środa, 23 kwietnia 2014

#12. Przełam tę granicę, ze mną. - Sezon #1

Autobus zajechał pod szkołę. Wszyscy uczniowie wyszli razem z nauczycielem. Każdy pożegnał się, udając we własny kierunek. Deidara od dwóch dni siedział w domu i uderzał palcami o ramę okna, nie przestając myśleć o całym wydarzeniu. Nie był przejęty faktem, że nie wystąpił na konkursie, całkowicie zapomniał o tym, jak o reszcie osób. On i jego nauczyciel przekroczyli pewną barierę emocjonalną. Blondyn pogubił się w swoich myślach i stosunkach do Akasuny. Miał iść na zajęcia, w ostatnim przedświątecznym czasie, ale Sasori kategorycznie zakazał mu tam przychodzić przez kilka dni, a wszystkie lekcje pomoże mu odrobić. Chciał poczekać aż cały ten hałas związany z nimi minie, to, że spał ze swoim uczniem, nie zachowując przy tym profesjonalizmu. Buntownik jednak nie chciał zostawiać go samego na tyle czasu, wiedział, iż jego nauczycielowi jest wciąż przykro z tych okoliczności, które powstały. Chciał być przy nim… jak najbliżej. Nie miał pojęcia czemu, ale tak czuł. Postanowił wyjść z domu późnym południem, by spotkać jeszcze Akasunę i pogadać z nim trochę. Miał obawy, gdyż każdy mógł go zauważyć, ale w tej chwili przejmował się tylko losem wiśniowego. Blondyn zatrzymał się przed pracownią Sasoriego, zagryzając wargę.

- No dzień dobry panie Sasori, jak zdrówko? Nie. Nie tak mu powiem. Siema Saso! Cho pójdziemy na spacer! Nie… Kurde… Walić to. –Młody chłopak otworzył szybko drzwi wchodząc do pomieszczenia, zacisnął mocno oczy, by nie widzieć swojego rozmówcy. – Hej Sasori, tęskniłeś?....Konan?! – Niebieskie oczy powiększyły się natychmiastowo. Podbiegł do dziewczyny, która miała oczy pełne łez. Nie wiedział co ona tu robi, skąd się nagle wzięła, ale widząc ten obraz nie mógł stać bezczynnie. Złapał ją za ramiona, patrząc zdziwiony. – Konan, co się stało!?

- Yahiko… - Powiedziała powoli, opierając swoją głowę o ramie Deidary. – Wiem, że się pogodzimy, ale nie wiem czy tego chcę… - Jej łamliwy głos stawał się coraz bardziej niedosłyszalny. Mówiła bezradnie, nie mając sił walczyć o związek, który prawdopodobnie nie miał przyszłości. Blondyn objął ją mocno, zapominając po co właściwie tu przyszedł. Zaczął głaskać ją po głowie z gorzkim uśmiechem.

- Jesteś dla niego jak anioł, którego nie potrafi docenić. Ilekroć dajesz mu szanse on okazuje się być idiotą i ignoruje to dalej popełniając błędy. Nie ważne jakie. Nawet ten najmniejszy będzie cię bolał. – Deidara popatrzył na nią z delikatnym uśmiechem.

-Deidara… Jesteś wyjątkowy.

Na tym samym piętrze, wiśniowowłosy mężczyzna nudził się wysłuchując gadania innych nauczycieli. Tak, dzisiaj została zwołana rada nauczycielska w kontrowersyjnej sprawie, która zdarzyła się  podczas projektu edukacyjnego w innym mieście. Wszyscy nauczycielowi byli dość oburzeni faktem, iż Sasori spał razem z uczniem w tym samym łóżku. Akasuna już nawet nie próbował się bronić, bo nie miał już żadnych argumentów. Zarzucono mu również, że zachował się mało profesjonalnie oraz bez subordynacji. Mimo, że przeszkadzała artyście ta krytyka, jakoś mało się tym przejmował. Wpatrzony był w jeden punkt i prawie w ogóle się nie ruszał. Obok niego siedziała Anko, która wyglądała podobnie, jednakże Sasori wyglądał na zirytowanego, a dziewczyna zwyczajnie na smutną. Gdy Tsunade zobaczyła ich stan uderzyła mocniej teczką, a oni od razu skierowali na nią wzrok. Bardzo lubiła obydwojga nauczycieli, więc martwiła się, żeby nie wpadli w większe gówno. Danzo nie odzywał się w ogóle, zajęty był układaniem różnych dokumentów. Nawet nie przyglądał się swoim znajomym z pracy, wolał nie mieć z tym nic do czynienia, po ostatniej ciężkiej rozmowie z Tsunade dostał prawie w twarz za takie postępowanie. Po trzydziestu minutach wszyscy wyszli. Z wyjątkiem Sasoriego. Przed końcem spotkania, poprosił Anko by poczekała na niego bo chce z nią pomówić. Dziewczyna zgodziła się i wyszła z klasy, pozostawiając mężczyznę z Kakashim, Tsunade oraz Danzo.

-Sasori, wiem, że to było dla ciebie cholernie ważne, ale zdajesz sobie sprawę co się teraz stanie, prawda? Dla nas to zaszczyt, że jesteś w tej szkole, że akurat tą szkołę wybrałeś. Jesteśmy ci za to wdzięczni, jednakże… Nie zmarnuj przede wszystkim sobie opinii, my to inna droga. Zawsze możemy się wybronić, ale nie chcemy robić czegoś takiego. Jestem pewna, że tamtej nocy z Deidarą się nic nie wydarzyło, lecz nie każdy może mieć podejście jak ja czy Kakashi. – Długowłosa blondynka zakończyła zdanie z uniesionymi kącikami ust.

- Tsunade już wszystko powiedziała, ja chciałbym za to dodać… Będziesz musiał od następnego półrocza odejść. Teraz dokończysz swoją prace, przygotujesz te dzieciaki jak należy, kto wie, jeśli sprawa ucichnie wrócisz z hukiem. – Kakashi wstał, po chwili ziewając. Całą dobrą atmosferę zniszczyło głośne uderzenie, wszystkich dokumentów o biurko.

-Idiotyczne. Zapamiętajcie sobie jedno, jeżeli szkoła zacznie upadać na psy, wtedy wkroczę i mimo waszych sprzeciwień zacznę robić porządek.- Czarnowłosy trzasnął drzwiami, a w pokoju nauczycielskim powiał silny wiatr. Sasori pożegnał się ze swoimi przełożonymi. Zamyślona wciąż na niego czekała.  W tej samej chwili Deidara patrzył zaskoczony w złote oczy swojej koleżanki.

- Dziękuje, ale… Nie potrafię odpowiedzieć.

-Nie musisz tego robić…. – Konan przymknęła oczy kładąc dłonie na jego ramionach, a potem pomału zjeżdżając po jego klacie. Blondyn poczuł jak zapada w coś bardzo dziwnego. Nieznanego, tak jakby w jednej chwili słuchali tej samej piosenki. Te same odczucia, gesty. Niebieskowłosa patrzyła na niego swoimi wielkimi oczami, a on nachylił się nie kontrolując się. Jego ręce nadal trzymały jej talie, a ich usta przywarły do siebie.

-Anko, czy wydarzyło się coś złego? Jesteś przybita. Chodzi o Orochimaru? – Sasori razem ze Mitarashi zbliżali się powolnym krokiem do sali plastycznej. Dziewczyna zaśmiała się, obejmując rękoma.

-Boje się popełnić błąd… Boje się, że zrobię coś źle i będę tego żałować. Jestem od niego starsza, a wyprawiam takie głupoty…
-Niekiedy popełniamy błędy, jesteśmy tylko ludźmi, powinniśmy robić to co mówi nam to coś co jest w środku. Konsekwencje są przykre, ale przynajmniej, to zawsze jakaś nauczka? Zależy jak wszystko się potoczy. Orochimaru to dorosły chłopak, jego problem tkwi w tym, że nie chce być dorosłym, ale się nim stał. Gdyby tylko chciał mógłby być dobry i odpowiedzialny. Boi się tego tak samo, jak ludzie swoich uczuć. Nie możemy mieć wszystkiego. Trzeba coś wybrać. Jestem pewny, że dobrze wybierzesz. – Akasuna posłał jej promienny wyraz twarzy. Odwzajemniła go, dziękując mu. Pożegnali się przy korytarzu, rozdzielając. Wiśniowowłosy stał pod drzwiami od plastyki chcąc jej otworzyć, jednak one już były… otworzone. Sasori spojrzał przez małą szparkę, widząc obydwojga całujących się uczniów.

Sasori osłupiał. Otworzył ze zdziwienia usta, chcąc coś powiedzieć. Widział jak Deidara i Konan pozostali w namiętnym pocałunku. Dostał w ryj. Emocjonalnie dostał prosto w twarz. Przyglądał się obrazowi i z goryczą przełykał ślinę. To był wstrząs. Mężczyzna przymknął oczy i zszedł po schodach prosto do samochodu. Akurat teraz gdy zaczynało się między nimi układać. Gdy coś zaczęło iskrzyć. Sasori oparł się o szybę i uderzył ręką w kierownice. Całą drogę do domu wracał wściekły. 

Po tym całym tym zdarzeniu z Konan, blondyn był dość skołowany. Jak każdego poranka, w środku dni roboczych, buntownika obudziła Naine. Sam nie wiedział o co chodzi, więc wolał się w to nie wtrącać i iść szybko do szkoły. Wczorajszy pocałunek z Konan chodził mu po głowie. Widział, że niebieskowłosa nie była szczęśliwa, sama na pewno teraz żałuje tego czynu wykonanego pod wpływem emocji. Pierwszą lekcja była oczywiście sztuka. Wolał się nie spóźnić. Sasori był teraz zły i było mu przykro. Nie dość, że podczas konkursu uczniowie nie pokazali całego swojego talentu, to wczoraj na sam koniec zobaczył pocałunek swoich uczni. Dei zabrawszy kanapki, wyszedł z domu w zimowej kurtce. Śnieg padał bezustannie, a święta zbliżały się wielkimi krokami. Młody mężczyzna niezbyt lubił ten czas. Wspominał wtedy rodziców, tą rodzinną atmosferę, której teraz nie było, chociaż jego siostra bardzo się starała sprawić by nie czuł się samotny. Droga do szkoły bardzo się dłużyła, a już w połowie, blondyn zrezygnował i pojechał autobusem. Była już ósma godzina, gdy wszedł do szkoły. Pośpieszył się więc, by się nie spóźnić, jednak i tak dotarł do klasy długo po dzwonku. 
- Przepraszam za…
- Usiądź Katsu. -Akasuna przerwał mu w połowie zdania. Deidara zdziwił się, gdy usłyszał swoje nazwisko. Sasori był naprawdę wściekły, więc postanowił mu nie przeszkadzać i posłusznie usiadł na swoje miejsce obok swojej koleżanki, Konan. –Dobrze, więc do tablicy podejdzie Tenshi i odpowie na wszystkie pytania zawarte na tablicy - Czekoladowooki oparł się koło biurka, obserwując swoja uczennice. Zmrużył oczy, przypominając sobie wczorajszą scenę, którą widział. Rozprostował się i zakrył oczy grzywką.
- Niestety, nie potrafię tego rozwiązać. - Konan pokręciła ze zrezygnowaniem głową, odkładając pisak na biurko mistrza. Sasori zaśmiał się, siadając na swoim krześle.
- Czyżby nie było wczoraj czasu na naukę? Przecież byłaś w tym niesamowita. - Nastolatka odwróciła wzrok, patrząc na Deidarę, jakby szukając u kogoś pocieszenia. Blondyn podniósł brew ze spokojem obserwując całą scenę i opierając się o ławkę.
- Ej, Mistrzuniu. To wykracza poza program chce ci przypomnieć. Konan nie ma obowiązku tego umieć, nie? - Akasuna wstał, podchodząc do ucznia. Uśmiechnął się i zabrał ze sobą zeszyt złotookiej. Postawił jej jedynkę, od razu wstawiając ją do dziennika. Była to jej pierwsza jedynka z owego przedmiotu. Wszyscy uczniowie chcieli stanąć w obronie koleżanki, jednak nie było na to czasu, ponieważ odezwał się ktoś inny.
- No i jak Konan? Miałem z tobą pewne plany, na świadectwie miałaś mieć wyróżnienie z mojego przedmiotu, miałaś u mnie studiować, jednak widzę, że nie chcesz. Uwierz, znajdę kogoś na twoje miejsce. - Dziewczynie zaszkliły się oczy, jednak starała się to szybko ukryć. Nie były one łzami z powodu przykrości. Sasori jej mistrz zachował się wobec niej bardzo sucho. Jak nigdy, dostać coś takiego od osoby, którą się nad podziw szanowało, to okrutne. - Mogłaś się tego nauczyć, a teraz pła..
- Sasori, ucisz się już.- Blondyn podszedł do swojej przyjaciółki, zabierając jej zeszyt i wydarł kartkę na której była jedynka. Akasuna ugryzł się w wargę, za to nastolatka posłusznie usiadła na swoje miejsce.
- Zostaniesz dziś, nie mam akurat w tym momencie ochoty na rozmowę z tobą. Przejdźmy do lekcji.

W klasie panowała „nieciekawa” atmosfera. Najróżniejsze uczucia wisiały w powietrzu. Można by wyczuć jak bardzo są gęste, iż można by było je przeciąć kataną, albo ukuć zwyczajnym nadgryzionym ołówkiem. Tak też robił Nagato, dźgając niewidoczny cel. Cały czas trafiał równo w jeden niewidoczny obiekt. Być może wyobrażał sobie oko lub czoło swojego nauczyciela sztuki. W tej chwili naprawdę każdy miał ochotę wręcz zabić Akasunę Sasoriego. Konan była lubiana w klasie, więc miała poparcie, a Sasori mógł wiele stracić. Czy go w tej chwili to obchodziło? Oczywiście, że nie. Wściekłość jego osoby można było zauważyć pod osłoną aury.Lekko fioletowej poświaty wokół „wiśniowego-rudzielca”, którą Deidara niewątpliwie widział, jednak nie miał pojęcia, czemu ona się uaktywniła. Cała lekcja minęła niczym pstryknięcie palcami. Klasa milczała, Sasori również nie odzywał się na lekcji. Podał to, co trzeba zrobić, a reszta - chcąc, nie chcąc - musiała to wykonać.

-Sasori, hej… Saso, co ci jest?- Gdy cała sala opustoszała i minęło siedem następnych godzin, buntownik pojawił się w pomieszczeniu, w którym uczył mistrz sztuki. Długowłosy blondynek pomachał swą bladą ręką przed oczami starszego. Domagał się odpowiedzi. Chciał wiedzieć, co mu jest, niezwykle mu na nim zależało. Tak samo jak na Konan. Musiał rozwiązać całą tą sytuacje, dlatego całkiem opanowany usiadł na biurku, palcem wyłączając ekran monitora, w który nauczyciel, wlepiał wzrok już od jakiś kilku godzin.Oburzony czerwonowłosy podniósł się, krótko przejeżdżając oczami po twarzy blondyna.- Sasori, co Ci jest? Wiesz… Przepraszam za to na lekcji, jeśli o to chodzi, ale to było mega niesprawiedliwe, wiesz o tym. Konan jest wspaniała w tym, co robi…

- Jeśli ci się tak podoba to idź ją lepiej pociesz. Droga wolna.-Ton mężczyzny był tak obojętny, że Deidara został totalnie zirytowany, czując jakby ktoś dał mu w twarz.

-Dobra, mam cię dość, o co ci, do cholery chodzi?! Wyżywasz się na niej, na mnie. Arisa cię tak w domu denerwuje czy jakiś ci projekt nie wychodzi?! Nie jesteśmy twoimi pieprzonymi marionetkami do zabawy, ani ja, ani ona, a Ty Sasori nie jesteś najważniejszy.- Pękł. Blondyn kończąc ostatnie słowa złapał nauczyciela za koszulę trzymając ją mocno przy szyi. Dorosły mężczyzna patrzył na niego wciąż zły, a to wszystko w nim coraz bardziej rosło. Błyskawice, grzmoty i chłód jaki między nimi teraz powstał został… nagle zniszczony. Obydwa przyspieszone oddechy, zaczynały robić się coraz cichsze. Wiśniowowłosy podniósł swoje ręce do góry, łapiąc lekko za nadgarstki młodszego chłopaka, który nadal trzymał go za kremową koszulę.

-Widziałem was. Nie chce tego więcej widzieć.- Sasori opuścił głowę, a osoba stojąca obok niego nie miała pojęcia co się dzieje. Oczy Deidary otworzyły się. Światełka zostały zapalone, blask przed oczami pojawił się.  W jednej prostej chwili wszystko zgrało się w jedną spójną całość. Młody buntownik opuścił swe ręce, szybko przeskakując oczami z jednego punktu na następny.

-Sasori, jestem idiotą, wiem, ale czy ty… jesteś o mnie zazdrosny?- Blondyn mówiąc to uśmiechnął się trzymając głowę nisko opuszczoną. Przysunął się bliżej mężczyzny i popatrzył w jego czekoladowe oczy. - Przepraszam, zrekompensuje ci że musiałeś to widzieć, ale nie wyżywaj się na Konan i… usuń jej tą jedynkę. - Dei puścił mu oczko, czując jak robi mu się gorąco. Czuł jak zalewa się potem. Sądził, że nie będzie  w stanie zrobić czegoś takiego. Przyciągnął swoją twarz na wysokość jego. Uśmiechnął się desperacko i przełamał ostatnią granicę pomiędzy nimi. Wszystko w nim wręcz wirowało, czując zarazem, że musi napisać sprawdzian, od którego będzie zależało jego całe życie. Oblizał gorączkowo swoje usta, delikatnie drżąc. Akasuna zamarł, stał jak przykuty do ziemi, bądź zaczarowany, nie potrafił się oprzeć błękitnym oczom swojego ucznia, oraz bliskości jaką pozwolił mu ukazać Dei. Obydwoje przymknęli swoje oczy, łącząc swoje usta w pocałunku. Dźwięk bijących serc mieszał się ze stresowym oddechem. Wędrówka języków rozpoczęła się, a buntownik próbował zagłuszyć w sobie jęk, jaki chciał wydobyć, gdy Sasori położył dłoń na jego plecach. Popadli w trans. Początkowo byli przerażeni tym, że oni – uczeń i nauczyciel – pocałowali się namiętnie. Potem tym, że ktoś może ich nakryć, następnie dopadła ich myśl jak całować, żeby nie być zbyt nachalnym, ale również przesadnie nieśmiałym. Odnaleźli swój własny rytm. Deidara oderwał się od swojego mistrza, patrzył na wzorek przy kołnierzyku przy szyi. Nie mógł uwierzyć w to co się stało. Artysta pełnej klasy, odkręcił się spoglądając na okno. Blondyn szukał słów, zdań, na to co mógłby powiedzieć, ale nie potrafił. Uśmiechnął się chwilowo, kładąc palce na swoich ustach i wyszedł bez słowa. Zakończył to, co wspólnie stworzyli. Magia prysła. Sasori zamknął oczy, z uśmiechem patrząc na kwiaty stojące na biurku. 
Biegł, coraz szybciej. Nawet chyba nie sądził, że tak potrafi. To było przerażające, z jaką prędkością poruszał się młody buntownik. Po kilku minutach, gdy już się oddalił, zatrzymał się przed wielkimi drzwiami, które prowadziły do szatni oraz sali gimnastycznej. Wciąż ciężko oddychając, objął rękoma, swoje nogi, a głowę położył na kolanach. Jego serce tak głośno biło, że było gotów wyskoczyć, usiąść przy Deidarze i robić za psychologa pytając się, co mu dolega. Kręcił się na swoim miejscu, chciał się wrócić, dalej całując cudownie słodkie usta swojego nauczyciela. Chaotycznie myśli, które krążyły w mózgu chłopaka, wywierciły mu ogromną dziurę, bo nic już nie rozumiał. Być może nawet nie chciał tego rozumieć, chciał tylko, dotyku Sasoriego. Jego rąk, ust, oczu… Nieświadomie fantazjował, gdy nagle ogromne drzwi otworzyły się, a stał w nich, mężczyzna starszy, długo włosy z bladą cerą.

-Ziom, co tu robisz? Wyglądasz jakbyś zrobił coś… za co mógłbyś mieć mega przypał, a jednak tak kozackiego, że przybije ci już teraz brawa.- Tak samo uczynił. Orochimaru usiadł obok chłopaka uśmiechając się, choć ciekawość niesamowicie go zżerała. – Noozioom, mów.
-Orochimaru… Ja no ten…

-No co? Może mi jeszcze powiesz, że całowałeś się z nauczycielem?- Brunet zatrzymał się, widząc zarumienioną twarz chłopaka.-Nie świruj… Całowałeś się z Sasorim? 

sobota, 19 kwietnia 2014

Takie tam zwierzenie Kaminari.

Wybaczcie mi za to, że się odzywam tak na sucho bez kolejnej notki, ale w zasadzie, żeby wszystkim było tak przykro jak mi, opowiem historie życie następnej notki.

Jako, że po napisaniu konkursu napisałyśmy z Hikaru odrazu następną notkę.
Leżała tak sobie.
Aż w końcu Kaminari postanowiła ją poprawić.
Zostawiła włączony komputer, ale nie zapisała notki w ukochanym wordzie.
...I wyszła z domu, wyłączając jedynie monitor.
...Biedna Kaminari miała nadzieje, że jak wróci do domu to dokończy notkę.
Zobaczyła, że komputer jest włączony.
Word otwarty
....
Notki brak.
...
Tata Kaminari chciał wyłączyć komputer.
Nie zapisał dokumentu.
Kaminari umarła, a notka również.
Odprowadziła Hikaru do domu i umarła.
Kaminari i Hikaru muszą ją pisać jeszcze raz

Tak więc pocieszcie się obrazkami.
Chamskie jest życie.
Jednak prawdziwe.
Najlepiej nie wychodzić z domu.

Grafika może i dobra...
...ale fabuła słaba.





 

 


 



niedziela, 13 kwietnia 2014

#11. Niespodzianka 3/3 - Sezon #1

Trzeba przyznać, że zniknęłyśmy na jakiś czas....
Za co najmocniej przepraszamy, jednak na nas czekaliście.
Sposób taki sam jak wcześniej
Na żółto Deidara, na różowo Sasori.

Ogromne przeprosiny i miłego czytania,
Matsu i Nika -/.\-


Pamiętam jak dopiero zasnąłem, a już obudził mnie dźwięk budzika. Przekrzywiłem się lekko, otwierając powoli oczy i przyzwyczajając je do światła. Obróciłem się by wyłączyć denerwujący przedmiot, jednak zobaczyłem czerwone włosy i obejmującą mnie rękę. Odsunąłem się żwawo, przyglądając się jak mój nauczyciel się budzi. Wstałem podchodząc do plecaka oraz, biorąc z niego potrzebne ciuchy i rzeczy do porannego ogarnięcia.  Spokojnie Deidaro, bez paniki… Twój nauczyciel tylko Cię obejmował tylko… To nic strasznego przecież, niekiedy tak jest… Gadałem w myślach sam do siebie, by uspokoić się trochę, ale w sumie… Nie przeszkadzało mi to tak bardzo.

-Sasori, wstawaj, dzisiaj dzień śmierci-Zaśmiałem się, nadal będąc prawie nieprzytomnym. Kierowałem swoje spojrzenie na łazienkę, a potem, na Saso. Kąciki ust podniosły się. Przetarłem twarz idąc w stronę drzwi.

-Cokolwiek to jest, weź to z podłogi.- Powiedziałem, lewą ręką wciąż przecierając oczy. Uśmiechnąłem się pod nosem, nakrywając kołdrą. Już myślałem nad tym, jaki ma wyraz twarzy. Ogromna grzywka zasłaniająca jego cały rumieniec. Zaśmiałem się chytrze, wyłaniając kawałek łebka spod kołdry, wciąż mając zasłonięte usta. Blondyn podszedł do miejsca gdzie leżą jego bokserki i podniósł je szybko o mało się nie przewracają w trakcie biegu do łazienki.

Trzasnąłem drzwiami od łazienki. W głowie pojawiło mi się hasło „Sasori to…”. Zacząłem się przebierać myśląc nad zakończeniem zdania. Patrząc w lusterko uśmiechnąłem się szeroko, z wyraźną sztucznością. Ukazałem swoje białe ząbki. „Zboczony pedofil”. Tak, to było odpowiednie. Po całkowitym ogarnięciu się, wyskoczyłem w czarnej koszulce i siwych spodniach. Włosy pozostawiłem rozpuszczone.-Od kiedy ty się taki wygadany zrobiłeś Mistrzuniu?- Podniosłem brew, podejrzliwie przyglądając się mężczyźnie. Klęknąłem na łożu, biorąc w ręce kołdrę, którą okrywał się Saso.

-Już nigdy nie będziesz w moich oczach tym „złym uczniem”. - Złapałem za kołdrę mocniej, a buntownik upadł na mnie całkowicie. -O widzisz. Mam pewność, że ty nie powiesz słowem na temat tego, co się stało ani ja, więc przy tobie nie musze zgrywać niewiadomo, jak ogromnego autorytetu.-Uśmiechnąłem się wyzywająco, przybliżając swoją twarz bliżej chłopaka. Zerkałem w jego niebieskie oczy, zagryzając swoją wargę. Moje zdziwienie było wielkie, ponieważ nie odsunął się ani o milimetr. Wręcz przeciwnie, przymknął oczy, skupiając spojrzenie na moich ustach. Nastała cisza. Nagle dobiegł do naszych uszu dźwięk otwierających się drzwi. Zestresowałem się, gdyż nie miałem pojęcia kto się do nas zbliża, zadecydowałem odsunąć od siebie ucznia, odpychając go na drugą stronę łóżka. W dębowych drzwiach ukazał się śpiący brunet, którego praktycznie nie znałem. Wstałem prędko nakładając na ramie ręcznik.

-Całą noc cie nie było, Orochimaru?- Zadałem pytanie, próbując zapomnieć o zaistniałej sytuacji. Musiałem się uspokoić, przecież nic się nie wydarzyło, mimo tego, że moje serce biło szybciej niż zwykle.

Leżałem w ciężkim szoku, spoglądając na drzwi, w których ukazał sie mój przyjaciel. Czemu się nie odsunąłem od nauczyciela? Dlaczego nie zareagowałem na jego słowa? Potrząsnąłem głową, szybko podbiegając do Orochimaru.
-Zwariowałeś? Dlaczego cie nie było?-Czarnowłosy tylko skwitował to uśmiechem, układając się na łóżku i zakładając na siebie kołdrę.
-Stary, zasiedziało mi się, daj se spokój- Orochimaru zaśmiał się, patrząc na Sasoriego. Podniósł brew, jakby chcąc zadać pytanie, jednak tylko machnął ręką, zawijając się w kokon. Ja sam popatrzyłem na nauczyciela, przypominając sobie noc. Byłem niezwykle szczęśliwy, że w końcu udało mi się go poznać bliżej i nie wierzę, że jest tak otwarty. Nie będę teraz patrzeć na niego tak samo. Wielki mistrz, który śpi z uczniem. Z każdą chwilą coraz bardziej dochodziło do mnie to, że wystarczyły milimetry, byśmy przeszli do zbliżenia… Nie było to teraz ważne, musiałem myśleć nad konkursem.

Przeszedłem wzrokiem po dwóch osobnikach i udałem się do łazienki, starając się ogarnąć swój wygląd. Gdy opuściłem luksusową toaletę, rozejrzałem się, próbując dostrzec obydwu uczniów, jednak żadnego z nich nie było już w pomieszczeniu. Czas mijał szybko. Wiedziałem, że już wszyscy czekając na dolę, więc poprawiłem jedynie kilkukrotnie kołnierzyk swej błękitnej koszuli i zatrzymałem przed grupką znanych mi twarzy.

-Panie Sasori, z tego co wiem najpierw ja oraz Orochimaru będziemy brać udział pierwsi? Przedmioty ścisłe i humanistyczne, tak?- Chłopak o fioletowych oczach stał przede mną dopytując o szczegóły konkursu. Poprawił swoje czerwone włosy, przemieszczając wzrok naparę obok nas. -Deidara i Konan będą w sekcji plastycznej z tego, co wiem...

-Racja, skąd masz te informacje?

-No, bo taka śliczna różowowłosa pochwaliła mi się, o tam, tam stoi. - Nagato ukrył swój rumieniec pod grzywką włosów, a ja zaśmiałem się przewracając oczami. Ruszyłem żwawo w przód, a reszta wlokła się tuż za mną.

-Nagato ma racje, zostaniecie podzieleni na takie grupy, jako że uczniowie z sekcji plastycznej i muzycznej występują na koń....- Odwróciłem się na moment, sprawdzając czy uważnie słucha mnie Konan. Miałem dziś dużo ważnych wskazówek, które chciałem jej dostarczyć. Zająłem się całkowicie sprawami konkursu, gdy nagle poczułem jak ktoś w jednej chwili uderza mnie w plecy.

-Bardzo prze... Ruks?- Zrobiłem zdziwiona minę patrząc na blond włosy u ramion osoby, którą pojawiła mi się ni stąd ni zowąd przed twarzą. Zamurowało mnie kompletnie. Czułem jak na całe moje ciało oddziałuje silnie grawitacja. Pochyliłem się do przodu, a moja szczęka lekko opadła. Wszystkie wspomnienia z nastoletniego wieku przemknęły mi przez myśl, nie sądziłem, że będę miał jeszcze kiedykolwiek spotkać Takanoriego.

-Saso?! Ty Sasori Akasuna?! To ty! To musisz być ty! Ty się nie zmieniasz! Choć…- Dawny znajomy wyciągnął do mnie rękę, którą z przyjemnością uścisnąłem.

-Co tu robisz? Ruki przebywający na takim czymś jak ‘projekt edukacyjny’, nie brzmi bezpiecznie, a co dopiero realnie.- Patrząc w jego oczy, dostrzegałem to jak bardzo wyrósł. Nie był już młodym gnojkiem z marzeniami, lecz osobą w pewnym stopniu dojrzałą i gotową do dokonywania właściwych decyzji. Jednak wciąż nie wiedziałem, co tu robi, całkowicie wybiło mnie to z rytmu.

Kiedy Sasori mówił nam o jakichś - zapewne ważnych informacjach - ja próbowałem się dowiedzieć, dlaczego nie było całą noc Orochimaru. Jak zwykle ten czas przegadał na telefonie, co nie było rozsądne, ponieważ mieliśmy iść wypoczęci i gotowi, by dokopać innym szkołom. Szliśmy przez wielką sale, gdy nagle wszyscy się zatrzymali. Ja natomiast prawie uderzyłem w plecy Nagato, po czym usłyszałem, jak mój nauczyciel z kimś rozmawia. Zdziwiłem się wlepiając wzrok na...Mężczyznęstojącego obok nas. Miał tlenione blond włosy, które sięgały mu do ramion, czarną koszule z jakimś chujwieczym - przypominające agrafki - oraz ciemne spodnie, ozdabiane łańcuchami. Dodatków nie było końca, ale samo to, że Sasori Akasuna rozmawia z takim… Bogiem, przyprawiło mnie o nie małe zdziwienie. Otworzyłem zaskoczony usta, przetwarzając, cosie teraz dzieje. To Sasori miał takich kolegów?!

-Saso, wyglądasz jak lamus.-Stwierdził krótkowłosy blondyn i zaczął siegłośno śmiać. Miałem zamiar coś powiedzieć, ale Ruki jednak postanowił zakończyć swe zdanie.- Gdzie twoja skóra, twoja podarte spodnie i co najważniejsze.... KOLCZYKI BEZ KTÓRYCH SIĘ NIE ROZSTAWAŁEŚ?!- Mężczyzna w moim wieku zaczął się wydzierać, w tym zwracając na siebie coraz większą uwagę, wyglądając na przerażonego.

-Kolczyki zgubiłem, skóręzajeb....-Zatrzymałemsie przez chwile przypominając sobie fakt, iż cała klasa stoi tuż za moimi plecami i doskonale słyszy o czym rozmawiamy.Towarzystwo tego głupola zawsze wprowadzało mnie w stan buntu ile lat bym nie miał, każdego razu, kiedy byliśmy z Rukim razem czułem się jak czternastolatek z celami oraz ogromem marzeń. -Skórę zabrałeś mi ty, a reszta rzeczy wyparowała... Przede wszystkim, dlatego, że jestem nauczycielem.- Takanori przez całą moją wypowiedź drapał się w tył głowy albo roztrzepywał swoje włosy cały czas patrząc mi w oczy.

-Taka zabawna historia, ja też nim zostałem, ale sam rozumiesz, cały czas jestem osobą medialną, więc musze jakoś wyglądać. No i… nie widzę siebie w innym wydaniu.-Przypatrywałem się jego wyrazowi twarzy. Zauważyłem, że jego uśmiech jest identyczny jak u Deidary. Te same szczęście w oczach z przebłyskami powagi oraz wrodzonej głupoty.

-Już to kiedyś słyszałem, wymalowana laleczko.-Dodałem szybko, odwracając się do swoich uczni z całkiem dobrym humorem.–Dobrze, idźcie już. Nagato wie wszystko, teraz niech on was prowadzi, a ja zaraz do was dołączę.

-Ja mam wychować klasę muzyczną, a ty? Plastyka? -Zapytał mnie już ciszej, w odpowiedzi zyskując moje kiwnięcie głową. -Zawsze cię do tego ciągnęło, odkąd tylko pamiętam. Byłeś najlepszy i chyba cały świat już o Tobie słyszał.

-Z wzajemnością. Potem pogadamy, na pewno twoi uczniowie są... Niezwykli.-Zaśmiałem się, patrząc pokolei na każdego z grupy blond kumpla. - Z takim nauczycielem, musza mieć za dobrze.- Obydwoje rozmawialiśmy, głośno się śmiejąc. Dopiero po chwili zauważyłem, że nadal niedaleko stoi Dei. Pożegnałem się z Ruksem, idąc w stronę buntownika. Od razu przed oczami pojawiła mi się dzisiejsza noc. Nie mogłem o tym zapomnieć ani na chwile. Gdy w końcu mi się to udawało. BUM. Pojawiał się młody i cały mój plan legł w gruzach.

Spoglądałem na dwóch mężczyzn, którzy... Byli nauczycielami. Nie mogłem w to wciąż uwierzyć. Usiadłem na fotelu, czekając na Sasoriego, który coraz bardziej się rozkręcał w rozmowie. Kiedy usłyszałem słowa tego podejrzanego blondynka, upadła mi komórka, którą bawiłem się z nudów od kilkunastu minut. Otworzyłem szerzej oczy, słysząc jak Sasori chce swobodnie przeklnąć. Kim on jest do cholery, że tak wpłynął na czerwonowłosego? Podniosłem brew, słysząc jak nauczyciel każe nam iść z Nagato, jednak niezbyt się tego posłuchałem i wciąż czekałem na Akasunę. Kiedy mnie dostrzegł, pożegnał się z kolegą, który wyruszył wraz ze swoją grupą. -Już wiem, czemu masz czerwone włosy i wiesz co...Nie mogę uwierzyć, że ubierałeś się tak jak ja.- Powiedziałem cicho chowając twarz w dłonie. Wstałem z fotela, poruszając się razem z Saso w stronę, którą szedł Nagato.

-Młody, sądzisz, że każdy nauczyciel jest taki sam, a nasze życie ogranicza się do siedzenia przed biurkiem i zaganianiu was do nauki, prawda? –Uśmiechnąłem się promiennie widząc ogromne zdziwienie, a zarazem podniecenie blondyna. Położyłem rękę na jego plecach, dwukrotnie po nich przejeżdżając

-Po tym co teraz zobaczyłem...Ciebie oraz tego twojego koleżkę... To nie, już obiecuje, że nigdy tak nie pomyślę Sasori. Kto to w ogóle był?-  Pokręciłem głową ze zrezygnowaniem, patrząc na Sasoriego, wciąż nie mogąc dopuścić do siebie tej myśli, że Sasori był… Jak ja, Hidan, Orochimaru, Yahiko…

-Dawny przyjaciel. Od 10 lat nic się nie zmienił. Przypomina mi kogoś.- Zatrzymałem się, ponownie tego dnia patrząc głęboko w oczy buntownika. Dołączyliśmy do grupy, przyglądając się sobie. Ten uczeń za bardzo zaczynał działać na mnie w zły sposób. Fantazjowałem, na dodatek z moim uczniem w roli głównej.

Ustałem przed nauczycielem będąc, wciąż w szoku. Po chwili ogarnąłem się, poprawiając koszulkę, z pewnym siebie wyrazem twarzy.  -Czyżby takiego zajebistego blondyna? -Wybuchłem śmiechem, po czym westchnąłem próbując się ogarnąć… - Nie sądziłem, że tak się ubierałeś i w ogóle...Co się z tobą stało? Aż tak się zestarzałeś?

-Mam dwadzieścia sześć lat, nie pięćdziesiąt. -Uczniowie napotkali na swojej drodze drzwi do największej sali w tym budynku.Naszym oczom ukazało się ogromna powierzchnia, zajęta przez miliony różnych ludzi, oraz ławek i wiele porozkładanych urządzeń. Konan stała niewzruszona, bywała tu już kilka razy, ale na pozostałej trójce pomieszczenie, w którym się znajdowali wzbudziło niesamowity podziw. Wszystko było estetycznie przygotowane, zachowany był umiar różnorakich dodatków. Cała trójka poszła, wciąż trzymając się blisko Nagato. Złapałem za nadgarstek blondyna, odciągając go na chwile od reszty. Miałem zamiar odpowiedzieć na wcześniej zadane pytanie, a tam w samym centrum całego zbiorowiska, trudno było by się porozumieć.- Wszystkich czekają zmiany, no i przestało mi na tym zależeć. Pieniądze szły na potrzebne mi rzeczy do sztuki. Dzisiaj pokażesz na co cię stać.-Uśmiechnąłem się szeroko, głaszcząc chłopaka niezdarnie po włosach.

Moje dłonie powędrowały na kark, a oczy lekko przymrużyłem, słuchając delikatnego głosu nauczyciela. W szkole był zupełnie inny, a tu był taki miły dla ucha. Zaśmiałem się do siebie. -No właśnie, masz dwadzieścia pięć lat, jesteś jeszcze młody, a wyglądasz jak...’lamus’, że tak powiem jak twój kolega-Puściłem oczko nauczycielowi, wchodząc razem z nim do sali, widząc setkę tysięcy ludzi. Otworzyłem szerzej oczy, a ręce powędrowały na dół. Zaniemówiłem. Sala była ogromna, przepełniona tysiącem ławek i dekoracji. Wszyscy, prócz Konan zamilkli. Ona wciąż mówiła do Nagato. Poczułem jak ktoś kładzie mi dłoń na nadgarstek. Odruchowo odwróciłem się, patrząc w oczy czerwonowłosego. Znów poczułem jego bliskość i ten dotyk… Nie mogłem o tym myśleć. To był mój nauczyciel, a jednak było w nim coś fantastycznego, co nie pozwalało mi przestać przejmować się, gdy mnie dotykał, patrzył, mówił do mnie. Cały czas chciałem go coraz bardziej poznawać, intrygował mnie jak nikt inny… ale zaraz, rozmarzyłem się. Konkurs… -Hai, skoro już tu jestem to chyba tak trzeba zrobić.-Odwzajemniłem uśmiech, ciesząc się w środku, że naprawdę coś może mi się udać.

Cała grupa szybko powędrowała za Nagato, który pokazałam im wyznaczone miejsca. Przypomniała mi się sytuacja z hotelem, dlatego podszedłem na chwile do Yurukiego chcąc omówić z nim ten temat.

-Sasori, zwariowałeś?! Przecież możesz stracić prace, szkoła też oberwie za twoje, jakieś dziwne wybryki... Nauczyciel nie może sypiać z uczniem. Nie może. To jest wykluczone. - Moje oczy się rozszerzyły pod wpływem zdziwienia. Starszy człowiek naprawdę był mocno oburzony. Mimo tego, że nic się w nocy nie wydarzyło, samo to, że spałem obok niego w jednym łóżku nie było odpowiednie. Wiedziałem jakie tego mogą być konsekwencje, ale nie mieliśmy wyboru.

-Więc co miałem zrobić? Zaproponowali mi powrót do szkoły, albo przyjęcie tych dwóch pokoi. To jest nie zwykła szansa dla nich, panie Yuruka...-Spojrzałem na pedagoga spode łba, oparty o barierki na balkonie, gdzie było widać wszystkich jury. Jako jeden z ważniejszych miał wszystko zapewnione, co nie dotyczyło nas.  

-Posłuchaj, będę musiał zawiadomić organizatorów o dyskwalifikacji grupy, za nim to się rozejdzie.

-Konkurs się dopiero zaczął.-Dodałem szybko z wyraźnym zdenerwowaniem. Wszystko zaczynało wewnątrz mnie kipieć. Nie mogłem pozwolić na to by moi uczniowie nie zostali dopuszczeni. Z góry patrzyłem na Orochimaru, który siedział już w ławce, wśród gromady innych, wykonując z nimi zadania. Tak, cholernie nie chciałem zabierać im szansy, pokazania się, zdobycia czegoś, ukazania się, a przez jeden błąd mogliśmy to wszystko stracić.

-Nie mamy wyjścia. Zhańbisz imię własne, szkoły, oraz uczni, których obecnie jesteś opiekunem. Na dodatek jest tu pełno dziennikarzy i paparatzi, wiesz o tym? Jeżeli zrobiono by ci zdjęcie z jakimś uczniem? Sasori, zdaję sobie sprawę, że dużo osiągnąłeś, proszę cie nie psuj tego i reputacji szkoły.-Mężczyzna odszedł, a ja stałem w miejscu, patrząc na buntownika, który razem z Konan i Nagato śmiali się z boku. Niebieskowłosa jest już znana, jej przyjaciel bez problemu się wybije. Orochimaru ma wszystko co chce, a blondyn? Odstawi sztukę. Pozostawi to co udało mu się pokochać. Byłem na siebie wściekły, nie mogłem racjonalnie myśleć. Wykombinować coś innego. Zszedłem na dół do nich, widząc jak Nagato opuszcza swoje miejsce, wymieniając się z długowłosym brunetem. Teraz była jego kolej.

Siedziałem wciąż na jakimś niewygodnym krześle, czekając na swoją kolej. Widziałem jak Orochimaru nadal męczy się z obliczeniami. Pokręciłem głową ze zdumienia, że my, jako najgorsi idioci w szkole, wylądujemy na czymś takim jak projekt edukacyjny. Jeszcze brakowało tutaj Hidana, to już w ogóle apokalipsa. Wstałem, gdy zobaczyłem jak Orochimaru zakończył swoje zadania i podszedłem do niego. Klepnąłem go w plecy, po czym on wygiął się w łuk. Popatrzył ma mnie zza swojej grzywki.

-I jak tam stary, poszło ci jakoś? -Zaśmiałem się, podpierając o ławkę. Na chwilę zawiesiłem wzrok tam, gdzie patrzył Nagato. Znów ta dziewczyna z różowymi włosami. Ciekawiło mnie to czy się znali jednak to nie mój interes. Opuściłem chłopaka zanim zdążył coś powiedzieć. Kręciłem się po całym pomieszczeniu, kiedy nagle zobaczyłem starego kolegę Sasoriego. Miałem niepohamowaną ochotę podejść do niego i pośmiać się z mojego nauczyciela sztuki. Jestem pewien, że dowiedziałbym się naprawdę czegoś ciekawego, jednak sobie odpuściłem. Spojrzałem na jury, które było w fatalnych nastrojach.  Mój wzrok skierował się na mojego nauczyciela od fizyki. Fakt, miał tu facet chody, zresztą nasza cała szkoła jest dość...elitarna, więc niezbyt mnie to dziwiło. Przymrużyłem oczy, wsłuchując się w ogłoszenie jakie zostało nadane przez głośniki.

-Uczniowie pod opieką Sasoriego Akasuny mają natychmiast udać się do wyjścia. Zostają zdyskwalifikowani. Szczegóły podam wychowawcy. Dziękuję. -Zdziwiłem się i natychmiast popatrzyłem na Sasoriego, który teraz przygryzał wargę ze złości. Podniosłem wzrok, podchodząc do niego. Widziałem po jego oczach, że ma ochotę coś roznieść. Po raz pierwszy był tak strasznie niespokojny i …przygnębiony. Nie wiedziałem zupełnie o co chodzi.

-Sasori, co jest?

-Przepraszam młody. Powiedz wszystkim, żeby zabrali rzeczy z pokoju, spotykamy się przed autokarem za 20 minut.- Odwróciłem się mając zamiar iść dalej, ale odkręciłem tylko twarz patrząc kątem oka w oczy Deia. - Potem porozmawiamy.- Zdenerwowany wróciłem się ponownie do Yuruky. Nie wierzyłem, że zrobił to naprawdę. Wszedłem po schodach, otwierając drzwi gdzie było całe jury. Złapałem starszego ode mnie człowieka, wyprowadzając go stamtąd .

-Nie przypuszczałem, że zrobisz to tak szybko... Deidara nawet nie miał szansy się pokazać. To wyjątkowy dzieciak, ma talent. Nie mogłeś zaczekać do chwili, gdy chociaż zaprezentuje swoje umiejętności? -Popatrzyłem na niego, będąc maksymalnie wściekły. Uderzyłem ręką o ścianę, nie myśląc o innych. Miałem w dupie o co będą myśleć, chciałem zobaczyć Deidare na tej scenie gdzie wszyscy uczniowie z klas plastycznych co rok się ustawiają.

-To było jedyne wyjście... Deidara to zwykły chłopak. Nic nie osiągnie, znam go dłużej niż ty – Przesadził. To było jedno zdanie za dużo, naprawdę chciałem za kończyć już to całe zamieszanie i stąd iść, ale to co powiedział zdenerwowało mnie jeszcze bardziej.

-Nikt w tej szkole go nie docenia. Wy sie macie za nauczycieli? Widziałeś choć jedną z jego prac? Nawet ja nie potrafię, operować w ten sposób dłońmi. To co on wyprawia… Sam widzę jakim jest uczniem ale do cholery jasnej, nie odbierajcie mu takiej szansy! –Wrzasnąłem, po czym sformowałem dłoń w pięść, zaciskając mocno zęby. To było okrutne i niewłaściwe. – Żegnam. – Wziąłem głęboki oddech i nie czekają na odpowiedź oddaliłem się. Będąc w pokoju zacząłem się pakować, usłyszałem czyjeś kroki w sekundzie się odwracając. Był o jeden z moich uczniów.

Nie wiedziałem co mam sądzić o tej całej sytuacji. Byłem dość wkurzony, że przyjechałem tu praktycznie na marne, jednak wiedziałem, że czerwonowłosy jest bardziej zdenerwowany ode mnie. Popatrzyłem na wszystkich z lekkim zrezygnowaniem.

-Sasori kazał się nam wszystkim spakować, macie 20 minut.- Otarłem dłonią twarz i spojrzałem na Konan, która była chyba najbardziej zdziwiona z nas wszystkich. Nie dziwie się, nigdy cos takiego jej się nie przytrafiło.-Nie pytaj Konan, sam nie mam pojęcia.

-A ty coś wiesz Nagato?-Orochimaru był poważniejszy niż zwykle, zdziwiłem się kiedy usłyszałem jego ton głosu i wyraz twarzy. Nagato tylko pokręcił głową i położył dłoń na ramieniu Konan. Wszyscy skierowali się do swoich pokoi, oprócz Orochimaru. Powiedział, że musi gdzieś zadzwonić. Olałem to i pobiegłem do pokoju. Zobaczyłem jak Akasuna się pakuje i ze złością rzuca wszystko do walizki.
-Mieliśmy pogadać...wszyscy się dziwią o co chodzi. Coś zrobiliśmy nie tak?

Rzucałem po kolei wszystkimi rzeczami. Czy trafiałem do walizki czy nie, było mi już obojętnie. Chciałem się tylko wyżyć na czymkolwiek. Moje ruchy stawały się coraz szybsze i ostrzejsze. Usiadłem na łóżku trzymając w ręku szklany pojemnik z perfumami -Przez to, że spałeś ze mną w pokoju. To było ich ogromnym powodem. Nawet sam nie wiem co mógłbym zrobić byście wrócili na listę uczestników. Mogłem coś zrobić, ale ...Kurwa mać! -Uderzyłem przedmiotem, który się rozprysł na podłodze. Na szczęście jego zawartość była prawie pusta, ale szkło rozprysło się na małe kawałki, tak samo jak moja obietnica, którą złożyłem Deidarze. Wstałem szybko zbierając szkło.

Stałem wmurowany w ziemie, patrząc na to o wyrabia mój nauczyciel. Po chwili otrząsnąłem się, gdy zauważyłem, że mój nauczyciel krwawi. Podbiegłem do niego, trzymając go za nadgarstek.

-Sasori, zrobisz coś sobie. Przestań. -Podniosłem brew, patrząc na załamanego nauczyciela.-Przecież nie zrobiliśmy złego. Nie mieliśmy na to wpływu. Jedynym plusem było to, że dowiedziałem się paru ciekawostek o tobie-Puściłem nauczycielowi oczko, śmiejąc się bezradnie. Spojrzałem na nadal zmartwionego nauczyciela. Pękło coś we mnie. Widziałem go, jako twardego człowieka, bez żadnych większych zmartwień. Nie sądziłem, że zobaczę go w takim stanie. Teraz jakby był ode mnie mniejszy, bezbronny. Nieświadomie objąłem nauczyciela, zakładając mu ręce na szyi. Zdziwiłem się swoim zachowaniem. Nie chciałem nawet tego skończyć. Ciepło biło od Sasoriego, tylko nasze oddechy był słychać w pokoju. Nie panowałem nad tym i nawet chyba... nie chciałem.

W jednej chwili poczułem gorące ciało chłopaka, oraz zapach, który rozniósł się wszędzie. Upuściłem szczątki szkła, obejmując delikatnie swojego ucznia. To było… Niesamowite. Staliśmy na środku pokoju, a ja pierwszy raz od dawna, czułem prawdziwą bliskość drugiej osoby. Moja zakrwawiona dłoń powędrowała na głowę Deidary. Chciałem go jeszcze bardziej przy sobie niż zwykle. Uśmiechnąłem się czując jak moje serce szybciej bije. Od tylu lat nikt nie dotknął mnie w taki sposób.  Strach przeszedł moje ciało. Dlaczego ja o cholery nie chce go puścić? Jest moim uczniem, a ja… Otrząsnąłem się, odsuwając od chłopaka.

-Powinniśmy już zejść na dół, zgarnę to szkło i zawiadomię serwis sprzątający.- Uśmiechnąłem się sztucznie, próbując zamaskować, co czułem w środku.

Czułem jak nauczyciel mnie delikatnie obejmuje. Zatrząsnąłem się, nie chcąc po sobie tego poznać. Chciałem położyć swoją głowę na jego ramieniu, po prostu dać mu trochę wsparcia. Kiedy się odsunął, poczułem nieprzyjemne zimno i powrót do danego stanu. Szczerze, wolałem by był dłużej przygnębiony. Naprawdę chciałem mu pomóc, nawet głupim przytuleniem. Uśmiechnąłem się ciepło, odwracając wzrok. -Zostaw już to szkło, ja się tylko spakuje i wychodzimy-Zacząłem się pakować i po 10 minutach byliśmy już gotowi. Założyłem skórzaną kurtkę i spojrzałem na nauczyciela, który stał już koło drzwi z zamyślonym wyrazem twarzy.

Wpatrywałem się w podłoże myśląc o całej sytuacji. Ciało Deidary było niesamowite, delikatne oraz cudownie pachniał, a gorąco, które buchało z jego ciała nie pozwalała mi racjonalni myśleć. To najlepsza rzecz, którą mógł mi poprawić nastrój, jednak on wciąż był moim uczniem. I nadal nim pozostanie, tylko czemu tak bardzo ten fakt mnie dobija? Dlaczego chce tego żałuje? Młody zaczynał mi się podobać w ten sposób, który nie powinien. Musze od tego uciec, nawet jeśli nie chce. Spojrzałem na młodego widząc jego uśmiech, odwzajemniłem go. Chcąc opuścić miejsce zdałem sobie sprawę, ze drzwi były otwarte, każdy mógł tu wejść. Deidara znów popatrzył na mnie, a ja westchnąłem wychodząc. Deidara poszedł ogłosić całej grupie co jest powodem dyskwalifikacji. Mimo, że z niechęcią wszyscy weszli do autobusu, drzwi miały się już zamykać, kiedy jakaś blond plamka stanęła przed pojazdem. Rozbrzmiał pisk opon. Zszedłem sprawdzić co się stało.
-Sasori... Ergh... Powiedzieli mi... W ostatniej chwili.... Czekaj nie mogę wziąć oddechu. - Takanori zaczął się śmiać z sam z siebie co często miał w naturze. Popatrzyłem na niego litościwi, również się z niego śmiejąc.- No bo... Ty wyjeżdżasz. Daj mi swój numer, chciałbym z tobą jeszcze pogadać. Nie daj się prosić, Saso.- Uśmiechnął się głupkowato z wyciągniętą ręką, w której trzymał swój świecący telefon. Zapisałem kilka liczb, żegnając się. Wróciłem do autobusu, widząc jak buntownik siedzi z Orochimaru i resztą. Uśmiechnąłem się i zająłem miejsce.



Jako, że nie było mi oraz Konan dane wystąpić na konkursie, wszyscy wróciliśmy do domu. W autokarze kilkukrotnie wstałem do nauczyciela, chociaż żeby poklepać go po ramieniu i powiedzieć ten nic nie znaczący tekst "Spoko, będzie dobrze". W tej chwili już nie wiedziałem czy to mój nauczyciel. Bynajmniej przestałem go tak traktować. Widziałem jak się przejmuje moim 'talentem' jak go nazywa. Może to wszystko była moja wina? Mogłem nie jechać na ten pieprzony konkurs. Mogłem nigdy nie brać tej gliny w ręce. Przez to Sasori się zamartwia i wszystko zwala na siebie.