja się pogłębiała i chyba nawet nie chodziło o
miłość do Naine. Nikt nie wie, co mu jest. Ani ja, ani Orochimaru. Właśnie.
Pieprzony gad zaczął się podkochiwać we własnej nauczycielce... Pomieszkuje u
niej... Tak, wiem, że w moich ustach brzmi to śmiesznie, jednak jestem dumny z tego,
z kim sypiam. Do tego Sasori nie jest już moim nauczycielem. Dyrektor Kakashi
musiał podjąć jakąś decyzję. Pobyt Sasoriego został skrócony o połowę, mimo to odszedł
ze szkoły w dobrych stosunkach. Zdziwiłem się, ponieważ nowy nauczyciel
przyszedł tak nagle, iż sam Sasori nie zdążył powiedzieć mi o zmianie. Moje
życie uległo diametralnej przemianie przez pół roku. Tak, poł roku temu, w
sierpniu wróciliśmy do szkoły, a we wrześniu, w nowej klasie zacząłem nowe
życie. Nastał kwiecień. Zacząłem trzecią klasę i mam zaraz osiemnaście lat. Wciąż
jestem bardzo młody, a czasem nachodzą mnie myśli, że brakuje mi rodziców. Moja
siostra, jako opiekunka sprawuje się coraz lepiej. Może, dlatego, że zacząłem
ją rozumieć? Niestety wciąż jest dla mnie niepojęte, czemu jest z Madarą.
Chciałbym ją obronić przed wszystkimi skurwysynami, chciałbym być tym, który
wyniesie Madare przez okno. Czasem denerwuję znajomych swoim trybem życia.
Uderzająco przypomina teraz Sasoriego. Pracujemy razem lub oddzielnie,
imprezujemy, a potem budzimy się na kacu, tworząc dalej. Bliscy.... Oni wszyscy
są dla mnie ważni. Czy żebym pojął tak wielkie rzeczy, musiałem poznać tego
artystę? On pokazał mi jak żyć. Udowodnił mi, że można wszystko, mimo, iż
dawniej wątpiłem we własny talent oraz jego zalety. Wierzył we mnie, pomagał
odbijać się od dna, nie opuszczał... Sasori jest moim największym natchnieniem.
Tworząc tak ogromną ilość dzieł... Zapomniał o tym, że to właśnie on jest najwspanialszym
z nich. Jestem szczęśliwy, pewnego dnia powiem o tym światu, ale jeszcze nie
dziś.
Cisza, która od niedawna
przestała być wypełniona muzyką, towarzyszyła chłopakowi malującemu obraz. Obok
siebie miał rozłożone tubki farb oraz słoik z wodą. W dłoniach trzymał pędzel i
paletę z odcieniami barw. Była ich niewiarygodna ilość. Ciszę przerywały
muśnięcia pędzlem, delikatnie pozostawiane smugi, uderzenia o szkło oraz czasem
skrzeczący stołek. W całkowitej ciemności, jedynie mała lampka, przy jego stołku
dawała blask na całe płótno. Tylko i wyłącznie na nie. Reszta nie miała
znaczenia, mebel, ubrania, przedmioty. Był na łące, zatapiającej kwiaty, przy
czystym niebie...
- Malujesz dla mnie? - Szept,
mimo, iż subtelnie wypowiedziany, wydawał się być głośnym powrotem do
rzeczywistości. Blondyn odkręcił powoli głowę w stronę kobiety. Czerwone
szpilki uderzały hałaśliwie o drewnianą podłogę, a zapach perfum rozbudzał swym
piekielnym aromatem. Ona objęła go ramionami, zawieszając się na nich. - Dla
mnie? Chciałabym go zawiesić, piękne są te maki. Widać pogoda mocno na ciebie
zadziałała. Zaraz lato...
- To projekt do szkoły, Naine...
Ale mogę narysować ci jeszcze jeden. Nie.... Sasori powiedziałby, że malarz to
nie drukarz… że nie można powtórzyć dwa razy tej samej sztuki. Narysuję ci coś
o wiele lepszego, a to oddam naszemu wymagającemu zrzędzie... - Bez emocji
została namalowana ostatnia kreska, po czym artysta uniósł się, opuszczając
sidła siostry. Kobieta była odpicowana od góry do dołu, na co blondyn zagregował
rozdziawieniem twarzy oraz swoich oczu... Miała na sobie skórzaną ognistą
spódnicę i czerwoną ramoneskę. Deidara ponownie przeleciał wzrokiem przez całe
jej ciało, wpatrując się na koniec w jej oczy.
- Jeżeli to Madara...
- Nie, nie wychodzę z
Madarą.
Cały wieczór zapowiadał się dość
obiecująco. Była piękna, ciepła pogoda, idealnie było widać wiosnę, którą
Deidara wręcz przelał na swój obraz. Nowy nauczyciel plastyki mógł zachwycać
się pracami blondyna. Sasori spędzał długie godziny na przekonanie Katsu do
malowania i udało mu się. Nauczył go praktyki, teorii i cierpliwości do pracy.
Zdecydowanie odniósł w tym sukces. Naine w tym momencie szykowała się do
swojego wyjścia. Mimo, że zadbała o każdy szczegół, nadal jej czegoś brakowało
w tym pięknie. Może ślicznego uśmiechu, na którego widok każdy mężczyzna by się
obejrzał, a każda kobieta by go odwzajemniła lub spojrzała wrogo? Być może to
było to. Zatem uśmiechnęła się do siebie w lustrze i zabrała ze sobą torebkę. Dojrzała,
pewna siebie kobieta. Co mogła skrywać w głowie, kiedy tylko ruszyła na
spotkanie z pewnym mężczyzną?
Głośne dudnienie
do drzwi nauczycielki zbudziło wuefistkę, która spała po ciężkim dniu. Mimo, że
kobieta przetarła oczy i gotowa była do wstania, mógł otworzyć ktoś inny.
Zmęczony, jednak cholernie szczęśliwy, młody mężczyzna, który po skończonej
szkole, w końcu mógł zabrać się za konkretne życie. Mógł również pozwolić sobie
na mieszkanie u kogo chce, kochanie kogo chce i…bycie nadal psychologiem swoich
kumpli. Po pijaku lub też nie, chociaż niektóre sprawy wymagały drogiego...
bardzo drogiego alkoholu i innych używek, o których nawet czasami nikt nie
słyszał. Orochimaru wypełznął spod swojej kołdry, idąc powolnie przez korytarz.
Osoba po drugiej stronie drzwi mogła odnieść wrażenie, że gospodarz nie słyszy
chorego pukania w drzwi i zaraz ma zamiar zrobić sobie herbatę. Uderzanie w
drzwi stało się potężniejsze, przez co ciche przekleństwo rozbrzmiało na cały
dom, a za nim głośniejsze słowa.
-
Przecież wujek Oro już idzie! – Otworzywszy drzwi, mężczyzna ubrany w jedynie
bokserki, zobaczył jednego ze swoich kumpli. Ale miał żal, że nie chodzi już z
nimi do szkoły! Tyle sytuacji go ominie… Chociaż nie, dostaje sprawozdanie od
jednego i od drugiego lub czasem od Anko. – Czego, Hidanie mój drogi?
Potrzebujesz psychologa czy pieniążków, zagubiony przyjacielu?
- Orochimaru, nie pierdol, tylko
mnie wpuść... Anko jest w domu? - Oparte dłonie o futrynę ukazywały tylko
bezsilność wysokiego mężczyzny, który z uniesioną głową spoglądał na swojego
kumpla. Jego podłamany wyraz twarzy zmienił się, kiedy zauważył kobietę odzianą
w szlafrok oraz białe kapciuszki. Rozpuszczone włosy podkreślały jej urodzę, a
brak makijażu wcale jej nie odejmował. Anko swoim przenikliwym spojrzeniem,
objęła wzrokiem Hidana, po czym westchnęła.
- Hidan, ja rozumiem masz problemy,
ale miło by było jakbyś poprawił tę ocenę, na trójkę. Chciałabym cię
przepuścić. Właśnie, pedagodzy pytają co się z tobą dzieje, czemu jesteś taki
wychudzony, znów nie uczęszczasz do szkoły... - Kilka mruknięć i ziewnięć
pojawiło się przez całą wypowiedź, przez co niezbyt skupiony siwowłosy, nie
odpowiedział, drapiąc się tylko mocno po głowie. Orochimaru z krzywym uśmiechem
opuścił swoje miejsce, wpuszczając do środka kumpla.
- Anko, mam ważniejsze sprawy,
niż te pojebane liceum... Naine zgodziła się na spotkanie, pożycz mi auto.
- Nawet o tym nie myśl. Anko, nie
pożyczaj mu auta! – Orochimaru sprytnie się bronił od paru dni. Doskonale
wiedział, że kiedy tylko kobieta zobaczy stłuczenie na jej aucie, wywali go na
zbity pysk z mieszkania lub co gorsza…Będzie ją boleć głowa wieczorami. Nie
chciał nawet o tym myśleć, więc położył dłoń na ramieniu swojego kumpla i
pomaszerował z nim do salonu. Niesamowicie urządzone mieszkanie. Funkcjonalne,
przez co wydawało się dość duże. Utrzymane w jasnych kolorach. – No to pięknie, zgodziła się. Już brak
deprechy?
- Nie rozmawiaj z nim tak.
Naprawdę się martwię. Nauczyciele też się martwią, od początku roku zawalasz,
więc co będzie później? – Po raz pierwszy Anko wydała z siebie taki smutny ton.
Jej mężczyzna doskonale wiedział, że Hidan nie ma ochoty teraz o tym rozmawiać.
Nawet się nie wypowiedział na ten temat, więc po co ciągnąć go za język?
- Potem? Seks, seks, dupy, seks,
dobre zielsko…! Nie no, poważnie, Hidan.
To gdzie ją zabierasz, mój drogi? - Hidan przymrużył oczy. Czuł się rozrywany od lewej do prawej strony.
Jego depresja trwała całkiem długo. Każdy myślał, że przesadza, że sobie
wkręca, ale nie... Nasz uroczy psychopata nie wkręcał. Co więcej. Przestał
jeść, przestał wychodzić z domu i zaczął się samookaleczać. Dopiero wtedy uznano,
że coś jest naprawdę na rzeczy. Wtedy było za późno, a potem pojawiła się
Naine, która całkiem przypadkiem minęła się z nim nocą, gdy ten wracał ze
spaceru. O pierwszej w nocy.
- Nie wiem sam, myślałem, że
wezmę ją na przejażdżkę. Oro, błagam
cię... - Mężczyzna spoglądał na niego z poważną miną, po czym przeniósł wzrok
na kobietę. - Przyjdę w poniedziałek do szkoły, udam się do psychologa. Anko, pożycz mi auto. - Nieprzerywanie
próbował. Jak prawilny fighter. Powstał stanowczo, czując jak niesamowitą walkę
musi przeprowadzić. Plan się nie układał po jego myśli. Był pewny, że Kinishoto zostanie sam w domu, a
tym czasem pani Mitarashi zostanie na
jakiejś szkolnej radzie. - Nie będę pił, pijany teraz też nie jestem, Anko ten
jeden raz, proszę was.
Wszyscy przejechali po sobie
wzrokiem, wzdychając głęboko. Atmosfera nie była taka jak powinna być. Przecież
ogromnie się starał, przez parę lat myślał o tym spotkaniu. Każdemu opowiadał,
że mu się uda, nawet za cenę swojego życia. Mimo, że kobieta nie była zbyt
zachwycona, podeszła do kuchni, gdzie wisiały kluczyki od jej samochodu. Miała
mu udzielić paru rad, jednak nie wiedziała zbytnio co powiedzieć. Orochimaru
też jakoś zamilkł, mimo, że nieczęsto mu się to zdarza. Jedynie ciche „Miłej
zabawy” od Anko, rozbrzmiało po pokoju. Kiwnięcie głową, gęsta atmosfera.
Mężczyzna zamknął powolnie drzwi, jeszcze rzucając za sobą krótkie cześć.
Pozostawił parę w nietypowy sposób. Kinishioto przytulił się do swojej kobiety
i odgarnął jej włosy z czoła.
- Będzie dobrze. Pójdzie do
psychologa, choćbym miał mu dupę skopać. Chodź już do łóżka.
Wywiady. Listy. Wywiady.
Spotkania. Wywiady. Wystawy. Wywiady. Praca. Deidara. Lista była pełna, a sam
Akasuna po zakończeniu swojej chwilowej pracy nauczyciela, miał zbyt dużo na
głowie, by zająć się tym samemu. Wcześniej zajmowała się tym Arisa. Wszyscy
dzwonili na ich domowy telefon, przeważnie ona odbierała, ona umawiała, a on
uśmiechał się, nawet nie dziękując. Natłok zadań był zbyt ogromny, a
nonszalancja artysty nie pozwalała mu zostawić siebie samego z tym wszystkim.
Miał dość tego, że ktoś mu przeszkadza, a chwilowo zarabiał tylko z wystaw oraz
marketingu. Przynajmniej miał to szczęście, iż się wybił, iż był rozpoznawalny,
chwalony. Ba, doceniany. Nie mógł teraz odejść, zapomnieć, nie istnieć. Potrzebował
kogoś, kto zajmie miejsce Arisy. Otóż to, bo miejsce jego kochanki, zajął już
blondyn. Musiał mieć tą, która zostanie jego żoną, tą od jego spraw, która się
nim zajmie. Myślał o tym delektując się ciężkim Red Label, rozgrzewającym
niczym słońce. Przekładał kostkę lodu w ustach, mieląc ją językiem… Jedną po
drugiej.
- Wiesz, potrzebowałem cię. Mojej
nowej ukochanej. Tej, która będzie mi oddana, całkowicie ode mnie zależna. Moje
kochanki wiedzą, czym jest żar dobiegający z mojego ciała, moje żony dosięga
tylko chłód, który pozostaje po rozpuszczonej namiętności z nimi. Tak, jak lód
w tej gorzkiej whisky. Lecz... Czy na pewno chcesz nią być? Zostaniesz ją,
panią Akasuną...
- Jutro o 11 masz spotkanie, o 14
masz wywiad w gazecie "Diabolik Art", a teraz... Nie pij, bo będziesz
miał rano kaca.
- Zgodziłeś się, Mikami. Miło mi.
Zatem wystarczy, że nalejesz mi wody do kąpieli i możesz opuścić to miejsce...
- Jeżeli tak wyglądało twoje
życie z Arisą...
- Wspaniałe, nieprawdaż?! Życie
na tym polega, małżeństwo na tym polega, tego nauczyła mnie żona. Oddalę się,
więc... Do jutra, Mikami.
O godzinie dwudziestej pierwszej
Akasuna Sasori był już delikatnie wstawiony. Jego nowy menadżer - Mikami Teru,
opuścił go niedługo po tym, jak artysta już wyszedł z wanny. Tak dla
bezpieczeństwa. Wolał pozostać i poczekać. Mimo nazywania "nową żoną",
nie przeszkadzało mu to w załatwianiu spraw dla Akasuny, czy też spędzania z
nim czasu. Teru wracał do domu, spacerując. Elegancki, ułożony, z teczką. Prawdziwy
menadżer, którym był już od kilku tygodni. Tylko on jedyny wiedział coś, o czym
nie miał pojęcia nikt inny. Każdy znał nienawiść artysty do swojej małżonki,
jedynie nikt nie próbował zrozumieć tego, że Sasori tęsknił. Właśnie to spowodowało
jego dzisiejsze upicie. Idioci stwierdziliby, iż tęskni za Arisą, a jasność
pojawiła się wtedy, gdy ktoś przeanalizuję jego zachowanie w stosunku do
Mikamiego. To tęsknota, tęsknota prawdziwego sadysty.
Deidara. Ten, który teraz bawił
się w dojrzałość, właśnie tego wieczoru postanowił popędzić na dach swojego
domu. By obserwować piękne gwiazdy, by chmury dziś mu nie przeszkadzały. To
przecież było jego pragnienie, a tego nie można ignorować. Nie miał na sobie
żadnego okrycia, gołe ręce otulał zimny wiatr, a on uśmiechnięty sięgnął po
swój rozwalający się telefon, którego nigdy w życiu nie miał zamiaru opuścić.
Tyle alkoholu ile zostało na niego wylane… Nawet Orochimaru nigdy takiej ilości
nie wypił. Blondynek nie był już taki sam jak kiedyś. Zmienił się. Czas na te
wielkie szaleństwo. Największe jakie go w życiu spotkało, a jego imię brzmi
Sasori.
- Dobry wieczór, Saso. Pijesz czy
pracujesz? – Cichy śmiech przerwał cisze panującą na dworze. Żadnego samochodu,
żadnego chorego dresa, nikt, a nikt nie przerywał oddechu Akasuny przez
komórkę. To jest to, co właśnie Katsu chciał słyszeć każdego wieczora. Chciał
to czuć na swoim karku, kiedy już przysypiał. W tej ciemności. Miał przecież
świadomość, że to tylko dla niego.
- Śpię, kochanie. - Opowiedział zgryźliwie,
twierdząco, lecz mało ujmująco. Nic przecież nie brzmi wiarygodnie, gdy głos
drży, a język zaplątuje się sam w sobie. Przyjemności leżenia, nie mógł mu
odebrać nikt, ale pożądania sam nie umiał teraz dokonać. Deidara. Tylko on był
w stanie go zaspokoić. Tylko od niego odbierał telefon, będąc pijany, senny,
wykończony... ale nie zapracowany. Wtedy jego niedostępność była całkowita.
Niestety teraz wolał seks i pomyślał o nim w chwili, gdy tylko usłyszał ten
delikatnie chłopięcy pomruk.
- O cholera. – Deidara cicho
mruknął, kiedy tylko usłyszał zwodzący go głos. O tak, to to co chciał teraz
usłyszeć. Nawet kłamstwa, byleby wypowiedziane z tych ust, o których teraz
myślał. Blondyn położył się na dachu, oddychając nieco ciężej. Wręcz zmrużył oczy,
uśmiechając się do siebie. Tak się działo co każdą rozmowę nocną. One zawsze
mają jakiś większy urok. – Widać, Skarbie. Lubię kiedy masz taki głos. Kiedy
tworzy się po pijaku, jest lepiej.
- Tak? W takim razie będę pił. I
nie przestanę. - Zaśmiał się jeszcze bardziej, szarżując swoim ochrypłym
głosem, który przyciągał. Wciągał w swoje sidła, nie mogąc odpuścić. Akasuna
uznawał zasadę "Odejdziesz, kiedy ja tak zadecyduję" Wciąż do siebie
zachęcając. Posturą, wzrokiem, głosem, oddechem. - Przyjdź do mnie. Przecież nie jestem
daleko.
- Potrafisz też wtedy robić ze
mną wiele rzeczy. – Katsu cholernie się podobała taka rozmowa. Przecież to była
istna gra. Mogli razem się bawić, jednak zawsze któryś wygrywał. Ktoś musiał
się poddać. Blondyn wręcz westchnął swojemu ukochanemu do telefonu,
doprowadzając się do stanu, w którym robi mu się gorąco. Sama myśl o tym jak
Sasori jest nad nim i szepcze mu prosto do ucha..-Kurwa. Zobaczymy się jutro,
Skarbie.
Katsu i Akasuna mieli całą noc na
rozmowy, jednak w tym czasie, pewien lawendooki nie miał tego czasu, nie miał
całej nocy, nie mógł jutro przyjść do swojej kobiety i zaproponować jej tylko
ich, tylko w jednej chwili. Wiecznie walczył, o siebie i o nią. Kiedy próbował
ją zrozumieć, dotarło do niego, że najpierw musi skupić się na sobie. Tak
zrobił, ale gdy spotkali się przypadkiem o pierwszej w nocy, podążając w dwie
zupełnie różne strony, dotarła do niego lepiej, niż niejeden z jego kumpli. Nie
miał wtedy sił ani ochoty. Na flirt czy inne gry. Potrzebował jej zrozumienia.
Zatopili się w swoich objęciach, nie mówiąc o tym nikomu. Bardzo po cichu i
bardzo ostrożnie, dotykając swojego ciała, choć blondynka dawniej twierdziła,
że nie jest to realne. Osiemnastolatek zapierał się, że mu się uda, mimo tego,
że tamtego dnia nie patrzył na te atuty, wspomnienia, nie zwracał uwagi również
na zmysły, które otwierały się coraz bardziej, przy jej ciele. Delikatne
szepty, uwodzący zapach, tajemniczy wzrok, przyjemny dotyk... Dawny Hidan by
się nie oparł, ten nie miał wyboru. Nie widział go. Nie myślał o nim. Chciał
oddać się jej ciepłu, które mu skromnie podarowała. Dzisiaj, w nocy byli inni.
Spokojni. Wpatrzeni w widok mostu, po którym przejeżdżali. Pustej autostradzie.
Małomówni aczkolwiek wymowni. Nie musząc nic, chcąc podążać bez celu, oczekując
wyników swoich czynów. Opanowanie, ratowało ich obydwojga. Dojrzała kobieta i
dojrzewający mężczyzna, czekający na ciąg dalszy.
______________________________________
Witajcie, to znów my.
Dzisiaj... Miało zostać napisane, zupełnie inne opowiadanie, mało tego, miało to być opowiadanie hetero. Miałyśmy już napisane postacie, mniej więcej historie, po czym miałyśmy wziąć się do dzieła i zacząć opisywać opowiadanie o punku i zabójczo uroczej dziewczynie. Nasze plany uległy zniszczeniu, ponieważ jedna z nas (Hikaru), miała fantazję, żeby zajrzeć przed tym na bloga i sprawdzić, jak się sprawy mają tu. Wyszło na to, że tego samego dnia powstała notka i 2000 pomysłów dotyczących SasoDeia. Mało tego myślimy nad kontynuacją.
Minął rok, przez ten czas bardzo dużo się wydarzyło i szczerze mówiąc nie było nawet kiedy napisać zwykłego odpowiadania, a co dopiero tutaj naszych gejów. Często wchodziłyśmy, sprawdzałyśmy co się dzieje, dostrzegałyśmy nowe komentarze, wyświetlenia.. To nas zawsze pchało dalej i zachęcało. Dzisiaj się tak stało dzięki Wam oczywiście, a w zasadzie dzięki jednemu z Was. To nieco egoistyczne... ale Hikaru czytając to zrobiło się cholernie smutno, ja za to odpadłam również z nią, Kiedyś podobny komentarz napisałam pod blogiem autorki o innym paringu, również bardzo znanym, miałam wtedy 11 lat i dzięki tej kobiecie zaczęła się moja przygoda z pisaniem, z resztą to samo było u Hikaru, która też tworzy od tego wieku, oraz również miała podobne doświadczenia. Piszę to ponieważ ten komentarz przypomniał mi jak bardzo pragnęłam kontynuacji, za wszelką cenę. Nie podpisałeś się, więc nawet nie wiemy do kogo to kierować, ale to nasza odpowiedź na twój komentarz, nie martw się nasi rodzice przechodzili to samo, jak i znajomi. Każdy wiedział o naszej miłości do blogów, opowiadań i tych historii. Myślałeś cały dzień nad Anko i Orochimaru mówisz... My myślałyśmy o Sasori i Deidarze do tego stopnia, że gdy wchodziłyśmy do klasy plastycznej i od razu chciałyśmy pisać opowiadanie, odjazd w ogóle... Pozdrawiamy gorąco Ciebie, jak i również resztę fanów, obserwatorów, którzy się odzywają lub Ci, którzy siedzą cicho. Dla Was był ten blog, a my chciałyśmy być szczęśliwe, że ktoś może to przeczytać. Gdybyście wiedzieli ile pomysłów powstało, to naprawdę... Ciężko to opisać wszystko, za mało czasu, za mało weny, ale dzisiaj się udało. To dla Was. Jeżeli chcecie się udzielać to nie ma sprawy, ale to jak się odzywacie dopinguje do pisania, powaga... czujemy się wtedy niesamowicie. Od razu chcemy również przeprosić za zwłokę, ten ogromny szmat czasu...
A i rozpoczęcie roku było opisane jak w Japonii. Kwiecień rozpoczęcie, sierpień to po wakacjach... No to wiecie. Trzymajcie się, mamy nadzieje, że się podobało. Elo. <3
Kaminari i Hikaru.