wtorek, 14 października 2014

Czasem odpuścić.

Pisanie bloga o Sasorim i Deiu, sprawiało nam wiele przyjemności. Brak pomysłów nam nie doskwierał i do tej pory są one tu zapisane. Niestety na tej drodze spotkało nas wiele przeszkód, takich jak niewspółgranie z komputerem, czy brak czasu. Przed nami ciężkie egzaminy. Zupełnie nie mamy głowy do naszych dwóch gejusiów. Zawieszamy bloga. Gdy wrócą chęci i magia, wtedy rozpoczniemy kolejne rozdziały. Może ktoś z Was pewnego dnia odwiedzi tego drobnego bloga
i ujrzy u góry następny rozdział. Fajnie, że byliście przez ten czas i czekaliście na notki. Mamy nadzieję, że dociągniemy historię do końca oraz opublikujemy ją .

Do zobaczenia, trzymajcie się!

Kaminari i Hikaru.

poniedziałek, 15 września 2014

#18. Wieżowiec i lampy, odbijająca się namiętność - Sezon #1

Mężczyzna o jaskrawych włosach wtulał się w poduszkę, czując nieznany mu zapach. Nigdy wcześniej ten zapach nie wwiercał się w jego nozdrze, jak teraz. Inny, odrobinę kwaśny, lecz równie orzeźwiający, jak wyspa pełna egzotycznych owoców. Blondyn uniósł bolącą głowę, rozglądając się po tajemniczym pomieszczeniu. Nie mógł sobie przypomnieć, co tu właściwie robił. Czemu spał w nieznanym łóżku i czemu do cholery obok mebla leży nawalony Orochimaru. Nic nie pamiętał o swoich wybrykach z uprzedniej imprezy. Skutki tego jak alkohol miesza w głowie. W oczy buntownika rzuciły się jedynie plakaty. Prawdopodobnie były to jakieś odręczne rysunki, ale bardzo umiejętnie stworzone, autor musiał mieć niewątpliwy talent. Deidara wstał na równe, blade, nagie nogi. Tak nagie. To chłopca przeraziło najbardziej. Poczuł się skołowany, prowadząc zwinnie dłońmi po ciele. Odetchnął z ulgą czując bokserki oraz białą skromną koszulkę. Prawie zszedł na zawał, lecz po chwili zacisnął mocno pięść i kopną w ‘przyszłe zwłoki’ leżące na ziemi, by się zwyczajnie wyżyć. Nie było to mocne uderzenie, jednak chłopak o niezrozumiale bezradnym spojrzeniu podszedł do okna otwierając je na szerz. 

- Co ja do cholery robiłem całą noc?... – Skomentował, wkładając we włosy swoją dłoń. Nieco przestraszony, popłynął wzrokiem po wieżowcach. Odpowiednio rozmieszczonych, budowlach. Gładkich ulicach bez rys i zadrapań. Po ludziach ubranych porządniej niż na zwykłym przedmieściu, gdzie, co druga osoba spacerowała w piżamie i szlafroku we wyblakłe kwiatki. Rozpoznał centrum miasta, a płatki śniegu roztapiały się na ciele zagubionego. Mała lodowa gwiazdka przeistoczona, w krople, spływającą na wzdłuż jego szczupłego nosa. A on czuł lekki chłód, zamknął okno, a raczej szybko nim trzasnął.  Gdzie przedmieścia, a gdzie centrum. Jak on mógł się tu znaleźć. Uspokoił się nieco, obwiniając świat i… Orochimaru. Patrząc na niego z góry, kopnął go ponownie w plecy, zaczynając przemowę. – To twoja wina. Co my tu robimy? Gdzie ja kurwa jestem!? Już więcej nie idę na takie imprezy! – Deidara w rogu łóżka ujrzał swoje pogniecione spodnie. Nałożył je szybko na siebie, słysząc jak brunet mamrocze coś pod nosem. – Umówiłem się z Sasorim, jak już jestem w centrum szybko znajdę jego mieszkanko. Wrócisz do domu. – Był wściekły. Katsu Deidara osiągnął swój limit. Wyszedł z pokoju mając zamiar od razu udać się do wyjścia.

- Jak się spało? – Nieznany głos przeszedł przez całe pomieszczenie. Lecz na pewno nie był nieznany? Dei spojrzał na niego zmieszany. Szatyn, wpadający w kasztanowy kolor z precyzyjnie rozjaśnionymi końcówkami. Połączyć fakty, przypomnieć sobie.. Kto to jest. – Dużo wypiłeś… Chcesz coś do picia? – Rzeczywiście chłopak czuł, iż jego przełyk domaga się wody, płynu jakiegokolwiek płynu, ale nie mógł się namówić. Nie teraz, gdy nie ma pojęcia gdzie jest, u kogo jest oraz czekał na niego Sasori. Deidara czuł, że źle robi. Ostatecznie zrobił kilka kroków w lewą stronę, przekraczając następne kolorowe pomieszczenie. Ilość barw raziła oczy, przy tym je zabijając. Pędzle walały się po całym stole, w rogu przy grzejnikach, stała zepsuta sztaluga, a pod stołem trzy ogromne puszki farb i kilka mniejszych. Pierdoleni artyści, czy ten Katsu zawsze musi trafiać na takich ziomów?     Odrobinę speszony złapał w dłonie ciepłą herbatę, wypijając na raz całą.

- Zdajesz sobie sprawę… że cię nie pamiętam? – Dei westchnął śmiejąc się żałośnie, spojrzał w oczy łagodne mężczyzny, czując się głupio. Wstał i lekkim rumieńcem, spojrzał w bok, by nie patrzeć dalej w zielone tęczówki postawnego chłopaka. – Musze iść, nie wiem kim jesteś, nie wiem, nic nie pamiętam, ale… Teraz nie mam czasu, nie chce nawet pytać czy coś się wydarzyło, czeka na mnie ktoś bardzo ważny i chce być teraz z nim jakkolwiek to nie brzmi. Gdy dojdę do siebie, skontaktuję się z Tobą za pomocą Orochimaru. Musze iść. Dzięki za wszystko, sorki za kłopot… Wyrzuć gdzieś Oro do rowu, jak zacznie ci przeszkadzać. – Rzucił mu ostatni uśmiech. Nieznanemu mężczyźnie. Miał nadzieje, że potem wszystko sobie przypomni i jakoś to będzie… Był szalony zdecydowanie, szalony. Często po imprezach z kumplami tak było. Budzi się w niewiadomym miejscu a potem szukał powrotu do domu. To było jedno zmartwienie. Musiał tu znaleźć wieżowiec, w którym mieszkał Sasori. Trwało to i trwało niemiłosiernie długo. Znalazł się w częściach miasta, w których nigdy nie był. Nie przeszkadzało mu to. Był odważny i zdeterminowany, na pożegnanie dostał reklamówkę pełną kanapeczek od kumpla Orochimaru. Okazał się być niezłym gościem… Niestety Deidara jest, był i będzie idiotą. Nie zapytał nawet o imię chłopaka. Wieżowce długie do nieba. Wieżowce ogromne.

To było zbyt chaotyczne.  Cały dzień zadawał się być irytujący. Umrzeć tutaj bez niego, lub szukać dalej. W końcu drzwi otworzyły się. Śmierć blisko. Umrzeć tutaj z nim. Z jego ręki. Śmierć chłopca o błękitnych oczach. Bliższa niż kiedykolwiek. 

Blondyn wszedł do salonu swojego nauczyciela, uprzednio zdejmując buty. Pokierował się za Sasorim do kuchni, która była zdecydowanie cieplejsza i przytulniejsza od salonu. Woda w czajniku zaczęła się gotować, a Deidara opatulił się bluzą i zaczął dmuchać sobie w ręce ,by się ogrzać. Nie wiedział jak zacząć rozmowę. Wiedział doskonale, że Akasuna nie jest zbyt zadowolony zachowaniem swojego kochanka. Czerwonowłosy martwił się o niego całą no i tu już nie chodziło o to, że nie odpisywał. Po prostu nie miał pewności, że jest w domu, czy ma opiekę. Już dawno nie martwił się tak nawet o Arisę. O nikogo. Buntownik tylko zakrywał się blond grzywką, jakby bał się być skarcony. Dawno temu tego nie czuł, po prostu teraz wzrok mistrza był porażający. Zaczął popijać herbatę, którą postawił Sasori na stoliku. Ciche westchnienia rozniosły się głucho po pomieszczeniu. Przyspieszone bicie serca Katsu, zaintrygowało Akasunę. Deidara przysunął się do niego krzesłem i spojrzał mu niepewnie w oczy.

- Ne...Wybacz, że do ciebie nie pisałem. Po prostu..usunąłem! Tak, usnąłem!  - Poniekąd Deidara nie kłamał. Usnął, szkoda tylko, że nie u siebie. Chłopak zamknął oczy,  jakby nie chcąc widzieć reakcji nauczyciela. Akasuna przymrużył natychmiast oczy. Zdawał sobie sprawy z błędu, który wykonał jego uczeń. Jeden mały błąd. Sasori był artystą, wielkiej sławy. Rysował, projektował, tworzył. Mimiki, układ oczu, ust. Każdy najmniejszy mięsień miał w ostatnim, najmniejszym paluszku. Dlatego od razu dostrzegł…Oczy przepełnione kłamstwem. Ogromne, niebieskie, przerażone oczy. Tęczówki jakby na moment straciły jakąkolwiek barwę, stały się szkliste. Czerwonowłosy nie poruszył się. Policzki jego kochanka zrobiły się bardziej różowe niż zwykle, co przy jego bladej cerze, było dziwne. Natychmiast rozpiął granatową bluzę, jakby było mu za ciepło.

- Kłamiesz. - Skomentował otwarcie. Wstał i ponownie rzucił mu ostrym spojrzeniem. Zabijającym. Obecnie buntownik mógł zadać sobie tylko jedno pytanie: "A gdyby wzrok mógł zabijać, czy byłbym już martwy?" Dorosły mężczyzna oparł obydwie dłonie o szczyt krzesła Deidary, patrząc wciąż prosto w jego oczy.

 - A tak na poważnie.... Gdzie byłeś? - Deidara przełknął ślinę, czując męskie perfumy Sasoriego. Cała klasa plastyczna tak pachniała, jego dom również oraz poszczególne ubrania blondyna. Uzależniający zapach, prowadzący cholernie do siebie. Chłopak nie ośmielał się patrzyć w oczy swojego nauczyciela. Napawał się zapachem, który dobiegał do jego nozdrzy. Niestety...nie mógł się w nim zatracić, czuł tylko zimny wzrok mistrza na sobie. W pokoju była tak chłodna atmosfera jak na dworze. Nie podobało mu się to w ogóle, jednak za grzechy i kłamstwa się płaci. Dość ogromną cenę. Warga Katsu zadrżała nienaturalnie. Szczupłymi palcami odgarnął swoje włosy, chcąc patrzeć z odwagą na Akasunę, ale cała jego odwaga i bunt poszły się jebać, gdy tylko na niego spojrzał.  Głośny oddech przeszedł przez pomieszczenie.

- Byłem na imprezie, Sasori...potem poszliśmy z Orochimaru do kolegi. Tam nocowałem. Poznałem go w klubie! – Nie podjął się kłamstwa. Niekiedy Sasori patrzył w jego oczy, wyczuwał jadowite kłamstwo, wydobywające się z jego ust. Po prostu nie mógł. Czuł się przy nim mały, jak dopiero uczący się chodzić kociak. Przypomniał sobie swój wzrok pełen wyższości, kiedy tylko Sasori wszedł do klasy. Wymienili wtedy pierwsze spojrzenie, jednak wtedy dominował buntownik. Teraz było zupełnie inaczej, musiał być mu podległy. Nie miał już siły patrzeć w wyczekujące prawdy, oczy Sasoriego. Nauczyciel  nie zaśmiał się. Choć chciał, jednak zabrzmiało by to dosyć żałośnie. Mężczyzna położył dłoń na głowie blondyna z uśmiechem. Widział jego wyraz twarzy. Nie był odważny. Deidara wciąż był malutkim kotkiem, któremu obecnie trzęsły się dłonie. Bał się jego reakcji  i Akasuna to widział. Ba, kto by się nie obawiał. Jednak teraz czerwonowłosego to nie obchodziło. To, że Deidara miał miliony obaw, czy nie. Uśmiech znikł. Sasori pociągnął go za włosy do tyłu, by teraz widzieć jego przerażenie. "'Pieprzony sadysta" Słowa Arisy rozeszły się w głowie mężczyzny. Lubił to i nawet nie zamierzał tego ukrywać jak bardzo lubił patrzeć na słabości partnerów. Chciał żeby błękitnooki ukazał prawdziwy wyraz twarzy, a nie tą sztuczną zasłonę odważnego chłopca. Buntownika, którym kiedyś był. Kiedyś. Akasuna go zmienił...Ale co mógł czuć nauczyciel, znając prawdę? Gówno! Na pewno nie miał ochoty go teraz pogłaskać mówiąc, jak bardzo się cieszy, iż się przyznał. Nie. Dwudziestosześcioletni mężczyzna był o niego chorobliwie zazdrosny, miał ochotę pozabijać każdego, kto się do niego dotknie. Czy musiał to do cholery udowadniać?! Jak widać tak. Właśnie teraz nie wahał się pokazać temu gówniarzowi. Mógł odpłacić się każdemu, kto dotknie się JEGO kochanka. Udowodnił to na Konan. Nie musiał chyba dwa razy powtarzać.  Sasori uniósł blondynka za włosy. Auć... Dość brutalnie, ale niestety. Kara musiała go spotkać. Przysunął go bardzo szybko i mocno na najbliższą ścianę. Dwa puste obrazy, a w nich trzy kwadraty. Pierdolony, sadystyczny artysta. Jednak z tak cholernie seksownym wzrokiem…

-Jakieś szczegóły? - Mężczyzna złapał za jego nadgarstki. Początkowo mocno, potem zwolnił uścisk. Szepnął mu delikatnie do ucha. Czyżby złość mijała?... I przeradzała się w podniecenie? Czy w ogóle artysta był zły?

- Mów... I tak dostaniesz kare. - Lekki podtekst ukrywający się pod słowami, jakby całkiem ogłuszył Katsu. Gorący oddech przypiekał opuszki uszu młodszego. Sasori westchnął niesłyszalnie obok jego karku. Chciał widzieć jego twarz, ale bardziej zależało mu na czymś równie przyjemnym. Sadysta, a na dodatek erotoman. Biedny Deidara wiszący tyłkiem do świata, przez nauczyciela gwałciciela. Czy może go spotkać coś równie żenującego? A może to zwyczajny komplement w stronę młodego.... W końcu dotykał go nie byle kto. Sam pedofil- Sasori Akasuna, znany także jako sadysta, ale tu bardziej w gronie byłych partnerów. Deidara nie czuł w ogóle porażającego bólu głowy. Czuł tylko jak ciepły oddech jego nauczyciela, muska jego ucho i przechodzi przez całe ciało. Przez sam jego wzrok miał ochotę wariować. Nie miał ochoty odpowiadać, nie chciał przerywać tej chwili. Strach paraliżował jego ciało, jednak czy to go obchodziło? Czuł się jak popierdolony masochista. Czyżby udzielił mu się Hidan? Z kim się zadajesz takim się stajesz...hah, jednak mówią prawdę. Blondynek oblizał swoje różowawe od zimna usta, jednak za wesoło mu nie było, kiedy tylko Akasuna przyciągnął go do ściany. Głośne ''kurwa'' rozniosło się po pokoju, jednak nie zaczął protestować. Wiedział do czego ma prowadzić takie zachowanie nauczyciela. Katsu drżał ze strachu przed wzrokiem Akasuny. Miał ochotę teraz go błagać by puścił jego włosy, jednak ból ustąpił. Szybko przeniósł się nadgarstki, ale był zdecydowanie delikatniejszy. Czyżby wzrok buntownika go zniechęcił do takich zagrywek? Chyba nie. Nie puszczał, nie miał ochoty puszczać. Deidara napawał się głosem czerwonowłosego, wyczuwał tylko głośne podteksty, które uderzały go w twarz, zostawały na długo w umyśle. Echo rozniosło się po pokoju. Przerażony niebieskooki, uwiesił nogi na biodrach Akasuny, upuszczając głowę, tak by włosy zasłaniały mu całą twarz. To poniżające...więc czemu czuł ciepło i nienawiść bijące od Sasoriego? Sprzeczne uczucia...połączone ze sobą.

- Nie ma żadnych szczegółów...Mistrzu. - Ostatnie słowo zostało wyszeptane, a źrenice blondynka rozszerzyły się. Nie wiedział co mówi, ale odwracanie tego teraz nie miało sensu. Chciał być podległy nauczycielowi, w końcu to miała być kara. Musiał się słuchać dorosłych, zostało mu to wpojone, kiedyś uciekło i nagle powróciło. W takiej chwili. Pod wpływem stresu i tylko jedna osoba coś na to zaradzić.

Dziewięć lat starszy mężczyzna, przeżył nie jedno. Na przeciw niego młody, dopiero kończący szkołę... chłopiec. I nagle adrenalina wzrasta. Nie była tak potężna, pełna strachu, gdy pierwszy raz całowali swoje usta. Teraz strach mógł odczuwać ewentualnie Deidara, przed tym, iż zaraz jego kochanek wyciągnie kajdanki albo bat, albo po prostu tak dla zabawy uderzy nim o ścianę. Oj nie przesadzajmy, nie róbmy z Akasuny takiego psychola, to tylko ironia, a po prawdziwym Sasorim można się spodziewać, iż zachowa klasę. Oczywiście poradzi sobie rękami. Mężczyzna patrzył po kolei na ciało chłopca. Obojczyki wychodzące zza bluzy. Wiedział, że niebawem całe zasłoni malinkami. Szyję, kark, plecy... Dotrze swoim językiem w każde miejsce. Teraz tego chciał. Sasori był już podniecony. Puścił jego nadgarstki, pozbywając się z siebie szaleńczych odczuć. Fantazji. Powtarzał sobie w głowie "przestań" dodając swoje egzotyczne imię. Spojrzał zza krótkiej krzywki w oczy Katsu. Nie porównawcza większość, dominacja, męskość. To wszystko biło od ciała dwudziestosześciolatka. Widział jak bardzo buntownik chce jego kary. Sasori delikatnie ucałował słodkie usta jak miód. Były suche i zmarznięte. Ależ on go podniecał.

Jeden pocałunek.
Trzy sekundy.
Sześć sekund ... i Deidary bluza leżała już na podłodze.

Blondyn oddychał tylko coraz głośniej, poddając się już w zupełności, gdy tylko poczuł język Akasuny na swoich wargach. Rozchylił je, czując jak kolana zaczynają mu drżeć. Zrobiły się miękkie jak z waty. Cichy jęk, głośne westchnięcia rozchodziły się echem po pomieszczeniu. Widział tylko dominujący, pełen męskości, pełen zaparcia wzrok swojego nauczyciela. Deidara położył dłoń na pasku od spodni swojego mistrza. Podniósł również jego koszulkę, by móc całować jego podbrzusze. Chciał to zrobić, jednak nadal byli przy ścianie. Chłopak zagryzł wargę, gdy poczuł nieprzyjemne zimno na swoim ciele. Brak jakiejkolwiek bluzy, bluzki, które jeszcze niedawno na nim były. Źrenice chłopca powiększyły się, a jego dłoń powędrowała na włosy Sasoriego. Wplątał swoją drżącą dłoń w czerwone kosmyki włosów.

- Czy możemy do cholery przejść na… łóżko? - Niebieskooki zawahał się mówiąc to zdanie, jednak nie chciał...przeżyć swojego pierwszego razu z ukochanym na podłodze. Nie chciał się powstrzymywać ze względu na miejsce. Po prostu chciał go poczuć w sobie, nie myśląc o dominacji. Miał ochotę na jego umięśnione ciało, które będzie mógł drapać, gryźć i całować. Sasori zaczął się wczuwać, przez co Dei całkowicie... wybił go z rytmu. Akasuna zobaczył jego nieco obrażony wzrok i roześmiał się głośno. Lekkie rumieńce na twarzy chłopaka szybko wystąpiły, a nauczyciel nie mógł się na niego napatrzeć. Odszedł od niego otwierając drzwi od ciepłej sypialni. Była odpowiednia temperatura, oczywiście porządek i schludność. Sasori tak patrzył na Deia, który szybko odbił od ściany, przekraczając granice sypialni. Pościel tym razem była śnieżna. Czyżby na prawdę uczniowi zależało na miejscu ich stosunku? O czymś o czym wcześniej, Akasuna nawet nie myślał. Sasori uśmiechnął się szczerze. Wiedział co to oznacza.

- Kocham cię. - Uderzył nagle i niespodziewanie. Jakby nie chcąc zbędnego pierdolenia o miłości, od razu rzucił się na chłopaka. Rozpiął mu spodnie i zaczął całować, aż wylądowali na łóżku. Nawet na chwile nie próbował przestać całować jego wnętrza. Dokładnie językiem penetrował jego podniebienie oraz bawił się mięśniem. Bez idiotyzmów, chciał się z nim kochać. Bez zbędnego wyrażania uczuć. Miało być to szybkie. "Kocham cię", które musiało teraz świdrować po głowie Deidary. Miało być to tylko potwierdzenie, że Akasuna nie chce go tylko przelecieć. Blondyn zrobił się cały czerwony, gdy tylko usłyszał słowa swojego ukochanego. Nie był na niego jednak wściekły, mógł na spokojnie się z nim kochać, bez zbędnego zamartwiania się. Te słowa spokojnie latały po myślach buntownika. Chciał się czuć tak zawsze. Kiedy tylko został popchnięty na łóżko, wygiął się, dając większą zachętę swojemu mężczyźnie. Chciał go podniecać do tego stopnia, by Sasori wszedł w niego bez opamiętania, bez słów i myśli. Miał się skupić tylko na nim, na jego szczupłym ciele. Katsu oparł się na łokciach, oddając zachłanne pocałunki mistrza. Chciał słyszeć jego bicie serce, skupiać się na największych szczegółach, by było wyjątkowo, by było im przyjemnie jak nigdy dotąd. Niebieskooki musiał pokazać swojemu nauczycielowi, że zależy mu na nim. Poprzez seks. Blondynek wplątał palce we włosy Akasuny i zacisnął je, zbliżając usta do jego ucha. Westchnął mu do niego, nie mając zielonego pojęcia czy tak ma właśnie być. Musiał iść na żywioł, bez zbędnych przygotowań. Tak chyba było najlepiej. Drugą dłonią zaczął zdejmować z niego granatową koszulkę, podziwiając jego ciało. Miał ochotę tylko na nie patrzeć, pieścić je swoimi zimnymi opuszkami palców i swoim zmysłowym językiem. Nie chciał czekać na jego ruch. Podniósł się na kolanach, całując jego szyję i zostawiając na niej mokre i czerwone ślady. Wciąż był cały czerwony, więc zasłaniał się swoimi włosami. Zdecydowanie lepiej, że pozostawił je długie...

Ekstaza. Istna ekstaza, zapomnienie, uczucia, przygodne i lotne, krótkiej wyobraźni.
I chciałby z wysokości patrzeć na błękit wmieszany z czernią 
Jednocześnie zachłannie, zaciskając dłonie na jaskrawej pościeli.
Wieżowiec i lampy, odbijająca się namiętność
Głos krzyczy pragnę cię, ale raczej to zbyt proste.
Ciało podskakuje niewinnie na pościeli, unosi się i topi w dotyku.
Mój panie podążaj jak najdelikatniej, to jego narkotyk, ulubiony aromat.
Pożądaj śladami. Spójrz na drogę zakrwawionych miejsc.
Całe łóżko drży, meble zaczynają się pocić od nadmiaru podniecenia.
Chwilowe zawieszania, "przez ból, ale wzrok mojego pana ratował"
i starał się delikatnie i wciąż trząsłem moim ciałem.
A jego ciało wciąż nie miało dość. A jego ciało chciało więcej.
Dłonie znów złożone, tańczyły według jednego tracku.
Jęk przebijał się przez zamglone okna, jak oczy zakazanych partnerów.
Opętani  grzechem. Przyjemność.

I wtedy Sasori coraz mocniej wchodził w blondyna, słysząc krzyk bólu i ekstazę. Sam zrobił kilka długich westchnięć, po czym poruszał się coraz szybciej. I szybciej. I szybciej. I szybciej. Nie myślał. Gwałcił. Kochał. Przytulał go i szybciej się poruszał. Dotykał palcami jego włosów. I szybciej, pełniej dokładniej, dogłębniej. Mocniej, szybciej, precyzyjniej. Dalej słyszał jęk i krzyk, Nie mógł widzieć jego twarzy, nie wiedział, czy nie choćby płakał. Seks analny nie był prosty. Zwolnił, przed samym końcem. Spojrzał ze zmęczeniem w jego zaszklone oczy. Wiedział, że jest w porządku. Uśmiechnął się zrozumiale. Szybciej, mocniej i precyzyjniej…znów!

Płacz i rozgoryczenie przepełnione głęboką ekstazą i szczęściem. Wszystko stawało się nagle błahe w porównaniu do tego, co przeżywał blondyn. Wił się, zaciskając sine już palce na pościeli. Oblizywał usta co jakiś czas, mając wrażenie, że nie wytrzymają braku wody. Namiętny głos cały czas odbijał się od uszu Katsu. Coraz bardziej czuł jak rozrywane jest jego wnętrze, jednak miał w głowie te pierdolone ''kocham cię'' Zaciskał mięśnie na narządzie swojego pana, mistrza, którego miał teraz przy sobie. Który go obejmował, dawał cholerne ciepło jak i ból, jednak zaczął go kochać. Zacząć kochać ból, takie nieporozumienie, takie głupie i brzmiące jak zdesperowana nastolatka, ale po co oszukiwać samego siebie? Chciał więcej, głębiej, mocniej. Chciał poczuć jak Sasori szarpie go za włosy, mając świadomość, że nadal go kocha, że spełni jego życzenia i sny. Mały chłopiec złączony z dorosłym, pełnym doświadczenia mężczyzną. Nie kontrolowali się. Deidara spojrzał na Akasune zaszklonymi oczyma, jednak ten wzrok błagał o więcej. O pełnie tej cholernej przyjemności, o dotykanie jego słabych punktów, o to by im obu było przyjemnie. Katsu ledwo oddychał, mając twarz w poduszce, zaciskał na niej zęby, poruszał biodrami jak najszybciej mógł. Z jego ust wypłynęło głośne ''Mistrzu''. Miał nadzieje, że to wystarczy. Czerwonowłosy będzie wiedział czego pragnie, Młody. Po czym się utopili. Razem w sobie. Zmęczone ‘seme’ położyło głowę na swoim partnerze leżącym na dole, a raczej na jego plecach, lewej łopatce, czując jak podnosi się i opada. Obydwoje dyszeli. Głośno i bardzo ciężko. Nie mogli zebrać oddechu, a to była tylko chwila. Mistrz zszedł z kochanka,  kładąc się na plecy. W pokoju było gorąco. Czuł, że się lepi, że płonie, że jest spełniony. Pogłaskał Deidarę czule po głowie, nie widząc, co ma mu powiedzieć. A bardzo chciał skomentować to co się wydarzyło. Wziął w palce kilka jego kosmyków, zaczynając je przeplatać. Czuł się wykończony. Wykończony ze swoim ukochanym. Uciszył w sobie uczucia, wygłuszył je, nie chcąc ich teraz uaktywniać. Nie teraz kiedy był wykończony.  Oddał mu siebie i to wystarczyło. Zupełnie inaczej niż u Deidary, którego w głowie dział się totalny rozpierdol. Sasori czuł teraz ulgę i to.. że ma ochotę go obejmować.

______________________________
Za tydzień wrzucimy całe wytłumaczenie co do imprezy, która zaszła (początek notki).
Poprawimy ją tylko i w następny poniedziałek powinna się pojawić.
Mamy nadzieje, że podobało wam się =)
Kaminari i Hikaru ! =)

środa, 3 września 2014

Koniec wakacji, początek nowych pomysłów. Coś od autorek ;d

Witajcie

Nie odzywałyśmy się dwa miesiące. Pewnie jest dużo zawiedzenia, ponieważ przeważnie jest tak, iż w czasie wolnym od szkoły powstaje najwięcej notek i zapewne spodziewaliście się tego. Niestety my ten czas wolny potraktowałyśmy jako odpoczynek nie tylko od szkoły. Pisanie notek, a szczególnie tego opowiadania nie jest łatwe oraz przede wszystkim szybkie. Choć muszę przyznać, że zabierałyśmy się wielokrotnie za pisanie notki i pewnie myślicie, że zanim skończą się święta w naszym opowiadaniu, u nas nadejdą xD Bynajmniej my się tak ostatnio śmiałyśmy.  Nie chcemy pisać o byle czym, tylko po to żeby to wrzucić, a jak napiszemy, któraś z nas bierze sie za poprawianie tego. Mamy już notkę jest 10 stron worda. Kiedy ja przekształcę wszystkie zdania, potem Hikaru poprawi to po mnie ... (niestety błędy i tak sie trafią... ) zajmie to troche czasu. Oprócz tych 10 stron, chcemy dać wam coś mega w ramach (następnych) szczerych przeprosin, bo to nie zbyt miłe, gdy się na coś czeka, a autorki mają 'wyjebane'. Nie powiemy dużo, nie chcemy psuć niespodzianki, ale czekacie na to od dawna, a żeby opisać coś takiego potrzeba czasu, skupienia i co ważniejsze komputera xD Wiemy, obiecywałyśmy, będą notki "na pewno", nie przewidziałyśmy, że opuści nas wena. Najpiękniejsze jest to.... Gdy wchodzimy u nas w szkole do sali od plastyki, czujemy całą atmosferę oraz obecność Sasoriego i Deidary w niej... Jakiś czas nawet wisieli w tej sali xD Teraz kiedy znów możemy odwiedzać to miejsce, możemy zabrać się za wymyślanie następnych pomysłów, nawet jeśli te obecne się nie spełniły do tej pory. Ciężko nam pisać, mamy na głownie jeszcze inne ważne opowiadania ^^ Bez wątpienia paring SasoDei jest naszym ulubionym.

Możemy prosić o jeszcze więcej cierpliwości. Jeszcze jedna sprawa. Te komentarze, wskaźnik wyświetleń..... Czujemy sie szczęśliwsze dzięki Wam i zażenowane swoim życiem. :D HYHY
Kaminaru i Hikaru :d

czwartek, 3 lipca 2014

#17. Chce ryzykować. - Sezon #1



-Deidara?...Co ty tutaj robisz?!

Blondyn na dźwięk swojego imienia, odwrócił się gwałtownie, prawie się przewracając na wypastowanej klatce. W ostatniej sekundzie przytrzymał się klamki od jakiś drzwi. Ustał na równe nogi, drapiąc się w kark.


- Ja?...Ja ten, mówiłem przecież, że zobaczymy się wcześniej. -Młody uśmiechnął się zachęcająco, podchodząc bliżej zdziwionego nauczyciela. Mężczyzna stojący w krótkich spodenkach i rozciągniętej, do granic możliwości, koszulce, przekrzywił delikatnie głowę, po czym zaśmiał w subtelny sposób. Przyglądał się chłopakowi z rozbawieniem na twarzy.


- Nie spodziewałem się tu.... Ciebie. Wejdź. - Nauczyciel zaczął drapać się po plecach, czując zmieszanie. Cieszył się z najścia swojego ucznia, jednak był tak zaskoczony, iż nie odzywał się dłuższą chwilę, próbując ułożyć sobie w głowie wszystko. Tym czasem zabrał od niego kurtkę, zawieszając w szafie, oraz od razu udał się do kuchni robiąc dwa kubki herbaty. Gestem ręki pokazał uczniowi na kanapę, widząc speszenie na jego bladej twarzy. Blondyn usiadł na ciemnej kanapie, rozglądając się niepewnie po mieszkaniu. Sam nie wiedział czy ma być zdziwiony. W końcu spodziewał się czegoś niezwykłego. Spojrzał przez ogromne okno, przez które sypał śnieg. Ogromną choinkę w centrum miasta było widać nawet tutaj. Zachwycony tym widokiem, podszedł blisko wielkiego szkła. Chciał teraz posiedzieć na balkonie, jednak wiedział, że to zły pomysł. Odwrócił się, zawieszając wzrok na czerwonowłosym mistrzu. Uśmiechnął się, spuszczając głowę. Podszedł niepewnie do Sasoriego, jakby nie wiedząc, czy nie popsuje jakieś rzeczy w tym mieszkaniu. Wszystko było drogie i wiadomo, że Deidara nie miałby czym oddać. Wziął do ręki reklamówkę, wyciągając rękę przez twarz Akasuny.


- Ano...chyba lubisz słodycze. Jeśli nie, to mogę je wywalić, albo dać Hidanowi, no ale jeśli je lubisz, to proszę. - Katsu zaplątał się w swojej wypowiedzi i nie przypominał teraz tego rozwydrzonego buntownika. Wiśniowowłosy przyglądając się typowo świątecznej reklamówce, uśmiechnął delikatnie, biorąc prezent. Wyciągnął z niego dwie ogromne babeczki, z których spływała czekolada. Wyglądały smakowicie. Akasuna oblizał się, biorąc od razu gryz ciasta. Wzrok przeniósł na Deidarę, rozpoczynając przemowę z pełnymi ustami.


- Bałdzo ci dzienkue. - Rzuł głośnio biorąc następne gryzy. Podsunął kawałek przed twarz swojego kochanka. - Weź głyza. - Cały umazany popatrzył na niego z uśmiechem. Wytknął babczke bliżej, widząc jak blondyn się nieco odsunął. - No głyzka chociaż... -Deidara spojrzał na swojego nauczyciela, lekko zażenowany. Pokręcił głową, dotykając jego ust. Wytarł go, chociaż i tak nie do końca. Czekolada spływała po szczupłych palcach Młodego, jednak to nie był problem. Chłopak oblizał resztki czekolady, puszczając oczko nauczycielowi.


- To chyba jednak nie był dobry pomysł...nie chce babeczki, dziękuję. - Katsu pokręcił przecząco głową, siadając na wygodnym krześle przy stole.

Gdy Akasuna. Zjadł obydwie babeczki, udał się do salonu trzymając w rękach kubki herbaty, położył je na niskim stoliczku, który był cały ze szkła i rozsiadł się na swoim śnieżno-puszystym fotelu stojącym na przeciw krzesła. Te miejsce było wyłącznie Sasoriego, zawsze, gdy tam siedział czuł się jak owinięty kołdrą. Rozłożył się wygodnie, biorąc do rąk naczynie.


- Będzie mi teraz głupio, też musze dać ci jakiś prezent. - Zaśmiał się, przymrużając bardziej oczy, a jego wzrok stał się tajemniczo pożądany i pewny.  Blondyn patrzył tylko jak Sasori zatapia się w ogromnym fotelu. O dziwo, Młodemu nie było zbytnio do śmiechu. Przypomniał sobie o małym, malutkim szczególe w tym dniu. Mianowicie o..


- Sasori, mam do ciebie pytanie. Gdzie jest twoja żona? Zaraz tu pewnie przyjdzie i mnie zamorduje. -Blondyn położył swoje dłonie na kolanach i wyglądał teraz jak przykładny uczeń. Spojrzał w oczy Akasuny, dziwiąc się lekko. Chyba niezbyt się przejął jego słowami..-P.. Prezent?

Starszy mężczyzna wstał, podchodząc do buntownika. Złapał go delikatnie za nadgarstek, prowadząc do innego pokoju. Otworzył go, a pierwsze co ukazało się ich oczom to ogromne łóżko, oraz meble, które były w zimnych kolorach. Puste regały, zero jakichkolwiek ubrań, żadnego przepychu, który tu panował, gdy mieszkała pani Akasuna. Sasori uśmiechnięty popatrzył na kochanka kierując go na cudownie miękką pościel.


- Jak widzisz... Sypialnia pusta. Arisa tu już nie mieszka. - Wiśniowowłosy położył nogę na nogę, siadając razem z Deidarą na łóżku. Blondyn na początku nie zwracał uwagi na to co mówi jego nauczyciel. Był wstrząśnięty tym, co teraz zobaczył. Ogromna sypialnia, a w niej piękne, miękkie łóżko, na którym pewnie państwo Akasuna...nie! Deidara pokręcił głową, chcąc wyrzucić te myśli z głowy.


- Wyprowadziła się? Musiała się poważnie wkurwić, skoro cię opuściła. - Katsu oblizał wargi przed nauczycielem, patrząc mu w oczy. Wyzywające, pełne pożądania oczy. Jak wczoraj wieczorem. No i stało się. Wszystko sprzyjało jak najlepszym warunkom by w końcu dwoje ludzi mogło się kochać w całkowitym spokoju, będąc tylko dla siebie. Akasuna od jakiegoś czasu nie potrafił myśleć o niczym innym. W jego głowie panował chaos. Na widok blondyna myślał, że nasienie wyjdzie mu uszami. Czuł jak przyśpiesza mu serce, a oddech staje się cięższy. Przybliżył się do mężczyzny, odgarniając włosy buntownika.


- Ano wkurzyła. Każda kobieta denerwuje się, gdy pojawia się jakaś inna i to lepsza. Arisa uważa, że mam kochankę, nie wyprowadzałem jej z błędu. - Nauczyciel zaśmiał się, nie przestając przyglądać się ciału Deidary. Wiedział, że teraz jest jego i nie ucieknie mu już. Kiedy do blondyna doszły słowa Akasuny, ten wstał z łóżka i tupnął urażony nogą o podłogę. Niczym jego kochana, starsza siostra. Włosy zasłoniły mu twarz, a na jego skórze pojawiły się ciarki, spowodowane przez zimne powietrze w pokoju.

- Jesteś idiotą! Ona myśli, że jestem laską?! - Katsu westchnął, starając się uspokoić. Co jak co...uraziło go to. Buntownik oparł się o szafkę z zawadiackim uśmiechem na twarzy.

-Ale chociaż jestem lepszy, nieprawdaż? - Sasori uderzył plecami o łóżku, kładąc dłoń na całej twarzy. Po kilku sekundach, podniósł tułów, opierając łokieć o kolano. Popatrzył na niego dość znużony, a w myślach już wyciągał młotek by uderzyć go w ten ściśnięty umysł.


- Lepiej żeby myślała, że jesteś laską niż chłopakiem, nie? Wiesz co mi może grozić jeszcze domyśli się, że w dodatku chodzi o u ucznia, prawda? A teraz chodź tu i nie gniewaj się. Jesteś dziesięć razy lepszy. Nee Deidara, chodź do mnie.. - Ostatnie zdanie powiedział na tyle kusząco, by jego kochanek skorzystał z zachęcającej oferty. Blondyn niepewnie podszedł do nauczyciela. Poczuł się jak malutkie dziecko przy Sasorim. Chłopak oblizał dolną wargę, siadając na łóżku. Spoglądał na półeczki w pokoju, by unikać wzroku Akasuny. Zrobiła się dziwna atmosfera do której Młody nie chciał doprowadzać. Podrapał się po głowę, wbijając wzrok w podłogę.


- Faktycznie. Jednak skąd masz pewność, że i tak się nie dowie? Dużo ryzykujesz...


- Chce ryzykować... Chce być blisko ciebie, do czasu rozwodu wole się kryć, a potem nie będziemy musieli się ukrywać. - Czekoladowe oczy wbijały się w młodego buntownika jak sztylety, Sasori przetworzył w głowie ponowie to co powiedział "ale z czym ukrywać?...." Pomyślał, odwracając wzrok. Nie byli razem, żadne z nich nie wyznało sobie jakichkolwiek uczuć, Kierowali się podnieceniem, Można tu mówić o uczuciu? Dla tych kilku spotkań Akasuna ryzykuje wszystko.  - Deidara czemu sie ze mną spotykasz?

Blondyn spojrzał tępo na swojego nauczyciela jakby to było oczywiste. Jednak sam nie wiedział po co się z nim spotyka, czemu go całuje, po co to wszystko. Po prostu był niespełniony? Dawno kogoś nie miał? Jednak to chyba nie było możliwe. Ryzykował...Mogli go wyrzucić ze szkoły, koledzy mogli się od niego odwrócić, siostra mogła go znienawidzić, mógł sobie spieprzyć życie, jednak nie myślał o tym, gdy tu jechał. Kierował się wyłącznie...jakimś uczuciem, którego nie rozumiał. Nie wiedział co teraz odpowiedzieć swojemu nauczycielowi. Lubił go. Strasznie mu się podobało jak opowiadał o swojej przeszłości, lubił słuchać jego głosu, chociaż czasami nie wszystko rozumiał. Wiadomo, Sasori był dorosły, a Deidara był jeszcze dzieckiem bez żadnych planów. Podobały mu się jego ruchy, wszystkie były przemyślane i precyzyjne. Uwielbiał jego oczy, były okropnie wyzywające, zachęcające. Pomógł mu uwierzyć w siebie. Chciał być przy nim i miał dziś przeczucie, że musi się z nim spotkać. Wszystkie te myśli przechodziły mu przez myśl, jednak to było jasne, że nie powie nic swojemu mistrzowi. Buntownik wzruszył ramionami, uśmiechając się. -Bo cię...to znaczy, podobasz mi się..

Brązowe oczy nadal przyglądały się podłodze. Ułożony, inteligentny, charyzmatyczny. Idealny pod każdą możliwością słowa tego znaczeniu. Wielokrotnie słyszał to na swój temat. Akasuna Sasori, bez planu i zorganizowania nie działał… A w tej chwili jest zdolny stracić prace, rozbić do końca małżeństwo, oddać każdy grosz by patrzeć na chłopaka siedzącego obok niego. Cały budowany przez lata autorytet, powaga, dojrzałość, mogło przestać mieć znaczenie, by widzieć te niebiekie oczy. Był artystą i to wysokiej klasy artystą z czego zdawał sobie sprawę, jednak w głowie nie potrafił stworzyć lepszego obrazu niż ten, który widywał. Smakował mu ten zakazany owoc i pragnął kosztować go jeszcze bardziej. Był gotów dla tego owocu oddać wszystko, ale po co jeśli nawet nie widział czy czuje coś do niego. Popatrzył na ogromne lustro stojące przy regale. Z dnia na dzień było coraz ciężej, gdy śmiechu Katsu nie było obok, oraz smakowitych ust, których zdążył się zatapiać. Sasori uśmiechnął się ciepło. - A wiesz... Też mi się podobasz.

Młody chłopak spojrzał uśmiechnięty na swojego mistrza. Cieszył się ze słów, które usłyszał. Miał teraz pewność, że chociaż nie przyszedł na darmo. Sasori chciał się  z nim widzieć, nie patrzył na niego tylko pod względem seksualnym. Miał przyjemniej taką nadzieje. Niebieskooki przysunął się do Akasuny, zbliżając swoje usta do jego warg. Poczuł na swoich ustach ciepły oddech. Młody połączył się z mężczyzną w namiętnym pocałunku. Oparł się o krawędzie łóżka, nie zwracając uwagi, że satynowa pościel coraz bardziej się pod nim ślizga. –Kto by pomyślał, że Sasori Akasuna tyle dla mnie ryzykuje. Cieszę się…


Sasori przymrużył oczy i gdzieś zgubił się pod wpływem pocałunku, zapominając o wszystkim. Słowa Deidary bębniły mu w uszach,. Poczuł, że musi coś zrobić. Teraz. - Chodź coś ci pokaże. - Mężczyzna wstał momentalnie podchodząc do dębowych drzwi. Zaczekał na Katsu, po czym podszedł do kolejnych drzwi, stojących gdzieś w kącie salonu.

- Nie lubiłem wpuszczać tam Arisy. Nikogo tam nigdy z wyjątkiem niej nie przyprowadzałem… Będziesz drugą osobą, która o tym wie. - Po pomieszczeniach rozszedł się dźwięk przekręcanego na klucz zamka. Drzwi odtworzyły się, a w środku panowała ciemność. – Chodź, chodź, jest tu trochę chłodniej, ale tak mi się lepiej pracuje. 


Deidara rozejrzał się po pomieszczeniu, zmrużając swoje oczy, by coś dostrzec. Po chwili, światło rozeszło się po pokoju, a blondyn ustał zamurowany. Otworzył szeroko swoje usta, jednak nie wydały ode żadnego, sensownego dźwięku. Akasuna usiadł na fotelu, parząc tylko na młodego mężczyznę, który zaczął chodzić po pomieszczeniu. Podszedł niepewnie do kukiełek, które wisiały na ścianach. Idealnie zrobione, każdy detal był dopracowany, były jak ludzie. Jak normalny człowiek. Niebieskooki wyciągnął niepewnie rękę, nie wiedząc czy może dotknąć takich dzieł. Spojrzał zszokowany na nauczyciela. –M…mogę ich dotknąć, Mistrzu?...


- Tak, możesz. – Lekko spięty mężczyzna uśmiechnął się ciepło, patrząc na zdziwienie i zachwyt młodszego. Chwycił w dłoń nóż sprawdzając czy ostrze przynajmniej się nie stępiło. Był zdenerwowany, nie wiedział czemu aż tak bardzo się denerwuje. To miejsce i jego dzieła, które znaczyło dla niego bardziej niż cokolwiek innego. - To moja prawdziwa pasja. One i to miejsce. Chciałem się z tym z tobą podzielić, byś wiedział o mnie nieco więcej... Chciałbym również tego od ciebie... Cieszę się jeżeli one ci się podobają. - Artysta przymknął oczy wciąż się uśmiechając. Deidara zaczął przyglądać się każdej marionetce. Nie pytał nauczyciela już o nic. Chciał sam zobaczyć jak są wykonane, jakie są piękne. Młody podszedł do nauczyciela, podpierając się o jego fotel. Zbliżył twarz do jego twarzy, spoglądając w jego oczy.


– Ile lat to doskonaliłeś? Uczyłeś się tego…czy już po prostu to potrafiłeś? – Chłopak wydobył z siebie zdania pełne podziwu. Oparł głowę o ramię starszego, przymykając oczy. –To miejsce..jest strasznie senne. Już się nie dziwię, dlaczego chodzisz taki zmęczony.


- Fakt, ale uwielbiam tu przebywać.. - Szczęście wypełniło całego Akasunę. Arisa nigdy nie doceniła czegoś takiego. Chociaż…. Artysta nie pragnął nawet docenienia, chciał żeby ktoś spojrzał na to sercem, tak jak Deidara teraz. Sasori pogłaskał po głowie swojego ucznia darząc go swoim szczerym uśmiechem. To było dla niego coś wyjątkowego i chciał pokazać to tylko równie wyjątkowej osobie. - Wiesz, na początku to przypominało ziemniaka. Zacząłem jak miałem... mało lat. Babcia się na tym znała. Potem samo poszło. Deidara zaczął się śmiać, patrząc w oczy swojego nauczyciela. Kto by pomyślał, że Akasuna zrobi coś co przypominało ziemniaka. Młody oblizał wargi, czując jak telefon wibruje mu kieszeni. Odsunął się delikatnie od mistrza, opierając się na biurku.

-Ech..dzwoni Naine. Zasiedziałem się trochę u ciebie Sasori. Wiesz, Hidan i Orochimaru u nas są. Pewnie na mnie czekają…
- Rozumiem.

-A Sasori! Daj mi swój numer. – Akasunie powiększyły się oczy i wpisał szybko do telefonu swój numer podpisując się „mój mistrz”. Deidara popatrzył na niego zażenowany, po chwili wpadając w śmiech.

W domu Katsu, wciąż trwały przygotowania do wigili. Cały dzień Hidan chodził za Naine pomagając jej nawet w najmniejszych czynnościach. Kobieta był bardzo zaskoczona zachowaniem przyjaciela jej brata. Ani razu nie podszedł do niej nie próbując jej załaskotać na śmierć, ani nie mówił do niej tak uroczo jak zwykle, nie obijał się, ani nie próbował jej podrywać. Blondynka była dumna z pomocy Hidana, lecz bardzo zawiodła się na swoim bracie, do którego dzwoniła dwadzieścia razy, poczym wysłała do sklepu lawendookiego. Od wyjścia Deidary czas z leciał momentalnie, teraz obydwoje ludzi siedziało przy ogromnym stole jedząc świeże ciasteczka. Hidan tylko spoglądał na kobietę, starając się uspokoić. Przecież przez te parę tygodni miał czas wyżalić się samemu sobie. Nawet raz jej powiedział, że ją kocha, jednak nawet nie zostało to usłyszane. Nie chciał ryzykować drugi raz, przynajmniej nie w takim momencie.

-Niee martw się, Dei zaraz przyjdzie.- Blondynka wstała z krzesła i pokierowała się w stronę siwowłosego. Ustała przed nim, ciągnąc go za koszulkę.

-Baka! Olał wigilie, nie odbiera! I poza tym...ty tu ciągle jesteś. -Katsu zaśmiała się ironicznie, puszczajac oczko do mężczyzny. Siwowłosy odwrócił głowę, lekko się uśmiechając. Podniósł się, patrząc w niebieskie oczy jak w otchłań, z której nie może się wydostać. Coś miał powiedzieć, a no tak...
- Masz racje, będę się zbierał. Na prawdę się nie przejmuj nim, zaraz na pewno przyjdzie. - Blondynka po chwili pożałowała swoich słów. Naprawdę poczuła się z nimi źle. Nie sądziła, że przyjaciel jej brata weźmie do siebie te głupie słowa.

-Wiesz...zostań dopóki nie przyjdzie. Potrzebna mi jest jeszcze pomoc w domu, a sama nie chce tu siedzieć.. - Słowa rozeszły się po pomieszczeniu, na co odpowiedział ciężkim westchnięciem. Znów czuł jak cała sytuacja doprowadza go do depresji. Przez cały dzień robił coś będąc przy Naine, choć bardzo rzadko się odzywał. Stojąc tyłem do dziewczyny, przegryzł mocno wargę, chcąc się ponownie okaleczyć. Zamiast tego z niesamowitym spokojem odwrócił sie w jej stronę z pełnym uśmiechem i spokojem na twarzy.
- No dobrze, to za co się zabieramy?

Kobieta lekko się zdziwiła, jednak nic nie powiedziała. Pokazała jedynie na piekarnik w którym robiły się kolejne porcje ciasteczek. Podeszła do niego, a za nią wolnym krokiem pokierował sie również mężczyzna. Niespodziewanie Katsu odwróciła się i spotkała ze wzrokiem Hidana.
-Słuchaj, mam dość. Stało ci się coś? Podobno nie chodziłeś do szkoły, teraz sie nie odzywasz. Jesteś chory?

- Tak jestem chory, na głowe. A do szkoły odechciało mi się chodzić. Widzisz jaki nieodpowiedzialny jestem? - Powiedział patrząc jej prosto w oczy. Lekki desperacki uśmiech nie schodził z jego twarzy. Nie mógł okazać słabości. Nie byłby Hidanem. Podszedł bliżej piekarnika, otwierając go i zabierając łakocie. Kobieta zamilkła, widząc jak Hidan kłamie. Coś na pewno się działo. Coś o czym nie mogła wiedzieć. Tylko czemu? Blondynka położyła dłoń na ramieniu chłopaka, spoglądając na niego z troską. Nie była na niego zła, nie uznawała go za nieodpowiedzialnego gnojka, tylko człowieka, który ma problemy..
-Te ciastka miały być dla Deidary. Już nie będą!

- Przecież nie zjem wszystkich. - Roześmiał się wkładając je do różowej miseczki stojącej na stole. Nie wiedząc czemu rozbawiła go dana sytuacja. Usiadł do stołu, podpierając dłoniami twarz. Włożył jedno ciastko do ust powoli je przeżuwając.
- Pyszne te ciasteczka.

-Od kiedy pamiętam smakuje ci moja kuchnia. Po prostu się podlizujesz! - Kobieta zaśmiała się, biorąc ciasteczko do ust. Usiadła koło mężczyzny, opierając się o jego ramię. Wydawało sie bardzo wygodne. Dziewczyna chciała się już przebrać, pogadać z bratem przy świątecznym stole, pośmiać się, jednak Młody nie wracał. Była ciekawa co go zatrzymało. Nie dość, że on to jeszcze siwowłosy miał tony tajemnic. Niebieskooka pokręciła głową.
-Chciałabym wiedzieć czy dzisiaj z nami zostaniesz...chyba, że spędzasz wigilie z ojcem.-Dziewczyna zatrząsnęła się na samą myśl o mężczyźnie w średnim wieku. Chłopak popatrzył na blondynkę, opierając dłoń na jej ręce, jakby chcąc ją objąć. Wydawała się być zmęczona po całym wysiłku.

- Nie będę wam przeszkadzał, wrócę do domu, jak przyjdzie Deidara. - Zaczął przejeżdżać chłodnymi palcami po jej delikatnej skórze. Zapanowała miła atmosfera. Cicha i bez napięć. Jednak serce Hidana bolało coraz bardziej. Wiedział, że niewysiedzi z nimi całego wieczór. Obydwoje usłyszeli dźwięk otwierających się drzwi. Katsu poczuła się szczęśliwa z niewiadomego powodu. Po prostu poczuła się dobrze, że nie jest sama. Od paru dni Deidara był zajęty swoimi sprawami, nie rozmawiała z Madarą, w pracy nie szło jej zbyt dobrze. Nie miala czasu zadzwonić nawet do Hidana, by zapytać się czy coś sie stało. Dziewczyna przymknęła oczy, ale gdy tylko usłyszała dźwięk otwierających się drzwi, podbiegła do nich jak najszybciej mogła. Ustała przed blondynem, nie odzywając się.



- Przeeeeeeeeeeeeeepraszam cie moja najukochańsza siostrzyczko, błagam o wybaczenie, śpieszyłem się jak mogłem! GOMEN - Deidara ukląkł przed siostrą trzymają w rękach bukiet  połamanych, ale kwiatów. Blondynka złożyła rękę w pięść choć...  nie uderzyła. Młody podniósł się powoli. - Nie bij... prosze nie bij.... - Śmiał się w głębi, po cichu mijając siostrę.


- U kogo byłeś? - Zimny ton głosu kobiety sprawił, że blondyn poczuł ogromne zdziwienie. Przyjrzał sie jej, opierając ciałem o ściane.

-U nikogo...

- Czuje męskie perfumy. -
Hidan kiedy tylko usłyszał jakie głupoty wygaduje siostra Deidary, postanowił podejść do blondyna, klepiąc go po ramieniu.

-A skąd wiesz czy nasz mały Deidara nie dostał prezentu od laski? Daj spokój Naine. Dei, idź na górę i się przebierz...a..i wpierdoliłem ci ciasteczka. Niebieskooki nawet nie zwrócił uwagi na ostatnie zdanie chłopaka, tylko podziękował mu w duchu. Jednak...on poważnie tak myślał. Pomógł mu nieświadomie, nawet nie chciał przyjąć do wiadomości, że od Deidary czuć męskie, inne perfumy. Buntownik pobiegł do swojego pokoju z bijącym sercem, a Naine westchnęła, patrząc na siwowłosego. -LaskI? ...Potem z nim o tym pogadam, a ty?...Nie zostaniesz jednak?

Mężczyzna pokręcił głową z uśmiechem, przybliżając się do blondynki. Nie uciekła. Hidan nachylił się nad nią i ucałował subtelnie w policzek, po czym przybliżył swoją twarz do jej ucha, rozkosznie szeptając.

- Spędź ten czas z braciszkiem, nie bądź na niego zła, jest młody, ogarnie się niebawem... Chce ci życzyć szczęścia. Żebyś była szczęśliwa. Potrafisz już wszystko, więc moge ci życzyć tylko tego. Ide. - Hidan zrobił krok nakładając na ramiona kurtkę oraz szalik. - Hm, nie będę już wchodził, życz Deiowi żeby więcej lasek wyrywał... Choć widać nie obija się w tym temacie

Naine uśmiechnęła się gdy tylko poczuła ciepłe usta Hidana na swoim policzku. Było to dziś strasznie miłe, nie chciała od niego uciekać. Chciała również mu dać coś w rodzaju prezentu, ale uznała to za niestosowne. Kiedy wychodził również ucałowała go w policzek, stając delikatnie na palcach. -Uważaj na siebie, proszę. Jest już ciemno. A co do Deidary, jutro z nim o tym pogadam. Myślę, że i tak mi nic nie powie. -Kobieta uśmiechnęła się, przytulając do siwowłosego. Pożegnała się z nim, machając mu ręką jeszcze w pomieszczeniu.

Deidara siedząc w swoim pokoju, wziął szybki prysznic, ubrał się i zszedł szybko na dół. Wszystko wykonywał bardzo energicznie. Miał wrażenie, że Naine wyciągnie młotek i postanowi go ganiać. Usiadł do stołu, czekając na siostrę. Był dziwnie podniecony. Myślał o Sasorim i dzisiajszym zdarzeniu, nie żałował, że odwiedził go dziś. W pośpiechu napisał wiadomość.
"Nee, Sasori No-Danna. Z tego pośpiechu zapomniałem... xD Chciałem, życzyć ci Miłych świąt. Nie chciałem cie tam zostawiać, spotkamy się niebawem i naprawimy to! No i nie odwdzięczyłeś się za prezent. Czekam, twój najpilniejszy uczeń!"
Buntownik sam zaśmiał się z tego co napisał, schował telefon do kieszeni i otworzył lodówke z postanowienie wyżerania wszystkiego.



Sasori w tym samym momencie wciąż siedział w swojej pracowni. Miał ochotę wyjść z domu, przemyśleć wszystko i poczuć się po prostu szczęśliwy. Czuł się tak teraz. Poczuł się jak nastolatek. Przypomniały mu się święta z Rukim, jednak nie było w nich takiej samej magii jak z tym młodym, blondynem-Deidarą. Po pomieszczeniu rozniósł się dźwięk sms. Mężczyzna spojrzał na swój telefon, czytając wiadomość. Roześmiał się, wychodząc z pracowni. Założył kurtkę i buty, wychodząc ze swojego domu. Niektóre sąsiady zaczepiały Akasune, życząc mu wesołych świąt. Nauczyciel wyszedł z bloku. ''Idiota...Ja tobie też życzę wesołych świąt. Mam nadzieje, że twoja siostra cię nie zabiła, bo kto byłby moim najlepszym uczniem?! Mam nadzieje, że spotkamy się niedługo i uwierz...dam ci ten obiecany prezent. Jesteś jego wart, mój drogi. I dziękuję za babeczkę.”

______
No witamy na samiutkim koniuszku notki!! - powiedziały po kilku sekundach zostając rozstrzelane.
Ogromne przeprosiny ponieważ urwałyśmy na w najlepszym momencie i nie odpisywałyśmy prawie miesiąc. Gomen, gomen...
Mamy nadzieje że i ta notka równie się podobała...
A WŁAŚNIE WAŻNIEJSZA SPRAWA.
GORĄCO DZIĘKUJEMY ZA TE WSZYSTKIE KOMENTARZE KTÓRE MOBILIZOWAŁY NAS DO PISANIA DALSZEJ HISTORII. Miło jest nam strasznie czytając, nie spodziewałyśmy, że aż tak ta historia przypadnie wam do gustu. Tym razem notki będą pojawiać się częściej, no przecież czekać na jeden rozdział miesiąc to leciutko za długo. 
No i tyle pozdrawiamy wszystkich czytelników.
A TAKIE CIASTECZKA UPIEKŁA NAINE, Hidan je uwielbia xD


wtorek, 10 czerwca 2014

#16. Nawet jeśli czeka mnie tam śmierć, to pójdę tam tylko dla ciebie. - Sezon #1



Arisa całą noc spędziła w hotelu poza miastem. Chciała być bardzo uważna w tym, gdzie się pokazuje. W końcu był środek nocy, powinna spać w rodzinnym mieszkaniu z Sasorim, czekając na święta. Niestety, tego roku tak nie było. W sumie, jest tak od kilku lat. Z reguły zostawali gdzieś zapraszani, nie mogli spędzać rodzinnie świąt. Kobieta obudziła się około 9 rano przez okropny ból głowy spowodowany nocnym płaczem. Przez myśl przechodziły jej wydarzenia z paru poprzednich godzin. Jasny włos na koszuli jej męża, ciemna walizka i beznamiętny wyraz twarzy Akasuny. Kobieta westchnęła, idąc pod prysznic. Zimny strumień wody zagłuszał jej myśli. Przymykając oczy, zastanawiała się gdzie może znaleźć otuchę. By ktoś ją dowartościował i…pozwolił się zemścić na mężczyźnie, który tak ją potraktował. Chciała być dobrą żoną, a czerwonowłosy tego nie doceniał. Nie potrafił,  jest zbyt dziecinny. Brunetka wyszła delikatnie z prysznica, spoglądając na swoje odbicie w lustrze. Podkrążone oczy u modelki było hańbą. Powinna o siebie dbać, a ona dała sobie bezsensowną chwilę słabości. Wyciągnęła szczupłą dłoń, chwytając palcami swój telefon. Wzrokiem przeszukiwała kontakty, zatrzymując się na jednym. Cichy dźwięk z komórki, rozniósł się po malutkiej łazience.

-Słucham? Arisa, świetnie, że dzwonisz! Chciałam do ciebie zadzwonić by życzyć wesołych świąt z Sasorim!-Przyjemny dla ucha głos wydobył się z urządzenia, a modelka zaśmiała się cicho. Beznamiętnie z nutką smutku w głosie. Ciemnowłosa podeszła do okien, otwierając je. Musiała odetchnąć.

-Witaj...tobie też życzę wesołych świąt moja droga, jednak nie dzwonie w tym celu. Chcę byś mi pomogła. Mówiłaś, że twój narzeczony jest prawnikiem z paroletnim doświadczeniem. Jest mi potrzebny. –Z urządzenia wydobyło się głośne westchnięcie, jednak kobieta słuchała dalej. –Wiem, że są święta i to nasz jedyny wolny dzień od paru miesięcy, jednak czy możesz podać mi go do telefonu?-Przyjaciółka Akasuny odłożyła na chwilę telefon, wołając swojego ukochanego. Mężczyzna podszedł do łóżka, przykładając komórkę do ucha.

-Dzień dobry,Ariso. Więc mówisz, że masz problem? W jakiej sprawie? Jakieś gazety powiedziały nieprawdę, ktoś ci zrobił krzywdę, ktoś cię śledzi? Mów. –Męski głos wydobył się z krtani chłopaka, który teraz był zajęty ubieraniem choinki, jednak bardzo lubił Arisę i szanował ją. Często przychodziła ze swoim mężem do ich domu na różne uroczystości czy po prostu zabawy. Brunetka zaśmiała się w myślach, oddychając już bardziej równomiernie.

-Nic z tych rzeczy. Wybieram opcję D. Mój…prawie były mąż musi być ukarany.-Modelka oblizała usta, a w telefonie zapadła krótkotrwała cisza. Mężczyzna poszedł do łazienki, osuwając się po drzwiach. Poprawił okulary, spoglądając na swoje odbicie w lustrze. -Lepiej się spotkajmy. To nie jest rozmowa na  telefon. Liczę na to, że mi pomożesz. Park koło was. Przepraszam jeszcze raz za zawracanie głowy w wigilię.



Dźwięk stłuczonych bombek odbił się hukiem po całym korytarzu, a zaraz później krzyk młodej kobiety. Deidara wstał leniwie schodząc po schodach do salonu. Ziewną długo, opierając się o futrynę z obojętnością, która ukazywała jego twarz i anielską cierpliwość.

- Naine, jest po dziewiątej. Stłukłaś już szóstą bombkę, a na dodatek drzesz się w niebo głosy... – Stwierdził, poprawiając bokserki.


-Bakayaro! – Siostra w kilka sekund znalazła się obok swojego młodszego braciszka, uderzając go z pięści w twarz. Chłopak uderzył w ścianę, czując jak z jego ciała odchodzi duch. Chciał się odezwać, niestety w tym też go wyprzedziła – Idiota! Idiota! Idiota! Wiesz, że są święta?! Wiesz, ile trzeba rzeczy przygotować?! Baka, baka, baka!!! Wszystko na mojej głowie. – W tym momencie Naine wgniatała swoją małą stópkę w nagie plecy chłopaka.


-Rozumiem…Naine…Nie…Mogę…Oddychać..- Odpowiedział z wieloma przerwami, gdy nagle do ich uszu doszedł dźwięk pukania do drzwi. Naine zeszła szybko z brata i pokazała gestem ręki na łazienkę. Podczas drogi do łazienki Dei usłyszał tylko chlaśnięcie w policzek. – Hidan?... – Pomyślał zatrzymując się.


-Mówiłam byś nie patrzył na mój biust?! – Naine zakryła swoje piersi rękoma, robiąc dwa kroki w tył.


-Mogłaś założyć bardziej zakrytą koszulkę. – Do pomieszczenia weszło dwóch mężczyzn. Zdjęli swoje buty oraz płaszcze, siadając na miękkiej czerwonej kanapie. - W sumie… był akurat przypadek, że tam spojrzałem… Wystawało ci kawałek bielizny. Nie przypuszczałem, że kiedyś założysz prezent ode mnie… - Obydwoje mężczyzn się głośno zaśmiało, a dziewczyna zarumieniła, podchodząc obrażona do choinki, jakby nie chcąc myśleć o ich obecności.


-Hidan? Orochimaru? Nadchodzi Armagedon. – Skomentował buntownik wyglądając zza futryny.


-Mamy prezenty….


-Ja już dziękuje!  – Naine natychmiast się odezwała spoglądając nadal czerwona na Hidana, a on w swój uroczy sposób puścił jej oczko.


- Młody, chciałem z tobą pogadać wiesz o co chodzi… - Kinishioto wstał z kanapy rozciągając się – To pilne, chodźmy na górę. – Blondyn przez chwile stał zaskoczony. Szczerze nie wiedział o co chodzi, ale postanowił zaryzykować i wstał udając się razem z Orochimaru do swojego pokoju. Naine znów przeniosła wzrok na Hidana będąc lekko zdziwiona zachowaniem mężczyzn.


- Się nie martw, podobno o jakąś Anko chodzi, Dei jest bardziej wtajemniczony. – W mgnieniu oka Hidan znalazł się obok drzewka, zakładając na niego ozdoby. Naine również dołączyła. Nie mogła dziś odwrócić wzroku od lawendookiego. Miał na sobie czarną koszulę, jeansy, ale wyglądał inaczej niż zwykle. Nie denerwowała się już. Czuła spokój, będąc obok Hidana, co wydawało się być nierealne. Milczał cały czas, delikatnie zakładał łańcuch, poprawiał wiszące ozdoby. Krótko obcięta blondynka uśmiechnęła się szczerze. Zmienił się? Czy to możliwe?


-Hidan, coś się stało? Strasznie długo tu nie przychodziłeś, aż zaczynałam się martwić. – Zachichotała cicho, mówić ostatnie słowa.

W innym pokoju zaś toczyło się przesłuchanie.


- Porucznik Orochimaru, ma nakaz przesłuchania Deidary Katsu w sprawie gwałtu. Powiedz synku… Czy ten pedofil cie skrzywdził?


- Orochimaru, jesteś pierdolonym idiotą. – Skomentował młodszy siadając na biurku. Widząc pewny wyraz twarzy swojego kumpla, rozsiadł się wygodnie i kontynuował. - Ten pedofil prawie by mnie zgwałcił poruczniku.


-Prawie?! Toż to zbrodnia. Dlaczego tego nie dokonał?!


-Bo jestem nieletni…. Panie profesorze.


- Poruczniku! – Poprawił brunet o dziwnym usposobieniu, a późnej złapał za lampkę kierując ją na twarz swojego przyjaciela. -  Łżesz! Jaki pedofil nie oparł by się twej dziecinnej cery i buźki małej dziewczynki?!


- Łat De Fak, Oro, świecisz mi po ryju…. A taki pedofil, że nie lubimy gwałtów w terenie.


- W terenie?! Nie ładnie, panie Deidaro. Przykro mi, idziesz za kratki. – Mężczyzna wyciągnął kajdanki zza pleców. 


-Co?!


- Gunwo. Anko mnie nie kocha… - Deidara podskoczył. Ten mężczyzna nagle z zabawy zrobił się poważny. Jak?! To trwało kilka sekund.  Orochimaru padł na łóżko upuszczając lampkę. Blondyn niezbyt wiedział co mu powiedzieć, sam nie był w lepszej sytuacji. Sasori miał żonę, a on po prostu rozbija małżeństwo. Katsu usiadł koło swojego kumpla, klepiąc go po ramieniu. Nastała chwila ciszy, jakby po prostu mężczyźni rozmawiali ze sobą mentalnie. Brunet zaśmiał się, wdychając zapach poduszki Deidary.

-Wiesz..chciałbym tak kiedyś obudzić się koło Anko. – Młodszy zakrztusił się pomarańczowym sokiem, oddychając nierównomiernie. Nie mógł uwierzyć w to co usłyszał. Te słowa zwiastowały, że Orochimaru poważnie się zakochał i z tym już nie było żartów. Blondyn westchnął, nie mogąc wymówić ani jednego słowa. Jego przyjaciel chyba już nie chciał przeżywać tego faktu, wiedział, że teraz problem Deidary jest ważniejszy, a nie jego chore miłostki. –Chodź już Młody na dół, twoja siostra jest już zapewne molestowana psychicznie.
Mężczyźni zeszli na dół, spoglądając na otoczenie. Wiele lampek porozrzucanych po salonie, resztki bombek, słodycze bez opakowania, oraz…zawiązany Hidan w łańcuchy. Blondynka śmiała się w niebogłosy, zawieszając kolejne bombki na ogromną choinkę, a przyjaciele siwowłosego nie omieszkali umrzeć ze śmiechu.

-Stary, nie mówiłeś, że lubisz być związywany!-Orochimaru poszedł do mężczyzny, próbując go wydostać z dość skomplikowanych węzłów, które zrobiła siostra Deidary.

-To nie moja wina, że Hidan jest masochistą!

-A ty skąd to wiesz?-W salonie nastała cisza. Widać było tylko jak Katsu robi się czerwona na twarzy. Mężczyźni odeszli na bezpieczną odległość, udając się do kuchni. Z pokoju wydobyły się głośne przekleństwa blondynki i ciężki oddech. Deidara postanowił pomóc chociaż odrobinę siostrze i zaczął sprzątać kuchnie, nie licząc nawet na pomoc kolegów. Zadyszana kobieta weszła do pomieszczenia, opierając się o stół. Spojrzała na pomieszczenie, zabierając malutką kartkę ze stołu.
-Dei, braciszku..musisz ruszyć swój za chudy tyłek do sklepu, bo ten baran mi potłukł bombki.-Naine skrzywiła się, spoglądając przez okno. Było już ciemno, a przecież było dopiero południe. Buntownik bez żadnych sprzeciwów, ubrał swoją kurtkę, zabierając od swojej siostry pieniądze i listę zakupów. Mężczyźni chcieli iść z nim, jednak Naine zatrzymała ich by posprzątali ten cały syf. To był dla niej idealny prezent na święta. Po prostu pomoc. Nie padało prawie w ogóle dzisiejszego dnia. Nie było tak zwanej magii świąt. Deidarę ciekawiło to czy tylko on to czuł. Szedł teraz przez swoje osiedle, wypatrując czy ktoś normalny wychodzi dzisiejszego dnia na zakupy. Niestety, okazało się, że tak. Kiedy zawitał do sklepu, cała obsługa siedziała na kasach co jest niezbyt spotykanym widokiem. Z reguły wszyscy mają w dupie klientów. Blondyn wyszedł ze sklepu, wpadając na doskonały pomysł. Przyjdzie tu już później. Może nie wykupią wszystkiego. Katsu chciał się wrócić. Założył słuchawki na uszy, trzęsąc się z zimna. Miał parę pieniędzy, więc ruszył do małego sklepu spożywczego w podziemiach jego miasta. Z reguły kręciła się tam największa hołota, jednak wszyscy już tutaj wiedzieli jakie blondyn ma znajomości. Mężczyzna kupił sobie cały zapas papierosów na święta oraz parę słodyczy. Żeby Naine wybaczyła mu guzdranie się. Niebieskooki postanowił przejść się gdziekolwiek, by zabić czas oraz zapomnieć o zimnie, które otulało jego ciało. Przypomniał sobie wczorajszy wieczór. Chciał się znów dzisiaj z nim zobaczyć, jednak nie wiedział czy może. Czy nie leży teraz z żoną, czekając na tą cholerną pierwszą gwiazdkę. Chłopak przymknął oczy, przeszukując kontakty. Miał już napisać do Sasoriego, jednak wciąż miał wahania. Warto był zaryzykować? Najwyżej tak, ponieważ Młody pobiegł do taksówki, otwierając szybko drzwi. Zacisnął ręce na spodniach, pochylając głowę. Wypowiedział po cichu adres Akasuny, nawet nie kojarząc faktów. Po prostu chciał tam pojechać. Przytulić.

-Poważnie jestem zdesperowany…i nienormalny.

-Co tam mówisz synku?

Deidara pokiwał głową, śmiejąc się żałośnie. Patrzył na zmieniający się krajobraz, przerzucając wzrok na torbę pełną słodyczy. Zastanawiał się czy czerwnowłosemu  by smakowały i czy w ogóle będzie miał okazję się o tym przekonać. W każdym wypadku, może zostać wyrzucony za drzwi, jednak…ryzyko jest fajne. Komórka blondyna dzwoniła coraz głośniej, ale nie miał zamiaru jej odbierać. Po prostu napisał siostrze, że są straszne kolejki w sklepach. Sam nie wiedział czy uwierzyła. Deidara przymknął oczy, zakładając na swoją głowę kaptur. Gdy tylko pojawił się przed blokiem swojego nauczyciela, jego serce zaczęło szybciej bić. Nie można było nazwać tego stresem, ani adrenaliną…po prostu serce zachowywało się tak jakby chciało wyskoczyć z klatki piersiowej. Niebieskooki zapłacił sporą sumę starszemu człowiekowi, dziękując za miły przejazd. Podbiegł do klatki, uderzając się w głowę.

-No fantastycznie, skąd ja mam wiedzieć pod jakim numerem on mieszka?- Buntownik nie chciał odpuścić, czekał na sąsiadów, byle jakich. Chciał dowiedzieć się tylko gdzie mieszka Sasori. Trzęsąc się z zimna, Katsu bawił się suwakiem od swojej kurtki, a z bloku wyszła ciepło ubrana, mała dziewczyna ze swoim ojcem. Blondyn podbiegł do nich, spoglądając wielkimi oczami na tatę dziewczynki.

-Wie pan gdzie mogę znaleźć Akasunę Sasoriego? Wiem, że mieszka w tym bloku, jednak nie wiem pod jakim numerem..

-Nie wiem czy mogę Ci podać takie informacje. Wiem, że mój sąsiad jest sławny i…

-Tatusiu, powiedź mu. Chyba mu zależy.- Obydwoje mężczyźni spojrzeli zdziwieni na malutką, a ona nieśmiało się uśmiechnęła, chowając się za swoim ojcem. Mężczyzna przewrócił oczami, uśmiechając się.

-Możesz uznać to za prezent świąteczny. Numer 507. Tam spotkasz Akasunę. Miłych świąt!

-Nawzajem. Dziękuję panu bardzo.-Blondyn nie zważając już na nic, podbiegł do windy, naciskając parę razy guzik. Można powiedzieć, że był lekko poddenerwowany, a reklamówka prawie wypadła mu z rąk. Winda podjechała na parter, a chłopak nacisnął 25 piętro.

-Chuj, najwyżej Arisa mnie zabije, Sasori mnie wyśmieje. Hehe, jakie to piękne.
–Mężczyzna wyszedł z windy, obserwując klatkę. Ładną, zadbana z kwiatami na parapetach. Szedł powoli, szukając numeru 507. Kiedy tylko go znalazł, zaczął nieśmiało pukać, jednak nikt mu nie odpowiadał. Pukanie stało się coraz głośniejsze, ale po trzech minutach, chłopak postanowił sobie odpuścić.-Kurwa. Musieli gdzieś wyjechać, co ja sobie myślałem.-Katsu zaczął iść w stronę schodów, a dźwięk otwieranego zamka rozniósł się po klatce.

-Deidara?...Co ty tutaj robisz?!
___________________________
Szantaż! zbieramy komentarze, jeżeli będzie mało nie dodajemy następnej notki xDDDDD
Mamy nadzieje, że miło się wam czytało. Pozdrowionka, dattebayo!