piątek, 31 stycznia 2014

#6. Śmierć jest teraz w modzie - Sezon #1

Takie od nas.
Nie zabijajcie nas za brak SasoDeia w SasoDeiu xD Tym razem zero porno (( W ŻADNYM ROZDZIALE NIKT ZE SOBĄ SIĘ NIE GWAŁCIŁ, ZGŁASZAM SPRZECIW )) No i są jak zwykle nie tylko wątki Sasoriego i Deidary, ale wciąż zapewniamy, że będzie ich aż nadto....
Do zobaczenia, miło by było jakby ktoś skomentował, czy jest spoko czy znów za dużo porno xD Jakeś niby porady czy coś XD Bo w sumie bardzo miło się to czyta, także od razu dziękujemy ^^
Matsu i Nika.
_________________________________________






Na dworze zaczynał kropić deszcz, obydwoje młodzieńców leżało wtulonych w siebie, przykrywała ich tylko cienka czerwona kołdra. Blondwłosy mężczyzna poruszył się niespokojnie przez sen, budząc krótkowłosą kobietę.

-Deidara?...-Ziewnęła, po czym otarła oczy. Usiadła, odkrywając się. Na sobie miała długą porozciąganą koszulkę, należącą do przyjaciela z boku. Pomasowała kark, zerkając na okno. Widziała rozjaśniające się niebo, jednak całkowicie zachmurzone.

-Konan. Moja droga mistrzyni sztuki, powiesz mi…co ty tutaj robisz?-Buntownik odezwał się, ale zaraz poczuł jak przerażający ból przeszywa jego głowę. Momentalnie sobie przypomniał cały wczorajszy dzień. Spacer, imprezę na którą poszła Naine z jego kumplami, to jak Konan zgodziła się zostać u niego na noc. -A no tak….- Zaśmiał się sam do siebie. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko do chłopaka, wstając powoli z łóżka. Popatrzyła na swój ubiór. Miała na sobie bieliznę i długą siwą koszulkę. Cofnęła się do łóżka z małym rumieńcem, spoglądając z zainteresowaniem na chłopaka.

-Nic w nocy nie zrobiłem, jestem grzeczny.-Powiedział z miną małego chłopca, po chwili również wstając. Zdjął z siebie koszulkę, jakby zapominając, że dziewczyna nadal tu jest. Niebieskowłosa odwróciła się momentalnie, wywołując rozbawienie blondyna. Chłopak pokazał ręką drzwi, puszczając oczko dziewczynie.-Chodź, przebierzesz się, zjesz coś, a potem cię odprowadzę-Wychodząc, zobaczyli Naine kręcącą się po domu w poszukiwaniu tabletek na ból głowy i mamroczącą coś pod nosem.

-Nie wierzę. Hidan i ja, Hidan i ja… O, cześć Deidara... Hidan i ja, Hidan… Cześć...kim jesteś?-Kobieta na chwile przystała, przyglądając się młodszej dziewczynie, jednak po chwili machnęła ręką, nadal będąc przerażona swoim wczorajszym zachowaniem. Deidara był zdziwiony, że ominął go wywiad. Dwójka nastolatków wyszła z domu, a gdy już znaleźli się pod domem Konan, dziewczyna pocałowała w policzek blondyna.

-Naprawdę się cieszę, że zadzwoniłeś o tej pierwszej w nocy-Puściła mu oczko i zostawiła go przy furtce. Deidara zaśmiał się, wkładając ręce do kieszeni i idąc wzdłuż miasta.  Poszedł na krótki spacer, wiedząc, że musi zaraz iść do domu i zrobić cokolwiek ze sobą lub przespać cały dzień. Była w końcu niedziela.

Następnego dnia, wirowała w nim dobra energia.  Czuł się niesamowicie wypoczęty i rześki. Kroczył po szkole, a wzrokiem wędrował szukając Orochimaru, gdy nagle, przed twarzą wyskoczył mu chłopak o czerwonych włosach, które zasłaniały mu pół twarzy. Zmierzyli się wzrokiem, po czym Nagato podał mu dłoń. Uścisnął ją i schował do kieszeni.

-Słuchaj Dei, mam sprawę.-uśmiechnął się głupio, drapiąc się po karku.- Wiem, że noc spędziłeś z Konan, oraz to, że nic między wami w 100% nie zaszło… ale pewnie pamiętasz jej chłopaka, Yahiko? Jak się dowie to będzie licho.-zaśmiał się razem z blondynem, który zorientował się o co chodzi. Wolał nie robić nikomu problemów, dlatego postanowił siedzieć cicho.

-Spoko, rozumiem, ani słowa rudemu....-Długowłosy przytaknął kilkukrotnie, a potem tanecznym krokiem odsunął się od kolegi, dostrzegając w tłumie Orochimaru.-...A tak w ogóle, to nie wiem czy do waszego koleżki rodzice Konan nie dzwonili, jak coś spała u ciebie, bo mnie rozpieprzą! Zaraz wracam!-Krzyknął idąc tyłem. Pokierował się w stronę przyjaciela, a na twarzy Nagato pojawił się delikatny uśmiech. Podziękował jeszcze koledze, który prawdopodobnie go już nie usłyszał. Stanął przy ścianie i wyjął telefon pisząc krótką wiadomość do koleżanki.
Dei dosłownie wbiegł w długowłosego, który przewrócił się razem z nim. Błękitnooki oparł się całym ciałem o wężyka. Obydwoje popatrzyli na siebie, a brunet uśmiechnął się i syknął w swoim stylu, co młody uznał za przesadną bliskość. Odsunął się jakby nie chcąc myśleć, że jego własny kumpel może sobie coś wyobrazić. A niestety mógł. Orochimaru należał niestety do tych chorych biseksualnych, napaleńców gwałcących wszystko co się rusza. Czy to był przyjaciel czy siostra. Raczej nie było różnicy.

-Hidan topi smutki w domu, nie?- Chłopak przypominający laskę, podparł się o własne kolana patrząc w oczy kumpla.

-Tak wyszło… Chyba nie chciałbyś być wujkiem, nieeee?- przeciągnął słowo jak najdłużej mógł, po czym poprawił swoje włosy .-Toooopi….Toooopi….- Wężyk wydłużał i przerywał  każde możliwe słowo, a nawet kilka razy je powtarzał.

-Wychodzi na to, że dziś go nie będzie…. To i lepiej.- Deidara wypuścił głośno powietrze, myśląc o tym co mogło by się wydarzyć jeżeli by tu był. Zabiłby kogoś? Zgwałcił? W najgorszym przypadku popadłby w depresje. Kinishioto oparł się o ścianę i poruszał się na boki.

-A ty co do cholery robisz?-Długowłosy spojrzał zaintrygowany oraz zirytowany na przyjaciela, słysząc jedną krótką odpowiedz.

-Pełzam...-Brunet odbijał się z boku do boku śmiejąc jak idiota. Najebany jak zwykle.-Pełz. Pełz. Pełz.-Z kolei teraz poruszał się do przodu wydając te dziwne dźwięki za swoich ust, próbując poruszać się jak wąż. Deidara złapał zawiechę i patrzył przez pięć minut w miejsce gdzie w specyficzny sposób poruszał się Orochimaru. Dzwonek wyciągnął go z transu. Szybko poprawił plecak, szukając swojej klasy.
Lekcje minęły dość spokojnie, gdyby nie świadomość, że przedostatnia lekcja jest sztuka z panem Sasorim. Deidara westchnął cicho, podchodząc do okna. Trochę męczył się ze znalezieniem słuchawek w plecaku, jednak udało mi się. Popatrzył na park, który był w pobliżu szkoły, myśląc czy by nie wyjść z ostatniej lekcji. Jednak wiedział, że Sasori tym razem by mu nie odpuścił.

-Cześć Deidara!-Niebieskowłosa krzyknęła, żeby móc przekrzyczeć hałas panujący na korytarzu. Chłopak miał już odpowiadać, kiedy z tyłu koleżanki, zobaczył nadchodzącego Nagato z rękoma w kieszeni. Blondyn przywitał się z obydwoma osobami, chowając swój sprzęt do plecaka. Na końcu korytarza, jednej osobie jednak nie było do śmiechu. Rudy przymrużał co chwila oczy, zastanawiając się o co chodzi pozostałej dwójce jego przyjaciół. Przygryzł wargę, myśląc czy by nie podejść, jednak wciąż był skłócony z Konan. Westchnął, kiedy nagle rozbrzmiał dzwonek na lekcje. Deidara, idąc jak na ścięcie, zajął miejsce koło okna. Wyjął parę kartek, nie zważając na to, że powodował nimi szelest i zakłócał porządek w klasie.

-Dzień dobry…-Nauczyciel zmierzył wzrokiem klasę i zakasłał kilka razy. Uczniowie popatrzyli na niego zaciekawieni i lekko zaniepokojeni stanem czerwonowłosego. Nauczyciel oparł rękę o biurko i popatrzył na sufit.-Sprawdziłem wasze prace. Wszystkie były bardzo dobre, jednak dwie osoby mi jej nie oddały.-Ponownie zakasłał. Tym razem wszyscy zaczęli dostrzegać, z jakim trudem przychodzi nauczycielowi jakikolwiek gest.-O tym porozmawiamy później, napiszcie temat.-Dokończył, po czym zaczął tłumaczyć prace jaką mają robić. Deidara nie był zbyt zainteresowany, więc oparł łokieć o parapet, przyglądając się drzewom, które powoli zaczynały gubić liście, a tuż pod nimi biegały dzieci. Blondyn pochylił głowę, uśmiechając się i przypominając sobie przez chwile jak było kiedyś. Nagle w klasie rozprzestrzenił się donośny huk. Nie przejąłby się zbytnio, gdyby parę uczniów z jego klasy nie zaczęło przekrzykiwać samych siebie.

-Mistrzu Sasori!-Krzyknął jakiś chłopak, wiec niebieskooki odwrócił się gwałtowne, zastając nauczyciela, leżącego pod tablicą. Miał zamknięte oczy, więc Deidara zerwał się z miejsca, szybko taranując zebranych kolegów. Spojrzał na bladą twarz Sasoriego. W sumie od początku tej lekcji miał podkrążone oczy ze zmęczenia, był zgarbiony jakby nie spał kilka nocy z rzędu i jeszcze na dodatek te zemdlenie. Mimo wszystko blondyn przestraszył się. Konan pokierowała się do Yahiko, prosząc by poszedł po pielęgniarkę. Nagato w tym czasie starał się obudzić nauczyciela, potrząsając nim i nalewając na jego czoło zimną wodę. Nic jednak nie pomagało i była potrzebna profesjonalna pomoc. Deidara klęknął przy nauczycielu, patrząc na jego twarz. Myślał o tym co może zrobić, jednak nie miał pojęcia, nie znał się na tym. Położył tylko rękę na jego włosach, szybko ją zabierając. Parę osób z klasy, zaczęło o wiele za bardzo panikować, co denerwowało buntownika. Chciał już krzyknąć, jednak usłyszał skrzypienie drzwi, a w nich zobaczył starszą panią z fartuchem na sobie. Szybko ominęła uczniów, wyjmując wszystko co niezbędne do zbudzenia nauczyciela. Deidara nadal siedział przy wyczerpanym mężczyźnie. Podeszła do niego Konan, kładąc rękę na jego ramieniu.

-Naprawdę się tym przejąłeś.-Chłopak spojrzał  ze zdziwionym wzrokiem, w oczy złotookiej. Jakby na to nie patrzeć, naprawdę zareagował bardzo szybko. Przeniósł wzrok na sufit, oddychając powoli.

-Daj spokój, w sumie od początki Sasori był jakiś…niewyraźny-Kobieta, skinieniem głowy, zgodziła się ze zdaniem swojego kolegi. Yahiko przyglądał się wszystkiemu z końca sali. Nagato poklepał rudego po ramieniu, powodując u swojego przyjaciela jeszcze większe zdenerwowanie.

-Jak  wy możecie z nim rozmawiać?!-Chłopak skrzywił się, a czerwonowłosy odsunął się lekko. Popatrzył na niego z niechęcią w oczach, jednak starał się nie pokazywać tego po sobie. Nagle usłyszeli głos pielęgniarki, która niemalże rozkazała zostać jednemu uczniowi w sali. Konan popatrzyła na Deidare, uśmiechając się.

-Ty byś mógł zostać. W sumie na geografię i tak nic nie umiesz. Nie wierzę, że siedziałeś nad książkami, skoro całą niedziele przespałeś i do mnie dzwoniłeś z nudów-Niebieskowłosa uśmiechnęła się. Rozbrzmiał dzwonek, a uczniowie wyszli z klasy, zerkając podczas na Sasoriego. Deidara został w pomieszczeniu, patrząc na pielęgniarkę i na swojego nauczyciela. Kobieta spakowała ze sobą swój sprzęt i udzielając niebieskookiemu porad co ma robić, jak Sasori znów padnie, po chwili również oddalając się. Blondyn popatrzył na mężczyznę, przechylając głowę. Schylił się nad nim, trzymając ręce na kolanach. Popatrzył na jego ciało i cicho wypowiedział kilka razy jego imię, szturchając go w ramię. Niestety nie pomagało, czerwonowłosy dalej się nie budził. Usiadł na podłodze, obok mistrza. Skulił się lekko i zamknął oczy. Po chwili usłyszał ciche syknięcie.

-Kurna...-mężczyzna leżący na podłodze, złapał się za tył głowy i stęknął z bólu. Przetarł ręką twarz i obejrzał się wokół, nagle dostrzegając blondyna, który patrzył na niego zmieszany.-Młody?-zapytał, łapiąc się za kark, nie pamiętając zbytnio co się stało. Deidara zawiesił wzrok na rudym mężczyźnie, który powoli wstawał. Nie wiedział kilka minut co powiedzieć. Również podniósł się i założył plecak na ramię.

-Zemdlało się panu.-Blondyn zszedł po schodkach z podestu, trzymając obydwie ręce w kieszeniach. Odwrócony tyłem do nauczyciela, przegryzł wargę, zastanawiając się co jeszcze mógłby powiedzieć.-Nie dziwię się w sumie... widać, że jest pan przemęczony.-Uformował zdanie, naciskając obojętnością. Zatrzymał się trochę zdenerwowany, całą sytuacją. Sasori wpatrywał się w plecy ucznia. Nie sądził, że widać coś po nim. Był odrobinę niewyspany, ale nie przypuszczał, że straci przytomność. Oparł się o biurko, czując potworny ból głowy. Usiadł, wiedząc, że nogi ma jak z waty. Nie chciał pokazać, że jest mu ciężko, albo że cokolwiek go teraz boli. -Ma pan lusterko? Polecam to taki przedmiot w którym człowiek, może się przejrzeć sprawdzając jak wygląda. W sumie widać, że pan dawno nie używał.-Ironia uchodziła z Deidary, który był coraz bardziej wściekły. Oburzony. Wszystko w nim kipiało. Cieszył się, że nauczyciel się obudził, ale jednocześnie nie dochodziło do niego, czemu tak bardzo ten człowiek o siebie nie dba.-… To pana życie. Ostatnio śmierć w tym wieku jest modna...-Blondyn nawet się nie zatrzymywał, żeby drugi rozmówca nie mógł wejść mu w słowo. Odwrócił się i spojrzał mu w oczy.-...a Ty Sasori jesteś ode mnie chyba nie wiele straszy.-Czekoladowooki został wbity do krzesła. Był tak zszokowany podejściem swojego buntowniczego ucznia, że siedział dalej się nie odzywając. Dopiero po dłuższej ciszy udało mu się wypowiedzieć kilka słów.

-Nie powinieneś się w ten sposób wyrażać...-Nauczyciel przymknął oczy, a błękitnooki od razu mu przerwał.

-Nie powinienem?! To pan nie powinien się w ten sposób zachowywać! Kto tu jest dzieckiem!? Wyniszcza się pan na własne życzenie!-Deidara nie przestawał patrzeć w ogromne oczy mistrza. Były brązowe. W tej chwili jakby zmieniły kolor. Jakby zbladły tak samo jak Sasori. Wykrzyczał mu całą złość jaką w sobie tłumił. Patrzyli na siebie, choć dzisiaj wzrok blondyna wygrał. Zmęczone tęczówki nie miały siły na walkę. Do sali weszła pielęgniarka, spojrzała na obydwu mężczyzn, oznajmiając, że zaraz przyjedzie pogotowie sprawdzić stan pana Sasoriego. Uczeń wychodząc z sali kopnął jedno krzesło, które stało mu na drodze i wyszedł nie żegnając się. Był wściekły. Wiedział, że nie ma sensu iść już na ostatnią lekcje. Spojrzał na duży zegar widniejący przy wejściu do szkoły. Piętnaście minut do dzwonka. Nie czekał wyszedł od razu, trzaskając szkolnymi drzwiami, aż wszystkie klasy, które miały widok na wejście, podbiegły do okien, żeby sprawdzić co się stało. Deidara wyjął słuchawki przeklinając kilka razy.-Czemu jestem taki wściekły?! To jego wina!-Powiedział do siebie siadając na ławce w parku. Spojrzał na dzieci bawiące się na karuzeli, a potem w niebo. Zaraz się rozpada jednak blondyn nadal wytrwale siedział i ani myślał żeby ruszać się z tego miejsca.-Z resztą...co mnie to obchodzi...-znów wypłynęły słowa z jego ust, kierowane do samego siebie. Założył słuchawki na uszy, szukając jakiegokolwiek utworu, który mógłby zagłuszyć jego myśli.

Niestety, w szkole lekcja geografii nada nieustanie trwała. Yahiko wciąż patrzył na Konan, jakby oczekując od niej wyjaśnień związanych z blondynem. Pokiwał nieznacznie głową i uderzył w ławkę, patrząc na zegar. Kiedy rozbrzmiał dzwonek, informujący o zakończeniu lekcji, rudy szybko podbiegł do Konan. Złapał ją za nadgarstek, patrząc złowrogim wzrokiem w oczy kobiety. Parę osób zwróciło na to uwagę, jednak szli dalej, jakby wiedząc, że nic nie pomogą. Dziewczyna wyrwała się, nic nie mówiąc. Pobiegła do drzwi, wychodząc ze szkoły. Yahiko patrzył na miejsce w którym dziewczyna niedawno stała. Opuścił głowę w dół, kiedy poczuł na ramieniu czyjąś dłoń. Odwrócił się gwałtownie, kiedy zobaczył swojego przyjaciela.

-Ech, Nagato. Co ja do cholery takiego zrobiłem? Czemu nie mogę się z nią dogadać? Znów nie odbiera ode mnie telefonu… Rozmawiałeś z nią może?-Rudy starał się ukryć złość. Uspokoił się, a raczej ze zrezygnowaniem popatrzył w dół, wkładając dłonie w kieszeń, zaczynając kierując się do wyjścia.

 
-Gadałem. Jesteś o nią zbyt zazdrosny. Konan próbowała to zrozumieć, ale po ostatniej akcji, sytuacja się pogorszyła. Poważnie Yahiko, wrzuć bardziej na luz.-Czerwonowłosy oparł ręce o kark. Myślał teraz o blondynie, wiedział, że zaraz jego kolega o niego zapyta, ale wolał to ominąć. Będzie miał trudno oszukiwać własnego przyjaciela. Prawdy nie mógł mu powiedzieć. Po prostu nie mógł. Zatrzymał się na chwile, zerkając na zmartwionego rudowłosego, po czym westchnął głośno.

-Konan doskonale wie, że nienawidzę tej blondyny. Ty też wiesz, a cały czas widzę jak ze sobą rozmawiacie. Postaw się na moim miejscu! –Rudy podniósł trochę ton swojego głosu, jednak nie do tego stopnia by krzyczeć.  Przystanął na chwile, oddychając ciężej. Przymrużył oczy, nie mogąc zrozumieć zachowania swoich przyjaciół. Chciał mieć z nimi dobre kontakty, jednak niebieskowłosa nawet nie próbowała tego zrozumieć. Założył na siebie kaptur. Powoli zaczynało padać.

 
-Wiesz... Deidara nie jest taki beznadziejny, jak ci się wydaje, a raczej bym powiedział, że  przypomina mi kogoś przed kilku lat.-Nagato zaśmiał się patrząc na kumpla, który zmarszczył brwi. Obydwoje wiedzieli o czym mówi fioletooki . Ugryzł się w język. Yahiko westchnął wstając z ławki. Panowała krótka cisza.

-Nie przypominam tego idioty.-Skwitował, odwracając się tyłem do przyjaciela. Udawał wielce obrażonego, jednak gdzieś tam w głębi duszy wiedział, że on i Deidara byli tacy sami. Jak dwie krople wody. Nie chciał się do tego przyznać, ani o tym myśleć.

-A mam ci przypomnieć co robiłeś jeszcze nie całkiem dwa lata temu? Jak ucierpiała nauczycielka od chemii? Naprawdę mam ci zacząć wypominać?-Uzumaki śmiał się jeszcze głośniej, jednocześnie ciesząc się że zmienili temat. Rozsiadł się na ławce i pokazał na niego palcem.- Taki przykład…. Twoje kolczyki… Lubiłeś je nosić prawda, Pein?-Rudowłosy zatrząsnął się w chwili gdy usłyszał swoje dawne przezwisko. Coś jakby się w nim obudziło, ale na siłę próbował to ugasić.

-To były stare dzieje, wyrosłem z buntowniczego stylu życia. Nie mam ochoty znów tego przeżywać. Było minęło.-Powiedział patrząc w niebo. Tak bardzo chciał to ukryć. Nie myśleć już. O przeszłości. O dawnym Peinie, o wszystkich chwilach. Sam nie wiedział jak się stał tym ułożonym chłopcem. 

-Takiego Yahiko, Konan kochała najbardziej…. Nie dziw się, że tak bardzo lubi spędzać z nim czas.-W tej chwili deszcz postanowił rozpadać się na dobre. Krople spływały po ciałach mężczyzn. Ludzie zaczynali się zbierać, by ukryć się przed deszczem. Rudy odkręcił się spoglądając w fioletowe oczy kolegi. Nagato uśmiechnął się zamykając oczy. Wystające włosy z kaptura Yahiko robiły się coraz bardziej mokre.

-Musze się z nią zobaczyć. To ja jestem idiotą.-Skomentował, wyciągając rękę do góry.