niedziela, 13 kwietnia 2014

#11. Niespodzianka 3/3 - Sezon #1

Trzeba przyznać, że zniknęłyśmy na jakiś czas....
Za co najmocniej przepraszamy, jednak na nas czekaliście.
Sposób taki sam jak wcześniej
Na żółto Deidara, na różowo Sasori.

Ogromne przeprosiny i miłego czytania,
Matsu i Nika -/.\-


Pamiętam jak dopiero zasnąłem, a już obudził mnie dźwięk budzika. Przekrzywiłem się lekko, otwierając powoli oczy i przyzwyczajając je do światła. Obróciłem się by wyłączyć denerwujący przedmiot, jednak zobaczyłem czerwone włosy i obejmującą mnie rękę. Odsunąłem się żwawo, przyglądając się jak mój nauczyciel się budzi. Wstałem podchodząc do plecaka oraz, biorąc z niego potrzebne ciuchy i rzeczy do porannego ogarnięcia.  Spokojnie Deidaro, bez paniki… Twój nauczyciel tylko Cię obejmował tylko… To nic strasznego przecież, niekiedy tak jest… Gadałem w myślach sam do siebie, by uspokoić się trochę, ale w sumie… Nie przeszkadzało mi to tak bardzo.

-Sasori, wstawaj, dzisiaj dzień śmierci-Zaśmiałem się, nadal będąc prawie nieprzytomnym. Kierowałem swoje spojrzenie na łazienkę, a potem, na Saso. Kąciki ust podniosły się. Przetarłem twarz idąc w stronę drzwi.

-Cokolwiek to jest, weź to z podłogi.- Powiedziałem, lewą ręką wciąż przecierając oczy. Uśmiechnąłem się pod nosem, nakrywając kołdrą. Już myślałem nad tym, jaki ma wyraz twarzy. Ogromna grzywka zasłaniająca jego cały rumieniec. Zaśmiałem się chytrze, wyłaniając kawałek łebka spod kołdry, wciąż mając zasłonięte usta. Blondyn podszedł do miejsca gdzie leżą jego bokserki i podniósł je szybko o mało się nie przewracają w trakcie biegu do łazienki.

Trzasnąłem drzwiami od łazienki. W głowie pojawiło mi się hasło „Sasori to…”. Zacząłem się przebierać myśląc nad zakończeniem zdania. Patrząc w lusterko uśmiechnąłem się szeroko, z wyraźną sztucznością. Ukazałem swoje białe ząbki. „Zboczony pedofil”. Tak, to było odpowiednie. Po całkowitym ogarnięciu się, wyskoczyłem w czarnej koszulce i siwych spodniach. Włosy pozostawiłem rozpuszczone.-Od kiedy ty się taki wygadany zrobiłeś Mistrzuniu?- Podniosłem brew, podejrzliwie przyglądając się mężczyźnie. Klęknąłem na łożu, biorąc w ręce kołdrę, którą okrywał się Saso.

-Już nigdy nie będziesz w moich oczach tym „złym uczniem”. - Złapałem za kołdrę mocniej, a buntownik upadł na mnie całkowicie. -O widzisz. Mam pewność, że ty nie powiesz słowem na temat tego, co się stało ani ja, więc przy tobie nie musze zgrywać niewiadomo, jak ogromnego autorytetu.-Uśmiechnąłem się wyzywająco, przybliżając swoją twarz bliżej chłopaka. Zerkałem w jego niebieskie oczy, zagryzając swoją wargę. Moje zdziwienie było wielkie, ponieważ nie odsunął się ani o milimetr. Wręcz przeciwnie, przymknął oczy, skupiając spojrzenie na moich ustach. Nastała cisza. Nagle dobiegł do naszych uszu dźwięk otwierających się drzwi. Zestresowałem się, gdyż nie miałem pojęcia kto się do nas zbliża, zadecydowałem odsunąć od siebie ucznia, odpychając go na drugą stronę łóżka. W dębowych drzwiach ukazał się śpiący brunet, którego praktycznie nie znałem. Wstałem prędko nakładając na ramie ręcznik.

-Całą noc cie nie było, Orochimaru?- Zadałem pytanie, próbując zapomnieć o zaistniałej sytuacji. Musiałem się uspokoić, przecież nic się nie wydarzyło, mimo tego, że moje serce biło szybciej niż zwykle.

Leżałem w ciężkim szoku, spoglądając na drzwi, w których ukazał sie mój przyjaciel. Czemu się nie odsunąłem od nauczyciela? Dlaczego nie zareagowałem na jego słowa? Potrząsnąłem głową, szybko podbiegając do Orochimaru.
-Zwariowałeś? Dlaczego cie nie było?-Czarnowłosy tylko skwitował to uśmiechem, układając się na łóżku i zakładając na siebie kołdrę.
-Stary, zasiedziało mi się, daj se spokój- Orochimaru zaśmiał się, patrząc na Sasoriego. Podniósł brew, jakby chcąc zadać pytanie, jednak tylko machnął ręką, zawijając się w kokon. Ja sam popatrzyłem na nauczyciela, przypominając sobie noc. Byłem niezwykle szczęśliwy, że w końcu udało mi się go poznać bliżej i nie wierzę, że jest tak otwarty. Nie będę teraz patrzeć na niego tak samo. Wielki mistrz, który śpi z uczniem. Z każdą chwilą coraz bardziej dochodziło do mnie to, że wystarczyły milimetry, byśmy przeszli do zbliżenia… Nie było to teraz ważne, musiałem myśleć nad konkursem.

Przeszedłem wzrokiem po dwóch osobnikach i udałem się do łazienki, starając się ogarnąć swój wygląd. Gdy opuściłem luksusową toaletę, rozejrzałem się, próbując dostrzec obydwu uczniów, jednak żadnego z nich nie było już w pomieszczeniu. Czas mijał szybko. Wiedziałem, że już wszyscy czekając na dolę, więc poprawiłem jedynie kilkukrotnie kołnierzyk swej błękitnej koszuli i zatrzymałem przed grupką znanych mi twarzy.

-Panie Sasori, z tego co wiem najpierw ja oraz Orochimaru będziemy brać udział pierwsi? Przedmioty ścisłe i humanistyczne, tak?- Chłopak o fioletowych oczach stał przede mną dopytując o szczegóły konkursu. Poprawił swoje czerwone włosy, przemieszczając wzrok naparę obok nas. -Deidara i Konan będą w sekcji plastycznej z tego, co wiem...

-Racja, skąd masz te informacje?

-No, bo taka śliczna różowowłosa pochwaliła mi się, o tam, tam stoi. - Nagato ukrył swój rumieniec pod grzywką włosów, a ja zaśmiałem się przewracając oczami. Ruszyłem żwawo w przód, a reszta wlokła się tuż za mną.

-Nagato ma racje, zostaniecie podzieleni na takie grupy, jako że uczniowie z sekcji plastycznej i muzycznej występują na koń....- Odwróciłem się na moment, sprawdzając czy uważnie słucha mnie Konan. Miałem dziś dużo ważnych wskazówek, które chciałem jej dostarczyć. Zająłem się całkowicie sprawami konkursu, gdy nagle poczułem jak ktoś w jednej chwili uderza mnie w plecy.

-Bardzo prze... Ruks?- Zrobiłem zdziwiona minę patrząc na blond włosy u ramion osoby, którą pojawiła mi się ni stąd ni zowąd przed twarzą. Zamurowało mnie kompletnie. Czułem jak na całe moje ciało oddziałuje silnie grawitacja. Pochyliłem się do przodu, a moja szczęka lekko opadła. Wszystkie wspomnienia z nastoletniego wieku przemknęły mi przez myśl, nie sądziłem, że będę miał jeszcze kiedykolwiek spotkać Takanoriego.

-Saso?! Ty Sasori Akasuna?! To ty! To musisz być ty! Ty się nie zmieniasz! Choć…- Dawny znajomy wyciągnął do mnie rękę, którą z przyjemnością uścisnąłem.

-Co tu robisz? Ruki przebywający na takim czymś jak ‘projekt edukacyjny’, nie brzmi bezpiecznie, a co dopiero realnie.- Patrząc w jego oczy, dostrzegałem to jak bardzo wyrósł. Nie był już młodym gnojkiem z marzeniami, lecz osobą w pewnym stopniu dojrzałą i gotową do dokonywania właściwych decyzji. Jednak wciąż nie wiedziałem, co tu robi, całkowicie wybiło mnie to z rytmu.

Kiedy Sasori mówił nam o jakichś - zapewne ważnych informacjach - ja próbowałem się dowiedzieć, dlaczego nie było całą noc Orochimaru. Jak zwykle ten czas przegadał na telefonie, co nie było rozsądne, ponieważ mieliśmy iść wypoczęci i gotowi, by dokopać innym szkołom. Szliśmy przez wielką sale, gdy nagle wszyscy się zatrzymali. Ja natomiast prawie uderzyłem w plecy Nagato, po czym usłyszałem, jak mój nauczyciel z kimś rozmawia. Zdziwiłem się wlepiając wzrok na...Mężczyznęstojącego obok nas. Miał tlenione blond włosy, które sięgały mu do ramion, czarną koszule z jakimś chujwieczym - przypominające agrafki - oraz ciemne spodnie, ozdabiane łańcuchami. Dodatków nie było końca, ale samo to, że Sasori Akasuna rozmawia z takim… Bogiem, przyprawiło mnie o nie małe zdziwienie. Otworzyłem zaskoczony usta, przetwarzając, cosie teraz dzieje. To Sasori miał takich kolegów?!

-Saso, wyglądasz jak lamus.-Stwierdził krótkowłosy blondyn i zaczął siegłośno śmiać. Miałem zamiar coś powiedzieć, ale Ruki jednak postanowił zakończyć swe zdanie.- Gdzie twoja skóra, twoja podarte spodnie i co najważniejsze.... KOLCZYKI BEZ KTÓRYCH SIĘ NIE ROZSTAWAŁEŚ?!- Mężczyzna w moim wieku zaczął się wydzierać, w tym zwracając na siebie coraz większą uwagę, wyglądając na przerażonego.

-Kolczyki zgubiłem, skóręzajeb....-Zatrzymałemsie przez chwile przypominając sobie fakt, iż cała klasa stoi tuż za moimi plecami i doskonale słyszy o czym rozmawiamy.Towarzystwo tego głupola zawsze wprowadzało mnie w stan buntu ile lat bym nie miał, każdego razu, kiedy byliśmy z Rukim razem czułem się jak czternastolatek z celami oraz ogromem marzeń. -Skórę zabrałeś mi ty, a reszta rzeczy wyparowała... Przede wszystkim, dlatego, że jestem nauczycielem.- Takanori przez całą moją wypowiedź drapał się w tył głowy albo roztrzepywał swoje włosy cały czas patrząc mi w oczy.

-Taka zabawna historia, ja też nim zostałem, ale sam rozumiesz, cały czas jestem osobą medialną, więc musze jakoś wyglądać. No i… nie widzę siebie w innym wydaniu.-Przypatrywałem się jego wyrazowi twarzy. Zauważyłem, że jego uśmiech jest identyczny jak u Deidary. Te same szczęście w oczach z przebłyskami powagi oraz wrodzonej głupoty.

-Już to kiedyś słyszałem, wymalowana laleczko.-Dodałem szybko, odwracając się do swoich uczni z całkiem dobrym humorem.–Dobrze, idźcie już. Nagato wie wszystko, teraz niech on was prowadzi, a ja zaraz do was dołączę.

-Ja mam wychować klasę muzyczną, a ty? Plastyka? -Zapytał mnie już ciszej, w odpowiedzi zyskując moje kiwnięcie głową. -Zawsze cię do tego ciągnęło, odkąd tylko pamiętam. Byłeś najlepszy i chyba cały świat już o Tobie słyszał.

-Z wzajemnością. Potem pogadamy, na pewno twoi uczniowie są... Niezwykli.-Zaśmiałem się, patrząc pokolei na każdego z grupy blond kumpla. - Z takim nauczycielem, musza mieć za dobrze.- Obydwoje rozmawialiśmy, głośno się śmiejąc. Dopiero po chwili zauważyłem, że nadal niedaleko stoi Dei. Pożegnałem się z Ruksem, idąc w stronę buntownika. Od razu przed oczami pojawiła mi się dzisiejsza noc. Nie mogłem o tym zapomnieć ani na chwile. Gdy w końcu mi się to udawało. BUM. Pojawiał się młody i cały mój plan legł w gruzach.

Spoglądałem na dwóch mężczyzn, którzy... Byli nauczycielami. Nie mogłem w to wciąż uwierzyć. Usiadłem na fotelu, czekając na Sasoriego, który coraz bardziej się rozkręcał w rozmowie. Kiedy usłyszałem słowa tego podejrzanego blondynka, upadła mi komórka, którą bawiłem się z nudów od kilkunastu minut. Otworzyłem szerzej oczy, słysząc jak Sasori chce swobodnie przeklnąć. Kim on jest do cholery, że tak wpłynął na czerwonowłosego? Podniosłem brew, słysząc jak nauczyciel każe nam iść z Nagato, jednak niezbyt się tego posłuchałem i wciąż czekałem na Akasunę. Kiedy mnie dostrzegł, pożegnał się z kolegą, który wyruszył wraz ze swoją grupą. -Już wiem, czemu masz czerwone włosy i wiesz co...Nie mogę uwierzyć, że ubierałeś się tak jak ja.- Powiedziałem cicho chowając twarz w dłonie. Wstałem z fotela, poruszając się razem z Saso w stronę, którą szedł Nagato.

-Młody, sądzisz, że każdy nauczyciel jest taki sam, a nasze życie ogranicza się do siedzenia przed biurkiem i zaganianiu was do nauki, prawda? –Uśmiechnąłem się promiennie widząc ogromne zdziwienie, a zarazem podniecenie blondyna. Położyłem rękę na jego plecach, dwukrotnie po nich przejeżdżając

-Po tym co teraz zobaczyłem...Ciebie oraz tego twojego koleżkę... To nie, już obiecuje, że nigdy tak nie pomyślę Sasori. Kto to w ogóle był?-  Pokręciłem głową ze zrezygnowaniem, patrząc na Sasoriego, wciąż nie mogąc dopuścić do siebie tej myśli, że Sasori był… Jak ja, Hidan, Orochimaru, Yahiko…

-Dawny przyjaciel. Od 10 lat nic się nie zmienił. Przypomina mi kogoś.- Zatrzymałem się, ponownie tego dnia patrząc głęboko w oczy buntownika. Dołączyliśmy do grupy, przyglądając się sobie. Ten uczeń za bardzo zaczynał działać na mnie w zły sposób. Fantazjowałem, na dodatek z moim uczniem w roli głównej.

Ustałem przed nauczycielem będąc, wciąż w szoku. Po chwili ogarnąłem się, poprawiając koszulkę, z pewnym siebie wyrazem twarzy.  -Czyżby takiego zajebistego blondyna? -Wybuchłem śmiechem, po czym westchnąłem próbując się ogarnąć… - Nie sądziłem, że tak się ubierałeś i w ogóle...Co się z tobą stało? Aż tak się zestarzałeś?

-Mam dwadzieścia sześć lat, nie pięćdziesiąt. -Uczniowie napotkali na swojej drodze drzwi do największej sali w tym budynku.Naszym oczom ukazało się ogromna powierzchnia, zajęta przez miliony różnych ludzi, oraz ławek i wiele porozkładanych urządzeń. Konan stała niewzruszona, bywała tu już kilka razy, ale na pozostałej trójce pomieszczenie, w którym się znajdowali wzbudziło niesamowity podziw. Wszystko było estetycznie przygotowane, zachowany był umiar różnorakich dodatków. Cała trójka poszła, wciąż trzymając się blisko Nagato. Złapałem za nadgarstek blondyna, odciągając go na chwile od reszty. Miałem zamiar odpowiedzieć na wcześniej zadane pytanie, a tam w samym centrum całego zbiorowiska, trudno było by się porozumieć.- Wszystkich czekają zmiany, no i przestało mi na tym zależeć. Pieniądze szły na potrzebne mi rzeczy do sztuki. Dzisiaj pokażesz na co cię stać.-Uśmiechnąłem się szeroko, głaszcząc chłopaka niezdarnie po włosach.

Moje dłonie powędrowały na kark, a oczy lekko przymrużyłem, słuchając delikatnego głosu nauczyciela. W szkole był zupełnie inny, a tu był taki miły dla ucha. Zaśmiałem się do siebie. -No właśnie, masz dwadzieścia pięć lat, jesteś jeszcze młody, a wyglądasz jak...’lamus’, że tak powiem jak twój kolega-Puściłem oczko nauczycielowi, wchodząc razem z nim do sali, widząc setkę tysięcy ludzi. Otworzyłem szerzej oczy, a ręce powędrowały na dół. Zaniemówiłem. Sala była ogromna, przepełniona tysiącem ławek i dekoracji. Wszyscy, prócz Konan zamilkli. Ona wciąż mówiła do Nagato. Poczułem jak ktoś kładzie mi dłoń na nadgarstek. Odruchowo odwróciłem się, patrząc w oczy czerwonowłosego. Znów poczułem jego bliskość i ten dotyk… Nie mogłem o tym myśleć. To był mój nauczyciel, a jednak było w nim coś fantastycznego, co nie pozwalało mi przestać przejmować się, gdy mnie dotykał, patrzył, mówił do mnie. Cały czas chciałem go coraz bardziej poznawać, intrygował mnie jak nikt inny… ale zaraz, rozmarzyłem się. Konkurs… -Hai, skoro już tu jestem to chyba tak trzeba zrobić.-Odwzajemniłem uśmiech, ciesząc się w środku, że naprawdę coś może mi się udać.

Cała grupa szybko powędrowała za Nagato, który pokazałam im wyznaczone miejsca. Przypomniała mi się sytuacja z hotelem, dlatego podszedłem na chwile do Yurukiego chcąc omówić z nim ten temat.

-Sasori, zwariowałeś?! Przecież możesz stracić prace, szkoła też oberwie za twoje, jakieś dziwne wybryki... Nauczyciel nie może sypiać z uczniem. Nie może. To jest wykluczone. - Moje oczy się rozszerzyły pod wpływem zdziwienia. Starszy człowiek naprawdę był mocno oburzony. Mimo tego, że nic się w nocy nie wydarzyło, samo to, że spałem obok niego w jednym łóżku nie było odpowiednie. Wiedziałem jakie tego mogą być konsekwencje, ale nie mieliśmy wyboru.

-Więc co miałem zrobić? Zaproponowali mi powrót do szkoły, albo przyjęcie tych dwóch pokoi. To jest nie zwykła szansa dla nich, panie Yuruka...-Spojrzałem na pedagoga spode łba, oparty o barierki na balkonie, gdzie było widać wszystkich jury. Jako jeden z ważniejszych miał wszystko zapewnione, co nie dotyczyło nas.  

-Posłuchaj, będę musiał zawiadomić organizatorów o dyskwalifikacji grupy, za nim to się rozejdzie.

-Konkurs się dopiero zaczął.-Dodałem szybko z wyraźnym zdenerwowaniem. Wszystko zaczynało wewnątrz mnie kipieć. Nie mogłem pozwolić na to by moi uczniowie nie zostali dopuszczeni. Z góry patrzyłem na Orochimaru, który siedział już w ławce, wśród gromady innych, wykonując z nimi zadania. Tak, cholernie nie chciałem zabierać im szansy, pokazania się, zdobycia czegoś, ukazania się, a przez jeden błąd mogliśmy to wszystko stracić.

-Nie mamy wyjścia. Zhańbisz imię własne, szkoły, oraz uczni, których obecnie jesteś opiekunem. Na dodatek jest tu pełno dziennikarzy i paparatzi, wiesz o tym? Jeżeli zrobiono by ci zdjęcie z jakimś uczniem? Sasori, zdaję sobie sprawę, że dużo osiągnąłeś, proszę cie nie psuj tego i reputacji szkoły.-Mężczyzna odszedł, a ja stałem w miejscu, patrząc na buntownika, który razem z Konan i Nagato śmiali się z boku. Niebieskowłosa jest już znana, jej przyjaciel bez problemu się wybije. Orochimaru ma wszystko co chce, a blondyn? Odstawi sztukę. Pozostawi to co udało mu się pokochać. Byłem na siebie wściekły, nie mogłem racjonalnie myśleć. Wykombinować coś innego. Zszedłem na dół do nich, widząc jak Nagato opuszcza swoje miejsce, wymieniając się z długowłosym brunetem. Teraz była jego kolej.

Siedziałem wciąż na jakimś niewygodnym krześle, czekając na swoją kolej. Widziałem jak Orochimaru nadal męczy się z obliczeniami. Pokręciłem głową ze zdumienia, że my, jako najgorsi idioci w szkole, wylądujemy na czymś takim jak projekt edukacyjny. Jeszcze brakowało tutaj Hidana, to już w ogóle apokalipsa. Wstałem, gdy zobaczyłem jak Orochimaru zakończył swoje zadania i podszedłem do niego. Klepnąłem go w plecy, po czym on wygiął się w łuk. Popatrzył ma mnie zza swojej grzywki.

-I jak tam stary, poszło ci jakoś? -Zaśmiałem się, podpierając o ławkę. Na chwilę zawiesiłem wzrok tam, gdzie patrzył Nagato. Znów ta dziewczyna z różowymi włosami. Ciekawiło mnie to czy się znali jednak to nie mój interes. Opuściłem chłopaka zanim zdążył coś powiedzieć. Kręciłem się po całym pomieszczeniu, kiedy nagle zobaczyłem starego kolegę Sasoriego. Miałem niepohamowaną ochotę podejść do niego i pośmiać się z mojego nauczyciela sztuki. Jestem pewien, że dowiedziałbym się naprawdę czegoś ciekawego, jednak sobie odpuściłem. Spojrzałem na jury, które było w fatalnych nastrojach.  Mój wzrok skierował się na mojego nauczyciela od fizyki. Fakt, miał tu facet chody, zresztą nasza cała szkoła jest dość...elitarna, więc niezbyt mnie to dziwiło. Przymrużyłem oczy, wsłuchując się w ogłoszenie jakie zostało nadane przez głośniki.

-Uczniowie pod opieką Sasoriego Akasuny mają natychmiast udać się do wyjścia. Zostają zdyskwalifikowani. Szczegóły podam wychowawcy. Dziękuję. -Zdziwiłem się i natychmiast popatrzyłem na Sasoriego, który teraz przygryzał wargę ze złości. Podniosłem wzrok, podchodząc do niego. Widziałem po jego oczach, że ma ochotę coś roznieść. Po raz pierwszy był tak strasznie niespokojny i …przygnębiony. Nie wiedziałem zupełnie o co chodzi.

-Sasori, co jest?

-Przepraszam młody. Powiedz wszystkim, żeby zabrali rzeczy z pokoju, spotykamy się przed autokarem za 20 minut.- Odwróciłem się mając zamiar iść dalej, ale odkręciłem tylko twarz patrząc kątem oka w oczy Deia. - Potem porozmawiamy.- Zdenerwowany wróciłem się ponownie do Yuruky. Nie wierzyłem, że zrobił to naprawdę. Wszedłem po schodach, otwierając drzwi gdzie było całe jury. Złapałem starszego ode mnie człowieka, wyprowadzając go stamtąd .

-Nie przypuszczałem, że zrobisz to tak szybko... Deidara nawet nie miał szansy się pokazać. To wyjątkowy dzieciak, ma talent. Nie mogłeś zaczekać do chwili, gdy chociaż zaprezentuje swoje umiejętności? -Popatrzyłem na niego, będąc maksymalnie wściekły. Uderzyłem ręką o ścianę, nie myśląc o innych. Miałem w dupie o co będą myśleć, chciałem zobaczyć Deidare na tej scenie gdzie wszyscy uczniowie z klas plastycznych co rok się ustawiają.

-To było jedyne wyjście... Deidara to zwykły chłopak. Nic nie osiągnie, znam go dłużej niż ty – Przesadził. To było jedno zdanie za dużo, naprawdę chciałem za kończyć już to całe zamieszanie i stąd iść, ale to co powiedział zdenerwowało mnie jeszcze bardziej.

-Nikt w tej szkole go nie docenia. Wy sie macie za nauczycieli? Widziałeś choć jedną z jego prac? Nawet ja nie potrafię, operować w ten sposób dłońmi. To co on wyprawia… Sam widzę jakim jest uczniem ale do cholery jasnej, nie odbierajcie mu takiej szansy! –Wrzasnąłem, po czym sformowałem dłoń w pięść, zaciskając mocno zęby. To było okrutne i niewłaściwe. – Żegnam. – Wziąłem głęboki oddech i nie czekają na odpowiedź oddaliłem się. Będąc w pokoju zacząłem się pakować, usłyszałem czyjeś kroki w sekundzie się odwracając. Był o jeden z moich uczniów.

Nie wiedziałem co mam sądzić o tej całej sytuacji. Byłem dość wkurzony, że przyjechałem tu praktycznie na marne, jednak wiedziałem, że czerwonowłosy jest bardziej zdenerwowany ode mnie. Popatrzyłem na wszystkich z lekkim zrezygnowaniem.

-Sasori kazał się nam wszystkim spakować, macie 20 minut.- Otarłem dłonią twarz i spojrzałem na Konan, która była chyba najbardziej zdziwiona z nas wszystkich. Nie dziwie się, nigdy cos takiego jej się nie przytrafiło.-Nie pytaj Konan, sam nie mam pojęcia.

-A ty coś wiesz Nagato?-Orochimaru był poważniejszy niż zwykle, zdziwiłem się kiedy usłyszałem jego ton głosu i wyraz twarzy. Nagato tylko pokręcił głową i położył dłoń na ramieniu Konan. Wszyscy skierowali się do swoich pokoi, oprócz Orochimaru. Powiedział, że musi gdzieś zadzwonić. Olałem to i pobiegłem do pokoju. Zobaczyłem jak Akasuna się pakuje i ze złością rzuca wszystko do walizki.
-Mieliśmy pogadać...wszyscy się dziwią o co chodzi. Coś zrobiliśmy nie tak?

Rzucałem po kolei wszystkimi rzeczami. Czy trafiałem do walizki czy nie, było mi już obojętnie. Chciałem się tylko wyżyć na czymkolwiek. Moje ruchy stawały się coraz szybsze i ostrzejsze. Usiadłem na łóżku trzymając w ręku szklany pojemnik z perfumami -Przez to, że spałeś ze mną w pokoju. To było ich ogromnym powodem. Nawet sam nie wiem co mógłbym zrobić byście wrócili na listę uczestników. Mogłem coś zrobić, ale ...Kurwa mać! -Uderzyłem przedmiotem, który się rozprysł na podłodze. Na szczęście jego zawartość była prawie pusta, ale szkło rozprysło się na małe kawałki, tak samo jak moja obietnica, którą złożyłem Deidarze. Wstałem szybko zbierając szkło.

Stałem wmurowany w ziemie, patrząc na to o wyrabia mój nauczyciel. Po chwili otrząsnąłem się, gdy zauważyłem, że mój nauczyciel krwawi. Podbiegłem do niego, trzymając go za nadgarstek.

-Sasori, zrobisz coś sobie. Przestań. -Podniosłem brew, patrząc na załamanego nauczyciela.-Przecież nie zrobiliśmy złego. Nie mieliśmy na to wpływu. Jedynym plusem było to, że dowiedziałem się paru ciekawostek o tobie-Puściłem nauczycielowi oczko, śmiejąc się bezradnie. Spojrzałem na nadal zmartwionego nauczyciela. Pękło coś we mnie. Widziałem go, jako twardego człowieka, bez żadnych większych zmartwień. Nie sądziłem, że zobaczę go w takim stanie. Teraz jakby był ode mnie mniejszy, bezbronny. Nieświadomie objąłem nauczyciela, zakładając mu ręce na szyi. Zdziwiłem się swoim zachowaniem. Nie chciałem nawet tego skończyć. Ciepło biło od Sasoriego, tylko nasze oddechy był słychać w pokoju. Nie panowałem nad tym i nawet chyba... nie chciałem.

W jednej chwili poczułem gorące ciało chłopaka, oraz zapach, który rozniósł się wszędzie. Upuściłem szczątki szkła, obejmując delikatnie swojego ucznia. To było… Niesamowite. Staliśmy na środku pokoju, a ja pierwszy raz od dawna, czułem prawdziwą bliskość drugiej osoby. Moja zakrwawiona dłoń powędrowała na głowę Deidary. Chciałem go jeszcze bardziej przy sobie niż zwykle. Uśmiechnąłem się czując jak moje serce szybciej bije. Od tylu lat nikt nie dotknął mnie w taki sposób.  Strach przeszedł moje ciało. Dlaczego ja o cholery nie chce go puścić? Jest moim uczniem, a ja… Otrząsnąłem się, odsuwając od chłopaka.

-Powinniśmy już zejść na dół, zgarnę to szkło i zawiadomię serwis sprzątający.- Uśmiechnąłem się sztucznie, próbując zamaskować, co czułem w środku.

Czułem jak nauczyciel mnie delikatnie obejmuje. Zatrząsnąłem się, nie chcąc po sobie tego poznać. Chciałem położyć swoją głowę na jego ramieniu, po prostu dać mu trochę wsparcia. Kiedy się odsunął, poczułem nieprzyjemne zimno i powrót do danego stanu. Szczerze, wolałem by był dłużej przygnębiony. Naprawdę chciałem mu pomóc, nawet głupim przytuleniem. Uśmiechnąłem się ciepło, odwracając wzrok. -Zostaw już to szkło, ja się tylko spakuje i wychodzimy-Zacząłem się pakować i po 10 minutach byliśmy już gotowi. Założyłem skórzaną kurtkę i spojrzałem na nauczyciela, który stał już koło drzwi z zamyślonym wyrazem twarzy.

Wpatrywałem się w podłoże myśląc o całej sytuacji. Ciało Deidary było niesamowite, delikatne oraz cudownie pachniał, a gorąco, które buchało z jego ciała nie pozwalała mi racjonalni myśleć. To najlepsza rzecz, którą mógł mi poprawić nastrój, jednak on wciąż był moim uczniem. I nadal nim pozostanie, tylko czemu tak bardzo ten fakt mnie dobija? Dlaczego chce tego żałuje? Młody zaczynał mi się podobać w ten sposób, który nie powinien. Musze od tego uciec, nawet jeśli nie chce. Spojrzałem na młodego widząc jego uśmiech, odwzajemniłem go. Chcąc opuścić miejsce zdałem sobie sprawę, ze drzwi były otwarte, każdy mógł tu wejść. Deidara znów popatrzył na mnie, a ja westchnąłem wychodząc. Deidara poszedł ogłosić całej grupie co jest powodem dyskwalifikacji. Mimo, że z niechęcią wszyscy weszli do autobusu, drzwi miały się już zamykać, kiedy jakaś blond plamka stanęła przed pojazdem. Rozbrzmiał pisk opon. Zszedłem sprawdzić co się stało.
-Sasori... Ergh... Powiedzieli mi... W ostatniej chwili.... Czekaj nie mogę wziąć oddechu. - Takanori zaczął się śmiać z sam z siebie co często miał w naturze. Popatrzyłem na niego litościwi, również się z niego śmiejąc.- No bo... Ty wyjeżdżasz. Daj mi swój numer, chciałbym z tobą jeszcze pogadać. Nie daj się prosić, Saso.- Uśmiechnął się głupkowato z wyciągniętą ręką, w której trzymał swój świecący telefon. Zapisałem kilka liczb, żegnając się. Wróciłem do autobusu, widząc jak buntownik siedzi z Orochimaru i resztą. Uśmiechnąłem się i zająłem miejsce.



Jako, że nie było mi oraz Konan dane wystąpić na konkursie, wszyscy wróciliśmy do domu. W autokarze kilkukrotnie wstałem do nauczyciela, chociaż żeby poklepać go po ramieniu i powiedzieć ten nic nie znaczący tekst "Spoko, będzie dobrze". W tej chwili już nie wiedziałem czy to mój nauczyciel. Bynajmniej przestałem go tak traktować. Widziałem jak się przejmuje moim 'talentem' jak go nazywa. Może to wszystko była moja wina? Mogłem nie jechać na ten pieprzony konkurs. Mogłem nigdy nie brać tej gliny w ręce. Przez to Sasori się zamartwia i wszystko zwala na siebie.

8 komentarzy:

  1. W końcu notka *-* tyle się naczekałam ale warto było ^-^ fajna notka tyle że czuje jakiś niedosyt c;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiemy niedosyt jest. To była już ostatnia tego typu notka... Ale nie będziemy spoilerować :)

      Usuń
  2. Wspaniała *__*
    Ten facet od fizyki zrujnował moje marzenie o wygranej Deidary. ;__; Jak on śmiał! ;oo
    Czekam na następną notkę ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. ILE MOŻNA CZEKAĆ

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejciu ~~♥ Coś wspaniałego XD Czekałam tak długo, ale się opłacało. :-) Z każdą notką jesteście coraz lepsze i lepsze C:

    OdpowiedzUsuń
  5. Zmieniłyście styl pisania..?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, te trzy ostatnie notki były tylko pisane takim stylem. Potem piszemy już trzecioosobową jak wtedy.

      Usuń
  6. Notka świetna jak zawsze *-* warto było czekać nie mogę doczekać się następnej :)) , życzę weny / Tekashi

    OdpowiedzUsuń