Arisa całą noc spędziła w hotelu poza miastem. Chciała być
bardzo uważna w tym, gdzie się pokazuje. W końcu był środek nocy, powinna spać
w rodzinnym mieszkaniu z Sasorim, czekając na święta. Niestety, tego roku tak
nie było. W sumie, jest tak od kilku lat. Z reguły zostawali gdzieś zapraszani,
nie mogli spędzać rodzinnie świąt. Kobieta obudziła się około 9 rano przez
okropny ból głowy spowodowany nocnym płaczem. Przez myśl przechodziły jej
wydarzenia z paru poprzednich godzin. Jasny włos na koszuli jej męża, ciemna
walizka i beznamiętny wyraz twarzy Akasuny. Kobieta westchnęła, idąc pod
prysznic. Zimny strumień wody zagłuszał jej myśli. Przymykając oczy,
zastanawiała się gdzie może znaleźć otuchę. By ktoś ją dowartościował
i…pozwolił się zemścić na mężczyźnie, który tak ją potraktował. Chciała być
dobrą żoną, a czerwonowłosy tego nie doceniał. Nie potrafił, jest zbyt dziecinny. Brunetka wyszła
delikatnie z prysznica, spoglądając na swoje odbicie w lustrze. Podkrążone oczy
u modelki było hańbą. Powinna o siebie dbać, a ona dała sobie bezsensowną
chwilę słabości. Wyciągnęła szczupłą dłoń, chwytając palcami swój telefon.
Wzrokiem przeszukiwała kontakty, zatrzymując się na jednym. Cichy dźwięk z
komórki, rozniósł się po malutkiej łazience.
-Słucham? Arisa, świetnie, że dzwonisz! Chciałam do ciebie zadzwonić by życzyć wesołych świąt z Sasorim!-Przyjemny dla ucha głos wydobył się z urządzenia, a modelka zaśmiała się cicho. Beznamiętnie z nutką smutku w głosie. Ciemnowłosa podeszła do okien, otwierając je. Musiała odetchnąć.
-Witaj...tobie też życzę wesołych świąt moja droga, jednak nie dzwonie w tym celu. Chcę byś mi pomogła. Mówiłaś, że twój narzeczony jest prawnikiem z paroletnim doświadczeniem. Jest mi potrzebny. –Z urządzenia wydobyło się głośne westchnięcie, jednak kobieta słuchała dalej. –Wiem, że są święta i to nasz jedyny wolny dzień od paru miesięcy, jednak czy możesz podać mi go do telefonu?-Przyjaciółka Akasuny odłożyła na chwilę telefon, wołając swojego ukochanego. Mężczyzna podszedł do łóżka, przykładając komórkę do ucha.
-Dzień dobry,Ariso. Więc mówisz, że masz problem? W jakiej sprawie? Jakieś gazety powiedziały nieprawdę, ktoś ci zrobił krzywdę, ktoś cię śledzi? Mów. –Męski głos wydobył się z krtani chłopaka, który teraz był zajęty ubieraniem choinki, jednak bardzo lubił Arisę i szanował ją. Często przychodziła ze swoim mężem do ich domu na różne uroczystości czy po prostu zabawy. Brunetka zaśmiała się w myślach, oddychając już bardziej równomiernie.
-Nic z tych rzeczy. Wybieram opcję D. Mój…prawie były mąż musi być ukarany.-Modelka oblizała usta, a w telefonie zapadła krótkotrwała cisza. Mężczyzna poszedł do łazienki, osuwając się po drzwiach. Poprawił okulary, spoglądając na swoje odbicie w lustrze. -Lepiej się spotkajmy. To nie jest rozmowa na telefon. Liczę na to, że mi pomożesz. Park koło was. Przepraszam jeszcze raz za zawracanie głowy w wigilię.
Dźwięk stłuczonych bombek odbił się hukiem po całym korytarzu, a zaraz później
krzyk młodej kobiety. Deidara wstał leniwie schodząc po schodach do salonu.
Ziewną długo, opierając się o futrynę z obojętnością, która ukazywała jego
twarz i anielską cierpliwość.
- Naine, jest po dziewiątej. Stłukłaś już szóstą bombkę, a na dodatek drzesz się w niebo głosy... – Stwierdził, poprawiając bokserki.
- Naine, jest po dziewiątej. Stłukłaś już szóstą bombkę, a na dodatek drzesz się w niebo głosy... – Stwierdził, poprawiając bokserki.
-Bakayaro! – Siostra w kilka sekund znalazła się obok swojego młodszego braciszka, uderzając go z pięści w twarz. Chłopak uderzył w ścianę, czując jak z jego ciała odchodzi duch. Chciał się odezwać, niestety w tym też go wyprzedziła – Idiota! Idiota! Idiota! Wiesz, że są święta?! Wiesz, ile trzeba rzeczy przygotować?! Baka, baka, baka!!! Wszystko na mojej głowie. – W tym momencie Naine wgniatała swoją małą stópkę w nagie plecy chłopaka.
-Rozumiem…Naine…Nie…Mogę…Oddychać..- Odpowiedział z wieloma przerwami, gdy nagle do ich uszu doszedł dźwięk pukania do drzwi. Naine zeszła szybko z brata i pokazała gestem ręki na łazienkę. Podczas drogi do łazienki Dei usłyszał tylko chlaśnięcie w policzek. – Hidan?... – Pomyślał zatrzymując się.
-Mówiłam byś nie patrzył na mój biust?! – Naine zakryła swoje piersi rękoma, robiąc dwa kroki w tył.
-Mogłaś założyć bardziej zakrytą koszulkę. – Do pomieszczenia weszło dwóch mężczyzn. Zdjęli swoje buty oraz płaszcze, siadając na miękkiej czerwonej kanapie. - W sumie… był akurat przypadek, że tam spojrzałem… Wystawało ci kawałek bielizny. Nie przypuszczałem, że kiedyś założysz prezent ode mnie… - Obydwoje mężczyzn się głośno zaśmiało, a dziewczyna zarumieniła, podchodząc obrażona do choinki, jakby nie chcąc myśleć o ich obecności.
-Hidan? Orochimaru? Nadchodzi Armagedon. – Skomentował buntownik wyglądając zza futryny.
-Mamy prezenty….
-Ja już dziękuje! – Naine natychmiast się odezwała spoglądając nadal czerwona na Hidana, a on w swój uroczy sposób puścił jej oczko.
- Młody, chciałem z tobą pogadać wiesz o co chodzi… - Kinishioto wstał z kanapy rozciągając się – To pilne, chodźmy na górę. – Blondyn przez chwile stał zaskoczony. Szczerze nie wiedział o co chodzi, ale postanowił zaryzykować i wstał udając się razem z Orochimaru do swojego pokoju. Naine znów przeniosła wzrok na Hidana będąc lekko zdziwiona zachowaniem mężczyzn.
- Się nie martw, podobno o jakąś Anko chodzi, Dei jest bardziej wtajemniczony. – W mgnieniu oka Hidan znalazł się obok drzewka, zakładając na niego ozdoby. Naine również dołączyła. Nie mogła dziś odwrócić wzroku od lawendookiego. Miał na sobie czarną koszulę, jeansy, ale wyglądał inaczej niż zwykle. Nie denerwowała się już. Czuła spokój, będąc obok Hidana, co wydawało się być nierealne. Milczał cały czas, delikatnie zakładał łańcuch, poprawiał wiszące ozdoby. Krótko obcięta blondynka uśmiechnęła się szczerze. Zmienił się? Czy to możliwe?
-Hidan, coś się stało? Strasznie długo tu nie przychodziłeś, aż zaczynałam się martwić. – Zachichotała cicho, mówić ostatnie słowa.
W innym pokoju zaś toczyło się przesłuchanie.
- Porucznik Orochimaru, ma nakaz przesłuchania Deidary Katsu w sprawie gwałtu. Powiedz synku… Czy ten pedofil cie skrzywdził?
- Orochimaru, jesteś pierdolonym idiotą. – Skomentował młodszy siadając na biurku. Widząc pewny wyraz twarzy swojego kumpla, rozsiadł się wygodnie i kontynuował. - Ten pedofil prawie by mnie zgwałcił poruczniku.
-Prawie?! Toż to zbrodnia. Dlaczego tego nie dokonał?!
-Bo jestem nieletni…. Panie profesorze.
- Poruczniku! – Poprawił brunet o dziwnym usposobieniu, a późnej złapał za lampkę kierując ją na twarz swojego przyjaciela. - Łżesz! Jaki pedofil nie oparł by się twej dziecinnej cery i buźki małej dziewczynki?!
- Łat De Fak, Oro, świecisz mi po ryju…. A taki pedofil, że nie lubimy gwałtów w terenie.
- W terenie?! Nie ładnie, panie Deidaro. Przykro mi, idziesz za kratki. – Mężczyzna wyciągnął kajdanki zza pleców.
-Co?!
- Gunwo. Anko mnie nie kocha… - Deidara podskoczył. Ten mężczyzna nagle z zabawy zrobił się poważny. Jak?! To trwało kilka sekund. Orochimaru padł na łóżko upuszczając lampkę. Blondyn niezbyt wiedział co mu powiedzieć, sam nie był w lepszej sytuacji. Sasori miał żonę, a on po prostu rozbija małżeństwo. Katsu usiadł koło swojego kumpla, klepiąc go po ramieniu. Nastała chwila ciszy, jakby po prostu mężczyźni rozmawiali ze sobą mentalnie. Brunet zaśmiał się, wdychając zapach poduszki Deidary.
-Wiesz..chciałbym tak kiedyś obudzić się koło Anko. – Młodszy zakrztusił się pomarańczowym sokiem, oddychając nierównomiernie. Nie mógł uwierzyć w to co usłyszał. Te słowa zwiastowały, że Orochimaru poważnie się zakochał i z tym już nie było żartów. Blondyn westchnął, nie mogąc wymówić ani jednego słowa. Jego przyjaciel chyba już nie chciał przeżywać tego faktu, wiedział, że teraz problem Deidary jest ważniejszy, a nie jego chore miłostki. –Chodź już Młody na dół, twoja siostra jest już zapewne molestowana psychicznie.
Mężczyźni zeszli na dół, spoglądając na otoczenie. Wiele
lampek porozrzucanych po salonie, resztki bombek, słodycze bez opakowania,
oraz…zawiązany Hidan w łańcuchy. Blondynka śmiała się w niebogłosy, zawieszając
kolejne bombki na ogromną choinkę, a przyjaciele siwowłosego nie omieszkali
umrzeć ze śmiechu.
-Stary, nie mówiłeś, że lubisz być związywany!-Orochimaru poszedł do mężczyzny, próbując go wydostać z dość skomplikowanych węzłów, które zrobiła siostra Deidary.
-To nie moja wina, że Hidan jest masochistą!
-A ty skąd to wiesz?-W salonie nastała cisza. Widać było tylko jak Katsu robi się czerwona na twarzy. Mężczyźni odeszli na bezpieczną odległość, udając się do kuchni. Z pokoju wydobyły się głośne przekleństwa blondynki i ciężki oddech. Deidara postanowił pomóc chociaż odrobinę siostrze i zaczął sprzątać kuchnie, nie licząc nawet na pomoc kolegów. Zadyszana kobieta weszła do pomieszczenia, opierając się o stół. Spojrzała na pomieszczenie, zabierając malutką kartkę ze stołu.
-Dei, braciszku..musisz ruszyć swój za chudy tyłek do
sklepu, bo ten baran mi potłukł bombki.-Naine skrzywiła się, spoglądając przez
okno. Było już ciemno, a przecież było dopiero południe. Buntownik bez żadnych
sprzeciwów, ubrał swoją kurtkę, zabierając od swojej siostry pieniądze i listę
zakupów. Mężczyźni chcieli iść z nim, jednak Naine zatrzymała ich by posprzątali
ten cały syf. To był dla niej idealny prezent na święta. Po prostu pomoc. Nie
padało prawie w ogóle dzisiejszego dnia. Nie było tak zwanej magii świąt.
Deidarę ciekawiło to czy tylko on to czuł. Szedł teraz przez swoje osiedle,
wypatrując czy ktoś normalny wychodzi dzisiejszego dnia na zakupy. Niestety,
okazało się, że tak. Kiedy zawitał do sklepu, cała obsługa siedziała na kasach
co jest niezbyt spotykanym widokiem. Z reguły wszyscy mają w dupie klientów.
Blondyn wyszedł ze sklepu, wpadając na doskonały pomysł. Przyjdzie tu już
później. Może nie wykupią wszystkiego. Katsu chciał się wrócić. Założył
słuchawki na uszy, trzęsąc się z zimna. Miał parę pieniędzy, więc ruszył do
małego sklepu spożywczego w podziemiach jego miasta. Z reguły kręciła się tam
największa hołota, jednak wszyscy już tutaj wiedzieli jakie blondyn ma
znajomości. Mężczyzna kupił sobie cały zapas papierosów na święta oraz parę
słodyczy. Żeby Naine wybaczyła mu guzdranie się. Niebieskooki postanowił
przejść się gdziekolwiek, by zabić czas oraz zapomnieć o zimnie, które otulało
jego ciało. Przypomniał sobie wczorajszy wieczór. Chciał się znów dzisiaj z nim
zobaczyć, jednak nie wiedział czy może. Czy nie leży teraz z żoną, czekając na
tą cholerną pierwszą gwiazdkę. Chłopak przymknął oczy, przeszukując kontakty.
Miał już napisać do Sasoriego, jednak wciąż miał wahania. Warto był
zaryzykować? Najwyżej tak, ponieważ Młody pobiegł do taksówki, otwierając
szybko drzwi. Zacisnął ręce na spodniach, pochylając głowę. Wypowiedział po
cichu adres Akasuny, nawet nie kojarząc faktów. Po prostu chciał tam pojechać.
Przytulić.
-Poważnie jestem zdesperowany…i nienormalny.
-Co tam mówisz synku?
Deidara pokiwał głową, śmiejąc się żałośnie. Patrzył na zmieniający się krajobraz, przerzucając wzrok na torbę pełną słodyczy. Zastanawiał się czy czerwnowłosemu by smakowały i czy w ogóle będzie miał okazję się o tym przekonać. W każdym wypadku, może zostać wyrzucony za drzwi, jednak…ryzyko jest fajne. Komórka blondyna dzwoniła coraz głośniej, ale nie miał zamiaru jej odbierać. Po prostu napisał siostrze, że są straszne kolejki w sklepach. Sam nie wiedział czy uwierzyła. Deidara przymknął oczy, zakładając na swoją głowę kaptur. Gdy tylko pojawił się przed blokiem swojego nauczyciela, jego serce zaczęło szybciej bić. Nie można było nazwać tego stresem, ani adrenaliną…po prostu serce zachowywało się tak jakby chciało wyskoczyć z klatki piersiowej. Niebieskooki zapłacił sporą sumę starszemu człowiekowi, dziękując za miły przejazd. Podbiegł do klatki, uderzając się w głowę.
-No fantastycznie, skąd ja mam wiedzieć pod jakim numerem on mieszka?- Buntownik nie chciał odpuścić, czekał na sąsiadów, byle jakich. Chciał dowiedzieć się tylko gdzie mieszka Sasori. Trzęsąc się z zimna, Katsu bawił się suwakiem od swojej kurtki, a z bloku wyszła ciepło ubrana, mała dziewczyna ze swoim ojcem. Blondyn podbiegł do nich, spoglądając wielkimi oczami na tatę dziewczynki.
-Wie pan gdzie mogę znaleźć Akasunę Sasoriego? Wiem, że mieszka w tym bloku, jednak nie wiem pod jakim numerem..
-Nie wiem czy mogę Ci podać takie informacje. Wiem, że mój sąsiad jest sławny i…
-Tatusiu, powiedź mu. Chyba mu zależy.- Obydwoje mężczyźni spojrzeli zdziwieni na malutką, a ona nieśmiało się uśmiechnęła, chowając się za swoim ojcem. Mężczyzna przewrócił oczami, uśmiechając się.
-Możesz uznać to za prezent świąteczny. Numer 507. Tam spotkasz Akasunę. Miłych świąt!
-Nawzajem. Dziękuję panu bardzo.-Blondyn nie zważając już na nic, podbiegł do windy, naciskając parę razy guzik. Można powiedzieć, że był lekko poddenerwowany, a reklamówka prawie wypadła mu z rąk. Winda podjechała na parter, a chłopak nacisnął 25 piętro.
-Chuj, najwyżej Arisa mnie zabije, Sasori mnie wyśmieje. Hehe, jakie to piękne.
–Mężczyzna wyszedł z windy, obserwując klatkę. Ładną, zadbana z kwiatami na parapetach. Szedł powoli, szukając numeru 507. Kiedy tylko go znalazł, zaczął nieśmiało pukać, jednak nikt mu nie odpowiadał. Pukanie stało się coraz głośniejsze, ale po trzech minutach, chłopak postanowił sobie odpuścić.-Kurwa. Musieli gdzieś wyjechać, co ja sobie myślałem.-Katsu zaczął iść w stronę schodów, a dźwięk otwieranego zamka rozniósł się po klatce.