niedziela, 26 stycznia 2014

#5. Bardzo chaotyczny dzień. - Sezon #1


Od pewnego czasu kłótnie Naine ze swoim chłopakiem zaczynały być coraz gorsze. Blondwłosa kobieta chodziła zdenerwowana po domu wyzywając cały wszechświat, niczym jej młodszy braciszek. Tu obok niej siedział mężczyzna o długich czarnych włosach w szarym rozciągniętym dresie z papierosem w ręku. Młody mężczyzna musiał tego wszystkiego słuchać. Nie przeszkadzało mu to aczkolwiek, wolał by Naine była bardziej cicho.

-Mam go dość, dość. Orochimaru, naprawdę już nie wiem….-Po wypowiedzeniu ostatniego zdania, wężowooki, położył swoją bladą dłoń na jej ustach.

-Jest impreza. Hidan. Ja. Tysiąc ludzi. Deidara. Ty. Alkohol. Seks. Narkomania. Idziesz?- Powiedział patrząc na nią swoimi wyłupiastymi oczami, które wchodziły w głąb jej duszy. Kobieta nie mogą zatrzymała się na moment, nie odzywając. Zamilkła, co wydało się jasna odpowiedzią. Dzwonek do drzwi zadzwonił. Obydwoje spojrzeli na nie zdziwieni. Zaskoczona blondynka,  podbiegła do nich, szybko je otwierając. Przed sobą pojawił się dorosły wysoki mężczyzna. Patrzył na nią swoimi czarnymi jak węgiel oczami. Stał z jedną różą. Krwistą. W Naine w momencie obudziła się wściekłość.

-Madara co ty tu do cholery robisz?-Zapytała, patrząc wysoko do góry. Na twarzy zapytanego zawitał uśmiech.

-Mogę wejść do środka…

-Nie.-Zagrodziła mu wejście, trzymając się rękoma o obie futryny.- A ten badyl to na co ci? Uroku ci nie dodaje.-Zachichotała ironicznie, cały czas nie przestając patrzeć w ciemne tęczówki.

-Był dla ciebie. –Odpowiedział również się śmiejąc.-Ale już nie jest.

-Ooo, już nawet na to nie zasługuję? Nie chce cie widzieć, pokazała bym ci drzwi no, ale cóż…..-Nie przestając drwić, oparła się plecami o framugę, co również uczynił jej chłopak.

-Jesteś wstrętna.-skwitował dwoma słowami. Uśmiechając się niej, trzymając obydwoje ręce w kieszeni.

-Uczę się od najlepszych.-Puściła mu oczko, a po chwili jej mina całkowicie się zmieniła. Kąciki ust opadły. Powaga  nadeszła- Skończymy te przedstawienie.- Złapała za klamkę od drzwi, nawet nie próbując się pożegnać. Ręka mężczyzny uniemożliwiła jej to.-Co chcesz jeszcze? Ide…. Ide na imprezę z Hidanem, też chcesz się z nami wybrać? Jeśli tak to musisz trochę poczekać musze się przygotować wiesz…

-Nie mówisz poważnie.-Powiedział spokojnym tonem, próbując zabić ją swoim ognistym spojrzeniem. Nienawiść do tego siwowłosego chłopaka, aż od niego kipiała.- Od kiedy Hidan stał się twoim ulubionym kompanem do imprez?-Zapytał, czekając na wytłumaczenia.

-Odkąd przestałeś się mną interesować i zacząłeś kupować mi jakieś badyle. Żegnam.- Trzasnęła mocno drzwiami, próbując zapomnieć o całej sytuacji z Madarą. Czy będzie na nią czekał przed domem? Czy odjedzie? Czy wciąż coś do niej czuje? Ta kłótnia nie miała, prawdopodobnie żadnego sensu. Ani nie miała nikogo niczego nauczyć. Nikt także nic z niej nie zrozumiał. Tak samo jak  Orochimaru, który zapalał piątego już papierosa.

-W końcu mówisz tak jak 23 latka powinna mówić. Szykuj się.- Czarnowłosy, wężowaty kolega, uśmiechnął się pokaźnie i pobiegł do szafy dziewczyny by wybrać jej cokolwiek do wyjścia. Dziewczyna uśmiechnęła się, uderzając głową o stół. W tym czasie do domu wybierał się równie poddenerwowany Deidara, oraz jego kumpel Hidan. W sumie jak zawsze, także nie było żadnej nowości. Blondyn zauważył na wycieraczce kwiat i jakąś karteczkę. Zaśmiał się podnosząc roślinkę , karteczke podał koledze. Po przeczytaniu i kilkukrotnego wyzywaniu autora liściuku udało im się wejść do domu.

-Naine, twój kochaś, napisał że cie kocha i masz kwiaty.-Młodszy braciszek przekroczył próg domu.
Naine spojrzała na blondyna zażenowana cała sytuacją. Podbiegła go niego, zabierając mu kartkę z dłoni. Deidara zaśmiał się, patrząc na Orochimaru


-Co tu robisz?-Nastolatek zmrużył oczy, by móc zobaczyć co robi jego czarnowłosy przyjaciel, który aktualnie grzebał w szafie jego siostry. Buntownik w dresie, właśnie patrzył na ciemną bluzkę blondynki, podnosząc brew do góry.


-Co tu się dzieje?-Hidan usiadł koło Naine, patrząc na nią zdziwiony. Z reguły ta kobieta nie dogadywała się, aż tak swobodnie z Orochimaru. Szczególnie nie na tyle, by móc pozwalać mu grzebać w swojej szafie.


-Hidan? Dlaczego ty jeszcze nie jesteś ubrany? Zapomniałeś co jest dzisiaj?! I Naine nawet z nami idzie!-Dwóch buntowników zamilkło na wypowiedziane słowa, za to Naine uśmiechnęła się bezradnie, patrząc na siwowłosego, który teraz był nieźle zdziwiony zachowaniem siostry swojego kolegi. Kinishioto podbiegł do Deidary, opierając się o jego ramie. Hidan przekrzywił się, jednak nic nie powiedział, nadal będąc w szoku- A ty Młody też idziesz z nami, nie?-Wężyk powiedział, jakby to było oczywistością, jednak buntownik pokiwał głową w bok, patrząc na kumpla.


-Nie, już wolałbym się spotkać z tymi idiotami ze szkoły…nawet z tym rudym lub..Konan!-Katsu krzyknął jakby doznał olśnienia. Wyjął swój telefon z kieszeni, przeszukując kontakty, jednak nie znalazł numeru, którego szukał. Przygryzł wargę, przeszukując kieszenie, jakby mając wrażenie, że numer magicznie się pojawi.-Ej Oro, masz numer do tej niebieskowłosej z mojej klasy?-Czarnowłosy spojrzał na buntownika w ciemnej koszulce.


-Wujek Oro ma numer do każdego-Chłopak wyciągnął swoją komórkę, machając nią przed twarzą Deidary. Blondyn szybko zabrał telefon, idąc do drugiego pokoju, za to Kinishioto został, zaciągając się kolejnym papierosem. W pokoju na górze, Hidan i Naine, penetrowali kolejną szafę kobiety. Dwaj mężczyźni nie zauważyli nawet, że wyszli z pokoju. Siwy patrzył ze zmartwieniem na blondynkę, która z wręcz wymalowaną agresją w oczach, szukała jakiś porządnych ubrań na imprezę.


-Ej Naine, czemu tam idziesz?-Chłopak usiadł na biurku, przymrużając oczy. To pytanie nie miało tak zabrzmieć, po prostu się o nią martwił. Wiedział, że nie będzie tam towarzystwa dla niej, nie będzie jej się podobać, będzie mnóstwo napalonych gości, którzy będą chcieli jej dotknąć, może się upije i co będzie? Co jak zrobi jakąś głupotę?! Lawendowooki starał się odrzucać od siebie takie myśli, pokiwał głową na boki, patrząc na kobietę.


-Mam nie iść? Przez kilka lat wyciągasz mnie na imprezy i teraz zmądrzałeś?-Dziewczyna zaśmiała się, wyciągając bordową bluzkę na ramiączka z dość dużym dekoltem i jasne, opinające nogi rurki. Hidan przygryzł wargę, przyglądając się strojowi, który wybrała blondynka.


-Nie, po prostu…nie wierzę, że chcesz z nam gdzieś iść-Blood zamknął oczy, zeskakując z biurka. Podszedł do drzwi, zostawiając kobietę, by się ubrała. Kiedy już to zrobiła, wyszła z pomieszczenia i podeszła do dwóch chłopaków, uśmiechając się. Orochimaru zagwizdał na jej widok, wyjmując kluczyki id auta.


-Młody! To my idziemy! Narka!-Naine krzyknęła na całe pomieszczenie, jednak nie usłyszała odpowiedzi ze strony blondyna. Ze zrezygnowaniem i rozczarowaniem postawą swojego brata, wyszła z domu i weszła do srebrnego samochodu Orochimaru. Deidara w tym momencie siedział na parapecie w swoim pokoju, chcąc się dodzwonić do swojej koleżanki z klasy plastycznej.

-Tak słucham?-Blondyn usłyszał delikatny głos, po czym próbował wymyśleć co ma powiedzieć. W sumie zadzwonił by tylko z nią pogadać, a teraz nie wiedział co może odpowiedzieć kobiecie.


-Siema, to ja… Dei.-Szepnął do słuchawki, pałętając się zakłopotany po domu.


-Deidara? Skąd masz mój numer?-zapytała bardzo przyjemnie, kontynuując ten jakże miły wątek.  

-Od Orochimaru, nie wiem sam skąd go ma. Obudziłem cię?-Blondyn usiadł na parapecie, patrząc na zegar na ścianie.


-Nie skąd...Jest dopiero pierwsza w nocy...-Zachichotała miło do telefonu, nieco bardziej ogarniętym już głosem.


-A to przepraszam..Ano, to będzie głupie pytanie jak zapytam co robisz?-Niebieskooki zaśmiał się w duchu, powoli chodząc w jednym miejscu. Przez telefon było słychać oddech Konan i jej śmiech, wywołany chłopakiem dzwoniącym do niej o pierwszej w nocy. Kobieta usiadła na łóżku, by mieć dobry widok na niebo. Westchnęła teatralnie.


-Masz zamiar cos dzisiaj jeszcze zrobić ze swoim życiem?-Niebieskowłosa zaśmiała się szczerze, czekając na odpowiedź chłopaka.


-Mam zamiar do ciebie przyjść-Blondyn uśmiechnął się sam do siebie, przetwarzając powoli co powiedział. Pierwsza propozycja tak mu nagle przyszła na myśl. W sumie sam nie wiedział co mówi. Uderzył się w czoło, chcąc już się pożegnać z kobietą, przyłożył palec na czerwony przycisk.


-W sumie czemu nie-zaśmiała się Konan-W sumie, skoro mnie już obudziłeś-dziewczyna przygryzła wargę i uśmiechnęła się szczerze do telefonu. Deidara zaśmiał się, kiedy dziewczyna podawała mu adres. Wolnym krokiem, ruszył w stronę jej mieszkania. Kiedy znalazł się obok domu swojej koleżanki, chciał zapukać, jednak chęć tłumaczenia się jej rodzicom co tu robi o tej porze była dość nieciekawa. Przygryzł wargę, jakby myśląc co by tu zrobić żeby dostać się do kobiety. Uderzył się w czoło, komentując swoje zachowanie. Popatrzył na okna, w jednym pokoju paliło się światło.


-Najwyżej zostanę zabity przez jej ojca-Deidara powiedział to sam do siebie i uśmiechnął się szeroko. Podbiegł do dość dużego balkonu, który był ozdobiony rozmaitymi kwiatami prawie każdego rodzaju. Blondyn niepewnie zapukał w okno, podpierając się jeden szczebel balkonu brodą. Zrezygnowany, że nikt nie odpowiada, chciał się wrócić na działkę by wziąć telefon, jednak usłyszał cichy i nieśmiały głos Konan.


-Ty…jesteś niemożliwy-Kobieta popatrzyła na swojego kolegę, który teraz uśmiechał się do niej szeroko. Deidara miał już wchodzić, jednak dziewczyna pokazała gestem, że jej rodzice są w salonie i wszystko usłyszą. Niebieskowłosa puknęła się w skroń palcem, myśląc jak wybrnąć z tej całej sytuacji.


-Mam pomysł. Wyjdź po prostu z domu, zau…a może nie, nie ufaj mi, ale wyjdź-Deidara podał rękę dziewczynie, by mogła swobodnie przemieścić się z balkonu na ziemie, jednak Konan nie chwyciła jej, patrząc na swoje dotychczasowe ubranie.


-Jestem w piżamie Deidara…poczekaj chwile-Złotooka zmierzyła blondyna wzrokiem, śmiejąc się cicho. Przebrała się w fioletową bokserkę, a na to nałożyła bluzę, szare rurki i trampki tego samego odcienia co bluzka. Wróciła do Deidary i szczerze trochę się denerwowała, ze rodzice nakryją ją na ucieczce. Chłopak podał jej dłoń, by mogła bezpiecznie upaść na ziemię. Wyszli na ulice, gdzie powoli zbierał się większy tłum.

Blondyn oparł się o murek, który był nie daleko domu Konan. Popatrzył mile na dziewczynę  poprawiając swoje długie włosy. Niebieskowłosa, przetarła oczy i stanęła na przeciwko chłopaka. Spojrzała na cały jego strój, nachyliła się nad nim delikatnie. Buntownik, wyczuł cudowne perfumy. Zamknął oczy i pozwolił by ten zapach, zamieszał mu całkowicie w głowie. Konan zrobiła krok do tyłu, a długowłosy osunął się od ściany by nadal mógł czuć ten niezwykły zapach. Dziewczyna położyła dłoń na jego podbródku, kierując go blisko, westchnęła.


-Ehh... Jesteś szalony, wiesz?-puściła mu oczko, a błękitnooki spojrzał na nią, chłopięcym, nieśmiałym  wzrokiem. Jego ręce powędrowały na jej szczupłą talię. Sam nie wiedział co robił. Oparł się ponownie o ścianę, trzymając Konan. Zarumieniła się, a jej dłoń całkiem przylegała do policzka, młodego mężczyzny, lekko go głaskając. On objął ją i położył swoją głowę na jej ramię. Nie mógł się uwolnić od słodkiego zapachu. Przejeżdżał czubkiem nosa po jej obojczykach.


-Wtedy... Tak... mnie... przytuliłaś...-przerywanie wyszeptał, wtulając się w ciało koleżanki. Konan spojrzała na niego opiekuńczo i przejechała palcami po jego włosach. Przytuliła go, czując ciepło ciała znajomego.

Minęło pół godziny. Dwóm rówieśnikom, gadało się naprawdę miło. Deidara się wygłupiał, a Konan się cały czas śmiała. Spacerowali po chłodnym dworze. Po drodze znaleźli małą drewnianą ławkę, na której od razu usiedli.


-A co do sztuki...-Niebieskowłosa, zaczęła mówić, bawiąc się swoimi krótkimi włosami.-Pan Sasori nie jest taki zły... Wystarczy go posłuchać...-uśmiechnęła się z troską, patrząc w oczy blondynowi.


-Ten facet, mnie wkurwia.. Jest taki... Taki... Inny. Już wolałbym, żeby się na mnie wydarł niż, olewał. Jest więcej niż wkurwiający...Jest po prostu...-Błękitnooki, uderzał pięścią o drewno, próbując znaleźć odpowiednie słowo. Nie uważał, że Mistrz był zły. On jedyny po prostu nie zwracał na niego uwagi, choć blondyn zawsze próbował zrobić wszystko by ten mógł go ukarać. Głęboko w środku...a wręcz bardzo, bardzo głęboko Deidara go lubił.-Ten... Sasori...-dodał z naciskiem na jego imię.- Podziwiam go jedynie za to, że wytrzymuje z takim gnojem jak ja...-Chłopak zamknął oczy i włożył ręce w kieszeń. Odwrócił się w bok udając obrażonego na nauczyciela, którego przy nich teraz tu nie było. Choć Konan teraz tego nie widziała, na twarzy blondyna pojawił się mały rumieniec. -Może powiedz mi lepiej o co chodzi z tym... eee... no... jak on miał...-Chłopak drapał się po głowie i kombinował, po czym szybko z jego delikatnych ust wypłynęło jedno słowo.-...Rudy-Złotooka, podskoczyła jakby poczuła strzał, gdzieś w okolicach serca


-Rudy?...-Patrzyła w na Deidare, którym napawał się dumą, ponieważ znalazł wyraz zastępczy, by nie musząc używać imienia, o którym zapomniał. Dziewczyna zastygła.-Chodzi ci o Yahiko?


-Fumiko?- Zdziwiony, dla pewności, powtórzył przekręcony wyraz.


-Yahiko.-Zażenowana dziewczyna, mruknęła cicho ponownie. Zmrużyła swoje oczy i dalej siedziała trzęsąc się.-To mój... przyjaciel. W zasadzie chłopak, ale chyba jednak nic z tego nie będzie.-Opuściła głowę z małym smutkiem. Kochała tego rudego lamusa, ale jego zachowanie często ją denerwowało. Stał się panem szkoły. Mimo tego, że nie bił się i nie wdawał się w żadne kłótnie, Yahiko był lubianym chłopakiem. Przed Konan, miał wiele dziewczyn. Potem obydwoje się sobą zauroczyli, a teraz cierpią z błahych powodów.


-Masz racje, rzuć palanta.-Zaśmiał się krótko, a ona obdarzyła go przyjemnym uśmiechem. Ręka Deia, powędrowała do ramion niebieskowłosej. Chłopak przeciągle "miałknął" i przysuną swoje chłodne wargi do uszu dziewczyny.-Pogłaszcz mnie.-Konan spojrzała w wesołe oczy mężczyzny. Była w nich niezwykła radość, której nigdy wcześniej nie ujrzała. Wypełniła polecenie, a buntownik zrobił minę jakby mu było niezwykle dobrze.

Naine bawiła się tak dobrze jak nigdy. Była mocna muzyka, jakieś przystawki, ogrom używek i dużo ludzi w różnym wieku. Blondynka nie przestawała być otaczana łańcuchem napalonych mężczyzn, co zaczynało drażnić siwowłosego. Złapał ją za rękę i przysunął do siebie.
-O Hidanek, co ty wyprawiasz?-Naine zadziornym głosem powiedziała w miarę głośno. Dłonią przejechała po jego czarnej, lekko rozpiętej koszuli, kładąc ją na torsie. Jej pomalowane oczy błyszczały.

-Ja? Ja tylko ratuje cię z opresji, księżniczko.-Położył jej ręce na swoich ramionach, a ona nawet nie odsunęła się w jakim miała to zwyczaju. Przegryzła dolną wargę, co jeszcze bardziej rozbudziło mężczyznę trzymającego ją w ramionach. Dziewczyna zaczynała poruszać się się w rytm muzyki, w coraz bardziej uwodzicielski sposób. Hidan nie wiedział czy to mu się śni, czy to się dzieje na prawdę. Laska o którą się stara całe życie właśnie go kokietuje. Napalony złapał ją w pasie czyniąc to samo.

-Tygrysku, na tyle cię tylko stać?-Pijana Naine wyjęknęła mu do ucha. Popchnął niebieskooką na filar który był w domu swojego kumpla. Spojrzała na niego, mało zaskoczona, co zdziwiło młodszego od niej o kilka lat chłopaka. Zawzięty chłopak złapał ją za nadgarstek i siadając na schodkach, posadził ją obok siebie.  Kobieta nie przestawała chichotać do siebie.


-Jeszcze się przekonamy.- Spojrzał swoim chuligańskim i pewnym wzrokiem, który już od lat rozbierał przepiękną dziewczynę. Teraz miał na to szansę. Naine oparła się o ścianę ustawiając nogi, by mógł być między nimi siwy. Hidan szybko się nachylił nad nią i uśmiechnął figlarnie. Jej ręce powędrowały na kark przyjaciela, obydwoje się do siebie przybliżając. Ręce buntownika błądziły po jej udach i plecach. Musnęli się wargami, zaczynając składać namiętne pocałunki. Język zaplątały się z sobą. Hidan poczuł jak mu strasznie gorąco. Dzisiaj, Naine była tylko jego. Tak bardzo zaczynali się rozkręcać, raniąc się i podgryzając. Niebywałe było to jak Blood na to reagował tak bardzo mu się to podobało. Jej paznokcie powbijane w jego ciało, oraz to jak zapalczywie się ze sobą stykali, nie chcąc przerywać nawet chwili. Kilka metrów dalej po piętrze szedł bladoskóry kolega. Był zły, pokłócił się ze swoim chłopakiem. Ogólnie jakoś często wszyscy się zaczęli kłócić. Gdy schodził po schodach natknął się na przyklejoną do siebie parę.

-What the fuck?... Hidan popierdoliło cie?- Orochimaru złapał swojego kumpla za kołnierz koszuli i podniósł go.-Zły Hidan, nie dobry Hidan. Idziemy pojebie, zanim zrobisz dzieciaka tej biednej istocie….-Pokierował wzrok na Naine.-Ty też….-Pokazał palcem o mało samemu się nie przewracając.

-Orochimaru, najukochańszy ja was zawiozę…Ledwo chodzisz…-Odezwał się głos za pleców, machając im przed twarzą kluczykami. Jako że Kabuto nie pił jedyny, tylko on mógł prowadzić. Orochimaru był na tyle trzeźwy był, by zainterweniować, a Hidan i Naine na tyle pijani, by nie zaprzeczać. Wszyscy wpakowali się do jednego samochodu, po czym zostali zawiezieni. Na podwórku już czekał Deidara, który złapał upitą siostrę i starał się zanieść ją do domu.

W między czasie czerwonowłosy siedział w swojej pracowni, oddychając ciężko. Podszedł do okna, otwierając je. Poczuł jakby miał się zaraz przewrócić i już nigdy nie wstać. Popatrzył na swoje biurko, które było zawalone ołówkami, blokami i różnymi innymi dziwactwami. Westchnął ciężko i podszedł do drzwi, otwierając je lekko. Szedł do kuchni, lecz na drodze stanęła mu niewiele niższa od niego kobieta z niezadowoleniem wypisanym na twarzy. Miała na sobie kremowy szlafrok. Była bardzo piękna, zważając na to, że miała długie czarne włosy, sięgające do pasa. Przymrużyła oczy, kładąc rękę na ramieniu Sasoriego.


-Możesz się w końcu położyć? Tęsknie za tobą, a ty nic tylko siedzisz w tej klatce!-Na końcu kobieta podniosła głos. Uspokoiła się na chwile, łapiąc mężczyznę za nadgarstek. Czerwonowłosy oparł się o ścianę, mocno wyrywając się w uścisku.


-Z tego żyje. Nie mam czasu na obijanie się. Poza tym, jestem teraz też nauczycielem-Mężczyzna odpowiedział na wszystko z beznamiętnym wyrazem twarzy, który mówił od razu, że chce już się w końcu położyć. Kobieta podeszła zgrabnym ruchem do Sasoriego i uderzyła go w twarz, wywołując niepokojącą ciszę. Brązowooki zaśmiał się, a dziewczyna podniosła brew do góry.-Nie muszę tylko pozować do zdjęć i się głodzić. Mam coś więcej do roboty, a teraz przepraszam Ariso, idę się wykąpać.

Dziewczyna popatrzyła zdezorientowana jak chłopak odchodzi w głąb korytarza. Uderzyła ręką o ścianę, powoli opierając się o nią plecami i zjeżdżając na dół.


-Nie widzisz, że tego związku już nie ma? Rozpadamy się Sasori-szepnęła kobieta, jednak czerwonowłosy nic nie odpowiedział. Zamknął powoli drzwi, potrząsnął momentalnie głową, patrząc w swoje odbicie w lustrze. Podkrążone oczy, które były codziennością, rozwiane włosy i biała koszula. Mężczyzna usiadł na wannie, przypominając sobie, że ma na dziś jeszcze do sprawdzenia prace swoich uczniów, której oczywiście Deidara nie oddał. Sam zastanawiał się nad tym dlaczego tak myśli o blondynie. Nie był nikim wyjątkowym, był zwykłym, nieporadnym uczniem, który nie chodzi na jego lekcje. Sasori zaśmiał się sam do siebie, napuszczając wody do wanny. Gdy się już wykąpał i wyszedł, popatrzył na kobietę, która nadal siedziała w tym samym miejscu.


-Pójdziesz ze mną spać czy masz zamiar jeszcze tam siedzieć?! Nie poświęcasz mi w ogóle żadnego czasu od kiedy stałeś się tak rozpoznawalny!-Kobieta starała się nie wybuchać, jednak nie było to możliwe przy obecności czerwonowłosego. Oparła głowę o swoje kolana, czekając na jakąkolwiek odpowiedź ze strony swojego ukochanego. Chłopak tylko prychnął, a kobieta złapała go za nadgarstek, wyczekując ze wściekłym wyrazem twarzy na reakcje.


-Wiedziałaś na co się piszesz Arisa, teraz mnie puść. Już ci powiedziałem, jestem zmęczony, chcę to szybko skończyć i położyć, a ty tylko pogarszasz sytuacje. Dobranoc-Mężczyzna oswobodził się w uścisku i znikł za drzwi. Popatrzył na swoje biurko, zastanawiając się ile jeszcze będzie tu siedział i czy położy się w ogóle spać. Machnął na to ręką i ustał przy oknie, patrząc na ludzi, przechodzących się po ulicy. Uśmiechnął się, gdy zobaczył gromadkę nastolatków, która nie przejmowała się zupełnie niczym. Mimo, że Sasori nie był o dużo starszy, musiał szybko dorosnąć, co było niewątpliwie denerwujące. Przygryzł wargę i wrócił do swoich obowiązków, sprawdzając prace swoich uczniów. Niestety będzie musiał pojutrze postawić Deidarze kolejną jedynkę. Mężczyzna westchnął i odchylił się na krześle, trzymając ołówek w ustach.

___________________________

To takie od nas.
Przepraszamy.. znów xD Wyszło nam troche więcej stron niż było to zamierzone. Pojawiły się problemy.. i Sanso, nie dało się wlepić tamponów xD.
Po 4: 24, ale jest. Bye :D

7 komentarzy:

  1. I nawet lepiej xDD A rozdzial wyszedl zajebisty tak jak zawsze *-* , xDDD SPECJALNIE CZEKALAM AZ DODACIE KOCHAM TO CZYTAC XDDD / Sanso

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy i miło nam Sanso, nie wierze że tyle czekałaś xDD /Matsu.

      Usuń
    2. Zawsze czekam xDD PAMIETAJ *znika w cieniu * czekaj CO ... XD

      Usuń
  2. Przyszłam tu na SasoDei, a nie na pornole ;_;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, cała historia nie jest oparta tylko na Sasorim i Deidarze. Pojawia sie tu również więcej wątków, nie chcemy by blog był po prostu...nudny. Ludzie przywykli, że od razu od pierwszego rozdziału będą pojawiać sie tylko wątki głównej pary, jednak tak nie jest, a porno akurat tutaj wiele nie ma, dziękuje. Pozdrawiam./Nika.

      Usuń
  3. Genialne *-* ech znowu trzeba czekać cały tydzień na kolejną notkę,trudno... i tak będe czekać ;-; wiem więcej wątków....ale kiedy będzie SasoDei

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano, musimy trochę opisać też innych wątków. Na pewno Deidary i Sasoriego nie zabraknie, spokojnie xD Chcemy tu coś więcej dodać, tak jak było wspomniane. Miło nam, pozdrawiamy :3/Matsu i Nika.

      Usuń