niedziela, 18 maja 2014

#14. "Lamus się z Ciebie zrobił." - Sezon #1

– Masz napij się. – Całkiem spokojna kobieta, uśmiechnęła się do blondyna bardzo szczerze i opiekuńczo, podając ciepłe naczynie. Przełożyła kilka kosmyków włosów za ucho, robiąc to samo swojemu bratu. Dei zarumienił się odrobinę. Bywały takie chwila, w których Naine pasowała idealnie na rolę matki, jednak była wciąż młoda, a szybkiego macierzyństwa jej nie życzył, wręcz przeciwnie. Ostatnimi czas był na siebie zły, że jest dla niej takim ciężarem. Oddała mu swoje nastoletnie lata, zamiast samej się wybawić. Niechciał już o tym myśleć, bo zrobiło mu się nie przyjemnie. Wciąż się nie odzywał tylko zerkał na swój kubek, popijając z niego. – Jak u ciebie Dei? W porządku wszystko?

- Tak siostra, chociaż… - Cały zapał, który w sobie miał zanikł w jednej chwili. Serce zabiło mu mocniej, a całe ciało zostało sparaliżowane, a na dodatek gorące. Odchrząknął, drapiąc się po głowie i przykrywając bardziej tułów kołdrą. Wiedział, że jeżeli zaraz się nie odezwie to Naine domyśli się, że coś jest nie tak a wtedy się zacznie przesłuchanie. Chciał coś powiedzieć, ale zapomniał jak powiedzieć zwykłe „dobrze”. Co mu się znów stało?! Czemu się tak zagubił?! Uśmiechnął się głupkowato, a w jego myślach znów pojawił się Akasuna. – Nic, po staremu…

- Idiota! Jesteś cały czerwony! A na dodatek coś ci urosło, tym cienkim kocem nie udało ci się zamaskować…. Przyznaj się, młody, masz dziewczynę? – Jak małe dziecko, Naine znalazła się w pozie małego dziecka, przyglądając się jakby czemuś niezwykłemu. Małe iskierki pojawiły się w jej oczach, a dłonie zasłoniły usta.

- N-N-Nie, nie mam, Naine daj spokój, jest już około pierwszej, musisz iść rano do pracy, a ja do szkoły. – Katsu zasłonił się cały kołdrą, zerkając kątem oka na swoją siostrę. Wciąż był cały czerwony, czuł to na swoich bladych policzkach. Westchnął zamykając oczy, a kobieta pogłaskała go po głowie, gasząc lampkę koło jego łóżka.

- Masz rację, jutro porozmawiamy. Dobranoc, zakochany Deidarku. – Jej ostatnie słowa dziwnie uspokoiły chłopaka, sprawiły, że poczuł się lepiej. Zrobiło mu się bardzo miło i ciepło. Bezwątpienia kochał swoją szaloną siostrę i zrobiły dla niej wszystko. Akasuna ponownie nie mógł wyjść z jego głowy. Znów czuł jego zapach oraz miękkie usta. Oczy zaczęły mu się zamykać dopiero po trzeciej. Wtedy przestał być już podekscytowany, szepnął do siebie. – Dobranoc Naine… Dobranoc Sasori…  

Po paru lekcjach, Deidara był już całkowicie padnięty. Nie tyle co psychicznie, co fizycznie. Musiał biegać do tablicy w tą i z powrotem, a nauczycielka angielskiego nie dawała mu spokoju, jednak humor go nie opuszczał. Na każdej przerwie, siedział razem z Orochimaru, obgadując sprawę Anko. Przyjaciel nie dawał mu z nią spokoju. Minęła lekcja WOS-u, która była dość luźna. Wszyscy byli po niej wyluzowani. Dzwonek zabrzmiał, a uczniowie wyszli spokojnie z sali, kierując się do szatni od wf-u. Blondyn siedział na podłodze, podśmiewując nieznaną nikomu piosenkę. Dyżur miał Akasuna Sasori, a buntownik nie opuszczał od niego wzroku. Oczy latały mu w każdą stronę. Miał ochotę podejść do mistrza, jednak odpuszczał w sekundzie. Nie wiedział nawet co mu powiedzieć, jak stonować głos, by rozmowa nie była zbyt idiotyczna. Przez całą noc myślał o tym co powiedziała mu Naine. Ten tekst o dziewczynie był totalną przesadą, zabrakło mu słów. Co miał powiedzieć swojej siostrze? Wystrzelić, że całował się z nauczycielem, który teraz kroczył jak gdyby nigdy nic po szkole? Przez głowę przebiegało mu wiele myśli. Czerwonowłosy odwrócił się do swojego ucznia, uśmiechając się nieznacznie z małą iskrą w oczach. Oparł się o pomarańczową ścianę, obserwując ruchy Katsu, który uciekał od wzroku piwnookiego. Zakładał słuchawki, poprawiał bluzkę, czasami pasek i grzebał w plecaku, a co najważniejsze, rumienił się. Na ustach Sasoriego pojawił się lekki uśmiech, spowodowany czerwonymi policzkami blondyna. Z myśli Deidary, wyrwało go mocne klepnięcie w plecy. Wyginając się w łuk, spojrzał złowrogo na Orochimaru.

-Czego?

- Cóż za miłe powitanie. O, coś taki cały czerwony jak włosy… Sasoriego? - Imię, które pojawiło się na końcu, Kinishito szepnął swojemu kumplowi do ucha. Niebieskooki otworzył usta i zakrył twarz grzywką. Samo te imię, powodowało u niego kilkusekundowy zawał. Spojrzawszy na mistrza, Oro zakrył mu usta.-Ślinisz się zioom..Och, miłość jest piękna!

- Co?! Co ty bredzisz? Ja się śl… wcale się nie ślinię.. - Brunet zaśmiał się, opierając o swoje kolano. Pokiwał nieznacznie głową, dając mu do zrozumienia, że nie wierzy w żadne jego słowo. Wzrok powędrował mu na miejsce w którym stał Akasuna i..Anko. Rozmawiali, uśmiechając się podejrzanie.

- Słuchaj stary, ja zaraz przyjdę. - Orochimaru podbiegł do filara, podsłuchując rozmowę dwóch nauczycieli. Sam uważał, że ten pomysł jest genialny i bardzo mądrze przemyślany. Blondyn patrzył na to co robi jego kumpel z zażenowaniem w oczach. Nie wierzył, że Kinishito jest dorosły. Nikt nie mógł w to uwierzyć, jednak spróbował zaryzykować razem z nim. Wziął plecak, podchodząc ,,dyskretnie’’ do przyjaciela, jednak jego plan nie wypalił, ponieważ glany robiły pomimo wszystko hałas. Mitarashi spojrzała na dwójkę uczniów, uśmiechając się.

- Kinishito… nie masz mózgu. Poza tym, już dzwonek, przebieraj się! Do szatni! - Anko pobiegła do dyżurki, zdejmując swoją bluzę i zostając w bluzce na ramiączka. Podeszła do sali gimnastycznej, otwierając ją i spoglądając na Akasunę z uśmieszkiem. Czerwonowłosy położył rękę na ramieniu Deidary, który nadal stał na środku korytarza. Jego usta przybliżyły się do ucha blondyna, na co młodszy zadrżał.

- Do szatni Młody… będziesz miał niespodziankę za chwilę. Poza tym… Jesteś cały czerwony.
-Nauczyciel roześmiał dźwięcznie, idąc do dyżurki. Katsu zupełnie nie zwrócił na to uwagi, nadal czując ciepły oddech Akasuny na swojej szyi.

Po piętnastu minutach wszyscy stali już przebrani w sali gimnastycznej. Cała klasa plastyczna patrzyła ze zdziwieniem na nauczycielkę, WF-u, z którą pierwszy raz mieli lekcje. Każdy ustawił się w szeregu i przyglądając się dumnie stojącej Anko, jej wzrok przeskakiwał z uczniów na drzwi. Deidara stał zamyślony, trzymając swoje ręce w długich granatowych dresach. Ziewnął przeciągle i oparł się głową o ramię swojej koleżanki z klasy, której imienia nawet nie kojarzył. Szatynka spojrzała na niego nieco zaskoczona, miała zamiar zwrócić mu uwagę, ale postanowiła się nie odzywać, może był zmęczony? Nie przeszkadzało jej to, więc stała w bezruchu. Cała klasa zaczynała się niecierpliwić, gdy nagle drzwi od Sali gimnastycznej zostały ponownie otworzone.

- Heh… Możemy zaczynać. – Anko powiedziała do jakby do siebie, nie zwracając uwagi na uczniów stojący tuż przed nią. Poprawiła swoje włosy i gestem ręki pokazała miejsce koło całej grupki osób. W pomieszczeniu pojawiła się inna klasa. Wszyscy zaskoczeni próbowali rozpoznać, z której klasy są osoby stojące tuż koło nich, gdy nagle ich oczom okazał się całkowicie wylajtowany Orochimaru. Chłopak ustał obok swojego kumpla blondyna, który nawet nie zorientował się, że brunet jest tu. Kinishito uśmiechnął się pod nosem, a potem skierował wzrok na obydwu nauczycieli.

- Wasza klasa chyba nie miała ze mną zajęć przedstawię się Mitarashi Anko. Jako, nauczycielka od Wychowania fizycznego klasy plastycznej pani Tabayashi rozchorowała się, z panem Akasuną postanowiliśmy połączyć obydwie klasy, również z tego powodu, że jest was bardzo mało. Ostatni dzień dziś, taka sytuacja. – Mitarashi wyglądała na bardzo ucieszoną. Z obydwiema klasami nie było żadnych problemów, ponieważ jedna i druga darzyła się sympatią. Deidara za to stał jak osłupiały. Brunet klepnął go po ramieniu, co jeszcze bardziej zdziwiło chłopaka. Uśmiech Kinishito błyszczał. Nie mógł oderwać oczu od Anko, a co lepsze mógł spędzić też czas ze swoim kumplem.

- Dziś będziemy grać w piłkę nożną, ja oraz pani Anko również chcielibyśmy wziąć udział w grze, jest jakiś sprzeciw? – Akasuna przeleciał wzrokiem po grupce osób, uśmiechając dumnie. Po sali przeszedł hałas zadowolenia. Uczniowie obydwu klas ucieszyli się, zawsze chcieli zmierzyć się z panią Anko, a do tego gra przeciwko Akasunie Sasorim to było jak osiągniecie szczytu marzeń. Błękitne oczy Deidary powiększały się z każdym słowem czerwonowłosego, wyglądając przy tym jak dwie ogromne piłki, którymi klasy miały grać. Orochimaru zostawił chłopaka i odszedł do reszty rozgrzewać się. Blondyn poczuł jak robi mu się gorąco. Nie wierzył w to co miało być. – Powodzenia, Deidara… - Sasori szepnął łagodnie do ucha Deia, za to ten poczuł poważny dylemat. Jak będzie mógł skupić się na grze skoro osoba, o której myślał całą noc, jest tu przed nim i ma zamiar grać w piłkę. Stał jeszcze chwile po czym zajął się rozgrzewką.

- Kyu, podaj do Deia! Podaj mu! – Blondyn nie przypuszczał, że będzie mu tak dobrze szło. Grał znakomicie i mógł się skoncentrować na grze…. Dopóki przed twarzą nie wyskoczył mu jego nauczyciel, grający w przeciwnej drużynie. Sasori ubrany był w długi czarny dres, a jego górną partie ciała zasłania biała koszulka z napisem „Die or suck my beast”. Nauczyciel odmłodniał w oczach swoich uczniów. Z łatwością przejął piłkę, która miała zostać podana do mężczyzny o nazwisku Katsu. Dei był pełen zaskoczenia, odwrócił wzrok i przyglądał się, co robi starszy mężczyzna. Nie minęło kilka minut, a po sali przeszedł dźwięk gwizdka, oznaczającego, piłki w bramę. Sasori spojrzał pewnie w oczy blondyna i uśmiechnął się.

- Dei, ziom, co ty odpierdalasz? Sasori nam wbił bramkę, a ty stoisz i się paczysz, pokaż mu… kto tu dominuje. – Chłopak zrozumiał aluzję, poczym głośno się zaśmiał. Razem z Orochimaru przybili sobie piątkę i ustawili na swoich miejscach. Gwizdek rozpoczął grę, a blondyn i brunet przejmowali piłki, podając sobie nawzajem. Do gry postanowiła przystąpić również Anko będąc w ekipie razem z Akasuną. Zespoły zaczęły się zmierzać, gole leciały. Sasori został poproszony by stanąć na bramce. Stało się. Rzut karny. Deidara ustawił się na wyznaczoną odległość od bramki i zaśmiał podpierając nogę o piłkę. Czerwonowłosy stał tu przed nim, dokładnie mu się przyglądając.

- Eee, Mistrzu, skusisz. – Skomentował Katsu, oblizując swoje wargi, na co czekoladooki prychnął, wyśmiewając go tym samym. – Ale ja mowie poważnie, tego nie obronisz. – Kontynuował, choć starszy mężczyzna chyba nie miał zamiaru odpowiadać. Deidara zdjął z siebie koszulkę, rzucając ją prosto w Orochimaru. Wszyscy dokładnie przypatrywali się widowisku. Sasori zarumienił się i otworzył szerzej oczy widząc nagie ciało chłopaka. Gumka z włosów Deidary również została zdjęta. Blond włosy całkiem przyległy do spoconego ciała młodzieńca. Nauczyciel nie zauważył, kiedy piłka znalazła się w bramce. Chłopak podszedł do czerwonowłosego wkładając dłonie do kieszeni. Spojrzał mu głęboko w oczy i uśmiechnął się drwiąco. – Rumienisz się. Zrób z tym coś. – Akasuna nie był wstanie nic powiedzieć, po pomieszczeniu rozszedł się wiwat zwycięskiej drużyny, a po chwili wszyscy udali się do szatni.

- Gdy już skończysz, będę czekać pod szkołą, dobrze? – Sasori złapał chłopaka za ramię. Niebieskooki odwrócił się gwałtownie i kiwnął tylko głową, odchodząc zmęczony do szatni. Nie cało piętnaście minut później chłopak w szarej kurtce stał przed bramą szkoły przyglądając się otoczeniu. Nie dostrzegając nigdzie swojego nauczyciela.

- Co powiesz  na to żebyśmy się przeszli? – Głos mężczyzny stojącego za Deiem rozgrzał całe jego ciało. Młodzieniec uśmiechnął się pewnie widząc zadowoloną minę rudego. 

- Co powiesz na to żebyśmy się przeszli? – Głos mężczyzny stojącego za Deiem, rozgrzał całe jego ciało. Młodzieniec uśmiechnął się pewnie, widząc zadowoloną minę rudego.  Zdziwił się pomimo wszystko, propozycją dostaną od nauczyciela. Kiwnął zmieszany głową, zakładając na nią kaptur. Ach ta zimowa pogoda. Akasuna ruszył pewnym krokiem do czarnego samochodu, pokazując na niego ręką. – Wchodź młody, ja jeszcze musze podjechać do domu. Odniosę dokumenty i możemy gdzieś iść.
Blondyn wszedł do auta, rozglądając się na nim. Było …niezłe. Nie, to złe określenie. Było zajebiste. Katsu usiadł wygodnie, kładąc plecak pod fotelem. Nie wiedział jak zacząć rozmowę, zresztą, o czym miał rozmawiać z Sasorim? O pocałunku? O tym co do niego czuje? Mimo, że sam tego dokładnie nie rozumie. To wszystko było tak niedorzeczne. Deidara zakrył się grzywką, jednak ukradkiem, patrzył na czerwonowłosego, który teraz odpalał samochód. Buntownik zaśmiał się, pokazując swoim szczupłym palcem na kluczyki.

- Ukradłeś ten samochód?

- Wiesz, że rozmawiasz z Sasorim Akasuną?

- Nie jesteś zbytnio skromny… - Na te słowa, nauczycielowi na usta wpełznął bezczelny uśmiech, wręcz prowokujący. Mężczyźni wyruszyli sprzed szkoły, kierując się w stronę centrum miasta. Ze względu na porę roku, o godzinie 17, było już ciemno. Uliczki oświetlały lampy, które nie były zbyt sprawne. Wiele ludzi chowało się dzisiejszego dnia w domu, by posprzątać na nadchodzące święta. Blondyn spojrzał na mistrza, kierując swój wzrok na jego usta. Przygryzł wargę, uśmiechając się pod nosem, co nie umknęło uwadze nauczycielowi. W samochodzie robiło się ciepło, jednak wciąż mężczyźni nie zamienili ze sobą ani słowa. Dlaczego? Może dlatego, że Akasuna niezbyt przemyślał to całe spotkanie. Po prostu chciał usiąść ze swoim uczniem i lepiej go poznać. Wbrew pozorom, przecież nie wiedział dużo. W połowie drogi, z komórki, było słychać dzwonek. Sasori odchylił głowę, spoglądając na swoją teczkę, w której było urządzenie.

- To może Arisa? - Blondyn zaśmiał się na cały samochód, widząc zażenowanie czekoladowookiego

- Nie, ona już się wyprowadza od dwóch tygodni, a nadal grzeje tyłek u mnie w domu. Możesz odebrać za mnie?
Deidara bez żadnych zbędnych sprzeciwów, wyciągnął rękę i zaczął grzebać w brązowej teczce, szukając dotykiem komórki. Zwycięsko wyciągnął ją, patrząc na duży ekran. Nie tyle co na niego, co na zdjęcie i nazwę, które się wyświetliły. - Ruks? - Buntownik spojrzał zdzwiony na nauczyciela, naciskając zieloną słuchawkę i przenosząc rozmowę na głośnik.

- No co tam Staaary?! Kochanie moje, wiesz, dzwonię żeby zapytać co tam z tym twoim blondaskiem z projektu? - W samochodzie zapanowała niezręczna cisza, a Akasuna nabrał koloru twarzy jak jego włosy, co wywołało śmiech Deidary. -Hm? Jesteś tam? Nie olewaj mnie!

- Nie olewam debilu! A jak zareagujesz jak ci powiem, że właśnie z nim jadę?

- Nie uwierzę, bo lamus z ciebie się zrobił.

- Ekhem…. mogę przerwać? - Katsu zareagował, cicho wymawiając zdanie. W słuchawce było tylko słychać świerszcze. Cóż, jak scena z filmu. Sasori wyrwał telefon swojemu uczniowi, nie zważając na to jak jedzie i to, jak jest ślisko. Przyłożył komórkę do swojego ucha, mówiąc niewyraźnie.

- Potem pogadamy Ruks… potem. - Czerwonowłosy rozłączył się, rzucając urządzenie na tyle siedzenie. Deidara pokazał palcem na telefon i przymrużył oczy.

- Szanuj to… bo aktualnie pękł ci ekran. - Sasori nie skomentował tego, tylko spojrzał na ucznia, uśmiechając się. Po paru minutach, ustali przed wielkim wieżowcem, a młodzieniec spojrzał w bok.

- Nie wierzę… ty tu... dobra, no w końcu jesteś artystą. Poza tym, mam pytanie. Czemu ten chłopak pytał o... chyba mnie? A, i miał ładny głos. Kiedy będę miał z nim okazje porozmawiać jeszcze raz, powiem mu to.

- Być może znasz już ten głos. Takanori gra w zespole rockowym. Nieważne zresztą, słuchaj. Ja wejdę na górę, poczekasz na mnie? Nie ucieknij tylko…


___________________________________
Witamy gorąco.  :3
Zacznijmy od podziękowań dla tych stałych czytelników jak i nowych, również za komentarze, które nam piszecie. Te sympatyczne, z uwagami, czasem chamskie, interesujące... To daje nam kopa do działań. Wzięłyśmy wasze opinie do serca, jeżeli jeszcze przy tej notce nie widać to z pewnością postaramy się jeszcze bardziej. Jeśli wciąż wam coś nie pasuje, chcielibyście notkę specjalną ( Taką jak dla pewnej osóbki, obiecałyśmy oddzielną notkę SasoDei, specjalnie dla niej. ), bądź też jakieś uwagi... No i tak dalej... Pisać, pisać, pisać :)
2 tygodnie to chyba nie długo czekania? ^^ Czy długo? T_T
No i troszke się nie wyrobiłyśmy, ale jest.
Sasori i Dei pozdrawiają ze spacerku :3 xDD 

niedziela, 4 maja 2014

#13. Problemów ciąg dalszy. - Sezon #1


Deidara całkowicie zamilkł, a jego policzki przykryły rumieńce. Czarnowłosy wstał i popatrzył z góry na blondyna, podając mu dłoń. Orochimaru wyprowadził chłopaka ze szkoły, siadając na ławce. Spojrzał z szerokim uśmiechem na buntownika, jakby chcąc mu coś powiedzieć, jednak nie dane było mu nawet zacząć.

- Oro…ja serio nie wiem jak to się stało, zrozum ten..nie miałem do kogo iść, a wiesz jaki jest Hidan, nie zrozumiałby tego - Deidara zaczął się tłumaczyć, czując jak stres w nim narasta. Teraz dopiero zdał sobie dokładnie sprawę z czego to zrobił. Pocałował chłopaka i to w dodatku nauczyciela.

- Dei..słuchaj, w sumie też ci miałem coś powiedzieć. - Poważny głos Orochimaru, zdziwił Katsu. Jakoś unikali poważniejszych tematów i był przygotowany na to, że Kinishito poklepie go po plecach i powie też nic nie znaczący tekst ,,nie przejmuj się zioom’’ Jednak tak nie zrobił.-Słuchaj..Pamiętasz jak ci mówiłem o tej nowej nauczycielce? W sumie teraz chodzę do niej na SKS. Spodobała mi się i zacząłem z nią kręcić, więc wiem co czujesz.
Blondyna wryło w ziemie, a Orochimaru zaczął drapać się po karku. W sumie on miał lepszą sytuacje, był pełnoletni, gdyby się postarał mógłby zdać od tak i nie przejmować się barierą uczeń-nauczyciel, za to Deidara nie mógł tego powiedzieć. Nie wiadomo co stało się w tej sali, kierowały nim nieznane uczucia.  Nigdy wcześniej nie czuł się tak podczas pocałunku.

- To… nasz mały Dei będzie miał chłopaka, czuje to - Orochimaru poklepał swojego kumpla po plecach, na co chłopak się zarumienił.

- Przestań! Sasori wcale nie będzie… no... to był tylko pocałunek stary. A ta cała Anko, spotykacie się po lekcjach? Jaka jest? -Buntownik chciał zbić z tropu przyjaciela. Sam nie wiedział co się aktualnie dzieje i nie miał żadnej ochoty się tłumaczyć. Musiał w domu dokładnie to wszystko przemyśleć. Orochimaru zaczął tłumaczyć, że na konkursie wciąż rozmawiał ze swoją nauczycielką, jest przepiękna i buntownicza. Nie lubi, gdy Orochimaru pali, jest nieustępliwa. Po chwili zdał sobie sprawę, że uciekł z jej lekcji... Znów... W połowie. Spojrzał na blondyna ze zmęczeniem w oczach.

- Pójdę tam, tylko dla niej, ale nie biegam. Pierdole to, chcę do wyrka. - Deidara roześmiał się, pomimo tego, że był przygnębiony. Popchnął kolegę do szkoły, za to on udał się do domu. Spojrzał na swoje słuchawki, przypominając sobie, gdy Akasuna mu je oddał. Był wtedy wściekły, a Sasori mu tak zwyczajnie odpuścił. Katsu zaśmiał się, wkładając ręce do kieszeni. Pokierował się do swojego mieszkania, w którym mógł się zaszyć, z muzyką i swoimi myślami o tym cholernym czerwonowłosym.
Za to na drugim końcu miasta, Sasori siedział w samochodzie, nie chcąc wracać do swojego mieszkania. Postanowił się przejść do parku. Do miejsca w którym najbardziej zagorzały fan jego prac by go nie znalazł. Usiadł na ławce w ogóle nie czując zimna czy też tego, że jest cały mokry od śniegu. Bezsensownie i instynktownie zaczął przeglądać swoje kontakty w telefonie.

- Takanori! -Mężczyzna krzyknął, naciskając zieloną słuchawkę. Zmrużył oczy, przykładając telefon do ucha. Przez dłuższy czas nikt się nie odzywał, jednak po chwili niewyraźny szept rozniósł się w słuchawce.

- Sasori? Po co dzwonisz o tej porze?... Jest ranek... - Czerwonowłosy zamyślił się, chcąc już rozłączyć. Pomyślał, że jego blondwłosy przyjaciel ze szkoły jest pijany, jednak po dłuższym zastanowieniu zdał sobie sprawę, iż jego kolega może być w innym kraju.

- Słuchaj. Powiem ci coś tak prosto z mostu, że pewnie nie uwierzysz. Pamiętasz tego blondyna z mojej grupy na konkursie? - Ruki kiwnął głową do telefonu, odburkując coś niewyraźnie. Akasuna westchnął, jakby przygotowując się mentalnie na to co teraz powie.-Pocałowałem go.

W telefonie nastała cisza, słychać tylko było ciche wstawanie drugiej osoby. Takanori napił się wody i zaśmiał.

- I dlatego do mnie dzwonisz kochanie? 

- Nie mów tak! Jak to ,,dlatego’’?! To poważna sprawa! Pocałowałem mojego ucznia! - Sasori zaczął się denerwować na siebie coraz bardziej i bardziej. Kiedy widział oczy Deidary wszystko było inne. Nie myślał o konsekwencjach, o tym, że chłopakowi mogło się to nie spodobać. Mógł go teraz znienawidzić...

-Nie raz już pocałowałeś chłopaka, nawet mnie i teraz się przejmujesz?

-Teraz to uczeń!

-Skoro go kochasz to w czym problem?

W słuchawce znów nastała cisza. Sasori odłożył na chwile telefon, spoglądając na swoje dłonie. Oczy miał szeroko otwarte, jakby nie mógł uwierzyć w to co teraz usłyszał. Nie wiedział czy kocha swojego ucznia. Nie rozumiał tego co zrobił, co dopiero swoich uczuć co do niego. W telefonie słychać było tylko ciche ,,halo’’, jednak teraz rozmowa z artystą nie miała sensu. Odbywał teraz poważną rozmowę z samym sobą. Od zawsze uważał go za wyjątkowego, rozmowa z nim w nocy poprawiła mu humor, a jego serce zaczynało mocniej bić, gdy się uśmiechał. Jednak czy poważnie go kochał? Może jednak było to pod wpływem chwili. Czerwonowłosy wziął do ręki telefon, żegnając się z Takanorim. Już nie chciał rozmawiać. Nie potrzebował żadnych porad. Musiał sam to wszystko uporządkować.

Nastał mroźny wieczór. Była zima, więc ciemność zapadała szybko. Dodatkowo śnieg od kilku dni nie przestawał padać, ani na moment. Niebieskooki wracał do domu rozmyślając o swoim nauczycielu. Usta, które całowały postać o czerwonych włosach, obecnie zamarzały. Blondyn zapomniał szalika oraz czapki, nie wspominając nic o braku rękawiczek. Jego kurtka była cienka i cała przemoczona. Po rozmowie z Orochimaru, wybrał się jeszcze do parku. Nie przypuszczał, że przez piętnaście minut odmrozi sobie wszystkie możliwe kończyny. Na nogach miał tylko dwudziesto dziurkowe glany z ćwiekami i luźne czarne spodnie z kilkoma dziurkami. Szedł z dłońmi schowanymi w kieszeniach, próbując przedostać się przez kilkumetrowe zaspy śniegu. Nogi zaprowadziły go pod dom jego najlepszego kumpla. Chłopak obawiał się zapukać, ponieważ mógłby otworzyć mu ojciec Hidana – Osoba nienawidząca Deidary. Westchnął, jednak z odwagą postanowił odwiedzić przyjaciela. Nie wiedział co się z nim dzieje od tygodnia.  Nie przychodzi, nie dzwonił, nie odzywa się w żaden sposób. Hidana po prostu nie było, zabrakło go w pewnym momencie, a Dei dopiero teraz zauważył jego nieobecność. Dwa puknięcia w drewniane drzwi, a przed oczami zamarzniętego pokazała się ogromna sylwetka siwowłosego mężczyzny. Na pierwszy rzut oka wyglądał jak Hidan dwadzieścia lat później tyle, że z czarnymi oczami i zarostem. Ojciec lawendookiego nigdy nie podzielał zdania żeby syn rodziny Katsu mógł przyjaźnić się z kimś rangi Blood. Dom tej drugiej rodziny był ogromny. Widać było, iż całe „mieszkanko” należało do bogaczy. Z zniesmaczeniem mężczyzna wpuścił młodego buntownika do środka.

- Dobry wie…

- Hidan, ktoś do ciebie! – Nagle przez cały korytarz odbił się męski, doniosły głos, który natychmiast przerwał Deidarze. Czarne tęczówki powędrowały na twarz blondyna, a usta przekształciły się w grymas niezadowolenia. – Hidan! Schodź!

- Zamknij się! Słyszałem za pierwszym razem! – Do uszu zamarzniętego, przerażonego i lekko zmieszanego chłopaka, dobiegł znany dźwięk. Dei uśmiechnął się i zrobił dwa kroki do przodu, podchodząc bliżej schodów. Hidan popatrzył na niego, stojąc w samych dresach, a w ręce trzymał papieros oraz małą butelkę nieznanego płynu. Cały tors oraz plecy Blooda były odkryte. Machnął ręką na znak by Deidara wślizgnął się po schodach do niego. Ojciec buntownika prychnął głośno i trzasnął drzwiami od małego pokoiku.

- Po co przychodziłeś? – Ton głosu siwowłosego wydał się bardzo oschły, nawet można było wyczuć pretensję.  

- Wiesz jak miło się wędruje, gdy termometr przekracza minus pięćset? – Sarkastyczny tekst wypłynął z sinych ust bladego chłopaka. Po chwili spoważniał i przekroczył próg pokoju Hidana. „Pomieszczenie tortur” jak to sympatycznie nazywał blondwłosy. Dwie czarne róże na bordowo-czerwonej ścianie, a przy nich czarne meble, na których panowała pustka, sprawiająca wrażenie wiecznej czystości. Największą zagadką była ogromna komoda Hidana, która jako jedyna miała jasne barwy w pokoju i stolik koło niej. Obydwa meble były koloru białego, za to pościel krwiście czerwona. Deidarze, niezwykle podobało się to pomieszczenie było bardzo mroczne i tajemnicze. – Nie widziałem cię kilka dni ziom, nie dajesz znaku życia… Stało się coś?  

- Hm? Nic. Źle się czuje - Lawendowooki rzucił się na łóżku, próbując nie myśleć zbyt wiele. Zaciągnął się ostatni raz i zgniótł szluga o popielniczkę. Wtulił się w pościel, zapominając o swoim gościu. Deidara popatrzył na Hidana z przymrużonymi oczami. Nie wiedział co o tym wszystkim sądzić. Nie często, Blood był w takim humorze. Deidara usiadł na miękkim łóżku, spoglądając na syf w jego pokoju. Nie dotknął się do niego od paru dni, a w dodatku te puste butelki koło okna...

-Słuchaj, martwiliśmy się razem z Oro. Mogłeś chociaż zadzwonić, że jesteś chory, chociaż... Chyba nie chodzi tu o chorobę, nie stary? - Lawendooki usiadł na łóżku rzucając poduszką w ścianę. Sięgnął po butelkę, która leżała koło łóżka. Udał, że nie słyszy tego co mówi do niego kumpel i zaczął skupiać się na czytaniu tekstu występującego na nalepce. Westchnął, nie odzywając się, a buntownik wyciągnął z kieszeni papierosy, wkładając jednego do ust. Starał się nie zdenerwować, więc oddychał ciężko i wypuszczał dym z płuc.
- Hidan, do chuja, co jest? Serio mi nie powiesz? - Blood otworzył usta po czym je zamknął. Cisza trwała około dziesięciu minut, po czym chłopak włożył dłoń w swoje siwe włosy i palcami zaczął przeczesywać je do tyłu.

 - Madara nadal przychodzi do twojej siostry? - Blondyn pokiwał głową, powoli rozumiejąc o co zaczyna chodzić. Zaczął przemieszczać się po pokoju, gwiżdżąc. Fakt, Naine chodziła jakaś wkurwiona na świat przez tydzień, Hidana nie było, Orochimaru leci na nauczycielkę, on pocałował Sasoriego...tak wiele nie widział przez cały czas. - Nie, chyba odpuścił. Nie widziałem go już wieki. – Uśmiech zagościł na twarzy wpół rozebranego chłopaka.

 -Cieszę się ten szmaciarz na nią nie zasługiwał... Jak u ciebie? Ile lasek wyrwałeś pod moją nie obecność? Podeślij mi jakiejś foty czy coś... - Hidan rozłożył się zadowolony na łóżku, biorąc łyk płynu na stoliczku. Katsu zamilkł, mając przed oczami Sasoriego. Dlaczego wciąż o tym myślał? Teraz powinien rozmawiać z Hidanem, ale nie potrafił. Zaistniała sytuacja zaczęła go przerastać.

-A no tak..ten, niezbyt miałem czas, wiesz ten pierdolony konkurs i tak dalej..

- Pewnie stworzyłeś coś wyjebanego w kosmos i pokonałeś tych śmieci, zgadza sie? A no właśnie. Co tam u tego rudego? Wciąż pieprzy tylko o jednym i wkurwia wszystkich? - Chłopak spoglądał w oczy Deidary nie czując już przygnębienia ani smutku. Jak on cholernie nienawidził Akasuny. Gdyby wracali razem ciemną uliczką to Sasori na pewno dostał by w twarz. Za nic, za życie, za to, że jest i go denerwuje.  Chłopak momentalnie zamilkł i usiadł na biurku u kolegi. Deidara wręcz błagał w myślach o zmianę tematu, ale musiał coś powiedzieć. Oparł głowę o dłoń, patrząc kątem oka na Hidana, który już palił drugiego papierosa.

 -Wiesz, konkurs odwołali. Podobno coś tam się stało i wróciliśmy, a co do Sasoriego..nie byłem u niego na lekcjach od tygodnia - Katsu uśmiechnął się tak nieszczerze, aż sam był zdziwiony, że to kłamstwo wyszło mu tak nędznie. Hidanek westchnął, wiedząc, że prawda kryje się gdzieś indziej. Jednak postanowił nie powracać do tematu. Nie miał ochoty kłócić się z kumplem, którego nie widział tyle czasu. Rozmowa zeszła im do późna..

Orochimaru siedział u siebie w domu. Był to jeden z nielicznych dni, kiedy jego rodzice byli w domu, jednak niezbyt się tym przejął. Mieli własne sprawy. I tak rozmawiali o pracy, więc całkowicie olali syna  i potraktowali go jak powietrze. Brunet nie miał zamiaru nudzić się samotnie w pokoju, wiedząc, że i tak Deidara poszedł teraz do Hidana, więc nawet po niego nie mógł zadzwonić. Chłopak wyszedł z mieszkania, zakładając na siebie grubszą kurtkę i szalik. Niewiele myśląc, wziął ze sobą tylko telefon i portfel. Zaśmiał się, wykręcając numer, który już znał na pamięć. W słuchawce było słychać głośne westchnięcie.

- Prześladujesz mnie nawet w nocy - Kobiecy głos przeszedł przez słuchawkę, na co buntownik zaśmiał się, czując ciepło na sercu. Teatralnie położył rękę na swojej twarzy, wywracając oczami.

- Już nie mogę zadzwonić do ukochanej mej nauczycielki? Proszę pani, co na jutro zadane? - Anko podniosła się ze swojego łóżka, ubierając fioletową koszulkę. Włączyła telewizor, tak po prostu, by sobie grał i podeszła do balkonu, kładąc na nim rękę.

- Orochimaru… Mój drogi, jestem nauczycielką wf. Nawet jakbym ci coś zadała to byś olał moje słowa - Fioletowowłosa usiadła na podłodze, zastanawiając się nad powodem telefonu swojego ucznia. Było to dla niej dziwne. Powinien być o tej porze na jakieś imprezie i zapomnieć o jej istnieniu. A on... Wciąż do niej pisał, chciał słyszeć jej głos.

- Anko, wyjdziesz do mnie? Właściwie to jestem pod twoim blokiem. - Mitarashi nie była zdziwiona, często tak robił, jednak z reguły nie miała czasu by z nim wyjść i bała się kontrowersji. Wiele uczniów przechodzi przez ulice, na której mieszka, jednak teraz była noc. Zupełnie co innego.

- A w jakim jesteś stanie?

- Zajebistym…

- Nie pal, widzę cię przez okno. - Zniesmaczona kobieta, rozłączyła się, widząc jak Kinishito z żalem, żegna się ze swoim papierosem. Tak, to był wielki ból się z nim rozstać. Brązowooka założyła na siebie czarne rurki, wychodząc ze swojego mieszkania. Wychodząc z bloku, podbiegła do bruneta i uśmiechnęła się do niego.

- Co cię sprowadza o tej porze uczniu? Pokazać ci jak robić pompki? Bo nie masz o tym bladego pojęcia - Anko uśmiechnęła się, idąc w stronę parku. Mężczyzna podążył za nią, śmiejąc się arogancko. Spojrzał jej w oczy. Była chyba szczęśliwa. Bynajmniej tak chciał Orochimaru. By uśmiechała się przy nim. Nie wiedział, dlaczego ta kobieta go zauroczyła. Dla niej się zmienia. Zostaje po lekcjach, by tylko móc na nią patrzeć, pomóc jej, porozmawiać.

- Nie, dzięki... Już mam dość jak na jeden dzień. Wymęczysz nas Anko, widzisz? Ledwo chodzę.

- Myślę, że nie przez to ledwo chodzisz…

- To była aluzja? -Anko wybuchła śmiechem, siadając na zaśnieżoną ławkę. Kobieta czuła się swobodnie przy zielonookim. Mogła być w swoim żywiole, bez zbędnych komentarzy innych. Była pomimo wszystko, podobna do niego.
- Owszem. Jutro będzie jeszcze gorzej, a gdy nadejdzie wiosna, będę was brać na boisko. Będziecie biegać i nie będziesz miał czasu na imprezy. Weź się za trening.

- Z reguły mam trening gdzie indziej.

- Przemilczę ten temat.


Minęło sporo czasu. Oboje zaczynali zamarzać, więc brunet odprowadził Anko do domu. Było mu przykro, że musi wracać bez niej. Znów nie będzie jej widział. Nawet te parę godzin bez jej uśmiechu były dziwne. Nawet sam chłopak nie mógł uwierzyć, że myśli o takich rzeczach. O tym, że jest zauroczony.
To już trzynasty rozdział naszego opowiadanka....
Niestety czy też stety, zachodzą pewnie niewidoczne oczom zmiany.
Nasz blog miał się opierać głownie na "Sasorim i Deidarze". Taki był tego cel. Z czasem gdy zaczęłyśmy pisać coraz więcej, chciałyśmy też pokazywać bardziej postacie drugoplanowe jak Hidan, Orochimaru, czy Konan.  Obecnie postaci jest jeszcze więcej niż przewidywałyśmy, porobiło się jeszcze więcej paringów, co sami widzicie. Opowidanie z "Sasoriego i Deidary" zaczęło przeradzać się w zupełnie inny świat. Oczywiście najbardziej na czym się skupiamy to wątek naszych dwóch (prawie zakochanych, już w sobie) postaci. I o to pytanie do was....
Czy podobają wam się dodatkowe przygody typu rozterki Hidana, albo przeżycia Konan i Yahiko?
Prosimy ooo dużo komentarzy, oraz dziękujemy za te, które się już pojawiły, jest nam niezmiernie miło, że są osoby poświęcające temu blogowi czas ^^
Matsu i Nika. T/.\T