sobota, 18 stycznia 2014

#4. Przypomina ci on kogoś? - Sezon #1



Centrum miasta. Godzina 3:57. Ostatnie piętra wieżowca. Zadbane mieszkanie. Wysokie okna sięgające od sufitu, aż po podłoże. Mężczyzna ze kieliszkiem pełnego wina, kobieta siedząca w długiej pomarańczowej sukni. 

-Liczę na tego gówniarza. Mam nadzieje, że jakoś go przekonam.-Osobnik dopijający czerwony płyn wyszeptał, śmiejąc się do siebie. Patrzył na miasto i oświetlenie. Ręką zasłonił połowę twarzy, ukazując tylko jedno swoje brązowe oko. Usiadł na kanapie i uśmiechnął się do siebie.-…Mało czasu zostało, bardzo mało...-Dopowiedział odkładając szklany kieliszek, na mały stoliczek.

-Kochanie… Tobie wszystko się udaje.-Cudowna kobieta położyła dwa palce na jego policzku i pozostawiła na jego wargach ślady szminki. Czerwonowłosy odsunął ją od siebie, przyglądając się niezaspokojonej.- Sasori, nie bądź taki niedostępny. Jesteśmy sami. Tylko razem.-Wyszeptała ostatnie zdania, a nauczyciel westchnął odwracając ponownie głowę do okna.

Nastał ranek, a wraz z nim nowe problemy. Blondyn zaspał. Spojrzał jak zawsze na zegarek na którym było już grubo po godzinie ósmej. Niebieskooki wiedział, że się spóźni. Złapał pierwszą lepszą koszulkę, którą miał na krześle i wybiegł szybko z pokoju. Wstąpił na kilka sekund do łazienki. Potem chwilowo do kuchni. Jego starszej siostry i kolegi, często tu rankiem przesiadującego o dziwo nie było, choć zawsze na niego czekali. Chłopak miał dziś dziwny humor, biegał nie zdecydowany po całym domu, bez żadnych myśli, jakby miał po prostu wykonać ustalone zadania. Złapał za granatowy plecak.



-Zaraz… Jeśli nie ma Naine nie ma w domu…- Przez myśl przeszło mu by zostać w domu, a potem jakoś w dziwny sposób się wytłumaczyć. Jednak nie. Wychodząc, przyglądał się słońcu z lekkim uśmiechem. Zatrząsnął się odrobinę i z plecaka wyjął pogniecioną bluzę, po tym jak całą noc leżała w plecaku. Długa droga do szkoły zleciała miło, bez złości jakim zawsze darzył otoczenie. Deidara przyśpieszył kroku gdy zobaczył, że kilka osób ze szkoły chodzi obok ogrodzenia. Trwała przerwa. Blondyn wyrobił się i równo z dzwonkiem, pojawił się przed drzwiami od sali matematycznej. Odetchnął z ulgą, nie wiedząc czemu. Nigdy niezbyt przejmował się tym czy się spóźnił czy nie. Oparł się o ścianę, a każdy z klasy spojrzał na niego dziwnie, z zaskoczeniem. Pierwszą lekcje zawalił, ale na drugą zdążył na styk. Matematyczka weszła do pomieszczenia, dwukrotnie przepraszając uczniów. Dzisiaj jej przedmiot się nie odbędzie. Blondyn zmarszczył brwi.-„Na cholerę ja się śpieszyłem?”-Zaśmiał się, ukazując wszystkim promiennie bezradny uśmiech, w stylu „kurwa mać”. Znajomi nowego kolegi, byli wręcz przerażeni jego dzisiejszym zachowaniem. Na temat buntownika szeptała cała klasa, która obecnie kierowała się na zajęcia obcego języka. Chłopak o blond włosach w kitce, szedł mijając salę plastyczną, do której niewątpliwie miał ochotę zajrzeć. Po prostu od tak. Włożył rękę do plecaka wyciągając słuchawki i zakładając je na kark. Cała lekcja minęła szybko, a niebieskooki rysował na kartce jakieś stwory i bryły. Niekiedy mu się to zdarzało, oprócz spania na zajęciach. Kolejna przerwa minęła. Teraz sztuka. Tak. Na nią czekał. Od wczoraj myślał czy podziękować nauczycielowi, czy też olać całą sytuację. Oczywiście wybrał drugą opcję. Mistrz Sasori już czekał pod drzwiami, z kubkiem kawy.  Widać było zmęczenie rudowłosego. Jednak nikt nie poruszał tego tematu. Wszyscy widzieli, że Sasori ma dużo pracy jak każdy nauczyciel. Blondyn spojrzał na niego beznamiętnie, jednak w głębi przejmował się trochę stanem czerwonowłosego. Wzrok buntownika i nauczyciela się spotkał. Blondyn uciekł oczami w inny punkt, a dorosły się uśmiechnął, rozpoczynając lekcję.


Czerwonowłosy uśmiechał się całą lekcje pod nosem, patrząc raz na Deidare, a raz poza okno. Rozdał wszystkim kartki, na których mieli narysować krajobraz. Nawet blondyn wziął się do pracy. To znaczy, na jego możliwości, jednak Sasori wiedział, że jego uczeń się stara. Podchodząc do tablicy, usłyszał głośny huk, a drzwi od jego sali, otworzyły się. Cała klasa skierowała swój wzrok w stronę nadchodzącego hałasu. Ujrzeli siwowłosego chłopaka z uśmiechem na twarzy, który podbiegł do swojego przyjaciela. Szybkim ruchem spakował go i pociągnął niezbyt delikatnie za włosy. Sasori spokojnie patrzył na uczniów, jakby był już przyzwyczajony do takich sytuacji, za to Deidara był już mocno zdenerwowany. Wściekły wzrok powędrował w lawendowe tęczówki Hidana.



-Staaaary, rusz się! Orochimaru czeka pod szkołą, auto skołował, a ty tu siedzisz i rysujesz jakieś gówno z tym palantem od sztuki- W tym miejscu, swoim kościstym palcem, pokazał na nauczyciela. Czerwonowłosy skrzywił się lekko i chciał uspokoić klasę, jednak sam się zdenerwował. Mimo wszystko, nie był na tyle cierpliwy. Siwowłosy pociągnął za nadgarstek blondyna, powoli wyprowadzając swojego kolegę z pomieszczenia. Sasori im to uniemożliwił.



-Nie tak się umawialiśmy. Było zbyt pięknie, żeby było prawdziwie-Czekoladowe tęczówki, oplotły całą sylwetkę blondwłosego buntownika. Ten popatrzył na niego przepraszającym wzrokiem. Zaraz…tak, to jednak był przepraszający wzrok. Deidara nie chciał by tak skoczył się ten dzień, jednak chciał bronić swojego przyjaciela. Musiał z nim wyjść. Nie było nawet innej opcji. Nauczyciel westchnął i mało szczerze, uśmiechnął się, otwierając drzwi od klasy- Do widzenia- Sasori wciąż patrzył na siedemnastoletniego chłopaka z wrogością w oczach. Obydwaj chłopacy wyszli, pozostawiając tylko szumy i szepty w sali. Niebieskooki uderzył mocno w ścianę, aż poleciał z niej tynk.

-Oo, wyluzuj. Wypijemy i będzie spoko, przecież nie raz tak było, co ty. Przecież cię uratowałem od tych pieprzonych lekcji!-Beztrosko wyseplenił, rozradowany kolega. Był całkiem napruty. Trochę się nawet kołysał, widać, że z czarnowłosym dziś wypili i zapalili nie jedno. Deidara zacisnął zęby i poczuł jak przyjaciel prowadzi go na schody. 



 
-Nie prosiłem cię o to. Mógłbyś nie podejmować za mnie decyzji?! Byłbym cholernie wdzięczny.-Blondyn starał się uspokoić jak tylko mógł. Cała sytuacja bardzo podniosła mu ciśnienie. To był pierwszy raz kiedy nastolatek chciał naprawdę coś zrobić. Sam wykonać jakąś prace. Odwdzięczyć się w pewien sposób nauczycielowi. Jednak nie. Nie mógł. Jak zwykle coś stanęło mu na przeszkodzie. Niebieskooki groźnie przypatrzył się Hidanowi, który poczuł zmieszanie. Jego ręka osunęła się, a długowłosy, stanął bliżej ściany, dalej schodząc.



-Ej, ej, ej…Dei, co ty w ogóle pierdolisz? Nie wmówisz mi chyba, że chciałeś siedzieć na tym gównie. W ogóle nie wiem o co ci się rozchodzi ziom. -Lawendowooki włożył ręce w kieszeń, krzywiąc się. Przenikliwie spoglądał na niego zza przymrużonych oczu. Zatrzymali się na ostatnim schodku. Blondyn długo odetchnął i zaczął iść dalej. Był już zmęczony cała tą sytuacją. Jego dłoń znalazła się na klamce od głównych drzwi.



-Dobra… Jebać to… Idziemy stąd.-Dei podrapał się po karku, zerkając na mocno podburzonego Hidana.

-Sory. Odjebało mi.-Rzucił oschle zdanie, na które jego przyjaciel bardzo się ucieszył. Złapał go znów pod ramię i szedł wspominając o towarze jaki ma dziś Orochimaru. Deidara przytakiwał ze sztucznym uśmiechem. Nie uszczęśliwiło go w żaden sposób to co się wydarzyło. Obydwoje wyszli za teren szkoły dostrzegając duży samochód. Ich kolega czekał w srebrzystym aucie. Oczywiście kupionym przez rodziców. Orochimaru jako jedyny miał szczęście z tego całego towarzystwa. Kochająca rodzina, nie widząca jego wybryków na co dzień. Siwy jednym ruchem wepchnął blondyna do samochodu i razem pojechali do miejsca gdzie zawsze pili. Wysprzątana działka już czekała, na powrót trójki znajomych.


W klasie panowała cisza oraz skupienie. Gdy nastał dzwonek kliku uczniów zostało by ponownie przeprosić za zachowanie kolegów. Gdy zaczęli mówić, Sasori machnął ręką i wyprosił wszystkich z sali, zostając sam. Pomieszczenie zamknięto, a nauczyciel uderzył pięścią o biurko, nie spodziewając się, że uszkodzi dłoń do tego stopnia, iż zedrze kostki i poleci mu mały strumyk krwi. Rudowłosy westchnął. Po chwili ujrzał swoją dłoń, wychodząc do składziku, by przemyć kończynę. Myśli dotyczące swoich dwóch niesfornych uczniów chodziły mu po głowie, jednak musiał się uspokoić, miał jeszcze dzisiaj kilka zajęć, które musiał przeprowadzić do końca. Najchętniej pojechałby już do domu. Posiadał bardzo mało czasu na odpoczynek. Praktycznie każdego dnia na lekcję, przychodził wykończony nocnymi pracami. Mistrz spojrzał przez okno i usiadł do biurka, zawiązując bandaż na ręku. Zamykając oczy i oparł się o krzesło.


Deidara jechał właśnie samochodem przez miasto z Hidanem i Orochimaru. Jego przyjaciele wciąż się śmieli i gadali głupoty, przez co nie raz by mieli wypadek. Mimo, że policja za nimi nie jechała, blondyn był zdenerwowany. Nie mniej jednak, nie faktem, że może w każdej chwili obudzić się w szpitalu, ale tym, że opuścił lekcje sztuki. Gdy dotarli na działkę czarnowłosego, obywaj pobiegli po nowy towar, a niebieskooki ciągle myślał o wzroku jego nauczyciela. Pokręcił głową i podszedł do chłopaków. Nie chciał ich zostawiać, ale robiło się późno. Nie chciał by Naine znów się denerwowała. I tak powinien dostać za poprzednie dni, w których przesadził. Gestem ręki, poinformował kolegów, że wraca do domu. Jednak niezbyt się tym przejęli. Blondynek pokręcił głową z rezygnacją i powolnym krokiem, przez miasto, kierował się w stronę swojego domu. Idąc przez ulicę, widział oświetlone, duże budynki, w którym chciał zawsze zamieszkać, mieć własny kąt. Ulice o tej porze, tętniły życiem, mimo, iż było już późno. Nastolatek zawitał w końcu do domu, witając się z siostrą. Była dość zmęczona i uśmiechała się niechętnie. Widać było, że gdyby mogła, zapadłaby się pod ziemię.



-E, Naine. Stało się coś?-zawołał Deidara z przedpokoju, kładąc swoją bluzę na łóżku. Podszedł do lodówki, wyciągając z niej zimny sok. Usiadł na blacie stołu i przyglądał się kobiecie.



-Wiesz Młody, jakoś tak mi się nie układa…ale przejdzie mu..-Mówiąc to, buntownik wiedział już o kogo chodzi. Chłopak z którym chodziła jego siostra miał jakby dwa wcielenia. Raz był spokojny, miły, a kiedy wpadł w jakąś kłótnie, już nie mógł się powstrzymać by nie powiedzieć Naine wiele przykrych słów. Niebieskooki kiwnął tylko głową, a po chwili przetworzył znów co powiedziała dziewczyna.



-Co wy macie z tym Młodym?!-Gdy krzyknął, siostra popatrzyła na niego z pilotem w ręku. Uniosła brew, jakby chcąc się spytać o kogo mu chodzi, jednak chłopak popędził do pokoju, zamykając się. Usiadł na parapecie, myśląc o dzisiejszym dniu.



-Pieprzony Hidan, pieprzony Sasori, nienawidzę Orochimaru i wszystkich. Kurwa-chłopak szeptał do siebie tak pół nocy, zapominając, że jutro również ma lekcje i nie będzie wiedział jak spojrzeć czerwonowłosemu w oczy.

Kolejny dzień nastał. Katsu Deidara już siedział pod szkołą i patrzył na budynek. Niechętnie zrobił te kilka kroków w stronę drzwi. Jasne było, że ani Hidan, ani Orochimaru się dzisiaj nie pojawią. Blondynek miał to w tej chwili w głębokim poważaniu, czy choć któryś z nich się pojawi, po wczorajszej akcji.  Usiadł koło filarów w szkole. Oparty o niego, wzrokiem szukał klasy, której nie było. Przed jego oczami, przebiegała dziewczyna. W ostatnim momencie złapał ją za rękę. Niebieskowłosa się odwróciła, z ogromnym zdziwieniem. Nie wiedział czemu to zrobił, zdawało mu się, że ją kojarzy. Nie pomylił się. Spojrzeli sobie w oczy. Dłuższy moment stali w ciszy nie wiedząc co sobie powiedzieć.



-Konan?-Niepewnym głosem zapytał, dalej trzymając nadgarstek, młodej kobiety. Przez chwile zupełnie zapomniał co miał powiedzieć. Wzrok złotookiej go kompletnie zamurował, a raczej jej oczy. Dziwnie się poczuł. Szybko jednak oddalił od siebie te dziwne uczucie. Dziewczyna przejechała wzrokiem po całym ciele chłopaka, równie zaskoczona jak jej kolega.



-Tak...-mruknęła pod nosem, a jej wzrok zatrzymał się na srebrnym krzyżu, u szyi blondyna. Odgarnęła dłonią kosmyki włosów, które upadły jej na oczy. Dziewczyna pochyliła głowę, wciąż nie zapomniała co Deidara powiedział jej na lekcji. Nie chciała źle. Miała w sobie szacunek do nauczycieli, szczególnie takich jak Sasori.



-Gdzie klasa?-uwolnił uścisk, jakim trzymał jej nadgarstek. Poprawił czarną koszulę i palce umieścił w blond włosach. Konan podeszła bliżej błękitnookiego, odrobinę się uśmiechając.



-Wszyscy są na górze... Znów przełożyli nam zajęcia.-Spojrzała na schody, odchylając głowę. Deidarze przypomniało się, że właśnie nią tak zimno potraktował, na sztuce. Do głowy przyszły mu przeprosiny, ale nie był w stanie tego powiedzieć. Czuł się bardzo dziwnie od ostatniego czasu, spojrzał na Konan i na jej wygląd. Biała wydłużona koszulka, czarny podkoszulek i ciemne rajstopy. Na nogach miała długie bordowe trampki. Chciał jeszcze o coś zapytać, ale nie bardzo wiedział o co.



-Gdzie się tak śpieszysz?-Walną pierwsze co my przyszło na myśl i zaczął powoli iść w stronę schodów, a koło niego szła kobieta.



-Szukałam Yahiko, ale widać tu też go nie było.-Deidara zmarszczył oczy, a przy tym próbował sobie przypomnieć kim jest do cholery osoba o której mówi jego rówieśniczka. -Pamiętasz kto to, prawda? Czy nie za bardzo?-Spojrzała przyjemnie na kolegę , uśmiechając się. W tej chwili buntownik pomyślał, że to nawet urocze. Czując jak rozpiera go pozytywna energia, od razu sobie przypomniał Hidana co na powrót wbiło jego niesamowity entuzjazm w ziemie, a jego mina wyglądała tak samo jak Naine poszła z nim do galerii i wybierała mu bokserki w tygrysy. Zapominając całkowicie o pytaniu Konan mruknął coś w rodzaju "eee...nooo...". Dziewczyna zaśmiała się. Stali już niemalże koło klasy, którą bardzo zdziwił widok dwojga tak bardzo od siebie różnych uczniów. Dwóch rudych przyjaciół spojrzało na nastolatków i szybkim krokiem podbiegli do uroczych znajomych. Yahiko zmarszczył brwi nic nie mówiąc.



-O Konan! A my cię szukaliśmy....-Czerwonowłosy rzucił jakiekolwiek zdanie, z mało szczerym uśmiechem, wręcz mówiącym "O kurwa, Yahiko go zaraz zabije.". Dziewczyna ponownie się uśmiechnęła i spojrzała na Deia. Yahiko się nie odzywał, a Nagato starał się rozluźnić sytuację, po czym wszyscy weszli do klasy od geografii...

Cała lekcja  minęła na wrogich spojrzeniach Yahiko w stronę blondwłosego kolegi. Mimo, że Nagato chciał go uspokoić, rudowłosy przygryzał wargę ze zdenerwowania. Popatrzył na Konan, która musiała usiąść dzisiaj z blondynem i pomóc mu w pracy. Deidara całą lekcje był zdezorientowany i gdy patrzył na nauczycielkę od geografii, która wciąż zwracała mu uwagę, miał już dość siedzenia tutaj. W końcu rozbrzmiał dzwonek, który informował o tym, że jeszcze pozostało kilka lekcji do końca. Piękne życie, nieprawdaż? Niebieskooki ze słuchawkami w uszach, powędrował do okna. Dziewczyna w koszuli zbliżyła się do buntownika, powoli zdejmując słuchawki z jego uszu. Blondyn chciał już krzyknąć, aż zobaczył jak kobieta w niebieskich włosach, słucha piosenki. Złagodniał trochę i popatrzył w bok. Na drugim końcu korytarza można było zauważyć wściekłego nastolatka i jego przyjaciela. Chłopak uderzał w ścianę z dość dużą siłą. Ten tynk długo nie przytrzyma w tej szkole.



-Uspokój się idioto- Nagato poklepał swojego przyjaciela po plecach, a z tylu dało się usłyszeć paru chłopaków z równoległej klasy. Każdy wiedział, że Yahiko jest z niebieskowłosą kobietą i patrzenie na to jak podchodzi na przerwie do buntownika, który niedawno przyszedł do klasy i już zdążył ją kilkakrotnie poniżyć, było dość zabawne.



-No rusz się, twoja laska gada z tym śmieciem. Nic nie zrobisz cioto-Zza pleców, Yahiko wciąż słyszał głośne donoszenie kolegów. Nie chciał niszczyć sobie opinii. W tej szkole był spokojny, opanowany i miły dla wszystkich, jednak nie wytrzymał. Nagato chciał pobiec jeszcze za swoim kolegą, ale niestety nie w porę się zorientował. Gdy był już przy oknie, zdjął swojej dziewczynie słuchawki, a ona popatrzyła na niego ze zdezorientowaniem.



-Wychowawczyni cię woła, Konan-Skłamał bez trudu, wciąż patrząc dziewczynie w oczy. Przymrużył je i pomógł wstać kobiecie. Blondyn również się podniósł, by zabrać swój plecak z parapetu, jednak Yahiko mu to uniemożliwił. Złapał go za nadgarstek, przypatrując się mu. Jego wzrok jeszcze bardziej się wyostrzył, a blondyn oparł się delikatnie o parapet. Uśmiechnął się szyderczo, wyrywając brutalnie z uścisku. Każdy wiedział, że gdyby nawet doszło do jakiejkolwiek bójki, niebieskooki nie miałby litości do Yahiko. Mimo, że szkolna ofiara, taka jak blondynek była uważa tylko za nieudacznika, bił się doskonale, więc wynik walki był rozstrzygnięty przed jej rozpoczęciem.



-Słuchaj! Wiem, że jesteś przystojny i tak dalej, ale to nie powód żebyś nawet Konan podrywał! Nienawidzę cię za to, że jesteś w tej klasie. Przestań się zgrywać. Jesteś nikim.- Rudy chłopak zwrócił uwagę całego korytarza i momentalnie zrobiło się cicho. Nawet nauczyciele na dyżurze, przystali koło ściany i obserwowali zdarzenie. Deidara zdziwił się, ale nie dał po sobie tego poznać. Zaśmiał się i przybliżył swoje wargi do ucha Yahiko.



-Miło wiedzieć, można to w sumie wykorzystać- Deidara złapał za plecak i na odchodne, pomachał szczupłymi palcami w stronę rówieśnika. Uśmiechnął się sam do siebie i wyszedł ze szkoły, siadając na murku. Patrzył na przejeżdżające samochody, chcąc już by ten dzień się skończył.

Blondyn zamknął oczy, czując powiew wiatru. Jego włosy uniosły się, a kołnierzyk koszuli wykrzywił. Odleciał przez chwile zdając sobie sprawę, że zostało jeszcze kilka lekcji. Z okna przyglądało mu się kilka osób, do których zaliczała się niebieskowłosa. Owinęła kilka kosmyków wokół palca i ciężko ziewnęła. Ten buntownik był w sumie odskocznią od nich wszystkich. Był po prostu inny. Miała ochotę z nim pogadać, gdy nagle poczuła jak czyjeś ręce obejmują jej talię. Odwróciła się, patrząc na twarz Yahiko. Miał zamknięte oczy i nieprzyjemny wyraz twarzy.



-Zrobiłem coś źle?-Zapytał opierając głowę o jej ramię. Wziął długi oddech, zaciągając się perfumami o kwiecisty zapachu, które pobudziły go momentalnie. Przysunął swoje usta do szyi, swojej dziewczyny i oddał krótki pocałunek. Konan powędrowała dłonią do jego ramienia i odsunęła go od siebie.



-Skądże. Mógłbyś jedynie panować nad sobą.-Powiedziała oschle, ponownie odwracając się do okna.



-Przecież wiesz, że takie śmieci pokroju tego blondaska, nawet nie mają czelności patrzeć w naszą stronę. Sama wiesz jak cię potraktował i teraz przyjmujesz go z otwartymi ramionami? Konan, daj spokój.-Rudy szepnął jej do ucha, nadal próbując oswobodzić bardziej ukochaną, jednak złotookiej, na te słowa ani trochę nie poprawił się humor. Wręcz przeciwnie, spojrzała na niego ze sztyletami i ogniem w oczach.



-Naszą? Jest taki jak my. Niczym się od nas nie różni. Nie doceniasz go...W sumie wiesz co? Przypomina mi kogoś, kojarzysz?-Położyła rękę na szybie, z bardziej delikatnym głosem.



-Nie doceniam? Od kiedy można doceniać...-Konan położyła palce na jego ustach, przymrużając oczy.



-Nie dokańczaj. Nie mam ochoty tego słuchać. Deidara nie jest taki jak na niego patrzycie. Koniec tematu.-Dziewczyna włożyła szybko torbę na ramiona, a tuż po chwili zadzwonił dzwonek na kolejną lekcję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz