sobota, 22 lutego 2014

#10. Niespodzianka 2/3 - Sezon #1



Witamy.
Czy to dobrze czy nie - nie wiadomo, ale razem tego cholerstwa jest 12 stron worda. Także jest kawałek czytania, cały rozdział poświęcony Sasoriemu i Deidarze.
Miłego czytania.
Wykończona Matsu i Głodna Nika.


________________________



Chciałem ruszyć się do autobusu, jednak czułem jak zamarzam. Popatrzyłem na Orochimaru, który
miał na sobie tylko skórzaną kurtkę tak jak ja. Zatrząsnąłem się, po czym najszybszym krokiem, jaki udało mi się zdziałać, ruszyłem na autobusu. Ustałem koło Sasoriego. -Już drugi raz w tym roku zamarzam panie Sasori, dzisiaj to pańska wina, un..-Usiadłem koło okna, zapraszając Orochmaru do siebie
.

-Stary, Yuruka... Znaczy pan Yuruka, ma mi coś wytłumaczyć z Fizy. Sory, potem się przysiądę.

Brunet krzyknął na cały autobus, a Deidara uderzył głową o oparcie. Spojrzałem na niego z uśmiechem. –W porządku, młody?



-Nie, jest zaj...super, po prostu super. Muszę sam siedzieć przez kilka godzin i zamarzam-Skrzywiłem się lekko i popatrzyłem jak oddala się mój kumpel. Odchyliłem głowę do tyłu, kątem oka patrząc na Sasoriego. Był ubrany w brązową kurtkę i ciemne spodnie. Włosy miał jak zawsze roztrzepane.

-Jak chcesz to się do ciebie najzwyczajniej przysiądę.- Spojrzałem na buntownika podnosząc brew do góry. Chłopak się trząsł, choć widziałem, jak strasznie próbuje to zamaskować.



Uniosłem brew z uśmiechem na ustach. Klasnąłem w dłonie z udawaną radością -Naprawdę?! Och, dziękuję Mistrzu Sasori. Moim marzeniem był siedzieć z takiej klasy nauczycielem, niż z dobrym kumplem- Zaśmiałem się pomimo wszystko i zdjąłem plecak z siedzenia obok, kiwając głową by Sasori usiadł.


-Wiedziałem o tym odkąd cię zobaczyłem.- Usiadałem obok niebieskookiego, oblizałem usta czując ich lodowaty posmak. Autobus pomału przyśpieszał. Wewnątrz pojazdu zaczynało się robić głośno. Konan i Nagato dyskutowali o swoich zainteresowaniach. Anioły, ból i inne sprawy, które z pewnością nas nie interesowały. Orochimaru odpowiadał nauczycielowi, co kilka minut „Będzie good men..”. Mnie w tym czasie nie ciekawiło ani jedno, ani drugie. Zerkałem tylko na chłopaka obok mnie, co jakiś czas, nie odzywając się.


Czułem jak powoli ciało zaczyna się ocieplać i mogę już poruszać paroma kończynami. Zdjąłem z siebie kurtkę, zostając w bluzie. Sięgnąłem z plecaka słuchawki, zawieszając na nich wzrok. Uśmiechnąłem się sam do siebie, szukając w telefonie jakichkolwiek piosenek. Popatrzyłem na Sasoriego.- Ej, Mistrzu, kiedy byłeś MŁODY to, czego słuchałeś?-Przekrzywiłem się, patrząc do tyłu na Orochimaru i nauczyciela Fizy. Biedny chłopak.



Na słowa blondyna, znieruchomiałem. Nie potrafiłem na to odpowiedzieć, ponieważ zupełnie nie pamiętałem. Interesowała mnie jedynie sztuka. Choć, przypominając sobie podstawówkę znałem pewnego chłopaka. Kolegowaliśmy się w miarę. Kochał muzykę, chciał iść w tym kierunku. Nie ważne, czy to była muzyka ciężka czy tylko kilka słów na prostych dźwiękach, którą młodzież teraz uwielbia. Przez niego poznałem kilka niezwykłych zespołów. Zamyśliłem się, po czym spojrzałem na Deidare. – Nie pamiętam -Odchrząknąłem, patrząc na drogę przez szybę. 

Zauważyłem jak Sasori zamyślił się. Nie wiedziałem czy myśli o moim pytaniu, czy o czymś innym. Pokiwałem głową ze zrozumieniem, kiedy odpowiedział. -Hę? A tak w ogóle, to, jakim cudem taki porządny mistrz i w ogóle ma czerwone włosy? Tu mi nie wmówisz, że nie pamiętasz-Zaśmiałem się, starając się nawiązać z nauczycielem jakikolwiek kontakt. W końcu nie był o wiele starszy ode mnie, jednak zachowywał się jakby był po czterdziestce.


-Włosy jak włosy, czerwień pasowała. A Ty, czemu masz je długie? - Uśmiechnąłem się krzywo, przypominając sobie obraz dawnego przyjaciela. Też miał blond włosy i też były długie, tyle, że nie tak bardzo jak siedzący obok mnie chłopak. Nie wiedziałem czy mam powiedzieć tą historie swojemu uczniowi. Może, kiedy indziej mu o tym opowiem. Uśmiechnąłem się delikatnie, czekając na odpowiedź

-Teraz to mi dałeś zagadkę. Nie wiem w sumie, nie chce mi się chodzić do fryzjera i chyba źle by mi było w krótkich-Spojrzałem na swoje włosy i wziąłem kosmyk do ręki. Zaśmiałem się, przypominając sobie jak obcięliśmy włosy Hidanowi. Odrastały mu kilka miesięcy. Parsknąłem śmiechem i spojrzałem na Orochimaru, po czym na swojego nauczyciela. -Skoro tak gadamy, to miałeś przedmiot, którego nienawidziłeś z całego serca?-Zamyśliłem się. Teraz dopiero doszło to do mnie, że jadę reprezentować przedmiot, którego szczerze...Nienawidziłem.



Deidara nigdy nie czuł się tak swobodnie ze mną rozmawiając. Raczej to nie powinno być nic dziwnego. Byłem jego nauczycielem. Między nami była bariera nie do pokonania. Potrząsnąłem głową. O czym ja myślę? Po chwili ucieszyłem się w środku, że doszedłem do niego w jakiś sposób. W końcu nie muszę się z nim kłócić.- Szczerze mówiąc, nie cierpię matematyki.... Obliczeń. Wszędzie dokładność.... Chyba sam to rozumiesz. W końcu jesteś artystą.- Usiadłem luźniej, zjeżdżając bardziej na siedzeniu.
Spiąłem się, kiedy usłyszałem to, co powiedział Sasori. Spojrzałem na niego, przymrużając oczy -Nie jestem artystą, po prostu samo mi tak przyszło. Nie można tak tego nazwać. Nie umiem rysować ni nic z tych rzeczy. A matematyki też nienawidzę, ale fizyka jest gorsza-Ostatnie słowo podkreśliłem by mógł je usłyszeć Orochimaru. Zaśmiałem się, odchylając na krześle. Poprawiłem kaptur, spoglądając na nauczyciela. -Ech, kto by pomyślał, że też jesteś nauczycielem. Nie pasujesz do tego otoczenia.


-Możliwe. W zasadzie nauczycielem jestem dopiero rok.... I to tylko, dlatego, że państwo zorganizowało taką akcję. "Akasuna Sasori Pomaga Szkołom”. Proponowali za to wysokie honoraria, za dzielenie się swoją wiedzą z innymi. Było mi to obojętne. W sumie... Nawet tego nie chciałem. Nie chciałem uczyć...-Ponownie się zatrzymałem. Nikt dawno ze mną w ten sposób nie rozmawiał. Zaczynałem myśleć nad wszystkim. Do tej roboty przekonała mnie Arisa. Chciała mieć dużo pieniędzy. Mi na tym nie zależało. Właściwie.... Czemu ja się na to godziłem? Gdzie w tym wszystkim tkwił sens? Sztuka mnie całkowicie zaślepia, w niektórych sprawach. Spojrzałem na własne dłonie.-Co ja właściwie robię?- Nieświadomie powiedziałem to na głos. Ugryzłem się w język, nie chciałem by zabrzmiało to tak żałośnie.


Zmrużyłem oczy, zdziwiony tym wszystkim, co mówił do mnie nauczyciel. -Więc czemu się na to zgodziłeś? Wiesz, nie wierzę, że to mówię, ale czasami trzeba wziąć przykład z takiego Orochimaru. Trzeba czasami wszystko olać, a ty praktycznie nie masz życia. Jeszcze się użerasz z takimi gówniarzami jak my-Uśmiechnąłem się i poklepałem Sasoriego po ramieniu, powracając do dawnej pozy. Popatrzyłem na nauczyciela, na to jak patrzy na swoje dłonie. Musiało do niego wszystko dojść. -Masz w ogóle jakiś cel? Marzenie, do którego dążysz? Ja w sumie mam, chcę stąd wyjechać, uciec od wszystkich, a ty chyba żyjesz tak z dnia na dzień, prawda?


Spojrzałem na Deidarę, schylając głowę. Zacząłem się do siebie śmiać. -Miałem plany. Wszystko już osiągnąłem. Sztuka... Chciałem rysować. Rysowałem. Chciałem rzeźbić. Rzeźbiłem. Chciałem zrobić coś zupełnie innego, stworzyć coś, czego nie było...Chciałem oddać temu dusze. Wskrzesić życie w nowym ciele, za pomocą sztuki. Tego jedynie nie potrafię uczynić. Moje imię jest znane na cały świat.... Jednak. Teraz w tej chwili mi na tym zupełnie nie zależy. Wystarczył mi tylko szkicownik. Co zrobić dalej? To strasznie, że udało mi się osiągnąć coś w tak krótkim czasie, na co ktoś czeka całe życie. Mam wszystko, a tak naprawdę nie mam nic.- Spojrzałem na sufit pojazdu. Uśmiechnąłem się szczerze. Chyba przesadziłem. Zacząłem gadać sam do siebie, a chłopaka i tak to w sumie nie obchodziło. -Zagadaliśmy się. Wyglądałeś na zmęczonego. Prześpij się, młody- Powiedziałem już z powagą licząc na to, że młodzieniec zrobi to, o co go proszę. Wgłębiliśmy się w zbyt poważne tematy, więc zacząłem od tego uciekać, nie po to się tu znajdujemy.

W sumie nie wiedziałem, co powiedzieć, cały czas zastanawiałem się jak wygląda normalny dzień Sasoriego. Czy jest szczęśliwy, co robi w wolnym czasie? Sam nie wiem, czemu mnie to interesowało, jednak na chwile obecna, kiedy widziałem mojego nauczyciela po prostu chciałem, co nieco o nim wiedzieć. Jakie miał życie kiedyś, co robił? Uśmiechnąłem się delikatnie i przeciągnąłem, zdejmując fioletową bluzę. -Wiesz, dużo osób by się cieszyło z tego powodu, ale dajmy sobie spokój. Orochimaru tam cierpi, ci nauczyciele, weź tu ich ogarnij-Zaśmiałem się, kładąc głowę na oparciu krzesła.-Za to ty sobie pospałeś-Zmrużyłem oczy, jakby z pretensją, że musiałem tak wcześnie wstać. -Dobranoc, nie dobudzisz mnie, też idź spać rud...To znaczy, proszę pana.


Spojrzałem na Deidarę, rozpromieniając się od środka. Oparłem głowę o oparcie, przymykając oczy. Mijały minuty. Godziny. Nadal nie byliśmy na miejscu. Wszyscy drzemali łącznie z blondynem. Chłopak powolutku zjeżał coraz niżej, dotykając głową mojego ramienia. Obniżyłem się delikatnie, by lepiej się opierał. Miał racje. Spał jak zabity. Pogładziłem go po włosach, czując jak uczeń odrobinę się porusza przez sen. Jego dłonie odrobinę mnie objęły. Zadowolony zamknąłem oczy, również zasypiając. 


W ogóle nie czułem, że jesteśmy w busie. Zbudziłem się dopiero, kiedy się zatrzymaliśmy i usłyszałem gwizd Orochimaru nade mną.-Stary, w ogóle nie chciał mnie puścić do ciebie, ale widzę, że niezbyt się tym przejąłeś- Chłopak zrobił smutną minę i wyszedł z pojazdu, zabierając mój plecak ze sobą. Dopiero teraz zorientowałem się, w jakiej pozycji jestem. Odskoczyłem jak oparzony od nauczyciela, który powoli otwierał oczy -Sorki, musiało ci być niewygodnie-Podrapałem się w kark, zakładając bluzę i kurtkę na siebie. Oddaliłem się, czekając na Sasoriego


-Może trochę, ale... - Nie wiedziałem zbyt, co powiedzieć. Nauczyciel nie powinien myśleć o uczniu, jako o czymś „uroczym”. - Najważniejsze, że się wyspałeś. - Zwróciłem się do Deidary, łapiąc torbę z rzeczami. Znaleźliśmy się na zaśnieżonej ulicy, a Yuruka został rozmawiając z kierowcą. - Teraz idziemy do hotelu, dziś będziemy omawiać tylko wstępne rzeczy dotyczące jutrzejszego konkursu. Musicie wszystko dokładnie słuchać i dobrze reprezentować szkołę.... Prawda Orochimaru? - Zaśmiałem się, czochrając jego włosy. Wszyscy przyjęli do siebie tę wiadomość i ruszyli ze mną do przodu. Nie było już tak zimno jak rano. Mijaliśmy najróżniejsze drużyny. Ogrom również było obcokrajowców.  Moi uczniowie rozmawiali, przekrzykując się nawzajem. Panowała mila atmosfera, choć trochę każdy miał zmieszane uczucia. Oprócz Konan. Ona już wiele razy jeździła na takie "konkursy". Zatrzymaliśmy się w hotelu, który został zarezerwowany na te dni tylko dla tych szkół. 

-Prosiłem o pięć oddzielnych pokoi. Nie dwa. -Spokojnie rozmawiałem z recepcjonistką. Liczyłem nas bez Yuruki, ponieważ on był jedna z ważniejszych osób, pokój miał załatwiony zupełnie gdzie indziej.


-Przepraszamy, ale zostały już tylko dwa... – Różowowłosa kobieta stała nieruchomo z kwaśną minął. Przysiągłbym, że miałem ochotę jej coś zrobić. Jednak ona dalej drążyła swoje.


-Proszę pani... Jest tu nas piątka. Widzi pani? Potrzebujemy PIĘCIU pokoi.-Odezwałem się szybko, czując zirytowanie. Wręcz miałem ochotę ją złapać i wytarzać po tej podłodze.


-Ale ja mogę zaproponować tylko dwa... Przyjechali państwo, jako ostatni...-Kobieta zaczynała być coraz bardziej przerażona i chyba tak samo jak ja poddenerwowana tą całą sytuacją. 


-No i co z tego?! - Wyprowadziła mnie już z równowagi-Nie mogliście przewidzieć, że kilka osób dojdzie, a inne się spóźnią?! Płace, więc oczekuje....


-Przepraszam pana uprzejmie, ale nikt z państwa nie wydał na to grosza....


-Proszę pięć pokoi....


-Eh..... Są tylko dwa...


-WIĘC, CO MA ZROBIĆ BY DOSTAĆ PIĘĆ?


-Mogę zaproponować tylko dwa…-Upadłem. Wszystko legło w gruzach.


-Więc dobrze.... Porozmawiam jeszcze z Yuruką...Ehh... Będą musieli się jakoś podzieli, a przepraszam ile łóżek jest w jednym pokoju?


-Dwa. Znaczy... W jednym pokoju są dwa, a w drugim jest tylko jedno.


-Słucham?..............


-panie Akasuna................

Kiedy weszliśmy do hotelu, od razu usiadłem na kanapie, rozglądając się po ludziach. Było ich strasznie dużo, nie znałem tutaj nikogo, a oni patrzyli na mnie jak na przybysza z kosmosu. Uśmiechnąłem się sam do siebie, po czym zacząłem gadać z Orochimaru. Nie rozumiałem trzy czwarte słów, które do mnie wypowiedział, ponieważ nadal niezbyt kontaktowałem. Z tego, co się dowiedziałem to był na mnie wściekły, ale poszedł zapalić, więc wiedziałem, że od razu mu przejdzie. Popatrzyłem jak Konan i Nagato, gdy witali się z paroma osobami, po czym usłyszałem...Krzyk Sasoriego. Nie wiedziałem, co się dzieje, więc podszedłem bliżej, by móc przysłuchać się rozmowie. Od nauczyciela emanowała wściekłość i z tego, co usłyszałem zamiast pięciu pokoi miały być...Dwa. Rozszerzyłem oczy.-Co kurwa?-Powiedziałem to odrobinę z głośno, ponieważ czerwonowłosy prawie zabił mnie wzrokiem.


Spojrzałem ostro na Deidare. Usłyszałem tylko przekleństwo. W tej chwili kłótnie z kimkolwiek niemiałyby sensu, więc ponownie zacząłem rozmawiać z kobietą o różowych włosach tym razem na nią krzycząc.


-Przepraszam, panie Akasuna, dla pana wszystko jednakże... Pokoje będą dwa. Dzwoniłam do drugiego segmentu, lecz tam nie ma żadnych wolnych miejsc.... Pracujemy dodatkowo nad powiększeniem budynku, dlatego wszystkie górne pokoje są nie do użytku... Prosimy o wyrozumiałość.... - Recepcjonistka próbowała złagodzić sytuacje najbardziej jak tylko potrafiła. Byłem zły. Niesamowicie zły. Miałem ochotę uderzyć w cokolwiek. Zatrzymałem rękę, która była w górze.


-...Mają państwo dwie opcje, albo państwo dogadacie się między sobą, albo transport do miasta zostanie przez nas opłacony.- Powiedziała ostatnie słowa z zamkniętymi oczami a ja zamilkłem, już zupełnie nie wiedząc, co myśleć. Z jedynym z tych uczniów musiałbym spać.


Popatrzyłem na Sasoriego, po czym skierowałem wzrok na recepcjonistkę. Założyłem ręce na karku i przymknąłem oczy -Się dogadamy, nie bój żaby, nie stracisz pracy- Na prawdę chciało mi się śmiać. Kobieta na prawdę bała się konsekwencji i krzyku mojego nauczyciela. Sasori odszedł parę kroków, niezadowolony, że podjąłem za niego decyzje. Był zły, ale na pewno nie myślał racjonalnie i znając go wolałby leżeć pod mostem i iść na ten konkurs niżeli wracać do domu. Znaleźliśmy się koło kanapy, a wszyscy spojrzeli na Sasoriego. -To, co robimy?



-Problem jest taki, że są dwa pokoje. Niestety z tego, co mi wiadomo, jeden pokój ma dwa łóżka, drugi jedno. Z tego, co wiem, nie są one małe.-Ciężko mi było, powiedzieć to, co nieuniknione. Na prawdę byłem oburzony stanem tego miejsca, lecz postanowiłem kontynuować. - Macie już prawie, osiemnaście lat. Będziemy musieli zachować się jak dorośli ludzie i ustalić, kto, z kim przemęczy się przez te dwie noce. Decydujcie. - Oparłem się o kanapę, która była na środku ogromnego pomieszczenia, gdzie panował ciągle tłok.
Przez cały dzień omawialiśmy i przygotowywaliśmy się do konkursu. Byłem już mocno zmęczony, nic z tego, co powiedział Sasori dzisiaj mnie nie interesowało, tak samo jak Orochimaru. Ciągle wychodził zapalić, jednak Sasori nie mógł mieć nic przeciwko. Czarnowłosy był już pełnoletni. Było już nieźle po północy, wszyscy rozeszli się do swoich pokoi. Prawie wszyscy, jednak Orochimaru można pominąć. Kiedy przyszedłem do pokoju, od razu położyłem się na łóżko, patrząc na Sasoriego.


Blondyn rzucił się wręcz na łóżko, tuląc do siebie poduszki. Orochimaru nie wracał od kilku godzin. Nie byłem pewny czy jest w drugim pokoju z resztą czy włóczy się gdzieś rozmawiając przez telefon. Każdy był zmordowany po dzisiejszym dniu wyzwań. Jutro jest najważniejszy dzień. Mocno wierzyłem w Deidarę, że wykorzysta swój niezwykły talent. Również usiadłem na łóżku czując niesamowite zmęczenie. Przymknąłem oczy, już zupełnie o niczym nie myśląc.


Mimo całkowitego zmęczenia nie mogłem zasnąć. Kręciłem się po łóżku jak pojebany, jeszcze czując jak Sasori nie ma się gdzie ulokować. Usiadłem na łóżku, opierając plecy o ścianę. Spojrzałem w sufit, a potem na czerwonogłowego -Ej, wiem, że nie masz siły, ale muszę się czymś zająć, wiec cię pomęczę- Zaśmiałem się, zarzucając na siebie kołdrę. -Zrobiłeś kiedykolwiek coś szalonego?-Chciałem zmienić temat, wiedziałem, że teraz wszyscy przejmują się tym konkursem, wiec, chociaż raz na jakiś czas Sasori mógł sobie odpuścić.

Słysząc głos Młodego, od razu się ocknąłem, wlepiając w niego oczy. -Tak. Postanowiłem cię nauczyć jak pokochać sztukę. A Ty?… Może inaczej.... Co zrobiłeś NAJBARDZIEJ szalonego?- Zaśmiałem się i położyłem ręce za głowę, by wygodniej się rozłożyć na łóżku.


Zaśmiałem się, przerywają cisze w pokoju -Postanowiłem tu przyjechać, nie było nic bardziej szalonego i hardcorowego- usiadłem na skrawku łóżka, by móc patrzeć na nauczyciela. -Te twoje czerwone włosy mnie rozpraszają, Niby taki porządny, jestem świecie przekonany, że miałeś kiedyś lata buntu, każdy je miał no- uśmiechnąłem się, rozpuszczając włosy, czując jak zaczynać boleć mnie głowa.


Z minuty na minutę, Deidara zaczynał się coraz bardziej czuć się swobodnie w moim towarzystwie. Czasem zapominałem, że obydwoje jesteśmy z zupełnie dwóch innych światów. Prychnąłem.- Miałem. ROBIŁEM PROJEKTY BARDZO NIEMORALNYCH POZYCJI FIGUREK, WOW. - Sam zaśmiałem się, z jakim tonem to powiedziałem. Rozpiąłem guzik od koszuli i patrzyłem na to, co wyprawia uczeń.


Zatrzymałem się w miejscu, dziwiąc się i myśląc nad tym, co powiedział nauczyciel- Ej, serio? Jakbyś kiedyś je znalazł lub coś to pokaż-Zaśmiałem się, siadając na łóżku. -Na serio, tak mnie ciekawi, jaki byłeś w moim wieku, lub jak byłeś młodszy-Dobry humor dopisywał mi cały czas, wyszczerzyłem do siebie ząbki.


Zacząłem się głośno śmiać z blondyna. Siedział na krawędzi łóżka. Złapałem w dłoń poduszkę i posłałem ją prosto w jego twarz. - A nie powinno. Hidan, ma sporo dziewczyn, prawda? Pod pewnym kątem go przypominam. Czy taka odpowiedź cię zadowala, młody?

-Że niby mam wierzyć?...O Jashinie...Czyli...Ta twoja żona pierwszą nie była...To przerażające-Złapałem za poduszkę, którą przed chwilą oberwałem i schowałem się za nią. -Nie mogę uwierzyć, że wy jesteście ludźmi, nie mogę-pokiwałem głową ze zrezygnowaniem, wyobrażając sobie Sasoriego z charakterem Hidana.


-Ja nie mogę ogarnąć, co ty teraz robisz.- Patrzyłem rozbawiony, na chłopaka, choć mocno to ukrywałem. Cały czas zasłaniałem się ręką lub czymkolwiek, żeby tego nie widzieć. On na prawdę jest dość…. Uroczy. - Deidara, chodź tu.


-Taki jestem, teraz nie spojrzysz na mnie inaczej, ale jest pewien plus. Ja na ciebie też.-Zaśmiałem się, przekrzywiając głowę. Uniosłem brew i podszedłem bliżej Sasoriego. Usiadłem, wciąż tuląc się do poduszki.


-No chodź bliżej, boisz się mnie? - Ani chwili nie mogłem przestać się śmiać w środku.  Ten blondyn mnie przerażał. - Nie zjem cię. Jestem miłym nauczycielem.- Sam zacząłem gadać głupoty, byle by się zbliżyć do tego tajemniczego buntownika.


-No bardzo miłym, szczególnie dziękuję ci za tą uroczą jedynkę, idealnie prezentuje się w dzienniku- Uśmiechnąłem się szeroko i pomachałem nauczycielowi, oddalając się. Oparłem się o ścianę. -Zjeść mnie? Jestem pewien, że zjadłeś już dużą ilość osób.


-Jem tylko uczniów z dobrymi ocenami Deidaro. - Uderzyłem w niego jeszcze jedną poduszką. - Będzie ci tam zimno. Jak chcesz.


-To się nie mam, o co martwić! Ale chyba dumny być nie powinienem...Jednak mieć świadomość, że mistrz Sasori nie lubił matematyki to już cud- Zabrałem poduszkę, którą rzucił mnie nauczyciel i również go uderzyłem -Że niby przy tobie będzie mi cieplej?


-Tego nie powiedziałem. - Zapanowała krótka cisza. Spojrzałem na Deidarę dziwnym wzrokiem, którego sam nie rozumiałem. Chciałem żeby po prostu koło mnie usiadł. Ten wzrok był pewny siebie. Można by nawet powiedzieć, że zbyt pewny. Z resztą... Blondyn patrzył tak samo.


Krótką cisze przerywały tylko nasze oddechy i wyzywające oczy. Po raz pierwszy widziałem jak Sasori się tak...Chytrze uśmiechał się. Można było powiedzieć, że mi się to spodobało. Otrząsnąłem się i starałem się unormować swój wzrok. -No ten...Zmieńmy temat, jakieś pytania, co do mnie?-Zaśmiałem się, chcąc powrócić do poprzedniej rozmowy.


-Jeżeli tak szczerze rozmawiamy to mam jedno... Ilu miałeś chłopaków?

Zamarłem, kiedy usłyszałem to pytanie. Przetwarzałem to, co przed chwilą powiedział mój nauczyciel i aż myślałem, że się przesłyszałem. -Chłopaków? Ano...Nigdy nie miałem chłopaka Sasori... Czemu tak pomyślałeś?




Odpowiedź Deidary, mną wstrząsnęła. Po pierwsze zdałem sobie sprawę, z tego, że zadałem to pytanie uczniowi. Ja nauczyciel. Zrobiło mi się cholernie nie przyjemnie, ale zarazem uśmiech zapanował na mojej twarzy. - Nigdy? Nie wiem... Wydawało mi się. Bez obrazy. - Położyłem się przymykając oczy. Przesadziłem… Co się do cholery ze mną dzieje? Nie potrafię tego zapanować.


-Nie no spoko, po prostu tak nagle i w ogóle. W sumie...Nic do tego nie mam-Zaśmiałem się szczerze, uderzając Sasoriego poduszka.-No odwróć się do mnie, po takim pytaniu jestem przygotowany na wszystko-Usadowiłem się koło Sasoriego, kiwając się w dwie strony.

Podniosłem tułów, będąc odrobinę zmieszany. Od blondyna dzieliło mnie kilka centymetrów. Położyłem dłoń na jego włosach i roztrzepałem go. - A dziewczyny?


-Kilka, ale żadna tak długo nie zapadła mi w pamięci. A teraz to ja mam pytanie. To samo, jakie ty przed chwilą mi zadałeś Panie Sasori- Uśmiechnąłem się, dotykając swoich roztrzepanych włosów.


-Mówiłem ci, że miałem kilka dziewczyn.


-Mówię o tym wcześniejszym, Sasori- podniosłem brew, opierając się na łokciach na łóżku.


-Miałem, ale "Żaden nie zapadł mi w pamięci" - Uśmiechnąłem się delikatnie, kładąc zupełnie na łóżku. Zamknąłem oczy. Nigdy ja i Arisa nie spędziliśmy w ten sposób czasu. Nawet, jeśli, to było to bardzo dawno. Tak dawno, że nawet tego nie pamiętam.

Spojrzałem zaskoczony na Sasoriego. Nie spodziewałem się, że ten chłopak mógłby sam być z...Chłopakiem. Zaśmiałem się i również położyłem się na łóżku. -To okrutne, ale skoro z nimi byłeś to musieli być fajni-Uśmiechnąłem się, kładąc poduszkę pod głowę.

Przetworzyłem kilka razy w głowie słowa Deidary. - Uważasz, że ja jestem fajny?- Wziąłem w ręce kołdrę, która leżała na podłodze i podniosłem ją.


Przetworzyłem w głowie kilka razy to, co powiedziałem.- To znaczy, fajnie mi się z tobą gada, nie pomyślałbym, że kiedykolwiek będę tak rozmawiał z...Nauczycielem-Teraz doszło do mnie, że Sasori to mój nauczyciel.


-Jeżeli masz siedemnaście lat... To dzieli nas tylko osiem lat. To normalne, że w pewny sposób... Możemy się porozumieć - Stałem koło łóżka, trzymając w powietrzu kołdrę - Idziesz się wykąpać albo przebrać? Robi się późno.- Zaproponowałem patrząc na chłopaka.


Poczułem jak robię się zmęczony, więc wstałem z łóżka, biorąc parę rzeczy i kierując się do łazienki. Kiedy się umyłem i doprowadziłem do jakiegoś stanu, założyłem na siebie niebieską koszulkę do spania i wyszedłem z pomieszczenia? Zobaczyłem jak Sasori leży rozłożony na całym łóżku, aż żal mi było mu przeszkadzać, jednak..-Sasori, posuń się, nie mam gdzie spać-Jedną ręką przetarłem oczy, a drugą starałem się odsunąć trochę czerwonogłowego.-Chciałeś się mnie po prostu pozbyć no...


Spojrzałem zaspany na blondwłosego chłopaka. –Już? To śpij….-Podniosłem odrobinę rękę dając mu trochę miejsca, jednak moja pozycja nie wiele się zmieniła.


-Czy ty sobie żartujesz do ch...Cholery?-Spojrzałem zażenowany na Sasoriego, Usiadłem na skrawku łóżka, pozostawionego przez nauczyciela. Ręką próbowałem go odsuwać, chociaż odrobinę. Kiedy minimalnie mi się to udało, wsunąłem się pod kołdrę-No posuń się Miszczuniu..


Prawie zasypiałem. Prawie. Nagle zupełnie obudziło mnie jedno słowo. - Powiedziałeś na mnie mistrzu? - Śpiący podrapałem się w kark. - Przecież możesz się przysunąć.


-No tak mi się powiedziało, udziela mi się Konan- zaśmiałem się na tyle ile miałem sił, po czym spojrzałem na Sasoriego- Nie mam ochoty robić za poduszkę- Uśmiechnąłem się i zacząłem kręcić po łóżku, szukając wygodnego miejsca.


-Się tak kurwa nie kręć....- Powiedziałem mając całą twarz przyklejoną do poduszki. Po chwili jednak już kilkusetny raz ugryzłem się w język. Jestem nauczycielem do cholery jasnej. Nie mogę przeklinać. Mam nadzieje, że tego nie słyszał.


Osłupiałem, kiedy usłyszałem zgrabne przekleństwo wypowiedziane przed czerwonogłowego. O mało nie spadłem z łóżka, więc usiadłem, by już się nie kręcić.-S..Sasori? Ty...Wy jednak umiecie przeklinać! Jednak jesteście ludźmi, jakim cudem?!-Omal nie krzyknąłem, wciąż mając rozszerzone oczy.

Złapałem Deidare za nadgarstek i rzuciłem nim o łóżko, nachylając się nad jego uchem. Poczułem niesamowicie słodki zapach, jednakże nie zaprzestałem.-Nic nie słyszałeś, prawda?-Powiedziałem dosyć poważnie, puszczając jego rękę. Moje ciało chwilowo jeszcze wisiało nad nim. Uśmiechnąłem się i położyłem obok. – Wiesz, mówiłem to poważnie, to, o czym tu rozmawiamy zostaje między nami. - Spojrzałem na twarzy Deidary, po chwili westchnąłem – Mogę na ciebie liczyć, nie?

Leżałem jak wryty w ziemie. Poczułem ciepły oddech koło ucha, jednak szybko odszedł, a mi zrobiło się...Strasznie pusto? Pokiwałem głową na znak tego, że rozumiem, co powiedział do mnie nauczyciel. -W sumie...To nawet przez myśl mi nie przeszło od busa, żeby komukolwiek to powiedzieć-Uśmiechnąłem się jakby próbując otrząsnąć się z szoku.-A miałeś jeść tylko dobrych uczniów-zaśmiałem się i okryłem się kołdrą.


-Musze cię zmartwić młody…Ty jesteś najlepszym w tej klasie. - Z ulgą odetchnąłem. Myślałem, że przyjmę to o wiele gorzej. Nie wiem, co mi strzeliło do tej chorej głowy. Ten blondyn zaczął mnie kręcić. To było … nienormalne. Myślałem, że się przestraszy. Myślałem....  Nie rozumiałem tej sytuacji. Wolałem nie rozumieć, ale czym dłużej spędzałem czas z młodym tym czułem, że jestem zupełnie gdzie indziej, że jestem bez żadnych problemów.- Najlepszym w sztuce. Bo akurat inne przedmioty to jedna wielka masakra. Nie wiem jak zdajesz od klasy do klasy. - Śmiałem się, jednak po chwili nas okryłem kołdrą. Położyłem głowę na poduszce wciąż patrząc na Deidarę.

-Bo wiesz Sasori, ja mam chody u Kakashiego. Kiedyś byłem zajebistym uczniem, ale coś się popsuło i poznałem Orochimaru- Zaśmiałem się na samą myśl, w jakich okolicznościach poznałem mojego kolegę. Położyłem twarz na poduszce, myśląc nad tym, co się teraz dzieje. Leże z nauczycielem, który przeklina i jest normalny w jednym łóżku, nie wiem gdzie jest mój kumpel. Nie wiedziałem, co się dzieje. Uśmiechnąłem się, nie czując w ogóle tlenu. Oderwałem się na chwile od poduszki i spojrzałem na Sasoriego.-Nie jestem najlepszy w sztuce. Na serio mnie przeceniasz z tą gliną.

Wsunąłem ręce pod kołdrę łapiąc, młodego za dłoń. - Jutro zostaniesz wyróżniony. Jeżeli moje zdanie to mało, to gwarantuje ci, że jutrzejszego dnia, wszyscy docenią to, co tworzysz.... Tylko te dłonie muszą jutro odstawić coś zajebistego. Jak na mojego ucznia przystało, pokonasz wszystkich. - Wyszeptałem po cichu i puściłem delikatną dłoń.

Czułem jak robi mi się gorąco od środka. Popatrzyłem na swoją dłoń, która przed chwilą była tak...Wyróżniona. Usiadłem po chwili, patrząc na Sasoriego. Nikt, oprócz Naine nie potrafił powiedzieć mi czegoś, co ukuło w samo sedno. Uśmiechnąłem się do mojego nauczyciela. -W sumie to mi na tym nie zależy, ale...Postaram się, przynajmniej na tyle ile potrafię-Położyłem się znów, zakrywając się kołdrą. Moja twarz była skierowana w stronę czerwonogłowego. Przymknąłem oczy.
Myśl, że ten chłopak jest moim uczniem, zabijała moje wnętrze. Warknąłem do siebie. Nie chciałem przekraczać tej granicy. Uczeń-Nauczyciel, ale szalałem w środku. Przysunąłem się bliżej blondyna - Nie musisz się starać, ani robić niczego na przymus... Zrób to, co uwielbiasz. - Szeptałem z uśmiechem patrząc w jego ogromne błękitne oczy. Odsunąłem się by zachować poprzednią odległość. Nie uszczęśliwiało mnie to, ale musiałem to zrobić.-  Musisz się wyspać... Śpij już.


Po raz ostatni w tym dniu uśmiechnąłem się do nauczyciela. Chciało mi się cholernie spać, wiedziałem, że muszę być wypoczęty na następny dzień, ale cały czas nie mogłem uwierzyć jak zbliżyłem się, chociaż trochę do nauczyciela. Zrobiło mi się nieprzyjemnie zimno, kiedy Sasori się odsunął. Chciałem powiedzieć żeby był bliżej, jednak pomimo wszystko był to mój...Nauczyciel. Potrząsnąłem głową by wyrzucić takie myśli. Opatuliłem się kołdrą, spoglądając na Sasoriego.-Dobranoc rudzielcu, nadal się nie dowiedziałem, jakim cudem masz czerwone włosy-Ziewnąłem, zwijając się w kłębek, Szybko zasnąłem.


Odczekałem kilka minut, siedząc w ciszy. Bez tego śmiechu, bez tych wygłupów, co robi Deidara. Ta cisza była straszna. Też chciało mi się spać. Nie mogłem. Widziałem, że chłopak już śpi. Wyglądał jak takie niewinne dziecko. Pogłaskałem go po głowie. Wstałem i pochodziłem chwile po pokoju. Przemyślałem wszystko. Nie powinien tego więcej robić. On ma siedemnaście lat. Spojrzałem na niego i również się położyłem. Usnąłem obejmując go jedną ręką

#9. Pokonałeś mnie + Niespodzianka 1/3. - Sezon #1

DZIEŃ DOBRY. Raczej dobry wieczór, no ale cóż. Któż się będzie czepiał.

Ta notka jest BUM, złożona tak jakby z dwóch części.

Druga część tej notki rozpoczyna bardzo ważny dział.

Ten dział jest tak długi że postanowiłyśmy podzielić go na kilka części.

Razem z tą notką będą ich trzy.

Chcemy pokazać jak to będą wyglądały trzy następne notki.

Dzisiaj będzie pierwsza, jutro druga, a trzeci pojutrze.

Wyspoilerujemy, że dojdzie do czegoś pomiędzy Deiem i Saso, ale nie bijcie xDDDD

Miłego czytania, siem.

Takie bardzo złe Nika i Matsu.

_______________________________________________________





Powoli można było poczuć zimę, szczególnie, że za trzy miały się odbyć święta. W mediach od rana trąbiło o kolejnych wypadkach na drodze, stawało się ślisko i jeszcze kilka dni temu zaczął padać lekki śnieg. Dla dzieci był to kolejny powód do radości, jednak Sasori, nauczyciel sztuki w szkole, nie był zbyt z tego powodu zadowolony. Od rana jego zamek do samochodu wręcz zamarzł, więc musiał odczekać kilka minut by mógł się co najmniej dostać do auta. Pospiesznie ruszył do swojego budynku pracy. Na wstępie porwało go kilku pracowników, do pokoju nauczycielskiego. Niezbyt zadowolony, jak i również zmęczony całą pracą, którą musiał wykonywać wieczorami, ruszył za swoimi znajomymi. W pomieszczeniu czekali już wszyscy pracownicy. Sasori tylko skinął głową w geście przywitania i usiadł na ostatnim, wolnym krześle. Kątem oka spostrzegł kogoś nowego. Młodą nauczycielkę z fioletowymi włosami. Uśmiechnął się pod nosem, po czym zaczął słuchać dyrektora.


-No to zacznijmy…-tu siwowłosy dyrektor ziewnął, robiąc krótką przerwie. Blond nauczycielka tylko prychnęła, znów czując jakby była za wszystko odpowiedzialna. Odepchnęła się na krześle, wstając i krążąc po sali. Inni pracownicy tylko patrzyli na poczynania kobiety. Sasori wewnętrznie był załamany tym, że musi tu być. Westchnął i czekał na rozwinięcie zdania przed dyrektora, jednak to nie nastąpiło.

-Kakashi, co masz nam do powiedzenia?-Młoda nauczycielka odezwała się, po czym wszyscy skierowali na nią wzrok. Byli zdziwieni, że mówi dyrektorowi po imieniu, jak i tym, że ma takie nastawianie. Niektórzy pracownicy byli dość oburzeni, jednak Kakashi niezbyt zwracał na to uwagę.



-Może ty wytłumacz Tsunade-Łysy nauczyciel westchnął, pokazując na blondynkę. Kobieta uśmiechnęła się i machnęła ręką w nieznaczny sposób.



-Doskonale wiecie, że niedługo przyjeżdżają do sąsiedniego miasta pewne szychy w naukach takich jak fizyka czy matematyka. Mamy dość zdolnych uczniów, więc wraz z Kakashim i radą ustaliliśmy żeby wysłać pewne osoby. Chciałabym żeby dwoje wybranych nauczycieli mieli, w sumie czterech uczni. Jednym z nich miała być pani Mitarashi, jednak w tym czasie są zawody…- kobieta zwróciła się do fioletowowłosej, robiąc zrezygnowaną minę.-Pani Mitarashi wybrała już jednego ucznia, którego za chwile nam przedstawi. Podczas wyjazdu zastąpi panią ktoś inny.- Brązowooka kobieta zaczęła układać papiery, po chwili jej wzrok przeniósł się na wiśniowowłosego.-Za to panie Akasuna zajęcia artystyczne będą tam dla pokazu. Wszyscy doskonale wiemy, że pewne osoby chcą pana zobaczyć. Postarajmy się zrobić wrażenie-Kiedy  monolog został w pełni skończony, w pokoju zapanowały szumy i szepty. Każdy nauczyciel zastanawiał się kto jest najlepszy. Analizowali to, patrząc na każde klasy i uczniów, aczkolwiek Sasori i Anko nauczycielka zamyśli się. Kakashi spojrzał na nich kątem oka, widząc, że tysiąc pracowników miało do niego pytania. Kiedy to się odbędzie, jak to zrobić lub jaki uczeń jest najlepszym kandydatem. Siwowłosy westchnął, po chwili popijając wodę. Czerwonowłosy oparł rękę o blat stołu, przejeżdżając wzrokiem po każdym.




-Mam już grupę i niezwykłego w niej ucznia. Deidara Katsu.-Mistrz odezwał się, podnosząc kąciki ust, a w pomieszczeniu zapanowała cisza. Każdy analizował to co powiedział młody nauczyciel. Anko zaśmiała się, czym spowodowała w sali hałas. Kakashi ziewnął, a jeden z nauczycieli, ręką uderzył o stół.



-Czy nie przesadzasz Sasori?!-Starszy mężczyzna krzyknął, aż nawet Kakashi zareagował. Wstał na chwile i podszedł do czarnowłosego. Sasori wręcz wyzywająco patrzył się w oczy pracownika.




-Danzo, uspokój się, wiemy jak Deidara się zachowuje, ale ufam Sasoriemu-Siwowłosy poklepał nauczyciela po ramieniu, po czym usiadł znów na swoje miejsce. Danzo oburzony, nachylił się nad czerwonowłosym.




-Wiesz, że ten chłopak nie ma talentu? Tam będą ludzie z całego świata, najwięksi naukowcy, ciebie też będą chcieli zobaczyć i oceniać! Chcesz zniszczyć sobie reputacje?!-Danzo wściekły przejechał wzrokiem po całym pomieszczeniu. Anko zaśmiała się i usiadła na stole, patrząc na dwóch mężczyzn.




-To Sasori będzie miał na głowie blondaska, nie pan. A poza tym, ja chciałabym dać szanse Orochimaru ze starszej klasy, który kilka razy nie zdał. Sasori zabierze go ze sobą, nie ma nic przeciw. Każdemu należy się szansa-Sasori i Anko spojrzeli na siebie, uśmiechając się, a Kakashi wraz z nimi. Tsunade tylko oparła głowę o tablice, a reszta nauczycieli w pewnym sensie podzielała zdanie Danzo.



-Ci dwaj uczniowie mają razem jech…-Nauczyciel nie zdążył dokończyć, ponieważ Sasori spojrzał na niego wyraźnie już poddenerwowany sytuacją.



-Ten chłopak musi jechać, czy tak czy inaczej wezmę go. A pan, panie Danzo, już chyba nie należy do rady i główną decyzję podejmie Kakashi.- Akasuna uśmiechnął się i wraz z Mitarashi. Kakashi kiwnął kilku krotnie głową, po czym,  wszyscy wyszli z pomieszczenia.


Minęła godzina. Nauczyciele rozeszli się. W szkole zadzwonił dzwonek na dłuższą lekcję, więc uczniowie przenieśli się do innych klas siadając obok grzejników. Zaczynało się robić naprawdę zimno. Pierwszy raz w tej szkole zaistniał problem z ogrzewaniem. Młodzież poubierana w grube bluzy oraz wtulona w siebie wyglądała dość zabawnie. Niektórzy nawet dobrze się bawili.  Jednak był jeszcze blondyn. Znajomi prosili go by został w szkole, gdyż na dworze jest straszny mróz i wszystkie kończyny odpadną mu po kilku sekundach. Niestety, niezależny chłopak wyszedł. Wyszedł na zewnątrz, opierając się o ściany budynku szkoły. Śnieg opadał na skórzaną kurtkę. Szalik który miał na sobie nie dawał zbyt dużo ochrony. Cały pomarańczowy, okryty wokół szyi. Zamyślony chłopak już sam nie wiedział o co mu chodzi. Pierwszy raz od kilku lat, po prostu czuł się dobrze. Szczerze dobrze. Odkąd zajął się sztuką, cały czas chciał więcej. Chciał tego. Nauczyciel zadbał o to by odpowiednio zachęcić ucznia, do tego przedmiotu. Ten błękitnooki idiota, marznący pod szkołą, przewyższył samego mistrza. Istniało coś, co Deidara potrafił lepiej. Z jego rąk powstawały niesamowite rzeźby. Nawet po tym, nikt nie chciał go zauważyć. Docenić. Chociaż…. Znalazła się jedna osoba. Jeden rudy mężczyzna, który wierzył w niego od samego początku. Chłopak zadrżał z zimna. Automatycznie poczuł jak zaczyna mu się kołysać w głowie. Nie jadł dziś zupełnie nic, a nocami się nie wysypiał. Siostry nawet rano nie było w domu. Nie zostawiła pieniędzy, ani żadnej kartki. Przesunął się po ścianie, przestając czuć chłód. Zamknął oczy. Do jego uszu nie dotarł dźwięk dzwonka z szkoły. Uśmiechnął się do siebie, czując niesamowite szczęście, oraz wyczerpanie. Nie wiedział czym to było spowodowane. Łzy spłynęły po jego policzkach. Czy to emocje. Czy zwyczajnie oczy zaczęły mu łzawić, przez wiatr. Sam nie był pewien. Nagle znajome słowa przeszyły jego myśli. „Młody…Heh, powinieneś być z siebie dumny.  Potrafisz coś, o czym inni tylko marzą. Pokonałbyś wszystkich. Pokonałeś klasę. Pokonałeś szkołę. Pokonałeś mnie…Niezwykłe. Cieszę się, że mogę cię uczyć, Deidara.”



-Człowieku jesteś pojebany czy jak?!-Blondyn ocknął się słysząc wrzaski dobiegające wokół siebie. Próbował wyostrzyć spojrzenie by choć odrobinę spróbować cokolwiek dostrzec. Wysoki mężczyzna o siwych włosach zaczesanych do tyłu, wymachiwał rękoma, a potem nachylił się nad leżącym przyjacielem.



-Gdzie…gdzie ja do cholery jestem?-Powiedział błękitnooki z chrypą w głosie. Długowłosy rozejrzał się, rozpoznając miejsce.-Gabinet lekarski?...



-Hehehe… Zasnęło ci się na mrozie. Hehehe. Na mrozie….Czyś ty na głowę upadł!? Mówiłem ci żebyś nie lazł kurwa, w ten mróz!-Zdenerwowany chodził po całym pomieszczeniu, uderzając w ścianę co jakiś czas. Po kilku dłuższych chwilach uspokoił się i odwrócił do drzwi-Zamarzłbyś idioto. Dziękuj Nagato. On po ciebie poszedł.



-Nagato? Hidan, czekaj… Moje gardło…-Blondyn z trudem przełknął ślinę, czując jakby miliardy sztylety wbijały by się w przełyk.


Krótkowłosy mężczyzna oparł się o futrynę i spojrzał na niego z politowaniem. Siwowłosy opuścił gabinet, zostawiając samego pacjenta. Buntownik okrywał się kołdrą nadal czując zimno. Został zupełnie sam i nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Czy ma na kogoś czekać, czy może już wyjść? Deidara wtulił się mocno w pościel na która go okrywała. Łóżko było nawet miękkie, jednak nie chciał tu zostać, niestety niemiał sił żeby wstać. Zegarek wskazywał dwunastą. Za 10 minut ma się odbyć lekcja z panem Sasorim. Chłopak zamknął oczy, przypominając słowa Hidana.- Naprawdę mógłbym zginąć…- Wyszeptał do siebie.



Lekcja sztuki trwała nieubłagalnie długo. Nauczyciel cały czas zerkał na wysokie kremowe drzwi, z myślą co się dzieje z uczniem, któremu poświęcał dotychczas najwięcej uwagi. Co prawda Nagato wytłumaczył całą sytuację mężczyźnie, jednakże ten nadal miał małe obawy co do zdrowia blondaska. Sasori dał sobie spokój z dręczącymi go myślami i odwrócił się w stronę tablicy zapisując ważne notatki. Dźwięk otwierających się drzwi przeszedł przez całą klasę, a pierwszy odwrócił się Akasuna, z myślą, że to jego ulubiony uczeń.



-Witam.. Zadzwoniono do mnie, ponieważ coś się stało z Deidarą… Mógłby mi pan powiedzieć gdzie go teraz znajdę?-Zatroskana kobieta stała całkowicie roztrzęsiona, patrzyła na pedagoga. Sasori przeszedł wzrokiem po całym ciele nieznajomej. Zaskoczony zszedł z podestu podchodząc do blondwłosej. Zamknął drzwi, zostawiając sale pełną uczniów.


-Deidara jest w gabinecie lekarskim, ostatni pokój na lewo…a pani jest?-Zapytał z przejęciem, spoglądając  w oczy blondwłosej kobiety. Była zdumiewająco podobna do buntownika. Po głowie Akasuny chodziły różne myśli skąd się ta dziewczyna wzięła wyglądała jakby była od niego młodsza.


-Jestem jego siostrą. Powiedziano mi, że nic mu nie jest, ale musze się z nim natychmiast zobaczyć…


-Jeżeli Deidara będzie miał na tyle siły, to bardzo proszę żeby pani z nim tu przyszła, będę tu cały czas.-Mówił bardziej spokojnie. Dziewczyna jednak nie zdążyła odpowiedzieć. Przed jej twarzą pojawił się wysoki umięśniony mężczyzna.


-O, Naine… -Hidan jak zaczarowany wlepił wzrok w przepiękną kobietę, zatrzymując się na tych słowach. Jej skórzany płaszcz i porozdzierane jeansy pod którymi były grube czerwone rajstopy w kratkę, przyciągał uwagę.-Z Deiem wszystko spoko. Boli go gardło chyba tylko, zaprowadzę cię.-Uśmiechnął się i odgarnął włosy z jej twarzy, by bardziej dostrzec niebieskie oczy. Po chwili jednak zabrał rękę, myśląc nad tym co robi. W końcu był Hidanem, nie mógł sobie pozwolić na aż tyle czułości. Sasori przytaknął i wszedł do klasy, a dwójka osób udała się prosto do pacjenta. Naine od razu przywitała Deidarę ciosem w policzek. Ten za to zaczął się śmiać i biegać po całym pomieszczeniu. Dzwonek zadzwonił ponownie w ten cała trójka ruszyła do sali plastycznej.  Sasori podniósł się z miejsca widząc jak blondyn przekracza próg klasy.

-Używasz czasem głowy, młody?-Czerwonowłosy włożył rękę we włosy swojego ucznia psując ich ułożenie. Chłopak uśmiechnął się, wpatrując wzrok w starszego od siebie mężczyznę. - Zaprosiłem tu panią ponieważ muszę zaproponować Deidarze wyjazd na projekt edukacyjny. Młody ma ogromną szansę na zostanie zauważonym. 


-Mówiłem panu…-Sasori spojrzał ostro w oczy buntownika, a ten nagle zamilkł.


-Pani brat ma talent. Niesamowity talent. Nie chciałbym żeby się zmarnował. Wiem, że to egoistyczne podejście, ale dostrzegam to z jakim uśmiechem on podchodzi do sztuki. Mimo, iż najpierw marudzi i nawet nie chce niczego dotykać, po dłuższej chwili zaczyna naprawdę się wczuwać i ukazywać swój nie wykorzystany potencjał. A ty młody nie zaprzeczaj prawdzie.-Ostatnie zdanie skierował do blondyna. Ponownie wzrok powędrował na oczy jego siostry, która stała nieruchomo całkowicie zaskoczona. Nie wierzyła, że doczekała się tej chwili. Jej młodszy brat został wyróżniony i wybrany spośród całej szkoły. Jej ręka znalazła się na ustach. - Dlatego chciałem tutaj państwa zaprosić. Deidara został przeze mnie osobiście wybrany. Dodatkowo również ocena ze sztuki zostanie podniesiona, więc to twoja jedyna szansa. -Blondyn spoglądał na nauczyciela z przymrużonymi oczami, który miał na niego haka. Był zbyt przebiegły, w ten sposób buntownik nigdy nie mógłby odmówić, ponieważ jest zagrożony. Niebieskooki westchnął opierając głowę o ramię swojej siostry. –I tu pojawia się pytanie, czy pani wyraża zgodę na jego wyjazd.


-Oczywiście… -Krótkowłosa po dłuższej chwili wykrztusiła z siebie słowa.-Żaden z was nie wspominał mi o tym, że Dei odkrył w sobie talent.-Mówiąc to patrzyła zadziornie na lawendookiego. Puknęła go kilka razy palcem w tors, a po chwili ponownie odwróciła się do Akasuny.-Wyrażam zgodę, ma pan to u mnie zapewnione, jednakże jest to dla mnie wielkie zaskoczenie. Rzecz jasna miłe zaskoczenie.

Lekcje szybko się skończyły. Hidan i Deidara wrócili do domu, a Naine wyszła do pracy. Tak skończył się cały dzień. Ten i następny, a potem kolejny. Data „konkursu” została wyznaczona, a buntownik u boku nauczyciela każdego dnia coraz bardziej się starał pokazać na co go stać. Dłonie przyzwyczajały się do pracy i materiału z którego była glina. Ręce bolały go nie miłosiernie. Róznie bywało. Niekiedy było miło i zabawnie,  często się sprzeczał z Akasuną i wybiegał wkurzony z klasy. Czas mijał i mijał. Na dworze nadal leżał puch śniegu.



---



Minęło sporo czasu odkąd dowiedziałem się, że jadę na jakiś konkurs czy projekt. Byłem nieco zdziwiony, że pośród najlepszych uczniów, Sasori wybrał akurat mnie. Nie chciał ze mną rozmawiać na ten temat. Czemu, dlaczego akurat ja, co go skłoniło. Po prostu miałem jechać. Dziś w końcu nastał ten dzień. Była godzina 6, po raz pierwszy w życiu wstałem tak wcześnie, nie z przymusu, bo pomimo wszystko miałem jeszcze dużo czasu. Wszystko było uszykowane, głownie dlatego, że Naine podniecała się tym bardziej niż ja. Poszedłem do łazienki, włączając na maksa muzykę. Uśmiechnąłem się pod nosem, obmywając twarz zimną wodą. Spojrzałem na zegarek, po czym poszedłem na dół. Naine kręciła się po kuchni, robiąc mi kanapki. Zaśmiałem się i usiadłem na blacie. Kiedy blondwłosa kobieta mnie zobaczyła, ustała na chwile.

-Deidara…masz zamiar tak pojechać?-Dziewczyna skrzywiła się, łapiąc w dwa palce skrawek mojej koszulki. Przekrzywiłem głowę, zaczynając myśleć o co jej chodzi. Spojrzałem na swój strój i uśmiechnąłem się.



-Ja tam tylko mam coś lepić, nie będę ubrany w garnitur Naine-zeskoczyłem z kuchni, mijając siostrę. Jeszcze przez moment słyszałem ciche pomrukiwania pod nosem, jednak nie miałem ochoty na sprzeczkę. Myślę, że ona też. Zabrałem swój plecak, w którym zostały zapakowane kanapki od siostry i zacząłem zakładać buty. Usłyszałem dźwięk dochodzący z mojego telefonu. Byłem lekko zdziwiony, ale szybko odebrałem.



-Deei, słuchaj stary, współczuje, że musisz tam jechać, aż się pomodlę do Jashina żeby trzymał cię tam w opiece. Wiem, ze chciałbyś żebym z tobą tam jechał i tak dalej, ale obowiązki wzywają i…-Siwowłosy rozgadał się na dobre, a blondyn tylko włożył swój telefon do kieszeni. Niech sobie Hidan pogada, czemu by nie. Deidara wybiegł z domu, żegnając się z siostrą. Pogoda nie była za ciekawa, gdyż śnieg nieustanie padał. Kiedy blondyn doszedł do umówionego miejsca, zobaczył paru uczniów z którymi musiał wytrzymywać kilka dni.



-Hej Konan, Nagato i…co ty tu kurwa robisz?!-Deidara zdziwił się, jednak Orochimaru skwitował to tylko uśmiechem i środkowym palcem.



-Kojarzysz tą nową od wf-u? To ona mnie tu wkopała stary…Mówiła, że jedzie ona, więc się zgodziłem, a potem się dowiedziałem, że jednak jedzie na zawody…czym sobie zasłużyłem Dei?-Wszystko stało się jasne dla chłopaka. Minuty mijały nieubłaganie, uczniowie zamarzali, jednak nie mogli wejść do autobusu bez nauczyciela, którego jeszcze tu nie było. Deidara zaczął przeklinać w myślach, za to Orochimaru palić. Kolejne pół godziny minęło, kiedy Konan krzyknęła, że widzi nauczyciela. Niebieskooki zeskoczył z ławki, ziewając i przymrużając oczy ze złości na nauczyciela.





Śnieżny puch odbijał się od okien, przez co w pomieszczeniu było bardzo jasno. Wiatr zawiała a lekki chłód przeszył cały pokój. Obudziłem się spoglądając zrezygnowany przez okno. Dziś był dzień projektu. Podniosłem tułów, masując ramiona. Obok mnie jak zwykle leżała kobieta o niesamowicie długich włosach. Przetarłem zaspane oczy, podnosząc całe ciało. Dziewczyna automatycznie się poruszyła. Miałem z nią długo sprzeczkę o tym, iż zabrała mój telefon. Niestety przez to zaspałem. Od razu spojrzałem na zegar w telefonie. Jasna cholera, było już po ósmej, sam dojazd, zajmie mi pól godziny. Zacząłem biegać po domu szybko się ubierając. Arisa krzyczała, jak zwykle wyzywając mnie od wszystkiego co tylko możliwe. Włożyłem cokolwiek, nakładając na to kurtkę, zajrzałem po drodze do łazienki. Zanim wyszedłem z domu minęło dwadzieścia minut, dodatkowo musiałem wracać się po ważne dokumenty. Minąłem kilka przecznic, zostawiając samochód na parkingu szkoły, w pokoju nauczycielskim miałem swoją szafkę. Zostawiłem klucze od samochodu i dokumenty. Kierowałem się na tartak przed szkołą, widząc całą czwórkę. Uśmiechnąłem się pod nosem, gdy wyskoczył mi zaspany Deidara.



-Witajcie.... Przepraszam za spóźnienie. Wszyscy już są? - Przebiegłem oczami po czwórce osób i jednym nauczycielu, który bezustannie rozmawiał przez telefon. Spojrzał na mnie tylko i pokiwał ręką. -No to jedźmy. - Mówiąc to wszedłem do opustoszonego busa. Dałem uczniom znak ręką że mogą wsiadać, a ja zatrzymałem się koło kierowcy, czekając na pana Yurukę.