wtorek, 10 czerwca 2014

#16. Nawet jeśli czeka mnie tam śmierć, to pójdę tam tylko dla ciebie. - Sezon #1



Arisa całą noc spędziła w hotelu poza miastem. Chciała być bardzo uważna w tym, gdzie się pokazuje. W końcu był środek nocy, powinna spać w rodzinnym mieszkaniu z Sasorim, czekając na święta. Niestety, tego roku tak nie było. W sumie, jest tak od kilku lat. Z reguły zostawali gdzieś zapraszani, nie mogli spędzać rodzinnie świąt. Kobieta obudziła się około 9 rano przez okropny ból głowy spowodowany nocnym płaczem. Przez myśl przechodziły jej wydarzenia z paru poprzednich godzin. Jasny włos na koszuli jej męża, ciemna walizka i beznamiętny wyraz twarzy Akasuny. Kobieta westchnęła, idąc pod prysznic. Zimny strumień wody zagłuszał jej myśli. Przymykając oczy, zastanawiała się gdzie może znaleźć otuchę. By ktoś ją dowartościował i…pozwolił się zemścić na mężczyźnie, który tak ją potraktował. Chciała być dobrą żoną, a czerwonowłosy tego nie doceniał. Nie potrafił,  jest zbyt dziecinny. Brunetka wyszła delikatnie z prysznica, spoglądając na swoje odbicie w lustrze. Podkrążone oczy u modelki było hańbą. Powinna o siebie dbać, a ona dała sobie bezsensowną chwilę słabości. Wyciągnęła szczupłą dłoń, chwytając palcami swój telefon. Wzrokiem przeszukiwała kontakty, zatrzymując się na jednym. Cichy dźwięk z komórki, rozniósł się po malutkiej łazience.

-Słucham? Arisa, świetnie, że dzwonisz! Chciałam do ciebie zadzwonić by życzyć wesołych świąt z Sasorim!-Przyjemny dla ucha głos wydobył się z urządzenia, a modelka zaśmiała się cicho. Beznamiętnie z nutką smutku w głosie. Ciemnowłosa podeszła do okien, otwierając je. Musiała odetchnąć.

-Witaj...tobie też życzę wesołych świąt moja droga, jednak nie dzwonie w tym celu. Chcę byś mi pomogła. Mówiłaś, że twój narzeczony jest prawnikiem z paroletnim doświadczeniem. Jest mi potrzebny. –Z urządzenia wydobyło się głośne westchnięcie, jednak kobieta słuchała dalej. –Wiem, że są święta i to nasz jedyny wolny dzień od paru miesięcy, jednak czy możesz podać mi go do telefonu?-Przyjaciółka Akasuny odłożyła na chwilę telefon, wołając swojego ukochanego. Mężczyzna podszedł do łóżka, przykładając komórkę do ucha.

-Dzień dobry,Ariso. Więc mówisz, że masz problem? W jakiej sprawie? Jakieś gazety powiedziały nieprawdę, ktoś ci zrobił krzywdę, ktoś cię śledzi? Mów. –Męski głos wydobył się z krtani chłopaka, który teraz był zajęty ubieraniem choinki, jednak bardzo lubił Arisę i szanował ją. Często przychodziła ze swoim mężem do ich domu na różne uroczystości czy po prostu zabawy. Brunetka zaśmiała się w myślach, oddychając już bardziej równomiernie.

-Nic z tych rzeczy. Wybieram opcję D. Mój…prawie były mąż musi być ukarany.-Modelka oblizała usta, a w telefonie zapadła krótkotrwała cisza. Mężczyzna poszedł do łazienki, osuwając się po drzwiach. Poprawił okulary, spoglądając na swoje odbicie w lustrze. -Lepiej się spotkajmy. To nie jest rozmowa na  telefon. Liczę na to, że mi pomożesz. Park koło was. Przepraszam jeszcze raz za zawracanie głowy w wigilię.



Dźwięk stłuczonych bombek odbił się hukiem po całym korytarzu, a zaraz później krzyk młodej kobiety. Deidara wstał leniwie schodząc po schodach do salonu. Ziewną długo, opierając się o futrynę z obojętnością, która ukazywała jego twarz i anielską cierpliwość.

- Naine, jest po dziewiątej. Stłukłaś już szóstą bombkę, a na dodatek drzesz się w niebo głosy... – Stwierdził, poprawiając bokserki.


-Bakayaro! – Siostra w kilka sekund znalazła się obok swojego młodszego braciszka, uderzając go z pięści w twarz. Chłopak uderzył w ścianę, czując jak z jego ciała odchodzi duch. Chciał się odezwać, niestety w tym też go wyprzedziła – Idiota! Idiota! Idiota! Wiesz, że są święta?! Wiesz, ile trzeba rzeczy przygotować?! Baka, baka, baka!!! Wszystko na mojej głowie. – W tym momencie Naine wgniatała swoją małą stópkę w nagie plecy chłopaka.


-Rozumiem…Naine…Nie…Mogę…Oddychać..- Odpowiedział z wieloma przerwami, gdy nagle do ich uszu doszedł dźwięk pukania do drzwi. Naine zeszła szybko z brata i pokazała gestem ręki na łazienkę. Podczas drogi do łazienki Dei usłyszał tylko chlaśnięcie w policzek. – Hidan?... – Pomyślał zatrzymując się.


-Mówiłam byś nie patrzył na mój biust?! – Naine zakryła swoje piersi rękoma, robiąc dwa kroki w tył.


-Mogłaś założyć bardziej zakrytą koszulkę. – Do pomieszczenia weszło dwóch mężczyzn. Zdjęli swoje buty oraz płaszcze, siadając na miękkiej czerwonej kanapie. - W sumie… był akurat przypadek, że tam spojrzałem… Wystawało ci kawałek bielizny. Nie przypuszczałem, że kiedyś założysz prezent ode mnie… - Obydwoje mężczyzn się głośno zaśmiało, a dziewczyna zarumieniła, podchodząc obrażona do choinki, jakby nie chcąc myśleć o ich obecności.


-Hidan? Orochimaru? Nadchodzi Armagedon. – Skomentował buntownik wyglądając zza futryny.


-Mamy prezenty….


-Ja już dziękuje!  – Naine natychmiast się odezwała spoglądając nadal czerwona na Hidana, a on w swój uroczy sposób puścił jej oczko.


- Młody, chciałem z tobą pogadać wiesz o co chodzi… - Kinishioto wstał z kanapy rozciągając się – To pilne, chodźmy na górę. – Blondyn przez chwile stał zaskoczony. Szczerze nie wiedział o co chodzi, ale postanowił zaryzykować i wstał udając się razem z Orochimaru do swojego pokoju. Naine znów przeniosła wzrok na Hidana będąc lekko zdziwiona zachowaniem mężczyzn.


- Się nie martw, podobno o jakąś Anko chodzi, Dei jest bardziej wtajemniczony. – W mgnieniu oka Hidan znalazł się obok drzewka, zakładając na niego ozdoby. Naine również dołączyła. Nie mogła dziś odwrócić wzroku od lawendookiego. Miał na sobie czarną koszulę, jeansy, ale wyglądał inaczej niż zwykle. Nie denerwowała się już. Czuła spokój, będąc obok Hidana, co wydawało się być nierealne. Milczał cały czas, delikatnie zakładał łańcuch, poprawiał wiszące ozdoby. Krótko obcięta blondynka uśmiechnęła się szczerze. Zmienił się? Czy to możliwe?


-Hidan, coś się stało? Strasznie długo tu nie przychodziłeś, aż zaczynałam się martwić. – Zachichotała cicho, mówić ostatnie słowa.

W innym pokoju zaś toczyło się przesłuchanie.


- Porucznik Orochimaru, ma nakaz przesłuchania Deidary Katsu w sprawie gwałtu. Powiedz synku… Czy ten pedofil cie skrzywdził?


- Orochimaru, jesteś pierdolonym idiotą. – Skomentował młodszy siadając na biurku. Widząc pewny wyraz twarzy swojego kumpla, rozsiadł się wygodnie i kontynuował. - Ten pedofil prawie by mnie zgwałcił poruczniku.


-Prawie?! Toż to zbrodnia. Dlaczego tego nie dokonał?!


-Bo jestem nieletni…. Panie profesorze.


- Poruczniku! – Poprawił brunet o dziwnym usposobieniu, a późnej złapał za lampkę kierując ją na twarz swojego przyjaciela. -  Łżesz! Jaki pedofil nie oparł by się twej dziecinnej cery i buźki małej dziewczynki?!


- Łat De Fak, Oro, świecisz mi po ryju…. A taki pedofil, że nie lubimy gwałtów w terenie.


- W terenie?! Nie ładnie, panie Deidaro. Przykro mi, idziesz za kratki. – Mężczyzna wyciągnął kajdanki zza pleców. 


-Co?!


- Gunwo. Anko mnie nie kocha… - Deidara podskoczył. Ten mężczyzna nagle z zabawy zrobił się poważny. Jak?! To trwało kilka sekund.  Orochimaru padł na łóżko upuszczając lampkę. Blondyn niezbyt wiedział co mu powiedzieć, sam nie był w lepszej sytuacji. Sasori miał żonę, a on po prostu rozbija małżeństwo. Katsu usiadł koło swojego kumpla, klepiąc go po ramieniu. Nastała chwila ciszy, jakby po prostu mężczyźni rozmawiali ze sobą mentalnie. Brunet zaśmiał się, wdychając zapach poduszki Deidary.

-Wiesz..chciałbym tak kiedyś obudzić się koło Anko. – Młodszy zakrztusił się pomarańczowym sokiem, oddychając nierównomiernie. Nie mógł uwierzyć w to co usłyszał. Te słowa zwiastowały, że Orochimaru poważnie się zakochał i z tym już nie było żartów. Blondyn westchnął, nie mogąc wymówić ani jednego słowa. Jego przyjaciel chyba już nie chciał przeżywać tego faktu, wiedział, że teraz problem Deidary jest ważniejszy, a nie jego chore miłostki. –Chodź już Młody na dół, twoja siostra jest już zapewne molestowana psychicznie.
Mężczyźni zeszli na dół, spoglądając na otoczenie. Wiele lampek porozrzucanych po salonie, resztki bombek, słodycze bez opakowania, oraz…zawiązany Hidan w łańcuchy. Blondynka śmiała się w niebogłosy, zawieszając kolejne bombki na ogromną choinkę, a przyjaciele siwowłosego nie omieszkali umrzeć ze śmiechu.

-Stary, nie mówiłeś, że lubisz być związywany!-Orochimaru poszedł do mężczyzny, próbując go wydostać z dość skomplikowanych węzłów, które zrobiła siostra Deidary.

-To nie moja wina, że Hidan jest masochistą!

-A ty skąd to wiesz?-W salonie nastała cisza. Widać było tylko jak Katsu robi się czerwona na twarzy. Mężczyźni odeszli na bezpieczną odległość, udając się do kuchni. Z pokoju wydobyły się głośne przekleństwa blondynki i ciężki oddech. Deidara postanowił pomóc chociaż odrobinę siostrze i zaczął sprzątać kuchnie, nie licząc nawet na pomoc kolegów. Zadyszana kobieta weszła do pomieszczenia, opierając się o stół. Spojrzała na pomieszczenie, zabierając malutką kartkę ze stołu.
-Dei, braciszku..musisz ruszyć swój za chudy tyłek do sklepu, bo ten baran mi potłukł bombki.-Naine skrzywiła się, spoglądając przez okno. Było już ciemno, a przecież było dopiero południe. Buntownik bez żadnych sprzeciwów, ubrał swoją kurtkę, zabierając od swojej siostry pieniądze i listę zakupów. Mężczyźni chcieli iść z nim, jednak Naine zatrzymała ich by posprzątali ten cały syf. To był dla niej idealny prezent na święta. Po prostu pomoc. Nie padało prawie w ogóle dzisiejszego dnia. Nie było tak zwanej magii świąt. Deidarę ciekawiło to czy tylko on to czuł. Szedł teraz przez swoje osiedle, wypatrując czy ktoś normalny wychodzi dzisiejszego dnia na zakupy. Niestety, okazało się, że tak. Kiedy zawitał do sklepu, cała obsługa siedziała na kasach co jest niezbyt spotykanym widokiem. Z reguły wszyscy mają w dupie klientów. Blondyn wyszedł ze sklepu, wpadając na doskonały pomysł. Przyjdzie tu już później. Może nie wykupią wszystkiego. Katsu chciał się wrócić. Założył słuchawki na uszy, trzęsąc się z zimna. Miał parę pieniędzy, więc ruszył do małego sklepu spożywczego w podziemiach jego miasta. Z reguły kręciła się tam największa hołota, jednak wszyscy już tutaj wiedzieli jakie blondyn ma znajomości. Mężczyzna kupił sobie cały zapas papierosów na święta oraz parę słodyczy. Żeby Naine wybaczyła mu guzdranie się. Niebieskooki postanowił przejść się gdziekolwiek, by zabić czas oraz zapomnieć o zimnie, które otulało jego ciało. Przypomniał sobie wczorajszy wieczór. Chciał się znów dzisiaj z nim zobaczyć, jednak nie wiedział czy może. Czy nie leży teraz z żoną, czekając na tą cholerną pierwszą gwiazdkę. Chłopak przymknął oczy, przeszukując kontakty. Miał już napisać do Sasoriego, jednak wciąż miał wahania. Warto był zaryzykować? Najwyżej tak, ponieważ Młody pobiegł do taksówki, otwierając szybko drzwi. Zacisnął ręce na spodniach, pochylając głowę. Wypowiedział po cichu adres Akasuny, nawet nie kojarząc faktów. Po prostu chciał tam pojechać. Przytulić.

-Poważnie jestem zdesperowany…i nienormalny.

-Co tam mówisz synku?

Deidara pokiwał głową, śmiejąc się żałośnie. Patrzył na zmieniający się krajobraz, przerzucając wzrok na torbę pełną słodyczy. Zastanawiał się czy czerwnowłosemu  by smakowały i czy w ogóle będzie miał okazję się o tym przekonać. W każdym wypadku, może zostać wyrzucony za drzwi, jednak…ryzyko jest fajne. Komórka blondyna dzwoniła coraz głośniej, ale nie miał zamiaru jej odbierać. Po prostu napisał siostrze, że są straszne kolejki w sklepach. Sam nie wiedział czy uwierzyła. Deidara przymknął oczy, zakładając na swoją głowę kaptur. Gdy tylko pojawił się przed blokiem swojego nauczyciela, jego serce zaczęło szybciej bić. Nie można było nazwać tego stresem, ani adrenaliną…po prostu serce zachowywało się tak jakby chciało wyskoczyć z klatki piersiowej. Niebieskooki zapłacił sporą sumę starszemu człowiekowi, dziękując za miły przejazd. Podbiegł do klatki, uderzając się w głowę.

-No fantastycznie, skąd ja mam wiedzieć pod jakim numerem on mieszka?- Buntownik nie chciał odpuścić, czekał na sąsiadów, byle jakich. Chciał dowiedzieć się tylko gdzie mieszka Sasori. Trzęsąc się z zimna, Katsu bawił się suwakiem od swojej kurtki, a z bloku wyszła ciepło ubrana, mała dziewczyna ze swoim ojcem. Blondyn podbiegł do nich, spoglądając wielkimi oczami na tatę dziewczynki.

-Wie pan gdzie mogę znaleźć Akasunę Sasoriego? Wiem, że mieszka w tym bloku, jednak nie wiem pod jakim numerem..

-Nie wiem czy mogę Ci podać takie informacje. Wiem, że mój sąsiad jest sławny i…

-Tatusiu, powiedź mu. Chyba mu zależy.- Obydwoje mężczyźni spojrzeli zdziwieni na malutką, a ona nieśmiało się uśmiechnęła, chowając się za swoim ojcem. Mężczyzna przewrócił oczami, uśmiechając się.

-Możesz uznać to za prezent świąteczny. Numer 507. Tam spotkasz Akasunę. Miłych świąt!

-Nawzajem. Dziękuję panu bardzo.-Blondyn nie zważając już na nic, podbiegł do windy, naciskając parę razy guzik. Można powiedzieć, że był lekko poddenerwowany, a reklamówka prawie wypadła mu z rąk. Winda podjechała na parter, a chłopak nacisnął 25 piętro.

-Chuj, najwyżej Arisa mnie zabije, Sasori mnie wyśmieje. Hehe, jakie to piękne.
–Mężczyzna wyszedł z windy, obserwując klatkę. Ładną, zadbana z kwiatami na parapetach. Szedł powoli, szukając numeru 507. Kiedy tylko go znalazł, zaczął nieśmiało pukać, jednak nikt mu nie odpowiadał. Pukanie stało się coraz głośniejsze, ale po trzech minutach, chłopak postanowił sobie odpuścić.-Kurwa. Musieli gdzieś wyjechać, co ja sobie myślałem.-Katsu zaczął iść w stronę schodów, a dźwięk otwieranego zamka rozniósł się po klatce.

-Deidara?...Co ty tutaj robisz?!
___________________________
Szantaż! zbieramy komentarze, jeżeli będzie mało nie dodajemy następnej notki xDDDDD
Mamy nadzieje, że miło się wam czytało. Pozdrowionka, dattebayo! 

środa, 4 czerwca 2014

#15. Niedostępny - Sezon #1



Sasori, wchodząc do mieszkania, uderzył swoją brązową teczką o stół, siadając szybko na kanapie. Musiał podpisać parę dokumentów, nieważnych jak na tą chwilę. Myślał tylko żeby Deidara nie uciekł mu z samochodu, by się nie znudził czekaniem. Parę minut minęło, a trzaśniecie drzwi, rozniosło się przez cały pokój. Akasuna nawet nie czekał na windę, tylko pobiegł po schodach z najwyższego piętra. Gdy wyszedł, zimny wiatr w końcu orzeźwił jego twarz, a kropelki potu zniknęły. Nauczyciel pobiegł do samochodu, łapiąc za drzwi. Westchnął z ulgą, spoglądając jak jego uczeń, ma słuchawki na uszach i przymknięte oczy. Blondyn poczuł zimne powietrze, które muska jego włosy, po czym odwrócił się, zdejmując urządzenie.

-Szybki jesteś…-Katsu roześmiał się, poprawiając swoją kurtkę. Wziął swój plecak, wychodząc z samochodu, opierając się na nim. Spojrzał kątem oka na Akasunę, zakładając kaptur.-Więc gdzie prowadzisz?

-Przed siebie...- Wiśniowo włosy, uśmiechnął się pewnie idąc do przodu. Nie potrafił oderwać wzroku od blondyna, który oblizywał co jakiś czas usta. Akasuna nie był pewien czy on robi to świadomie, więc postanowił przestać się tak chamsko patrzeć. -  Hmm... Młody zastanawiam się na ile mi ufasz, że zgodziłeś się wyjść ze mną na spacer. 

-Zastanawiam się na ile mi ufasz, że zostawiłeś mnie w swoim samochodzie, z dokumentami i telefonem samego.-Blondyn zaśmiał się perfidnie, wkładając dłonie do kieszeni. Spojrzał na Sasoriego, ponownie oblizując swoje sine już od zimna, usta. Wzrokiem przejechał po sylwetce mistrza i zmrużył oczy z uśmiechem. Sasori zaśmiał się głośno, podnosząc swoją rękę i eleganckim ruchem pchnął swojego ucznia w zaspę

-Oj Deidara.. - Mężczyzna staną w miejscu, pokazując palcem na tył swojego ucznia - Ładne bokserki. Inne niż te na konkursie...te są w żółte paseczki? - Akasuna położył rękę na rękę i dalej naśmiewał się z chłopaka. Blondyn czuł jak zatapia się w ogromną zaspę. Słyszał tylko głos nauczyciela, więc postanowił się odwrócić, jednak nie wstał. Wyciągnął rękę na tyle by złapać Sasoriego, spoglądając mu w oczy. Uśmiechnął się uroczo z zażenowaniem w oczach. Używszy siły, pociągnął czerwonowłosego na siebie, tak, że oboje wylądowali w zaspie.

–Nie, te są w kaczuszki na dole. A ty jakie masz? Te ze swoją chibi podobizną? Ach, nie, pewnie tym razem inne- Blondyn roześmiał się głośno, poprawiając swoje włosy, które z łatwością, opadały mu na twarz. Akasuna nachylił się nad uchem buntownika, tak by Deidara mógł poczuć jego gorący oddech

 
–A co, chcesz sprawdzić? – Sasori uśmiechnął się szyderczo i językiem przejechał po płatku jego ucha. Katsu kiwnął nieznacznie głową, czując jak jego części ciała zaczynają zamarzać, jednak ciepły oddech nauczyciela, go rozgrzał. Blondyn nie ruszał się przez parę chwil, patrząc w oczy nauczyciela. Zaśmiał się, odpychając Akasunę od siebie. Wstał, otrzepując się ze śniegu.

-No, no, chojrak się z ciebie zrobił Mistrzuniu, ale to dopiero nasza pierwsza randka.-Ironiczny głos nastolatka, rozbrzmiał na ulicy. Sylwetka Sasoriego znalazła się szybko obok „partnera” spaceru. Uśmiech panował na twarzach obydwu mężczyzn, a postępowanie Katsu skomentował dwoma słowami.

 
– Heh… Jaki niedostępny.
 To jeszcze bardziej pobudziło niezaspokojonego nauczyciela sztuki. Narząd stanął do pionu, a podniecenie zaczęło wariować po całym jego ciele, jednakże musiał się powstrzymać. Chciał się powstrzymać. Deidara za bardzo na niego działał, a Akasuna zbyt wiele o nim wciąż nie wiedział.

 
– Porozmawiajmy o przeszłości.  Powiedz mi coś więcej o sobie.
Blondyn spojrzał na niebo, delektując się spacerem, jednak słowa czekoladowookiego, przywróciły go na ziemię. Zaśmiał się chwilę, podgryzając wargę. Zaczął mieć nerwowe ruchy, mając powoli pustkę w głowie. Przed oczami przebiegło mu parę sytuacji, o których wolał nie pamiętać. Były teraz zupełnie nieistotne.

-Niedostępność cię podnieca widzę. Nieważne. Przeszłość? Ja nawet nie wiem o czym mam ci powiedzieć. Nie miałem ciekawego życia. Moi rodzi…-Deidara przerwał swoją wypowiedź, czując ciepły dreszcz na swoim ciele. Nie mógł zaufać, aż tak bardzo nauczycielowi, ale przecież…skoro tu uczy. Musiał wiedzieć.

- Wspominano mi o tym, wypadek, tak? Nie musimy akurat o tym rozmawiać, jeżeli nie chcesz.. – Saso włożył ręce do kieszeni kurtki. Nie chciał, żeby młody czuł się nieswojo i zakłopotanie, miała być luźna atmosfera bez nacisku. Deidara kiwnął głową na znak podziękowań. Cieszył się, że nie musieli o tym rozmawiać. Podrapał się w kark, rozmyślając o tym, o czym mógłby powiedzieć nauczycielowi.

-Kur..dę, nie wiem. Znam Hidana od lat przedszkola, Oro jest moim kumplem, nienawidz…nienawidziłem sztuki, mam siostrę. Chyba twoje życie tutaj jest bardziej interesujące Sasori.-Buntownik pokazał palcem na Akasunę, uśmiechając się. Fakt, mistrz sztuki myślał o innej odpowiedzi, ale czego mógł się spodziewać? Że jego uczeń-kochanek opowie mu o całym życiu wliczając, pierwszy raz, pierwszego papierosa, najlepsze imprezy, największe kłotnie z siostrą? Sasori uśmiechnął się delikatnie, roglądając wokół siebie, gdy był pewny, że nikogo nie ma, położył swoją dłoń na jego tali, obejmując delikatnie.

 
– Rozumiem… Moje? … Cóż, szkicowanie… - I w tej chwili dwudziestosześcioletniemu mężczyźnie przypomniało się jak miał lat piętnaście. – No i … w sumie też nic ciekawego. Sam mówiłeś, że jestem nudny. – Wewnętrznie wiśniowo włosy czuł wściekłość, że akurat teraz przypomniały mu się te lata, przez co jego kłamstwo wyszło mało efektywnie.  Blondyn zdziwił się, gdy tylko poczuł dłoń swojego mistrza na tali. Pomimo kurtki, poczuł to tak dokładnie. Słyszał jak głos Akasuny lekko drży i to niezbyt z zimna. Jego kąciki ust podnosiły się z każdą chwilą, a Młody nie rozumiał zaistniałej sytuacji. Położył dłoń na torsie mężczyzny.

-Serce ci jakoś tak szybciej bije, co jest? Wiesz, już chyba tak nie myślę, ten cały Ruks mnie zaintrygował. I powiedział do ciebie kochanie! Tym swoim zajebistym głosem…-Niebieskooki spojrzał na czerwonowłosego, drapiąc się w kark. Nadal był w jego objęciach i niezbyt wiedział co ma zrobić z rękoma.-Mam stąd wypełzać czy jak? Wolisz żebym nie wypełznął?

-Nie wypełzaj, cieplej mi. – Mówiąc to, wsunął dłonie pod kurtkę blondyna. Zaistniała chwila ciszy. Deidara podniósł brew, wciąż czekając na odpowiedź. Mistrz wziął głęboki oddech i wypuścił powietrze. – Ruks był moim chłopakiem. Deidara nie zważał teraz jak zimne dłonie czerwonowłosego, wędrują po jego ciele. Zaśmiał się, chowając pod grzywką.

-Nie wierzę. I on..ten..ty..znim..jakim cudem wyrwałeś kogoś tak fajnego?! A poza tym..jakim cudem on cie zdobył?-Zapał blondyna umierał z każdą chwilą. Jego ramiona opadły, a ciche westchnięcie wyszło z jego ust. Czego mógł oczekiwać? Przecież Sasori oznajmił mu kiedyś, że miał chłopaków. –Dobrze się dogadywaliście na tym konkursie, teraz chyba też, ale powiedziałeś mi..że do żadnego nie przywiązywałeś większej uwagi? Z nim też tak było?
Akasuna odwrócił wzrok w bok. Poczuł, że nie chce o tym mówić, ani wspominać jakim jest skurwysynem i co tak naprawdę się wydarzyło. W końcu też Deidary nie znał, aż tak długo, nie wiedział, czy może mu to tak po prostu powiedzieć. Popatrzył na niego z uśmiechem.

 
- Takanori był… inny. No, spieprzyłem co miałem spieprzyć i tak wyszło.Nie przywiązywałem wagi…. Do jego uczuć. – Sasori przytulił mocniej młodego, nie wiedząc co dalej powiedzieć. Lekki niepokój ogarnął myśli blondyna. Było mu przykro. Nie myślał o tym co by był gdyby on był ze swoim nauczycielem. Nie teraz, nie w tej chwili. Teraz przez myśl przechodziło mu to, jak musiał czuć się Ruki. Tak chorobliwie, nietrafnie zakochany, jednak Katsu nie miał zamiaru poruszać tego tematu. To były ich sprawy, dawne dzieje.

-Dobra, pomińmy ten temat. Teraz możesz mi powiedzieć czemu przefarbowałeś się na czerwono? Tak, będę się upierać dopóki mi nie powiesz!-Buntownik zaśmiał się, wtulając swoje ciało bardziej do Sasoriego. Nie czuł już krępacji. Po prostu chciał poczuć ciepło bijące od mężczyzny. Obydwoje ruszyli do przodu, opierając się o murek, w tym czasie wiśniowo włosy próbował ułożyć w głowie co powiedzieć blondynowi.

- Miałem czternaście lat. Ruks kupił trzy farby i dwa rozjaśniacze. Stwierdził, że jako przyszłe gwiazdy rocka musimy wyglądać nieco inaczej… Musimy się wyróżniać. Wyszło tak, że ja mu rozjaśniałem…. Nie pytaj jak to wyszło, haha. No, a ja zostałem czerwony. – Sasori oparł głowę na ramieniu Katsu wspominając stare czasy. Momentalnie zrobiło mu się miło i ciepło. Deidara analizował słowa swojego nauczyciela, jednak zaciął się przy jakoś trzecim zdaniu. Wziął w dwa palce kosmyki włosów Sasoriego, zaczynając się śmiać.

-Nie wierzę…hoho, Sasori taka gwiazda rocka chodzi teraz w garniturze-Blondyn przybliżył usta do ucha czerwonowłosego, uśmiechając się przebiegle. –I całuje takiego pewnego długowłosego, fajnego blondyna-Cisza nastała, a ciepły oddech Deidary muskał wciąż skórę Akasuny.

-A co nie wierzysz mi? Potrafię pewnie jeszcze coś zagrać… - Nauczyciel wsunął swoje ręce pod koszulkę chłopaka, czują jego nagie ciało, nie mógł się oprzeć, by teraz go nie zgwałcić na ulicy. Oparł go o murek i zaczął przejeżdżać ustami po szyi chłopaka. W duchu cieszył się, że skręcili do ciemnej uliczki, gdzie nikt nie mógł ich zauważyć. Nawet lampa, która stała koło nich nie świeciła. Sasori złapał dwoma palcami podbródek chłopaka przysuwając swoje usta. Złączył z nim swój język, zatapiając się w euforii. Obydwojgu mężczyzn zaczęło się robić strasznie gorąco. Deidara westchnął ciężko, gdy tylko nauczyciel odsunął się na chwilę, by zaczerpnąć chwili powietrza. Nastolatek oparł nogę o murek, łapiąc mistrza za jego kurtkę. Przybliżył go do siebie, przygryzając mu wargę, po czym westchnął mu do ucha. Obydwoje mężczyźni zamilkli, stojąc w bezruchu. Katsu odsunął się lekko od Sasoriego, odwracając wzrok.

-Nie wierzę..będziesz musiał pokazać..swoje umiejętności-Po tych słowach, niebieskooki już zamilkł. Był zmieszany całą sytuacją. To działo się jakby…szybko? Nauczyciel go cholernie podniecał, chciał go, tu i teraz, jednak..To chyba nie miało tak być.
Po tych paru minutach ciszy, Sasori spojrzał na swojego ucznia, kiwając głową. Było już późno i obydwoje o tym wiedzieli, jednak nie chcieli się rozstawać. Najchętniej przesiedzieli by ze sobą całą noc. Czerwonowłosy zaczął się oddalać razem z Deidarą, by móc go odwieźć do domu. Nie puścił by go w nocy, by szedł sam przez miasto. Drogę do samochodu przemierzyli w zupełnej ciszy, gdzie nie gdzie, wymieniając spojrzenia. Gdy tylko znaleźli się przez samochodem Sasoriego, blondyn spojrzał zdziwiony.

-Sam mogę pójść do domu.

-Jest już późno, siostra się pewnie o ciebie martwi, a droga do domu zajmie ci dwie godziny. Wsiadaj.
Chłopak zaśmiał się, wchodząc do samochodu. Autostrady były już puste, dzisiejszej nocy było zbyt zimno, by móc się gdziekolwiek ruszać. Sasori wyjechał szybko, zmierzając przez oświetlone ulice. Kierował się wskazówkami swojego ucznia, by dotrzeć pod jego dom. Cała godzina drogi, minęła dość szybko. Czasami było słychać dźwięk telefonu Deidary, jednak nie miał ochoty go odbierać. Lubił taką ciszę, szczególnie gdy jechał z Akasuną. Mógł wtedy spoglądać na jego spokojną twarz i oczy, które wpatrywały się przed siebie. Gdy dotarli przed ładne ogrodzenie, Młody pokazał palcem na mieszkanie, kiwając głową.

-To tutaj.

Sasori zatrzymał się posłusznie, czując dziwne ukłucie w sercu. Nie chciał tak szybko rozstawać się z chłopakiem, a i tak jechał najwolniej jak się da. Mając go blisko przy sobie. Piwnooki uśmiechnął się, podając chłopakowi plecak, który leżał na tylnym siedzeniu. Siedzieli jeszcze przez chwilę ze sobą, jednak Deidara ocknął się, kiedy usłyszał dzwonek swojej komórki. Zapewne, dzwoniła do niego jego siostra, która strasznie się o niego martwiła.

-Leć już Młody, przecież jutro się…a nie, jutro są święta.-Czerwonowłosy zadrżał, kładąc głowę na kierownicy.-Kurwa, no tak. Więc zobaczymy się dopiero…

-Na pewno nie. Są inne dni, chyba nie sadziłeś, że zobaczymy się dopiero w szkole?-Chłopak zaśmiał się, łapiąc za podbródek swojego nauczyciela. Zmrużył oczy, całując go.-Do zobaczenia Sasori, miłych świąt.-Blondyn puścił mu oczko, wychodząc szybko z samochodu. Akasuna został sam ze swoimi myślami i przez chwilę stał przed domem swojego ucznia. Westchnął głośno, uśmiechając się. Wyjechał samotnie do swojego mieszkania, w którym czekała na niego rozmowa z Arisą.
Ciemne pomieszczenie, oświetlone lampkami z choinki, powitało Sasoriego. Mężczyzna zdziwił się, rzucając swoją kurtkę w kąt holu. Cicho wypowiadane jego imię, przeszyło całe mieszkanie. Ciemnowłosa kobieta wybiegła delikatnie z łazienki. Była ubrana w białą suknie, a jej oczy były niesamowicie szczęśliwe. Do czasu…Arisa zmrużyła oczy, podchodząc do Sasoriego. Zmierzyła go wzrokiem, zatrzymując go, na koszulce swojego męża. Szczupłymi, bladymi palcami, dotknęła jej, zabierając jasny, długi kosmyk włosów. Uśmiechnęła się żałośnie.

-Sasori…przygotowałam dla ciebie kolacje, ubrałam choinkę, martwiłam się o ciebie, a ty mnie zdradzasz…po prostu tak mnie zdradzasz?-Kobieta oparła się o szafkę, pozwalając by włosy zakryły jej twarz. Woda z jej kosmyków zaczęła kapać na podłogę, robiąc małą kałużę. Czerwonowłosy, prychnął tylko, podchodząc do kobiety. Odkrył jej oczy, przybliżając do niej twarz.

-Owszem. I tak jesteśmy tylko na papierku małżeństwem. Już niedługo to się zmieni.-Obojętny ton przeszedł głucho przez pomieszczenie. Modelka już nic nie powiedziała, tylko wolnym krokiem, ruszyła do szafki. Wyciągnęła z niej ogromną, czerwoną walizkę, pakując poszczególne rzeczy. Nie odzywała się ani chwili, było tylko słychać jej delikatne kroki. Na mężczyznę niezbyt to wpływało. Usiadł na ciemnej kanapie w salonie, odpalając telewizor. Nawet nie patrzył na to co robi jego żona. Szlochała cicho, zakrywając się tylko włosami. Z blatu stołu, zabrała kluczyk od samochodu, podchodząc jeszcze na chwilę do Sasoriego.

-Sam do tego dop…

-Nie okłamuj samej siebie. Doskonale wiesz, że spierdoliliśmy razem. Przyjmij tą wiadomość do siebie i wyjdź z godnością modeliki. Wiesz jak to idealnie zrobić.-Kobieta złapała za walizkę, zatrzymując się przed wyjściem.

-Nie zostawię tak tego. Nie popuszczę ani tobie, ani tej blond wywłoce.-Nim Akasuna zdążył coś wypowiedzieć, Arisa trzasnęła drzwiami. Sasori westchął głęboko i z pewną ulgą. Mógł w końcu się spokojnie wyspać, bez żadnych kłótni, zbędnych zamartwień. Podszedł w kuchni, nabierając sobie jedzenia do miski, po czym skierował się do swojego pokoju. By mógł spokojnie odespać.