poniedziałek, 5 października 2015

#1. Tęsknota prawdziwego sadysty - Sezon #2

Wszystko zaczęło się, kiedy poszedłem do klasy plastycznej.  Ja, kumple, siostra i mój chłopak odczuliśmy zmiany. Pamiętam, gdy poznałem tych wszystkich wariatów z nowej klasy, doznałem zaszczytu poznając Konan Tenshi oraz jej rudego mężczyznę - Yahiko, z którym nawet udało mi się chwile powalczyć. Obecnie między nami wszystko w porządku. Czasem przypierdolę mu w ryj, on zawali mi kopa... Tak dla zasady. Mój najlepszy kumpel kochał się w mojej siostrze. Wciąż uważam to za obrzydliwe. Nie rozumiem jego logiki, ale kto zrozumie Hidana? Jego depresja się pogłębiała i chyba nawet nie chodziło o miłość do Naine. Nikt nie wie, co mu jest. Ani ja, ani Orochimaru. Właśnie. Pieprzony gad zaczął się podkochiwać we własnej nauczycielce... Pomieszkuje u niej... Tak, wiem, że w moich ustach brzmi to śmiesznie, jednak jestem dumny z tego, z kim sypiam. Do tego Sasori nie jest już moim nauczycielem. Dyrektor Kakashi musiał podjąć jakąś decyzję. Pobyt Sasoriego został skrócony o połowę, mimo to odszedł ze szkoły w dobrych stosunkach. Zdziwiłem się, ponieważ nowy nauczyciel przyszedł tak nagle, iż sam Sasori nie zdążył powiedzieć mi o zmianie. Moje życie uległo diametralnej przemianie przez pół roku. Tak, poł roku temu, w sierpniu wróciliśmy do szkoły, a we wrześniu, w nowej klasie zacząłem nowe życie. Nastał kwiecień. Zacząłem trzecią klasę i mam zaraz osiemnaście lat. Wciąż jestem bardzo młody, a czasem nachodzą mnie myśli, że brakuje mi rodziców. Moja siostra, jako opiekunka sprawuje się coraz lepiej. Może, dlatego, że zacząłem ją rozumieć? Niestety wciąż jest dla mnie niepojęte, czemu jest z Madarą. Chciałbym ją obronić przed wszystkimi skurwysynami, chciałbym być tym, który wyniesie Madare przez okno. Czasem denerwuję znajomych swoim trybem życia. Uderzająco przypomina teraz Sasoriego. Pracujemy razem lub oddzielnie, imprezujemy, a potem budzimy się na kacu, tworząc dalej. Bliscy.... Oni wszyscy są dla mnie ważni. Czy żebym pojął tak wielkie rzeczy, musiałem poznać tego artystę? On pokazał mi jak żyć. Udowodnił mi, że można wszystko, mimo, iż dawniej wątpiłem we własny talent oraz jego zalety. Wierzył we mnie, pomagał odbijać się od dna, nie opuszczał... Sasori jest moim największym natchnieniem. Tworząc tak ogromną ilość dzieł... Zapomniał o tym, że to właśnie on jest najwspanialszym z nich. Jestem szczęśliwy, pewnego dnia powiem o tym światu, ale jeszcze nie dziś.

Cisza, która od niedawna przestała być wypełniona muzyką, towarzyszyła chłopakowi malującemu obraz. Obok siebie miał rozłożone tubki farb oraz słoik z wodą. W dłoniach trzymał pędzel i paletę z odcieniami barw. Była ich niewiarygodna ilość. Ciszę przerywały muśnięcia pędzlem, delikatnie pozostawiane smugi, uderzenia o szkło oraz czasem skrzeczący stołek. W całkowitej ciemności, jedynie mała lampka, przy jego stołku dawała blask na całe płótno. Tylko i wyłącznie na nie. Reszta nie miała znaczenia, mebel, ubrania, przedmioty. Był na łące, zatapiającej kwiaty, przy czystym niebie...

- Malujesz dla mnie? - Szept, mimo, iż subtelnie wypowiedziany, wydawał się być głośnym powrotem do rzeczywistości. Blondyn odkręcił powoli głowę w stronę kobiety. Czerwone szpilki uderzały hałaśliwie o drewnianą podłogę, a zapach perfum rozbudzał swym piekielnym aromatem. Ona objęła go ramionami, zawieszając się na nich. - Dla mnie? Chciałabym go zawiesić, piękne są te maki. Widać pogoda mocno na ciebie zadziałała. Zaraz lato...

- To projekt do szkoły, Naine... Ale mogę narysować ci jeszcze jeden. Nie.... Sasori powiedziałby, że malarz to nie drukarz… że nie można powtórzyć dwa razy tej samej sztuki. Narysuję ci coś o wiele lepszego, a to oddam naszemu wymagającemu zrzędzie... - Bez emocji została namalowana ostatnia kreska, po czym artysta uniósł się, opuszczając sidła siostry. Kobieta była odpicowana od góry do dołu, na co blondyn zagregował rozdziawieniem twarzy oraz swoich oczu... Miała na sobie skórzaną ognistą spódnicę i czerwoną ramoneskę. Deidara ponownie przeleciał wzrokiem przez całe jej ciało, wpatrując się na koniec w jej oczy.  - Jeżeli to Madara...

- Nie, nie wychodzę z Madarą. 

Cały wieczór zapowiadał się dość obiecująco. Była piękna, ciepła pogoda, idealnie było widać wiosnę, którą Deidara wręcz przelał na swój obraz. Nowy nauczyciel plastyki mógł zachwycać się pracami blondyna. Sasori spędzał długie godziny na przekonanie Katsu do malowania i udało mu się. Nauczył go praktyki, teorii i cierpliwości do pracy. Zdecydowanie odniósł w tym sukces. Naine w tym momencie szykowała się do swojego wyjścia. Mimo, że zadbała o każdy szczegół, nadal jej czegoś brakowało w tym pięknie. Może ślicznego uśmiechu, na którego widok każdy mężczyzna by się obejrzał, a każda kobieta by go odwzajemniła lub spojrzała wrogo? Być może to było to. Zatem uśmiechnęła się do siebie w lustrze i zabrała ze sobą torebkę. Dojrzała, pewna siebie kobieta. Co mogła skrywać w głowie, kiedy tylko ruszyła na spotkanie z pewnym mężczyzną?
                

          Głośne dudnienie do drzwi nauczycielki zbudziło wuefistkę, która spała po ciężkim dniu. Mimo, że kobieta przetarła oczy i gotowa była do wstania, mógł otworzyć ktoś inny. Zmęczony, jednak cholernie szczęśliwy, młody mężczyzna, który po skończonej szkole, w końcu mógł zabrać się za konkretne życie. Mógł również pozwolić sobie na mieszkanie u kogo chce, kochanie kogo chce i…bycie nadal psychologiem swoich kumpli. Po pijaku lub też nie, chociaż niektóre sprawy wymagały drogiego... bardzo drogiego alkoholu i innych używek, o których nawet czasami nikt nie słyszał. Orochimaru wypełznął spod swojej kołdry, idąc powolnie przez korytarz. Osoba po drugiej stronie drzwi mogła odnieść wrażenie, że gospodarz nie słyszy chorego pukania w drzwi i zaraz ma zamiar zrobić sobie herbatę. Uderzanie w drzwi stało się potężniejsze, przez co ciche przekleństwo rozbrzmiało na cały dom, a za nim głośniejsze słowa.
             
           - Przecież wujek Oro już idzie! – Otworzywszy drzwi, mężczyzna ubrany w jedynie bokserki, zobaczył jednego ze swoich kumpli. Ale miał żal, że nie chodzi już z nimi do szkoły! Tyle sytuacji go ominie… Chociaż nie, dostaje sprawozdanie od jednego i od drugiego lub czasem od Anko. – Czego, Hidanie mój drogi? Potrzebujesz psychologa czy pieniążków, zagubiony przyjacielu?

- Orochimaru, nie pierdol, tylko mnie wpuść... Anko jest w domu? - Oparte dłonie o futrynę ukazywały tylko bezsilność wysokiego mężczyzny, który z uniesioną głową spoglądał na swojego kumpla. Jego podłamany wyraz twarzy zmienił się, kiedy zauważył kobietę odzianą w szlafrok oraz białe kapciuszki. Rozpuszczone włosy podkreślały jej urodzę, a brak makijażu wcale jej nie odejmował. Anko swoim przenikliwym spojrzeniem, objęła wzrokiem Hidana, po czym westchnęła.
            
           - Hidan, ja rozumiem masz problemy, ale miło by było jakbyś poprawił tę ocenę, na trójkę. Chciałabym cię przepuścić. Właśnie, pedagodzy pytają co się z tobą dzieje, czemu jesteś taki wychudzony, znów nie uczęszczasz do szkoły... - Kilka mruknięć i ziewnięć pojawiło się przez całą wypowiedź, przez co niezbyt skupiony siwowłosy, nie odpowiedział, drapiąc się tylko mocno po głowie. Orochimaru z krzywym uśmiechem opuścił swoje miejsce, wpuszczając do środka kumpla.

- Anko, mam ważniejsze sprawy, niż te pojebane liceum... Naine zgodziła się na spotkanie, pożycz mi auto.   

- Nawet o tym nie myśl. Anko, nie pożyczaj mu auta! – Orochimaru sprytnie się bronił od paru dni. Doskonale wiedział, że kiedy tylko kobieta zobaczy stłuczenie na jej aucie, wywali go na zbity pysk z mieszkania lub co gorsza…Będzie ją boleć głowa wieczorami. Nie chciał nawet o tym myśleć, więc położył dłoń na ramieniu swojego kumpla i pomaszerował z nim do salonu. Niesamowicie urządzone mieszkanie. Funkcjonalne, przez co wydawało się dość duże. Utrzymane w jasnych kolorach.  – No to pięknie, zgodziła się. Już brak deprechy?

- Nie rozmawiaj z nim tak. Naprawdę się martwię. Nauczyciele też się martwią, od początku roku zawalasz, więc co będzie później? – Po raz pierwszy Anko wydała z siebie taki smutny ton. Jej mężczyzna doskonale wiedział, że Hidan nie ma ochoty teraz o tym rozmawiać. Nawet się nie wypowiedział na ten temat, więc po co ciągnąć go za język?

- Potem? Seks, seks, dupy, seks, dobre zielsko…! Nie no, poważnie, Hidan.  To gdzie ją zabierasz, mój drogi? - Hidan przymrużył oczy.  Czuł się rozrywany od lewej do prawej strony. Jego depresja trwała całkiem długo. Każdy myślał, że przesadza, że sobie wkręca, ale nie... Nasz uroczy psychopata nie wkręcał. Co więcej. Przestał jeść, przestał wychodzić z domu i zaczął się samookaleczać. Dopiero wtedy uznano, że coś jest naprawdę na rzeczy. Wtedy było za późno, a potem pojawiła się Naine, która całkiem przypadkiem minęła się z nim nocą, gdy ten wracał ze spaceru. O pierwszej w nocy.

- Nie wiem sam, myślałem, że wezmę ją na przejażdżkę.  Oro, błagam cię... - Mężczyzna spoglądał na niego z poważną miną, po czym przeniósł wzrok na kobietę. - Przyjdę w poniedziałek do szkoły, udam się do psychologa.  Anko, pożycz mi auto. - Nieprzerywanie próbował. Jak prawilny fighter. Powstał stanowczo, czując jak niesamowitą walkę musi przeprowadzić. Plan się nie układał po jego myśli.  Był pewny, że Kinishoto zostanie sam w domu, a tym czasem pani Mitarashi  zostanie na jakiejś szkolnej radzie. - Nie będę pił, pijany teraz też nie jestem, Anko ten jeden raz, proszę was.

Wszyscy przejechali po sobie wzrokiem, wzdychając głęboko. Atmosfera nie była taka jak powinna być. Przecież ogromnie się starał, przez parę lat myślał o tym spotkaniu. Każdemu opowiadał, że mu się uda, nawet za cenę swojego życia. Mimo, że kobieta nie była zbyt zachwycona, podeszła do kuchni, gdzie wisiały kluczyki od jej samochodu. Miała mu udzielić paru rad, jednak nie wiedziała zbytnio co powiedzieć. Orochimaru też jakoś zamilkł, mimo, że nieczęsto mu się to zdarza. Jedynie ciche „Miłej zabawy” od Anko, rozbrzmiało po pokoju. Kiwnięcie głową, gęsta atmosfera. Mężczyzna zamknął powolnie drzwi, jeszcze rzucając za sobą krótkie cześć. Pozostawił parę w nietypowy sposób. Kinishioto przytulił się do swojej kobiety i odgarnął jej włosy z czoła.

- Będzie dobrze. Pójdzie do psychologa, choćbym miał mu dupę skopać. Chodź już do łóżka.

Wywiady. Listy. Wywiady. Spotkania. Wywiady. Wystawy. Wywiady. Praca. Deidara. Lista była pełna, a sam Akasuna po zakończeniu swojej chwilowej pracy nauczyciela, miał zbyt dużo na głowie, by zająć się tym samemu. Wcześniej zajmowała się tym Arisa. Wszyscy dzwonili na ich domowy telefon, przeważnie ona odbierała, ona umawiała, a on uśmiechał się, nawet nie dziękując. Natłok zadań był zbyt ogromny, a nonszalancja artysty nie pozwalała mu zostawić siebie samego z tym wszystkim. Miał dość tego, że ktoś mu przeszkadza, a chwilowo zarabiał tylko z wystaw oraz marketingu. Przynajmniej miał to szczęście, iż się wybił, iż był rozpoznawalny, chwalony. Ba, doceniany. Nie mógł teraz odejść, zapomnieć, nie istnieć. Potrzebował kogoś, kto zajmie miejsce Arisy. Otóż to, bo miejsce jego kochanki, zajął już blondyn. Musiał mieć tą, która zostanie jego żoną, tą od jego spraw, która się nim zajmie. Myślał o tym delektując się ciężkim Red Label, rozgrzewającym niczym słońce. Przekładał kostkę lodu w ustach, mieląc ją językiem… Jedną po drugiej.

- Wiesz, potrzebowałem cię. Mojej nowej ukochanej. Tej, która będzie mi oddana, całkowicie ode mnie zależna. Moje kochanki wiedzą, czym jest żar dobiegający z mojego ciała, moje żony dosięga tylko chłód, który pozostaje po rozpuszczonej namiętności z nimi. Tak, jak lód w tej gorzkiej whisky. Lecz... Czy na pewno chcesz nią być? Zostaniesz ją, panią Akasuną...

- Jutro o 11 masz spotkanie, o 14 masz wywiad w gazecie "Diabolik Art", a teraz... Nie pij, bo będziesz miał rano kaca.

- Zgodziłeś się, Mikami. Miło mi. Zatem wystarczy, że nalejesz mi wody do kąpieli i możesz opuścić to miejsce...

- Jeżeli tak wyglądało twoje życie z Arisą...

- Wspaniałe, nieprawdaż?! Życie na tym polega, małżeństwo na tym polega, tego nauczyła mnie żona. Oddalę się, więc... Do jutra, Mikami.

O godzinie dwudziestej pierwszej Akasuna Sasori był już delikatnie wstawiony. Jego nowy menadżer - Mikami Teru, opuścił go niedługo po tym, jak artysta już wyszedł z wanny. Tak dla bezpieczeństwa. Wolał pozostać i poczekać. Mimo nazywania "nową żoną", nie przeszkadzało mu to w załatwianiu spraw dla Akasuny, czy też spędzania z nim czasu. Teru wracał do domu, spacerując. Elegancki, ułożony, z teczką. Prawdziwy menadżer, którym był już od kilku tygodni. Tylko on jedyny wiedział coś, o czym nie miał pojęcia nikt inny. Każdy znał nienawiść artysty do swojej małżonki, jedynie nikt nie próbował zrozumieć tego, że Sasori tęsknił. Właśnie to spowodowało jego dzisiejsze upicie. Idioci stwierdziliby, iż tęskni za Arisą, a jasność pojawiła się wtedy, gdy ktoś przeanalizuję jego zachowanie w stosunku do Mikamiego. To tęsknota, tęsknota prawdziwego sadysty.

Deidara. Ten, który teraz bawił się w dojrzałość, właśnie tego wieczoru postanowił popędzić na dach swojego domu. By obserwować piękne gwiazdy, by chmury dziś mu nie przeszkadzały. To przecież było jego pragnienie, a tego nie można ignorować. Nie miał na sobie żadnego okrycia, gołe ręce otulał zimny wiatr, a on uśmiechnięty sięgnął po swój rozwalający się telefon, którego nigdy w życiu nie miał zamiaru opuścić. Tyle alkoholu ile zostało na niego wylane… Nawet Orochimaru nigdy takiej ilości nie wypił. Blondynek nie był już taki sam jak kiedyś. Zmienił się. Czas na te wielkie szaleństwo. Największe jakie go w życiu spotkało, a jego imię brzmi Sasori.

- Dobry wieczór, Saso. Pijesz czy pracujesz? – Cichy śmiech przerwał cisze panującą na dworze. Żadnego samochodu, żadnego chorego dresa, nikt, a nikt nie przerywał oddechu Akasuny przez komórkę. To jest to, co właśnie Katsu chciał słyszeć każdego wieczora. Chciał to czuć na swoim karku, kiedy już przysypiał. W tej ciemności. Miał przecież świadomość, że to tylko dla niego.

- Śpię, kochanie. - Opowiedział zgryźliwie, twierdząco, lecz mało ujmująco. Nic przecież nie brzmi wiarygodnie, gdy głos drży, a język zaplątuje się sam w sobie. Przyjemności leżenia, nie mógł mu odebrać nikt, ale pożądania sam nie umiał teraz dokonać. Deidara. Tylko on był w stanie go zaspokoić. Tylko od niego odbierał telefon, będąc pijany, senny, wykończony... ale nie zapracowany. Wtedy jego niedostępność była całkowita. Niestety teraz wolał seks i pomyślał o nim w chwili, gdy tylko usłyszał ten delikatnie chłopięcy pomruk.

- O cholera. – Deidara cicho mruknął, kiedy tylko usłyszał zwodzący go głos. O tak, to to co chciał teraz usłyszeć. Nawet kłamstwa, byleby wypowiedziane z tych ust, o których teraz myślał. Blondyn położył się na dachu, oddychając nieco ciężej. Wręcz zmrużył oczy, uśmiechając się do siebie. Tak się działo co każdą rozmowę nocną. One zawsze mają jakiś większy urok. – Widać, Skarbie. Lubię kiedy masz taki głos. Kiedy tworzy się po pijaku, jest lepiej.

- Tak? W takim razie będę pił. I nie przestanę. - Zaśmiał się jeszcze bardziej, szarżując swoim ochrypłym głosem, który przyciągał. Wciągał w swoje sidła, nie mogąc odpuścić. Akasuna uznawał zasadę "Odejdziesz, kiedy ja tak zadecyduję" Wciąż do siebie zachęcając. Posturą, wzrokiem, głosem, oddechem.  - Przyjdź do mnie. Przecież nie jestem daleko. 

- Potrafisz też wtedy robić ze mną wiele rzeczy. – Katsu cholernie się podobała taka rozmowa. Przecież to była istna gra. Mogli razem się bawić, jednak zawsze któryś wygrywał. Ktoś musiał się poddać. Blondyn wręcz westchnął swojemu ukochanemu do telefonu, doprowadzając się do stanu, w którym robi mu się gorąco. Sama myśl o tym jak Sasori jest nad nim i szepcze mu prosto do ucha..-Kurwa. Zobaczymy się jutro, Skarbie.



Katsu i Akasuna mieli całą noc na rozmowy, jednak w tym czasie, pewien lawendooki nie miał tego czasu, nie miał całej nocy, nie mógł jutro przyjść do swojej kobiety i zaproponować jej tylko ich, tylko w jednej chwili. Wiecznie walczył, o siebie i o nią. Kiedy próbował ją zrozumieć, dotarło do niego, że najpierw musi skupić się na sobie. Tak zrobił, ale gdy spotkali się przypadkiem o pierwszej w nocy, podążając w dwie zupełnie różne strony, dotarła do niego lepiej, niż niejeden z jego kumpli. Nie miał wtedy sił ani ochoty. Na flirt czy inne gry. Potrzebował jej zrozumienia. Zatopili się w swoich objęciach, nie mówiąc o tym nikomu. Bardzo po cichu i bardzo ostrożnie, dotykając swojego ciała, choć blondynka dawniej twierdziła, że nie jest to realne. Osiemnastolatek zapierał się, że mu się uda, mimo tego, że tamtego dnia nie patrzył na te atuty, wspomnienia, nie zwracał uwagi również na zmysły, które otwierały się coraz bardziej, przy jej ciele. Delikatne szepty, uwodzący zapach, tajemniczy wzrok, przyjemny dotyk... Dawny Hidan by się nie oparł, ten nie miał wyboru. Nie widział go. Nie myślał o nim. Chciał oddać się jej ciepłu, które mu skromnie podarowała. Dzisiaj, w nocy byli inni. Spokojni. Wpatrzeni w widok mostu, po którym przejeżdżali. Pustej autostradzie. Małomówni aczkolwiek wymowni. Nie musząc nic, chcąc podążać bez celu, oczekując wyników swoich czynów. Opanowanie, ratowało ich obydwojga. Dojrzała kobieta i dojrzewający mężczyzna, czekający na ciąg dalszy. 
______________________________________
Witajcie, to znów my. 
Dzisiaj... Miało zostać napisane, zupełnie inne opowiadanie, mało tego, miało to być opowiadanie hetero. Miałyśmy już napisane postacie, mniej więcej historie, po czym miałyśmy wziąć się do dzieła i zacząć opisywać opowiadanie o punku i zabójczo uroczej dziewczynie. Nasze plany uległy zniszczeniu, ponieważ jedna z nas (Hikaru), miała fantazję, żeby zajrzeć przed tym na bloga i sprawdzić, jak się sprawy mają tu. Wyszło na to, że tego samego dnia powstała notka i 2000 pomysłów dotyczących SasoDeia. Mało tego myślimy nad kontynuacją.
Minął rok, przez ten czas bardzo dużo się wydarzyło i szczerze mówiąc nie było nawet kiedy napisać zwykłego odpowiadania, a co dopiero tutaj naszych gejów. Często wchodziłyśmy, sprawdzałyśmy co się dzieje, dostrzegałyśmy nowe komentarze, wyświetlenia.. To nas zawsze pchało dalej i zachęcało. Dzisiaj się tak stało dzięki Wam oczywiście, a w zasadzie dzięki jednemu z Was. To nieco egoistyczne... ale Hikaru czytając to zrobiło się cholernie smutno, ja za to odpadłam również z nią, Kiedyś podobny komentarz napisałam pod blogiem autorki o innym paringu, również bardzo znanym, miałam wtedy 11 lat i dzięki tej kobiecie zaczęła się moja przygoda z pisaniem, z resztą to samo było u Hikaru, która też tworzy od tego wieku, oraz również miała podobne doświadczenia. Piszę to ponieważ ten komentarz przypomniał mi jak bardzo pragnęłam kontynuacji, za wszelką cenę. Nie podpisałeś się, więc nawet nie wiemy do kogo to kierować, ale to nasza odpowiedź na twój komentarz, nie martw się nasi rodzice przechodzili to samo, jak i znajomi. Każdy wiedział o naszej miłości do blogów, opowiadań i tych historii. Myślałeś cały dzień nad Anko i Orochimaru mówisz... My myślałyśmy o Sasori i Deidarze do tego stopnia, że gdy wchodziłyśmy do klasy plastycznej i od razu chciałyśmy pisać opowiadanie, odjazd w ogóle... Pozdrawiamy gorąco Ciebie, jak i również resztę fanów, obserwatorów, którzy się odzywają lub Ci, którzy siedzą cicho. Dla Was był ten blog, a my chciałyśmy być szczęśliwe, że ktoś może to przeczytać. Gdybyście wiedzieli ile pomysłów powstało, to naprawdę... Ciężko to opisać wszystko, za mało czasu, za mało weny, ale dzisiaj się udało. To dla Was. Jeżeli chcecie się udzielać to nie ma sprawy, ale to jak się odzywacie dopinguje do pisania, powaga... czujemy się wtedy niesamowicie. Od razu chcemy również przeprosić za zwłokę, ten ogromny szmat czasu... 
A i rozpoczęcie roku było opisane jak w Japonii. Kwiecień rozpoczęcie, sierpień to po wakacjach... No to wiecie. Trzymajcie się, mamy nadzieje, że się podobało. Elo. <3 
Kaminari i Hikaru.